Sztuka niekochania
Śniąc, bełtem kupidyna draśnięty zostałem
Tyś jego strzały była grotem a tego orężu najbardziej się bałem
Niezrozumiały bodziec ogarnął moje ciało
A serce samo miłość wyznawać chciało
Obudziłaś mnie w nocy, choć juź nie spałem
Przeprosiłaś błagalnie, lecz ja nie słuchałem
W progu moich drzwi stanęłaś zrozpaczona
Lecz skarbeńku zrozum - dla mnie jesteś już skończona
Wilgotne Twe oczęta, krokodylich łez ojczyzna
Po stokroć rozdrapna w szale nibyuczuć blizna
Rozpostarłaś swe ramiona w geście pojednania
Lecz skarbeńku zrozum - toż to sztuka niekochania
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania