Szpital

Miałem wypadek, po operacji przeniesiono mnie na oddział intensywnej terapii. Kiedy tak sobie leżałem, przytomny, ale nie zdolny do jakiegokolwiek ruchu członkami, do sali wbiegły pielęgniarki z panią doktor, która z dwoma innymi pielęgniarkami pchała łóżko z dziewczyną. Dziewczyna była nieprzytomna, tyle zdołałem dostrzec, koło jej łóżku pielęgniarki biegały podpinając ją do różnego rodzaju ustrojstw. Doktorka coś zapisywała i badała nieprzytomną dziewczynę. Po dwudziestu minutach pielęgniarki wyszły, a lekarka usiadła przy łóżku dziewczyny.

-Ianie, będziesz miał towarzystwo-powiedziała do mnie.-Mógłbyś nas alarmoawać jakby coś jej się działo?-spytała uprzejmie.

-Tak-stęknąłem, na więcej nie było mnie stać. Wiedziałem, że mówi tak, żebym się nie czuł niepotrzebny, tak naprawdę nad nią będą czuwać pielęgniarki i lekarze.

Dziewczyna otworzyła oczy, zamrugała kilka razy, stęknęła, mocne światło raziło ją w oczy.

-Znowu nam prawie zeszłaś Ginny. Masz zapalenie oskrzeli, dostałaś leki, a za godzinę kolejne dostaniesz-powiedziała z uśmiechem pani doktor.-Zapoznaj się z Ianem, nie będziecie się nudzić, jesteście prawie w tym samym wieku.

-Dobrze, pani Saro-odpowiedziała z uśmieszkiem dziewczyna.

 

Pierwszy tydzień milczeliśmy, ja nie umiałem za bardzo mówić, a ona cały czas coś czytała. Książki przynosili jej dziadkowie, dziwiło mnie, że nie ma tu jej rodziców. W końcu pewnego dnia, gdy wyszli jej dziadkowie nie wytrzymałem.

-Gdzie twoi rodzice?-spytałem, już mogłem mówić i byłem zdolny do pewnych ruchów.

Spojrzała się na mnie zaskoczona. Pomyślałem, że mnie okrzyczy za tak bezpośrednie pytanie, ale odłożyła książkę na stolik obok swojego łóżka i odpowiedziała spokojnie.

-Umarli pięć lat temu, kiedy jechali odwiedzić mnie w szpitalu i dowiedzieć się, że mam białaczkę. Kibluję tu od ich zasranej śmierci, a dziadkowie finansują każdy zasrany zabieg-ostatnie zdanie powiedziała z złością.-Co gorsza, co chwilę choruję, bo mam za słabą odporność. Taka odpowiedź wystarczy?

-Tak, dziękuję-odpowiedziałem zaskoczony jej odpowiedzią.

-Co ci się stało? Raczej rzadko są tu osoby, co się całe połamały-stwierdziła, usiadła na łóżku i chciała wstać, ale jedna z pielęgniarek ją powstrzymała, więc tylko siedziała.

-Jechałem na rowerze kiedy wjechał we mnie jeep-odpowiedziałem.-Zagrajmy w Pytania. Teraz ja pytam, a ty odpowiadasz, a potem na odwrót, dobra?-zapropnowałem, nudno tu było.

-Okej, Ianie Salvatore-zgodziła się z tajemniczym uśmieszkiem.

-Skąd znasz moje nazwisko?-zaskoczyła mnie, znała moje nazwisko, a nawet nie mówiłem jej jak się nazywam.

-Pielęgniarki i doktorzy są po mojej stronie, Ianie, znam każdego w tym szpitalu-jej słowa mnie zaintrygowały.-Teraz ja pytam. Dlaczego twoja mp4 zawsze tak głośno gra? Przeszkadza mi to w spaniu kiedy słuchasz Three Days Grace.

-Znasz ich?-wydukałem zaskoczony, zazwyczaj nikt mnie nie upominał, że zagłośno gra mp4 czy to, że słucham Three Days Grace.

-Słucham ich, ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie-odpowiedziała posłusznie.

-Usypia mnie to.

Tak jak ten dzień, tak mijała nam większość dnia.

 

Minęło pół roku, moja rehabilitacja się skończyła, a ja i Ginny byliśmy bardzo blisko siebie. Dla mnie była ona kimś więcej niż przyjaciółką, ale nigdy nie zrobię kroku dalej niż przyjaźń. Przez całą rehabilitacje siedziałem w szpitalu, kiedy się to wreszcie skończyło mogłem wrócić do domu. Ojciec wziął moje rzeczy i szliśmy parkingiem, kiedy zauważyłem moją przyjaciółkę. Uśmiechnięta szła przez parking z dziadkami i panią doktor, Sarą.

-Gdzie się wybierasz, Gin?-spytałem głośno i machając do niej.

Spojrzała pytająca na panią doktor, ona tylko kiwnęła i poruszyła ustami. Ginny zaczęła powoli biec w moją stronę, od razu spanikowałem, że coś jej się stanie. Dobiegła do mnie i obarła się o najbliższy samochód, ciężko dyszała.

-Dawno nie biegałam-usprawiedliwiła swoją zadyszkę.

-Nie powinnaś biegać, jeszcze coś ci się stanie-ochrzniłem ją, byłem lekko zły, ale też zatroskany, kochałem ją, nie chciałem, żeby coś jej się stało.

-Ej, błagałam o to od miesięcy, nie truj mi tu-powiedziała złośliwie, miałem wyrzuty sumienia, że jej czegoś zakazuje.

Podeszli do nas dziadkowie i lekarka, zaczęli gawędzić z moimrodizcami.

-Gdzie się wybierasz, Gin?-spytałem jej, biorąc ją na bok, troszkę dalej od dorosłych.

-Mamy jechać do jakiegoś wodospadu, a za tydzień jedziemy w świat, pojedziesz ze mną?-powiedziała na jednym wdechu.-Proszę, nie dają mi dużo czasu, więc teraz chcą mnie brać na różne wycieczki.

-Dobrze, pojadę z tobą, a potem gwarantuje ci, będziesz żyła jeszcze kilkanaście lat-odpowiedziałem, nie chciałem uwierzyć, że już jej życie chyli się ku końcowi, że jej słońce zachodzi.

Jej oczy stały się puste, a ciało zaczęło się osuwać na ziemię. Złąpałem ją w ostatniej chwili.

-Ianie, zanieś ją ze mną do szpitala-powiedziała przerażona doktor Sara.

Podniosłem ją i razem z panią Sarą zaprowadził ją do szpitala i położył na szpitalne łóżko.

 

Minął miesiąc od kiedy wyszłem na dobre z szpitala, Ginny cały czas kiblowała i zdrowiała na tyle na ile mogła. Dzisiaj ją odwiedziłem, miała 16 urodziny. Weszłem do jej szpitalnego pokoju, była sama, siedziała na łóżku, wstałą, gdy mnie zobaczyła.

-Siadaj-syknąłem, posłusznie usiadła.

-Mogę już wstawać, jutro jest wyjazd, zaczniemy podróżować po świecie-odpowiedziała spokojnie, wręczyłem jej prezent.

-Sto lat-złożyłem życzenia.

-Dali mi trzy miesiące, dlatego jutro wyjeżdżamy, w ciągu dwóch miesięcy i trzech tygodni mamy zwiedzić miasta jakie chcę. Najpierw lecimy do Paryża, potem Tokio, wszędzie spędzimy po tygodniu. Jedziemy ty, ja, doktor Sara i jedna z pielęgniarek-powiedziała szybko.

Rozpakowała prezent i oniemiała, trzymając w rękach "Niekończącą się opowieść".

-Dziękuję-pisnęła i mocno mnie przytuliła.

Świętowaliśmy do wieczora jej urodziny, leżeliśmy na jej łóżku i czytaliśmy jej nową książkę.

 

Następnego dnia w samolocie Ginny spokojnie spała, kiedy patrzyłem przez okno. Właśnie wczoraj zostaliśmy niewypowiedzianą parą zakochanych, dzisiaj byliśmy w drodze do miasta zakochanych.

W Paryżu na wieży Eiffla się pocałowaliśmy pierwszy raz, a Gin mi zdradziła, że był to jej pierwszy raz.

Czas przeznaczony na podróż po świeci minął szybko i był pełen miłości między nami.Kiedy wróciliśmy do szpitala, Ginny zachorowała na zapalenie płuc, a białaczka ją mocno wyniszczała. Codziennie przy niej byłem, leżeliśmy razem w łóżku i tuliliśmy się. Pewnego dnia, było to tydzień przed śmiercią Ginny, doktor Sara zabrała mnie na stronę, kiedy Gin rozmawiała z niegdyś chorą na raka kobietą i jej córką.

-Ian, wiesz, że zbliża się jej śmierć, ona nie pożyje długo. Zapalenia płuc i białaczka niemal doszczętnie wyniszczyły jej organizm. Od jutra będziesz rozmawiał z psychologiem, trzy godziny tygodniowo, jej dziadkowie rozmawiają już z nim od tygodnia-powiedziała delikatnie.

-Wiem o tym, że umrze-odpowiedzałem.-Dlatego nie chcę jej ostatniego czasu zmarnować na tym, że będę chodzić do jakiegoś psychologa, zostanę przy niej do końca.

 

Cztery dni po tej rozmowie Ginny zapadła w śpiączkę, a trzy dni później jej serce zamarło na zawsze, cały czas siedziałem przy niej. Teraz siedzę nadal przy jej grobie i rozpaczam, nie chcę jej opuścić. To już trzecia godzina jak tu siedzę, jest zimno. Minął rok jak się poznaliśmy. Jest 14 listopad, dokładnie rok temu, przewieziono ją tam gdzie ja byłem. Przez rok tak wiele się zmieniło między nami przez ten rok.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Neli 07.06.2015
    Zdarzyły się powtórzenia. Po myślniku daje się spacje ;) ,,-Gdzie się wybierasz, Gin?-spytałem jej" - nie jestem pewna, ale czy tu nie powinno być spytałem ją? Raczej ją :D Szkoda, że tak szybko zakończyłaś tę historię! Zapowiadało się ciekawie. Domagam się rozpisania tego na więcej rozdziałów - mogłaby wyjść z tego ciekawa książka ^^ Podobało mi się. Czyta się ciekawie, ale dlaczego to jest takie krótkie. Rozpisz - na pewno będę śledzić. Innymi też się zainteresuje, ponieważ to mi się spodobało :D Zostawiam 4. Zapraszam też do mnie, jak będziesz miała wolny czas ;)
  • pusia67 07.06.2015
    Dziękuję za zauważenie błędów, których sama nie zauważyłam podczas pisania i konstruktywną krytykę
  • Majeczuunia 30.06.2015
    Błedy już ci Nelka wytknęła, więc ja ocenię samą treść. Powiem, podobała mi się. Nawet bardzo. Troszkę smutno mi się zrobiło, że jest to jednostrzałowiec, bo gdyby to było rozpisane, to mogłoby wyjść coś zarąbistego :)) Twój styl mnie kupił, nie zamulasz, akcja płynie szybko, ale nie przesadnie. Na pewno jeszcze kiedyś do ciebie zajrzę, i zapraszam też do siebie na opowiadania :D Czwóreczka na zachętę i powodzenia w dalszym pisaniu :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania