Szpital psychiatryczny

Usłyszałem pukanie do drzwi. Nie otworzyłem ich ani się nie odezwałem. Siedziałem cicho w swoim pokoju czekając aż odejdzie. Nie odeszła. Pukała dalej po czym zaczęła szarpać klamkę od drzwi. Wstałem z łóżka i otworzyłem jej. Gdy kobieta mnie zobaczyła przytuliła mnie mocno. Pocałowała w czoło i pogłaskała po głowie. -Myślałem, że coś sobie zrobiłeś – wyszeptała kobieta. - Mamo, przecież dobrze wiesz, że nic sobie nie zrobię – powiedziałem odsuwając się od kobiety. Maks… dlaczego się tak zachowujesz? - zapytała kobieta ze łzami w oczach. - Jak? Chodzi ci o to, że mało mówię, nie wychodzę ze znajomymi, nie piję alkoholu i nie ćpam jak wszyscy? - zapytałem jakby z wyrzutem. Mama stała patrząc na mnie ze zrezygnowaniem. Po jej policzku zaczęły spływać łzy. Znowu płacze przeze mnie. Po co ja w ogóle żyję? Przecież ja tylko potrafię ranić. - Umówiłam cię na wizytę z psychologiem – powiedziała jakby się bała mojej reakcji. - Nie potrzebuję psychologa – odpowiedziałem i usiadłem na łóżku. - Potrzebujesz. Nie chcesz żeby ci ulżyło? - zapytała siadając obok mnie. - Ulży mi jak nie będę oddychać. Nie będę widział codziennie tej szarej rzeczywistości – powiedziałem i nałożyłem na siebie kołdrę. Po chwili usłyszałem, że wyszła. Tak bardzo chciałem żeby została.

Właśnie idę na spotkanie z moją dziewczyną. Chcę jej zrobić niespodziankę a przy okazji porozmawiać. Jest ona moim jedynym oparciem. Wszyscy twierdzą że jestem chory, aspołeczny, mam depresję. A fakt jest taki, że po prostu jestem taki na co dzień. Oni nie rozumieją. Tylko ona mnie rozumie. Lilia jest ze mną od ponad 10 miesięcy. Zawsze jest gdy jej potrzebuję. Drzwi od jej mieszkania były otwarte, więc wszedłem bez pukania. Nie było jej ani w sypialni ani w kuchni. Czyli jest w łazience. Głupio tak wchodzić jak na przykład się załatwia, więc zaczekam. Czekałem około 15-20 minut. Zniecierpliwiłem się i wszedłem do łazienki. Co ciekawe drzwi nie były zamknięte na klucz. Zobaczyłem blondyna siedzącego w wannie z papierosem w ręku. Palił i bawił się pianą. - Kim jesteś? - zapytałem na co chłopak powoli odwrócił głowę w moją stronę. - Przychodzisz do mieszkania mojej dziewczyny i pytasz kim jestem? - zapytał po czym wybuchnął śmiechem. - Twojej dziewczyny? - zdziwiłem się. - Głuchy czy głupi? - zapytał z ironią. - Spotykam się z Lilią od 10 miesięcy – powiedziałem na co blondyn uniósł jedną brew. - Tak? A ja od 6 i co? - powiedział po czym zaciągnął się papierosem. - Jak to od 6? - zdziwiłem się. - Czego nie rozumiesz? Lilii nie wystarczasz. Ogarniasz? - powiedział jakby znudzony konwersacją. Wybiegłem z mieszkania. Wbiegłem do domu cały zdenerwowany. Przed chwilą Lilia była jedyną osobą jaką miałem a teraz? Nie mam już nikogo. Wbiegłem do łazienki. Nalałem wody do wanny i się rozebrałem. Wszedłem do gorącej wody. Zamknąłem oczy i zanurzyłem głowę pod wodą. Po chwili jednak wynurzyłem się dysząc. W głowie miałem pełno myśli na temat mojego stanu. Z szafki obok wanny wyjąłem maszynkę do golenia. Wyciągnąłem żyletkę z jednorazówki. Jeździłem delikatnie po udach raniąc sobie skórę. Po chwili jednak przyłożyłem ostrze do lewego nadgarstka po czym rozciąłem swoją skórę. Dyszałem głośno aż przestałem.

Obudziłem się w jasnym pomieszczeniu. Światło zza okien oślepiało mnie, więc spojrzałem na łóżko obok. Leżał na nim ciemnowłosy chłopak. Miał zamknięte oczy, więc mogłem się mu śmiało przyjrzeć. Na nadgarstkach miał bandaże co sprawiło, że zrozumiałem gdzie jestem i dlaczego. Wstałem żeby wyjść z pomieszczenia. Mój pobyt tutaj był nieporozumieniem. Nie byłem chory, po prostu to co zrobiłem było efektem nagłego przypływu złości, bólu, zazdrości… niestety drzwi były zamknięte, więc zacząłem delikatnie pukać żeby nie obudzić chłopaka. Po chwili jednak nikt nie otwierał, więc z powodu paniki zacząłem pukać nieco mocniej. - Nie otworzą. Jest po obiedzie, więc teraz musisz odpoczywać – usłyszałem za sobą delikatny męski głos. - Obudziłem cię. Przepraszam – powiedziałem siadając na łóżku. - Jestem Janek – powiedział chłopak, lekko się uśmiechając. - Maks. Długo tu nie zostanę. Zaszła pomyłka – powiedziałem. Janek spojrzał na moje bandaże po czym popatrzył przez okno. - Jesteś tutaj z tego samego powodu co ja. Zostaniesz tu pewnie 8 tygodni, jak ja. Trafiłem tu przedwczoraj. To nie jest złe miejsce. To szpital dla zagubionych, a nie dla wariatów. - powiedział chłopak. Mówił tak spokojnie i delikatnie, że po kilku jego słowach się uspokoiłem. - Nie przetrwam tu nawet nocy – odpowiedziałem spuszczając głowę. - Wieczorem dają ci leki nasenne, więc spokojnie. Nawet nie będziesz wiedział kiedy zaśniesz – odpowiedział chłopak. - Przeraża mnie to miejsce. Dlaczego tu jest tak biało? Dlaczego nie ma klamek w oknach a za nimi są kraty? Dlaczego nie mogę swobodnie wyjść? - zadałem kilka pytań wyczekując aż chłopak odpowie na każde z nich. - Żebyś znowu tego nie zrobił – odpowiedział. - To miejsce nie jest takie straszne. Owszem, pierwszej nocy byłem przerażony, bo obok naszego oddziału jest oddział specjalnie zabezpieczany. Są tam min. schizofrenicy. Oni często krzyczą w nocy i próbują uciec. - Uciekł ktoś kiedyś? - zapytałem. - Taka dziewczyna. Podobno wbiegła na nasz oddział. Próbowała… - zaczął lecz przerwała mu pielęgniarka która weszła do naszego pokoju. - Widzę, że się już poznaliście. Mam nadzieję, że się polubicie. Maks, twoja rodzina do ciebie – powiedziała blond pielęgniarka. - Nie chcę się teraz z nimi widzieć – powiedziałem odwracając głowę. - Jesteś pewien? - zapytała kobieta. - Tak – odpowiedziałem krótko. - Jak wolisz – powiedziała po czym wyszła. - Dlaczego nie chcesz ich widzieć? - zapytał Janek. – To przez nich się pociąłeś? - dodał. - Nie. Zrobiłem to, bo ktoś mnie bardzo zranił. Oni nie są niczemu winni, po prostu wstyd mi przed nimi, że im to zrobiłem. Myślałem, że mam tylko ją, że tylko na nią mogę liczyć, a tu się okazuje, że ona była ostatnią osobą, na której mogłem polegać. To przez nią odtrąciłem rodzinę. Oni mimo mojego dziecięcego zachowania byli przy mnie. A co ja im zrobiłem? Próbowałem ich zranić najbardziej jak to możliwe. - Ranisz ich jeszcze mocniej nie chcąc z nimi porozmawiać – odpowiedział Janek szukając mojego wzroku. - Może za jakiś czas będę gotowy spojrzeć im w oczy – powiedziałem. - Ja nie mam nikogo. Nikt mnie tu nie odwiedzi – powiedział Janek patrząc w punkt przed sobą. - Jestem z domu dziecka – chłopak mówiąc to patrzył na swoje palce którymi zaczął niespokojnie poruszać. Uznałem, że on nie chce o tym rozmawiać, więc nie będę więcej drążył tematu. - Co się robi w takim szpitalu? - zapytałem. - Codziennie po południu jest grupa wsparcia dla osób z depresją. Strasznie przynudzają – powiedział. - Na tym oddziale są tylko ludzie z depresją? - zapytałem. - Nie, chłopaki z nerwicą też są, borderline to chyba najczęstsze schorzenie na naszym oddziale. Na oddziale niżej są dziewczyny. Taka jedna… Cecylia była tu wczoraj. Oczywiście nie wolno wchodzić na nie swój oddział, a tym bardziej dziewczyny nie mogą chodzić do chłopaków i na odwrót, ale Cecylia się przemknęła. Jest naprawdę fajna. Też jest na oddziale terapeutycznym. Miała nieudaną próbę samobójczą, ale nikomu nie powiedziała, dlaczego chciała to zrobić. - powiedział Janek. - Czy dzisiaj też tu przyjdzie? - zapytałem. - Nie wiem. To nie jest takie proste wymknąć się z oddziału. - powiedział Janek. Po chwili położył się z powrotem i zamknął oczy. Uznałem, że też powinienem iść spać. Wczoraj podciąłem sobie żyły. Nie jestem jeszcze w pełni sił.

Obudziły mnie promienie słoneczne. Otworzyłem oczy rozglądając się po pokoju. Nadal tu jestem. Nadal jestem w tym miejscu. Zobaczyłem, że Janek się ubiera. No tak… wzięli nam nasze ubrania, bo przecież na swetrze też można się powiesić. Jak? Sam tego nie rozumiem. - Obudziłeś się. To dobrze, bo tak słodko spałeś, a za chwilę mamy śniadanie – powiedział delikatnie chłopak zakładając dresowe spodnie. Zajrzałem do szafy. Nie było w niej moich ulubionych dżinsów ani bluz z długim rękawem. Westchnąłem tylko i wyciągnąłem biały t-shirt i spodnie od dresu. Nie mieliśmy butów, a jedynie białe skarpetki. Do pokoju weszła pielęgniarka. Nie odezwała się, po prostu ruchem ręki kazała nam wyjść z pokoju. Szedłem za Jankiem na stołówkę korytarzem. Był przerażający. Na ścianach były dziury, jakby ktoś walił czymś w nie. Drzwi były brudno białe jak wszystko zresztą. Jedynie klamki wyróżniały się tym, że były zardzewiałe. Weszliśmy na stołówkę gdzie było około 15 chłopaków i 10 dziewczyn. Razem z Jankiem podeszliśmy do bufetu i zamówiliśmy sobie jajecznicę. Po chwili odebraliśmy ją na plastikowych talerzach z plastikowymi widelcami. Usiedliśmy na wolnych miejscach przy długim stole wzdłuż którego wszyscy siedzieli. - Ta w czarnych włosach i brązowych dużych oczach to Cecylia – odezwał się brunet patrząc za mnie. Odwróciłem głowę i spotkałem się z dużymi brązowymi tęczówkami. Dziewczyna była bardzo ładna. Patrzyliśmy się chwilę na siebie aż odwróciłem się do Janka. - I jak? Podoba ci się? - zapytał chłopak. - Nie! Mam dość dziewczyn. Przez jedną z nich tutaj jestem – powiedziałem marszcząc brwi. - Za to ty jej chyba tak. Wciąż się na ciebie patrzy – powiedział lekko się uśmiechając. - Daj mi spokój – powiedziałem szorstko po czym wstałem i udałem się do pokoju. Wydawało mi się, że pamiętam gdzie mam pokój, ale chyba jednak tylko mi się wydawało. Wszedłem w zły korytarz. Naprzeciwko mnie były uchylone drzwi nad którymi było napisane „oddział zamknięty”. Wpadłem w panikę. To na tym oddziale są schizofrenicy i ci z podobnymi przypadłościami. Nie wiedziałem gdzie mam iść i co zrobić. Bałem się, że zza tych drzwi zaraz ktoś wyskoczy i mi coś zrobi. Mimo, że stwierdzono u mnie depresję której tak naprawdę nie mam to nie chcę umierać i boję się śmierci. - Co ty tu robisz? - usłyszałem za sobą damski głos. Podskoczyłem wydając z siebie cichy jęk. Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę ze stołówki. -Uff, to tylko ty – powiedziałem to ze spokojem, bo od Janka wiedziałem, że Cecylia jest z oddziału terapeutycznego, więc nie powinna mi nic zrobić. Tak myślę… - Tylko ja? Szczerze powiedziawszy to tutaj powinnam podnosić swoją samoocenę, ale jak mówisz, że to tylko ja – powiedziała jakby lekko zawiedziona. - Nie, to znaczy… ugh, po prostu bałem się, że jakiś schizofrenik mnie zaraz zabije – powiedziałem próbując załagodzić sytuację, ale chyba się tylko skompromitowałem. - Skąd wiesz, że nie mam schizofrenii? Poza tym, chyba niewiele wiesz o tej chorobie, prawda? - zapytała. - Cecylia, prawda? Janek mi o tobie opowiadał. Fakt, nie znam się na schizofrenii, może mam stereotypowe podejście i przy tym krzywdzące, ale.. niestety nie uczymy się o takich chorobach w szkole – odpowiedziałem próbując się usprawiedliwić. - Okej, racja, skąd możesz wiedzieć. Tak ,jestem Cecylia, a ciebie jak zwą? - zapytała. - Maks – odpowiedziałem. Cecylia trzymała ręce z tyłu i była lekko pochylona w moją stronę. Podobała mi się. - Hej! Co wy tu robicie?! Na swój oddział! Cecylia? Znowu się randkowania zachciało? - usłyszeliśmy głos pielęgniarki za nami. - Spokojnie, ja ją udobrucham – Cecylia puściła mi oczko i podeszła do pielęgniarki a ja wróciłem na swój oddział. Właściwie cały czas na nim byłem. Po prostu nie to piętro. Cecylia nie była jak wszyscy… nie była taka przybita jak wszyscy tutaj. Była radosna i tętniąca szczęściem.

Siedziałem przez chwilę sam w pokoju aż przyszedł Janek. Usiadł naprzeciwko mnie. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. - O co chodzi? - zapytałem. - Czy ja coś mówię? - odpowiedział mi pytaniem. - Patrzysz tak dziwnie – odpowiedziałem. - Spotkałem na korytarzu Cecylię. Mówiła o tobie – na słowa kolegi od razu poczułem, że się rumienię. - Co mówiła? - zapytałem udając, że szukam czegoś w walizce żeby pomyślał, że mnie to nie obchodzi. - Że wydajesz się być fajny. Nie jesteś taki jak ja. Spokojny, delikatny, bez życia – powiedział. Po jego słowach zrozumiałem, że Janek czuje coś do Cecylii. Problem w tym, że ona mi też się podobała, tylko, że ja nie mogę mieć dziewczyny. Muszę pamiętać, że przez jedną z nich tutaj jestem. - Podoba ci się? - zapytałem. - Nie! Dlaczego tak sądzisz? - wyparł się. - Przecież widzę. Jak chcesz to pomogę ci z nią – powiedziałem udając, że sprawi mi to przyjemność. Do pokoju weszła pielęgniarka. - Macie teraz grupę wsparcia. Zapomnieliście? - zapytała marszcząc czoło. - Nie, już idziemy – powiedział Janek i wyszedł a ja zaraz za nim. Pielęgniarka zaprowadziła nas do sali gdzie krzesła były ustawione w okręgu. Na sali byli tylko chłopcy co mnie lekko zasmuciło. Czy ja naprawdę miałem nadzieję, że znów ją spotkam? - Siadajcie – powiedział do nas spokojnym głosem psycholog. Usiedliśmy na wolnych krzesłach. - Dołączył do nas nowy pacjent. Maks, powiedz coś o sobie – powiedział pan psycholog na co moje serce zaczęło szybciej bić. Nie lubię wystąpień publicznych. Wstałem i popatrzyłem na każdą twarz znajdującą się w sali. Poczułem, że spociły mi się dłonie. Wytarłem je o spodnie i przełknąłem głośno ślinę. - Jestem Maks. Mam 19 lat i stwierdzono u mnie depresję po tym jak próbowałem… - nie dokończyłem gdyż usłyszałem krzyk chłopaka. Wszyscy popatrzeli w stronę uchylonych drzwi. - Zostańcie tutaj – powiedział psycholog i wyszedł z sali. - Chodź – Janek chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Na korytarzu było pełno pielęgniarek. Wszystkie biegły do łazienki. Razem z Jankiem również tam poszliśmy. To co zobaczyliśmy było straszne. Jeden chłopak siedział pod umywalką. Po drugiej stronie wisiała na grubym sznurze przywiązanym do kratki wentylacyjnej dziewczyna. Miała całą siną twarz. Po chwili gdy udało się ją ściągnąć zobaczyłem, że kojarzę ją ze śniadania. Siedziała niedaleko Cecylii. Poczułem, że ktoś mnie ciągnie do wyjścia. Nie patrzyłem kto. Patrzyłem na trupa obok którego było pełno personelu. Wróciliśmy do pokoju. Postanowiliśmy nie wracać na grupę wsparcia. - Skąd ona miała ten sznur? - zapytałem się Janka który leżał na plecach patrząc w sufit. Ja leżałem na prawym boku przyglądając się brunetowi. - Przemycić tutaj coś wcale nie jest tak trudno jak ci si wydaje – odpowiedział. - Jak tutaj coś przemycić? - zapytałem zaciekawiony. - Na przykład jak przychodzi do ciebie rodzina. Co prawda sprawdzają ci pokój, ale jak schowasz tą rzecz gdzieś nie w pokoju to w czym problem? Zresztą jeśli chciała umrzeć to nie rozumiem dlaczego oni nie chcą jej na to pozwolić. W końcu jest wolność wyboru – odpowiedział. Ostatnie zdanie wypowiedział drżącym głosem. - Jak ktoś chce umrzeć to tylko znaczy, że ma ze sobą problem i trzeba mu pomóc, bo jak wyzdrowieje będzie cieszył się, że ma szansę żyć – powiedziałem z nadzieją w głosie. - Ty naprawdę nie masz depresji. Jeszcze bardziej mnie to dobija – powiedział odwracając się w moją stronę. - Dobija? Próbuję ci pokazać, że wyjdziesz stąd nowym człowiekiem i dasz radę pokonać tą chorobę – powiedział. - Tak. Odezwał się ten który nic o mnie nie wie i nie wie co czuję. Daj mi spokój. Nie pomożesz mi i zrozum to. Nic nie wiesz o depresji i o ludziach chorych. Ta choroba pokazuje nam, że nasz czas się już skończył – powiedział i odwrócił się do ściany. - Zaniemówiłem.

Drzwi naszego pokoju nie były zamknięte a atmosfera w pokoju była napięta, więc postanowiłam pochodzić korytarzami szpitala. Grupa wsparcia jeszcze trwała, więc pielęgniarki miały przerwę i korytarze były puste. Zszedłem piętro niżej. Niżej był oddział kobiecy. Nie wiem sam dlaczego tam zszedłem. Stałem przed drzwiami nad którymi było napisane „oddział terapeutyczny”. Potrzebowałem porozmawiać z kimś kto nie jest smutny i wciąż nie widzi pięknej szarości rzeczywistości. Po chwili jednak chwyciłem za klamkę drzwi i je otworzyłem. Na korytarzu były pustki. Drzwi były zamknięte. - A ty co tu robisz? - zapytał dziewczęcy głos z tyłu. - Cecylia – powiedziałem z ulgą. - We własnej osobie – powiedziała z radością w głosie, której dawno nie słyszałem. - Czy wy czasem nie macie teraz grupy wsparcia? - dodała. - Tak, ale...jakaś dziewczyna...popełniła samobójstwo w naszej łazience – powiedziałem ze spuszczoną głową. Cecylia popatrzyła na mnie ze smutkiem w oczach. - Widziałeś ją? - zapytała. - Janek mnie tam zaprowadził – odpowiedziałem a Cecylia niespodziewanie mnie przytuliła. Potrzebowałem tego najbardziej. Tak dawno mnie nikt nie przytulał. Wtuliłem się w nią bardziej. - Dziękuję – powiedziałem gdy Cecylia się ode mnie odsunęła. - Idziemy gdzieś? - zapytała Cecylia na co się lekko zdziwiłem. - Gdzie? - zapytałem. - Zobaczysz – powiedziała i chwyciła moją dłoń. Wybiegliśmy z oddziału i wyszliśmy dwa piętra wyżej. - Cecylio, ale to jest oddział zamknięty – powiedziałem. - Nie bój się – powiedziała pocieszając mnie. Drzwi od oddziału były zamknięte, więc postanowiliśmy wyjść na samą górę. Na ostatnim ósmym piętrze nie było żadnego oddziału. - Popatrz – powiedziała Cecylia, więc wyjrzałem przez okno. Za kratami które znajdowały się za oknem można było zobaczyć miasto. Było naprawdę piękne. Chciałbym móc wyjść i tak jak kiedyś przechadzać się po parku. Dotknąłem opuszkami palców okna. - Już tęsknisz za normalnym życiem? - zapytała stając obok mnie. - Ja nie mam depresji. Nie wiem dlaczego mnie tu wsadzili – powiedziałem. - Nie wiesz? Janek powiedział, że też to zrobiłeś – powiedziała patrząc na mnie lecz ja wciąż patrzyłem na miasto. - Zrobiłem to przez dziewczynę. Zdradziła mnie, a ja głupi ją kochałem, kocham nadal, a zarazem nienawidzę, bo przez nią tu jestem. - Mówisz jakby to miejsce było złe, a tu naprawdę nie jest tak jak wszyscy sądzą – odpowiedziała. - Ale ja chcę wrócić do życia gdzie byłem wolny. Mogłem sobie chodzić z kim chcę, gdzie chcę i robić co chcę. A tutaj? Ciągła kontrola – powiedziałem obdarowując spojrzeniem dziewczynę. - W życiu to ty musisz się dostosowywać do wszystkich i wszystkiego. To życie pisze każdy twój dzień, a tutaj to wszystko dostosowuje się do ciebie. To ty piszesz swój scenariusz na dziś, jutro i pojutrze, bo masz tu do tego prawo. Tutaj nie jesteś zwykłym Maksem który został zdradzony przez dziewczynę. Tu jesteś po prostu Maksem. Kiedy stąd wyjdziesz będziesz inną osobą – powiedziała trzymając mnie za rękę. - Dlaczego ty to zrobiłaś? - zapytałem, a chyba nie powinienem. Dziewczyna puściła moją dłoń i lekko się odsunęła. - Przepraszam, poczułem się zbyt pewnie – powiedziałem widząc reakcję dziewczyny. - Wracamy? - zapytała jakby straciła swoją radość. Nie była już taka wesoła jak wcześniej, a to prze mnie. Kurde, po co pytałem…

Po powrocie do pokoju nie zastałem Janka. Pewnie poszedł do kogoś do pokoju czy coś. Nie znam jeszcze zasad szpitala. - Gdzie byłeś? - usłyszałem za sobą głos kolegi w momencie gdy przyglądałem się przez okno mężczyźnie siedzącemu na ławce przed szpitalem. - Co? Umm… zwiedzałem szpital – powiedziałem. - Sam? - zapytał. Czy on wie? Oby nie, oby kurde nie. - Tak… czemu pytasz? - zapytałem z lekko wyczuwalnym stresem w głosie. - Tak po prostu. Byłem na oddziale kobiecym. Nie zamykają go, wiedziałeś? - zapytał przeszukując gazety na swojej komodzie obok łóżka. - Co… tak… znaczy nie. Skąd miałbym wiedzieć? - odpowiedziałem bacznie obserwując każdy ruch kolegi. - Nie wiem. Myślałem, że spotkam się z Cecylią, ale jej nie było. Wiesz, że pielęgniarka się nawet nie zdziwiła. Wszyscy są przyzwyczajeni, że ona chodzi swoimi drogami. Jak kot – stwierdził. - Gdyby mnie, albo ciebie nie było w pokoju wszyscy wpadliby w panikę – dopowiedział – No racja, ale wiesz, chciałem cię przeprosić – powiedziałem szybko zmieniając temat. - Nie masz za co – powiedział i położył się na łóżku. - Szkoda, że nie możemy mieć słuchawek – powiedziałem próbując podtrzymać rozmowę z kolegą. - Na słuchawkach też można się powiesić – skwitował. Cisza panująca w pokoju mnie dobijała. W tym szpitalu naprawdę można dostać depresji. Jak Janek ma tu wyzdrowieć? Po 12:00 udaliśmy się na obiad. Janek był weselszy, bo liczył że go spotka, ja natomiast obawiałem się czy Cecylia nie ma do mnie żalu, że po tak krótkiej znajomości wypytuję ją o tak prywatne rzeczy. Na stołówce nie było Cecylii. Nie było żadnej dziewczyny. - Dlaczego nie ma żadnej dziewczyny? - zapytał Janek jakiegoś blondyna obok. - Jedna z nich próbowała uciec i mają zamknięty oddział. Pewnie będą jadły w pokojach. - powiedział na co zmarszczyłem brwi. - Nie wiesz jak się nazywa? Zapytałem. Chłopak pokiwał przecząco głową. Janek już dawno poszedł do pokoju. Ja specjalnie powoli jadłem. Wyszedłem ze stołówki ostatni. Pokierowałem się na oddział dziewczyn. Pewnie za jakieś 15 minut będą sprawdzali nam pokoje czy w nich jesteśmy i bezpiecznie do nich wróciliśmy, więc muszę się śpieszyć. Oddział był zamknięty z powodu wczorajszego incydentu. Już miałem się wracać kiedy usłyszałem dziewczęcy głos. - Maks! Usłyszałem na co się odwróciłem. - Cecylia? Jak wyszłaś z oddziału? - zapytałem. - Nie pytaj, chodź – powiedziała po czym chwyciła moją dłoń i wyszliśmy na 7 piętro. - Po co znów tu przyszliśmy? - zapytałem. - Pokażę ci coś – powiedziała i ruszyła przed siebie. Otworzyła drewniane drzwi za którymi było jedno małe okienko i masa zakurzonych książek, szafek, zabawek, ubrań i innych różnych rzeczy. - Tutaj wyskoczyła – Cecylia wskazała na małe okienko zakryte starą szarą firanką. Kto? - zdziwiłem się. - J – odpowiedziała. - Jaka J? - zapytałem. - Jak ci się tu podoba? - zapytała szybko zmieniając temat. - Ciekawe miejsce. - odpowiedziałem rozglądając się po pomieszczeniu. - Ten szpital cały jest ciekawy. Ciekawi są też ludzie o których nie masz pojęcia – powiedziała. - Jacy ludzie? - zapytałem zaciekawiony. - Idziemy? - zapytała. - Odpowiedz mi – powiedziałem stojąc w miejscu wtedy kiedy Cecylia już chciała wychodzić. - Wszystko w swoim czasie – powiedziała wyczekując mojej reakcji. - Powiedz mi o co chodzi. Jacy ludzie? Jaka J? Bycie w tym szpitalu jest najgorszym co mnie spotkało. Nie pogarszaj jeszcze bardziej, bo faktycznie wpadnę w depresję – powiedziałem. - Nie rób tego. Nie wiesz co przeżywa człowiek w depresji. Nie stwarzaj sobie sytuacji przez które jesteś smutny. Ja ich sobie nie stwarzam i dlatego jeszcze tu jestem. - powiedział. Miała rację. Może lepiej dla mnie jak nie będę wiedział za dużo. Cecylia wyciągnęła w moją stronę rękę. Popatrzyłem na nią po czym chwyciłem jej dłoń. Odprowadziła mnie na mój oddział. - Będziesz na kolacji? - zapytałem. - Dopiero jutro otworzą nasz oddział. - odpowiedziała. - Jak ci się udało wyjść? - zapytałem. - Dobrze jest wiedzieć, ale wiedzieć za dużo czasami nie jest dobrze. Spoko, jutro się widzimy mam nadzieję – powiedziała po czyn zeszła schodami na swoje piętro. Spędzanie czasu z nią podtrzymuje moją myśl, że mój pobyt tutaj jest mi chyba potrzebny. Dzięki niej nie wpadłem jeszcze w depresję. Wszyscy wokół są smutni, źli, przybici, jakby bez emocji. Dzięki niej tu jeszcze jestem. Wróciłem do pokoju. Byłem cały w „skowronkach” po spotkaniach z Cecylią zawsze moje nastawienie do wszystkiego się zmienia. - Czemu jesteś taki szczęśliwy? - zapytał Janek jakby był zły o to, że mam dobry humor. - Po prostu mam dobry humor – odpowiedziałem mu na co chłopak podniósł jedną brew. - Dziwne, że wracasz zawsze tak późno i wracasz taki szczęśliwy – powiedział podejrzliwie. - Ktoś musi. Staram się jakoś tu wytrzymać. Wszyscy są tacy zmęczeni życiem. Ja nie chcę taki być, więc staram się myśleć, że mój pobyt tutaj jest komuś potrzebny. Może tobie? - odpowiedziałem. - Może – powiedział krótko i położył się na prawym boku. Atmosfera w pokoju była bardzo napięta. Postanowiłem wyjść na korytarz, bo z oddziału nie mogę wyjść. Na korytarzu siedział tylko jeden chłopak. Opustoszały korytarz był zawsze taki smutnym lecz chłopak nadawał mu ponurości. Miał czarne ostrzyżone włosy i śniadą cerę. Widać, że nie przespał ostatniej nocy, bo ma podkrążone oczy. - Hej, jak ci na imię? - zapytałem dosiadając się do niego. - Bartek – odpowiedział patrząc w jeden punkt na podłodze. - Jestem Maks – odpowiedziałem mu po czym zapadła cisza. Siedzieliśmy chwilę aż zacząłem temat. - Pokłóciłem się ze współlokatorem i musiałem odreagować, a ty czemu siedzisz na korytarzu sam? - zapytałem na co chłopak się dziwnie na mnie popatrzył. - Kim ty jesteś? - zapytał się mnie ze zmarszczonym czołem. - Umm, ale o co chodzi? - zapytałem. - Dlaczego jesteś taki...jakbyś się cieszył, że tu jesteś? - zapytał. - Trafiłem tu przez pomyłkę. Nie jestem chory – odpowiedziałem. - Żartujesz? Przez pomyłkę? Uwierz mi, że za niedługo będziesz przeklinać ludzi którzy cię tu wsadzili przez pomyłkę – powiedział. - No nie wiem. Szpital ma swój urok – odpowiedziałem mając na myśli konkretną dziewczynę. - Nie ma. To miejsce do zabijania, wykańczania i tortury – odpowiedział. - Tortury? - zdziwiłem się. - Każdy dzień kiedy muszę otworzyć oczy i znów przeżywać to samo to tortura. Nawet jeśli nie jesteś chory to oni sprawią, że będziesz, a te grupy wsparcia? To bujda. Nic z nich nie wyciągniesz. Tu zrozumiesz, że życie to opowiadanie, które się musi szybko skończyć, a najlepiej się je czyta jak happy end nie jest typowy czyli „żyli długo i szczęśliwie” tylko „umarła w nadziei, że w końcu będzie szczęśliwa” - powiedział po czym wstał i wszedł do pokoju naprzeciwko. Skoro mam być tutaj z takimi ludźmi to chyba nawet Cecylia mi nie pomoże. Na następny dzień obudziła mnie nieprzyjemna pogoda. Za oknem było szaro i padał deszcz. Janka nie było w pokoju. Było już późno więc pewnie wyszedł na śniadanie. Dziwne, że mnie nie obudził. Ubrałem szare dresy i białe skarpetki. Wyszedłem na śniadanie. Szedłem korytarzem aż ktoś pociągnął mnie w stronę dyżurki pielęgniarek. - Hej, czekałam wczoraj na ciebie – powiedziała Cecylia. - Nie pamiętam, żebyśmy byli umówieni – odpowiedziałem. - Nie pamiętasz? No tak… nie umówiliśmy się, ale możemy to nadrobić – powiedziała przyjaźnie się uśmiechając. - To znaczy? - odpowiedziałem. - Będę czekała po śniadaniu – odpowiedziała. - Gdzie? - zapytałem wciąż wpatrując się w jej piękne tęczówki. - Po prostu wracaj tą samą drogą do pokoju co zawsze wracasz – powiedziała po czym się delikatnie uśmiechnęła i poszła. Poszedłem na śniadanie. Janek nie odezwał się do mnie ani słowem. Jadł patrząc się w jeden punkt. Nie we mnie. Zjadłem szybko jajecznicę żeby móc się spotkać z dziewczyną. Wyszedłem ze stołówki i od razu zastałem Cecylię. - Ty w ogóle jadłaś? - zapytałem uśmiechając się do niej. - Nie, czekałam na ciebie – odpowiedziała chwytając mnie za dłoń. - To idź i sobie coś zjedz, ja zaczekam – odpowiedziałem. - Chodź – powiedziała po czym pociągnęła mnie w nieznaną stronę. Otworzyła jakimś kluczem drzwi za którymi były schody. Zeszliśmy nimi w dół. Na ścianach były podrapane tapety,a schody im niżej tym jakby coraz gorsze. Szliśmy wąskimi schodami aż zeszliśmy na 1 piętro. Byliśmy z drugiej strony. Nie tam gdzie jest wszystko schludne, bo jest recepcja. Byliśmy tam gdzie są podrapane, dziurawe ściany. - Tutaj trzymają rzeczy, które ktoś przemycił, a pielęgniarkom udało się je znaleźć. Stąd Wiki miała sznur. Wiki to ta dziewczyna która powiesiła się w waszej łazience – powiedziała przeglądając różne rzeczy. - Skąd miałaś klucz – zapytałem. - Nie było trudno go… - nie dokończyła, bo usłyszeliśmy że ktoś wchodzi do pomieszczenia. - Kto tu jest?! - usłyszeliśmy na co szybko pobiegliśmy w stronę drzwi. Biegliśmy schodami w górę. Gdy biegłem miałem wrażenie, że te stare chody się zaraz zawalą. - Hej! Stójcie! - słyszeliśmy kobietę biegnącą za nami. Wbiegliśmy na oddział. Cecylia szybko zamknęła drzwi prowadzące na schody. Słyszeliśmy krzyki i pukania kobiety. Serce waliło mi jak oszalałe. Potrzebowałem takiej adrenaliny. - Ale emocje – zaśmiała się Cecylia na co się tylko uśmiechnąłem dysząc przy tym. - Zaraz pielęgniarki się zlecą, lepiej wracajmy na nasze oddziały – powiedziała Cecylia. - To… do zobaczenia – powiedziałem z nieśmiałym uśmiechem. Cecylia zbliżyła się do mnie i pocałowała w policzek. Zarumieniłem się. - Cześć – powiedziała i wróciła na swój oddział a ja wyszedłem na górę i poszedłem do pokoju.

Otworzyłem drzwi pokoju i od razu moja rozpromieniona twarz spotkała się z poduszką. Podniosłem poduszkę z ziemi i rzuciłem ją na łóżko. - Tak wygląda twoja pomoc? - Janek krzyknął na mnie. - Janek, ale… - nie dał mi dokończyć. - Myślałem, że mi pomożesz. A ty? Mówiłeś, że przez dziewczynę chciałeś się zabić. Mało ci? Zobaczysz, Cecylia też cię zostawi. Nie wiesz w co się pakujesz. - powiedział patrząc w okno. - Nie obwiniaj mnie. Tylko dzięki jej obecności nie jestem jak wy wszyscy. Nie jestem chory. Tylko dzięki niej wyczekuję dnia kiedy stąd wyjdę, a nie tak jak wy, wszyscy macie to kompletnie gdzieś co z wami będzie. - powiedziałem. - Maks, ty nie rozumiesz. Ona też jest chora. Ona też w każdej chwili może mieć tą myśl. Przywiążesz się do niej. Zakochasz się, a ona będzie miała tą myśl i ta twoja miłość się skończy. - powiedział wyczekując mojej reakcji. - Ale ona jest taka jak ja. Nie jest taka jak wy. Ona jest wesoła, cieszy się życiem. To mnie do niej przyciąga – powiedziałem siadając obok bruneta. - Nie zniosę tego jeśli z nią będziesz – powiedział i gwałtownie wstał. - Janek, ale ja jej potrzebuję – powiedziałem podchodząc do kolegi. - Ja też. - powiedział po czym znów położył się na swoim łóżku. Postanowiłem unikać Cecylii. Potrzebuję jej, ale wiem, że Janek też. On ma teraz słabszą psychikę i to ja muszę się dostosować do niego, a mówiono, że tu wszyscy będą chcieli dostosowywać się do mnie. Obiad trwa już od 15 minut, a ja boję się spotkania z Cecylią. Nie wiem czy powinienem jej wyjaśnić, że musimy ograniczyć kontakt i zmyślić powód czy po prostu zerwać znajomość. Zszedłem na stołówkę. Cecylia mi się przyglądała zresztą nie tylko ona. Janek również. Starałem nie patrzeć się na dziewczynę. Odwracałem głowę gdy tylko przyłapywałem ją na tym, że się patrzy. Jest mi ciężko, bo chyba do niej się trochę przywiązałem mimo że nie znamy się długo. Cecylia już dawno wyszła ze stołówki, ale ja dobrze wiem, że na mnie gdzieś czeka. - Hej, czekałam – usłyszałem głos dziewczyny za drzwiami. - Okej – odpowiedział szorstko. - Idziemy gdzieś? - zapytała. - Nie – odpowiedziałem krótko co spotkało się z jej zdziwioną miną. - Co ci jest? - zapytała. - Nic – odpowiedziałem ale po chwili nie wytrzymałem. - Musimy ograniczyć kontakt – powiedziałem smutnym głosem uciekając od wzroku dziewczyny. - Dlaczego – zapytała. - Nie pytaj. Po prostu – powiedziałem po czym ją mocno przytuliłem i odszedłem w swoją stronę. Wiedziałem, że patrzy na mnie. Nie mogę sobie wyobrazić, że Cecylia już mnie nie przytuli, rozśmieszy, zaciekawi, zabierze w ciekawe miejsca w szpitalu, że już jej obecność nie będzie dodawała mi ochoty by żyć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania