Szczęscie?

Dłuższe rozmyślenia nad tym niby mają sens a jednak, założyłem, że człowiek szczęśliwy jest wtedy, gdy jest wolny od przeszłości, gdy to co było, nie wpływa na to co się dzieje.Myślę, że założyłem dosyć ciekawą i głęboką tezę, ale to właśnie przeszłość mąci, to ona sprawia, iż człowiek czuje niepewność, to przez nią odczuwamy nostalgię, to wydarzenia, których już nie zmienimy, to one nie pozwalają Nam zrobić właśnie tego kroku w przod, może nawet i dwóch aby poczuć odrobinę tego uczucia, właśnie chwilę szczęścia. Pozwolić Nam znów szczerze się uśmiechnąć.Niejednokrotnie słyszymy, że aby zrobić ten jeden krok w przód, to trzeba się cofnąć do tyłu, lecz czy aby na pewno chodzi w tym o to by zatapiać się w tym co było? Czy takie właśnie topnienie się w zdarzeniach, które były, może i sprawiły chwilę, gdy uśmiech nie znikał z Naszych twarzy, a teraz... Powodują, że z każdą następną chwilą topimy się... Można powiedzieć, że przeszłość to taki ogromny ocean, ocean zdarzeń, dużo w nim różnorodnych pięknych stworzeń, ale i.... Ogrom w nim niebezpieczeństwa... Szczęściem jest właśnie ta wysepka, z której wtedy się wybraliśmy, aby zagłębić się w to co sprawiało Nam szczęście... lecz z każdą chwilą gdy wchodzimy głębiej, szansa na utonięcie jest coraz większa, a tym samym.. toniemy, umieramy od środka, wspomnienia, a co gdyby zapomnieć? Co gdyby popatrzeć w oczy tamtej osoby, która sprawiała Nam kiedyś szczęście i móc powiedzieć "kim jestes?", a następnie ruszyć w podróż poszukać tej pary tęczówek, która znów sprawią, że Nasz usmiech zabłyśnie a iskierki w sercu znów rozpalą ognisko... lecz.. czy to nie będzie syzyfową pracą? Czy czasem jeśli ta osoba znów Nas zostawi, czy znów nie wrócimy do oceanu, znów nurząc w nim głowę poczujemy, że sprawia Nam to szczęście.. z czasem brzuch po raz kolejny zacznie boleć, w głowie pojawią się te myśli, dlaczego? Jak? czemu? po co? No właśnie... Po co to? Jeszcze niedawno, osoba ważna dla mnie powiedziała mi, że szczęście to chwilowe uczucie, ulotne uczucie, które niszczy wszystko co było dotychczas, to ono doprowadza Nas do stanu w którym nie myślimy o niczym, ale zawsze.. zawsze się to kończy, a my.. zostajemy na środku oceanu wspomnień.. i ciągle w nim tonąc szukamy tratwy, tratwą tą mogą być inni, lecz ludzie prędzej czy później znikną, zostawią Nas samych, więc czy na pewno chcemy, żeby Nasze życie zależało od drugiej osoby? Czy nie lepiej wyjść z oceanu, dopłynąć do brzegu i uciec, ale nie przed przeszłością, nie uciekajmy przed nią, pogódzmy się z tym co się stało i zacznijmy żyć tym co będzie, w życiu nic nie otrzymamy za darmo, wszyscy oczekują czegoś w zamian, więc po co uzależniać Nasze uczucia od tych, którzy w przeszłości NIC nie będą dla Nas znaczyć, ludzi którzy znikną tak szybko jak się pojawili, zostawiając pustkę w Naszym sercu, ale poza tym... Po raz kolejny zostawią Nas na środku zimnego, niebezpiecznego oceanu, niejeden z Nas wtedy utonie, umrze, nie da rady już z niego się wydostać... Takim, którzy się z niego wydostaną, czy oni zaufają kolejnej osobie? Nie, ja chyba już nie zaufam...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • zsrrknight 4 miesiące temu
    Przemyślenia niezłe, choć dość chaotycznie sformułowane i jest dość dużo błędów
  • Oskar 4 miesiące temu
    Właśnie chodziło o wywołanie tego chaosu 😊
    Możliwe, że dużo błędów, bez sprawdzania totalnie jechałem na freestylu, ale dziękuje bardzo za opinie 🫶

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania