Sztuka niekochania

Śniąc, bełtem kupidyna draśnięty zostałem

Tyś jego strzały była grotem a tego orężu najbardziej się bałem

Niezrozumiały bodziec ogarnął moje ciało

A serce samo miłość wyznawać chciało

 

Obudziłaś mnie w nocy, choć juź nie spałem

Przeprosiłaś błagalnie, lecz ja nie słuchałem

W progu moich drzwi stanęłaś zrozpaczona

Lecz skarbeńku zrozum - dla mnie jesteś już skończona

 

Wilgotne Twe oczęta, krokodylich łez ojczyzna

Po stokroć rozdrapna w szale nibyuczuć blizna

Rozpostarłaś swe ramiona w geście pojednania

Lecz skarbeńku zrozum - toż to sztuka niekochania

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Canulas 12.03.2018
    Hmmm, ciekawy język. Troszkę nierówne, ale całkiem, całkiem
  • Pedro95 12.03.2018
    Dzięki za opinię :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania