szklana sciana

ciekaw jestem czy z czymś Wam się to kojarzy..

 

 

    Ambrosim Gołubiew, włączył właśnie telewizor. Wiszący na ścianie jego  restauracji, przy ulicy Danilovskiy Val 96, urządzenie rozświetliło się błyskawicznie. Niewielka grupka młodych ludzi, jedynych do tej pory gości Gołubiewa podniosło głowy z nad stolików. "Pierwyj kanał" emitował właśnie film pod tytułem

"Utomlyonnye solntsem" Goście powrócili do dyskusji nad swoim sprawami, a Gołubiew powoli szedł w stronę baru. Nagle na ekranie telewizora zapanowała ciemność, a po kilku sekundach w glośnikach odbiornika rozbrziała czołówka  "Nowosti"

Zaskoczony tym właściciel lokalu, który stał plecami do telewizora, odruchowo spoglądając na zegarek odezwał się na głos 

- Trochę to za wcześnie na wiadomości!

Jeden z gości,  słysząc to odpowiedział Ambrosimowi

- Wydanie specjalne. Ciekaw jestem co tym razem specjalnego ma dla nas "Matuszka Rosija"

  Po tej krótkiej konwersacji, wszyscy w ciszy skierowali wzrok na telewizor.

Dziennikarka, powołując się na doniesienia Associated Press - co już było powodem do zaskoczenia dla zgromadzonych - podawała właśnie pierwsze informacje o prawdopodobnym ataku terrorystycznym  na meczet w Stambule. Według doniesień, dwadzieścia minut wsześniej, lokalnego czasu, potężne ekspolozje wstrząsnęły Stambułem. Agencja podaje, że wysadzony i kąpletnie zniszczony został słynny na cały świat Pałac Sulejmana, grzebiąc pod gruzami setki niewinnych ofiar.

  Goście Gołubiewa, którzy do tej pory w skupieniu słuchali głosu prezenterki, zaczęli głośno komentować usłyszane informacje. Ambrosim Gołubiew wyszukał na pilocie regulacji głosności i sciszył nieco głos w telewizorze, nie chcąc klientom przeszkadzać. Położył niewielkie urządzenie na stole tuż przy barze, ruszył w stronę służbowych drzwi będących wejściem do kuchni. Idąc, przywołał z pamięci wspomnienie zeszłorocznego urlopu, który spędził z żoną i córką w Turcji. Dobrze pamiętał dzień, ich wizyty w Stambule. Stojąc u stóp Pałacu Sulejmana, podziwiali ogromną kopułe,  budynku. Postanowił oderwać żonę od pracy, chcąc podzielić się z nią usłyszanymi właśnie, tragicznymi doniesieniami z Turcji.

- Daniła!? -  niedość głośno, ale wystarczająco zawołał w głąb kuchni, by po chwili usłyszeć głos żony

- Nooo? - Daniła Gołubiewa.

Od lat pomagała mężowi w prowadzeniu restauracji. Ona zajmowała się kuchnią, a mąż "rządził" na sali. Narzekała czasem. Bywały dni, że trzeba było naprawdę solidnie się uwijać żeby nadążyć za zamówieniami. Miała wprawdzie dwóch zatrudnionych na pół etatu pomocników, którzy jej zdaniem pracowali na pół gwizdka. Co akurat było zgodne sprawdą. Po rozmowie z mężem, dwóch pomocników więcej się nie pojawiło. Pojawił się natomiast młody kucharz Aleksiej. Oprócz tego, że świetnie gotował, to potrafił zarazić humorem wszystkich. Polubiła chłopaka i w restauracyjnej kuchni zrobiło się weselej. Niestety, leży teraz bidula z gorączką w domu.

Daniła nie mogła się doczekać kiedy ich jedynaczka skończy szkołę. Była szczęśliwa, że Angelika, zdecydowała się pójść w jej ślady. Wreszcie nadszedł ten dzień i od ponad pół roku, we dwie szefują restauracyjnej kuchni, śmiejąc się nie raz do łez z dowcipów i opowieści Aleksieja.

 

- Ściągnij fartuch i przyjdź na salę zaraz! - powiedział mężczyzna do wychylającej się właśnie zza rogu kuchni żony. Nie czekając na jej odpowiedź odwrócił się, lecz nagle jakby trochę zmieszany dodał:

- Tylko zabierz ze sobą Angele!

 

Tym razem odczekał chwile czekając na odpowiedź małżonki. Gdy ta pokiwała twierdząco głową, pojawiając się znow w tym samym miejscu, Gołubiew zamknął drzwi od kuchni i udał się kierunku wyjścia z restauracji. Wciąż nie przyzwyczaił się do faktu, że Agelika pracuje razem z nim. Cieszył się, bo pewnego dnia to właśnie Angelika przejmie rodzinny interes.

Ich córka, zawsze miała uśmiechniętą buzię. Wciąż pamiętał kiedy jako malutka dziewczynka przychodziła do lokalu i mimo tego, że zakazywał jej surowo biegała między stolikami i uśmiechała się do klientów. Była taką małą maskotką, a on nie umiał się na nią złościć. Teraz po tylu latach powoli wprowadza Angele w interes, ale ma jeszcze czas.

      Stał właśnie przed olbrzymią szklaną ścianą. To bylo jego ulubione miejsce w całej restauracji. Kiedy tylko mógł sobie na to pozwolić, stał dumnie przed idealnie czystą, taflą szkła. Była to ogromnych rozmiarów, rozciągająca się na całej długości lokalu szklana ściana z wbudowanymi w nią przesuwnymi drzwiami. Również że szkła.

  Siedząc w środku miało się wrażenie, że lokal nie posiada ściany zewnętrznej. Co akurat było docelowym zamierzeniem jego właściciela. Widok jaki można było podziwiać, siedząc w wygodnych fotelach, powodował, że goście chętnie tu wracali.

Za oknem panowała prawdziwa rosyjska zima. Restauracyjna szyba, przyciągała klientów z z zewnątrz, kusząc widokiem ciepłej, przytulnej atmosfery, o którą Gołubiew przez tyle lat pracy stara sie dbać. Dokładnie wie, że większość stałych klientów wraca tu właśnie z powodu atmosfery jaka panuje w restauracji.

Potężne szkło pełniło również rolę "okna na świat" dla ludzi, których już goscił właściciel. Niewielki park na przeciwko restauracji wyglądał teraz jak wielkie śniegowe góry. Drzewa przykryte śniegiem uginały się teraz pod ciężarem białego puchu. Jednak latem pośród tych kilku drzew i krzewów, maluje się cała paletą barw. Zieleń przeplata się z kolorem tysiąca kwiatów, które mocowane są do pięknego, kutego w żelazie ogrodzenia.  Rząd rdzawoczarnych, długich jak włucznie strzał,  połączonych ze sobą żelaznymi zdobieniami w kształcie krzewów winorośli, wciaż mimo upływu wieków, pełnił swoją wartę. Strzały zakończone ostrymi grotami są ostatnimi  świadkami kunsztu twórcy.

Oddalone o kilka metrów w głąb parku ogrodzenie,  ładnie komponuje się z wysuniętymi na przód dwiema wielkimi misami. Latem, można podziwiać fontannę wylewających się z nich kwiatów. Jednak najpiękniejszy widok znajdował się nieco za parkiem. W ciągu dnia niewyraźnie, jakby wstydliwe chował się za drzewami. Budynek znajdował się około 50 - 60 metrów w linii prostej od restauracji. Gdy zbliżał się wieczór, światła kolejno zapalały się, okrywająć jego ściany ciepłym blaskiem. Ten, jakby odważony, rósł dumnie, aż po zielone zaokrąglone dachy i dalej. Zwieńczeniem piękna tej budowli, są złote wykończenia  na szczycie budynku. Krucyfiksy, umieszczone na samym szczycie wież, rozrywały powietrze wznosząc się nad głowami ludzi.  W ten sposób prezentował się Monaster Daniłowski. Założony w 1282 roku przez księcia Daniela Moskiewskiego.  Obecnie najstarszy, prawosławny klasztor w Moskwie, rezydencja patriarchy Moskwy i całej Rusi oraz siedziba Świętego Synodu Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego.

    Gołubiew juz dawno przywiązał się do tego miejsca. Do całego otoczenia. Wpatrzony w szybę na której mróz malował tylko sobie znane wzory, zdawał sobie sprawę ile zawdzięcza tej restauracji, parkowi. Wiedział dobrze, że bliskość Monastera, ale i nie tylko. Całego kompleksu. Sobór Trójcy Świętej, Cerkiew Świętych Ojców Siedmiu Soborów Powszechnych, oraz kilku innych, przy odpowiednim pokierowaniu restauracją przyniesie zyski....po 25 latach działalności, mógł przyznać, że tak się stało.

   Dochodzące z  baru ciche rozmowy świadczyły o tym, że Daniła z córką wyszły z kuchni i czekając na Ambrosima same odkryły powód dla którego odciągnął je od pracy.

Angelika zauważyła właśnie ojca, który nachylony lekko nad stolikiem, rozmawiał z gośćmi. Uśmiechnęła się do siebie, gdy zdała sobie sprawę, że to pewnie ojciec posadził ich w najlepszym miejscu restauracji. 

Tymczasem  juz wracał,  a prezenterka wiadomości informowała o potwierdzeniu przez tureckie władze ataku terrorystycznym, całkowitym zniszczeniu meczetu, oraz śmierci kilkuset ludzi.

    Gołubiew złapał za pilota i kierując go w stronę telewizora,  kilkaktotnie nacisnął przycisk do zwiększania dźwięku.

 

    Dziennikarka która prowadziła program nagle zamilkła. Z lekkim, ale widocznym skrępowaniem przyciskała palec do słuchawki w jej uchu.  Starała się usłyszeć dokładnie, co chce jej przekazać kolega z reżyserki. Po chwili powróciła do normalnej pozycji i przepraszając wcześniej widzów za chwilową ciszę powiedziała:

- Za chwile wyemitujemy materiał, który otrzymaliśmy właśnie od naszych kolegów i koleżanek z tureckiej telewizji TRT1.

Z uwagi na drastyczne zdjęcia, bardzo prosimy o to aby dzieci nie oglądały tego materiału.

Daiła właśnie podeszła do męża, chcąc poprawić mu poluzowany krawat. Lubiała jak jej mąż wygląda elegancko. Kiedy skończyła, uniosła oczy do góry, puszczając do męża oko. Ten uśmiechnął się.

Kobiecie przeszkadzały włosy. Chciała je spiąć na nowo. Odwróciła głowę w prawo, spoglądając na wyjście, poczuła dziwny lęk. Tak jakby zaraz miałoby się coś stać.

Z nie rozumianym lękiem, wystraszona zastygła wpatrzona w restauracyjną szybę.

Spanikowana, nie wiedząc co się stało  zaczęła szarpać męża za marynarkę, a nawet bić pięściami w brzuch. Nie przyniosło to jednak zamierzonego efektu.

Wpatrzona w jeden punkt, dostrzega, że na zewnątrz lokalu nagle zrobiło się jasno. Tą chwilową jasność niemal w tym samym momencie zastępuje potężny grzmot, którego nigdy w życiu nie słyszała.

Towarzyszył mu przeraźliwy świst.  Patrzyła na tę przeklęta szybę, słysząc jak świdrujacy, przejmujący świst zbliża się do restauracji.  Wszystko na co teraz patrzyła odbywało się w zwolnionym tempie. Nie mogąc poruszyć głową w żadnym kierunku, stała świadoma tego co zaraz się stanie.

Obserwowała  jak oszałamiający dźwięk, niesiony podmuchem po poteżnym wybuchu, z furią wbija się w szybę lokalu. Nacisk na szybę spowodował takie naprężenie, że podwójne okno, na chwile przed tym jak  rozpadnie i tryśnie w nas, milonami małych kawaleczków, wygieło się w coś w rodzaju łuku.

Daniła poczuła jak stojący, obok niej mąż, odpycha się od niej. Tracąc równowagę, spadała na ziemię. Tuż przed upadkiem, widzi swojego męża, wbiegającego wprost na rozrywaną właśnie przez podmuch szybę.

 

W chwili, kiedy wielka podwójna szyba w restauracji Gołubiewów, naprężona do granic możliwości strzeliła, rozległ się  drugi wybuch.

Tereny wokół parku wraz z restauracją,

Na jedną chwilę zamarły w blasku jaśniejszym od promieni słońca.  To trwało ułamek sekundy. Teraz ten blask jakby chciał wszystko wchłonąć.

Wielke okno restauracji zamieniło się w tysiące małych kawałeczków, niesionych w powietrzu resztkami energii z pierwszego podmuchu. Młodzi mężczyźni, początkowo zaskoczeni, na dźwięk pękającego szkła w panice podnosili się od stołu. Jeden z nich upadając na podłogę, zauważył, że z  naprzeciwka z wyciągniętymi do przodu rękami nadbiega właściciel restauracji. Wtedy zaatakował drugi podmuch. Drobniny szkła pędziły teraz ze zdwojoną szybkoscią wprost na Gołubiewa. Ten pozbawiony całkowicie szans rażony podmuchem, z powbijanymi w ciało kawałkami szkła pada na ziemię.

Po chwili jest już po wszystkim.

Angelika, która w momencie pierwszego wybuchu w panice przeskoczyła przez bar, wychodziła właśnie zza niego. 

Tuż obok baru leżała jej matka. Miała otwarte, ale jakby nieobecne oczy.

Dziewczyna w ciężkim szoku spoglądając tylko na matkę, przeszła obok. Pod jej butami zgrzytały drobiny szkła, rozsiane dosłownie wszędzie.

Kawałek dalej, Angelika zauważa, że na ziemi, otoczony kałużą krwi leży człowiek. Jego porozcinana skóra, miejscami odsłania kości twarzy. Niżej, na wysokości mostka, wystający kawałek szkła pozbawia mężczyznę resztek krwi. Angelika nie rozpoznaje swojego ojca i omijając porozrzucane stoliki brnie do przodu. Podmuch mroźnego wiatru rozwiewa jej czarne włosy. Tuż przy wyjściu, w towarzystwie czterech mężczyzn, którzy w różnych pozycjach leżą na podłodze siedzi na krześle młody chłopak. Dziewczyna przygląda się mu uważnie. Chłopak  ma opuszczoną głowę, a ręce ułóżone w ten sposób, jakby coś trzymał. Podeszła bliżej. Siedzący na krzesełku chłopak ze śmiertelnie opuszczoną głową, trzymał się za brzuch. Dłonie splatały mu się  miejscu gdzie długi rdzawoczarny pręt, do złudzenia przypominający strzałę przeszył jego ciało wbijąjąc się w drewnianą podłogę restauracji.  Dziewczyna obserwując tą scenę zupełnie bez emocji po chwili wyszła na zewnątrz budynku. Rozejrzała się wokół, jakby nie wiedziała gdzie się znajduje. Obruciła się nagle stając stając twarzą do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą wielka szklana ściana restauracji, chroniła gości i właścicieli przed mrozem. Zdarzyła przykryć jeszcze dłonią twarz w geście przerażenia zanim padła omdlała na przykryty świeżą warstwą śniegu chodnik.

Nad niewielkim parkiem znajdującym się tuż przy restauracji unosiła łuna, a gdzieniegdzie można było zauważyć jak niewielkie płomienie trawiły drewniane elementy klasztoru Daniłowskiego, którego dwa potężne wybuchy zrównały przed chwilą z ziemią.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Riyab 30.03.2015
    Łołoło świetne. (Tak kojarzę kojarzę :D)
  • NataliaO 30.03.2015
    No ja niestety nie kojarzę :( Ale czytałam i bardzo mi się podoba, chyba jak zawsze. Świetnie się czyta 5:)
  • wolfie 30.03.2015
    Świetne! Najbardziej podobał mi się fragment, w którym opisałeś moment wybuchu. Ale jakoś nic mi się nie kojarzy. Tak czy inaczej 5 :)
  • KarolaKorman 30.03.2015
    Opowiadanie warte polecenia. Obrazowo opisujesz zawartą w nim historię. Zdarzyły się błędy ortograficzne np. ,,zgodnie sprawdą'' - piszemy zgodnie z prawdą. Począwszy od dwóch pierwszych zdań, które powinny być napisane razem, przez cały tekst jest wiele zdań, w których czegoś brakuje np, pojedynczych liter jak ,,w'' i zdanie traci sens. ,,Zieleń przeplata się z kolorem tysiąca kwiatów, które mocowane są do pięknego, kutego w żelazie ogrodzenia. Rząd rdzawoczarnych, długich jak włucznie strzał, połączonych ze sobą żelaznymi zdobieniami '' Pierwsze z cytowanych zdań dla mnie nie posiada sensu. Drugie ; rdzawo czarnych włócznie. Pomyślałam, że piszesz i nie czytasz, a powinieneś. Mimo to zasłużyłeś na 4 :)
  • nightwatcher 31.03.2015
    Karola Korman: Dzięki za wnikliwą analizę. W zdaniu które zacytowałaś zwyczajnie "zjadłem" wers. Poprawiłem juz to. Kwiaty znalazły się w "plastikowych donicach przymocowanych..." Niestety tu tego nie poprawię.
    Błędy ortograficzne. Biję się w pierś. Czytam swoje teksty. Jednak, nie zauważy się wszystkiego. Dlatego podwójnie cieszę się, że znalazła się osoba, która krytycznie na to spojrzała. Dziękuję i proszę o więcej. Właśnie po to się tu znalazłem.
    Całej reszcie również dziękuję za słowa uznania.
  • KarolaKorman 31.03.2015
    Na błędach się uczymy, super by było, żeby na cudzych, ale niestety :(. Ja czytając Ciebie zauważyłam, że w swoich opowiadaniach mogłabym dodać więcej opisów. Nie wiem czy wyjdą tak ,,obrazowe'' jak Twoje, ale myślę o tym :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania