Szyfrant

Grzegorz Brańka

Szyfrant

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Historia oparta na faktach.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ottawa, Kanada, 5 września 1945 roku

Igor Guzenko wstał. – Pora na mnie, Anno – zwrócił się do żony.

– Zastanów się, dotąd żyliśmy spokojnie. W Moskwie też będzie to możliwe.

Młody człowiek ucałował policzek małżonki. Bez słowa założył marynarkę, po czym opuścił mieszkanie. Przemierzając Somerset Street, Guzenko usiłował zebrać myśli. Ostatnie pytanie Anny ostatecznie utwierdziło go we wcześniejszych zamiarach. Za dwa tygodnie Guzenkowie mieli powrócić do Związku Radzieckiego. Suche, urzędowe wezwanie nie wyjaśniło powodów odwołania. Stąd obawy, czy rozkaz powrotu jest tylko częścią wymiany personalnej, czy, podobnie jak odbywało to się w latach trzydziestych, stanowił wstęp do uwięzienia i zamordowania. Chwilę później mężczyzna dotarł przed budynek ambasady radzieckiej, mieszczący się na Range Road.

– Dobry Wieczór, Wania – Igor machnął ręką w kierunku dyżurnego. Porucznik Ivan Kułakow ze zdziwieniem spojrzał na kolegę. – Co tak późno? – spytał.

– Muszę coś sprawdzić dla pułkownika. Podobne sytuacje miały miejsce często, więc nikt nie powinien nabrać podejrzeń.

Szyfrant otworzył książkę, służącą do rejestrowania wizyt pracowników w ambasadzie i podpisał się. Naraz, kątem oka, spostrzegł Witalija Pawłowa, dowódcę oddziału NKWD przy przedstawicielstwie dyplomatycznym.

– Dobry wieczór, Witaliju Stiepanowiczu – Guzenko usiłował nadać swojemu zachowaniu pozory naturalności, mimo to poczuł, jak oblewa go zimny pot. Tego podejrzliwego, bezwzględnego człowieka nie powinno tu być o tej porze. Czy skośnooki enkawudzista odkrył zamiary młodego pracownika? Jeśli tak, zarówno on, jak i Anna oraz ich dwuletni syn, Andriej, mogą już odliczać ostatnie godziny na wolności.

Guzenko uznał jednak, że nie ma już odwrotu. Zbliżył się do schodów, gdzie pod poręczą ukryty był przycisk dzwonka. Szyfrant nacisnął go, informując w ten sposób strażnika pełniącego służbę przy pancernych drzwiach, prowadzących do pomieszczeń wywiadu, że za chwilę tam wejdzie. Po chwili, w otwartym wejściu ukazał się drugi szyfrant, Riazanow. – O tej porze do pracy? –odezwał się.

– Tak gorąco, że w domu się nie chce siedzieć.

– Oj, coś mi się wydaje, że z żoną się pokłóciłeś!

– A, tak… Rozłościła mnie.

– Długo będziesz pracować?

– Nie dłużej niż kilkanaście minut. Wybieram się do kina, więc przygotuję te kilka telegramów i znikam.

Szyfrant wszedł do swojego służbowego pokoju, po czym starannie zamknął drzwi. Z szuflady biurka wyciągnął teczkę. Już kilka miesięcy wcześniej wyselekcjonował dokumenty, które powinny najbardziej zainteresować kontrwywiad kanadyjski. Igor zaznaczał strony zaginając róg lub odrywając strzępek. Tak powstał plik złożeny ze 109 kartek, zawierających informacje na temat największej radzieckiej siatki szpiegowskiej w Kanadzie. Guzenko podciągnął koszulę, by wcisnąć papiery pod pasek spodni. Zapiął dokładnie marynarkę i poszedł do pobliskiej toalety, gdzie stojąc przed lustrem, ocenił, czy jego wygląd nie zdradza niczego podejrzanego. Na dole nie było już Pawłowa. Młody człowiek odetchnął z ulgą, wydawało się, że najtrudniejszy etap operacji zakończył się sukcesem.

Guzenko skierował kroki do redakcji gazety „Ottawa Journal”. Wybrał to pismo znacznie wcześniej, ale obawiając się, że może tam pracować informator NKWD, Igor nie poinformował redaktora naczelnego o planowanej wizycie. Teraz nie było już odwrotu. Mężczyzna wszedł do windy i nacisnął przycisk z numerem piętra, na którym mieścił się gabinet najważniejszego z dziennikarzy. Na drugim piętrze winda zatrzymała się. Do wnętrza weszła kobieta, której twarz, wydała się młodemu dyplomacie znajoma.

– Jakieś szczególne informacje z ambasady?- spytała z uśmiechem. Szyfranta zdjął nagły strach. Skąd znał tę kobietę? Skąd ona wiedziała, że jest pracownikiem ambasady? Czy była współpracowniczką NKWD? Nie można było tego wykluczyć, Pawłow kiedyś chełpił się „Mam swoich informatorów w każdej poważniejszej instytucji w tym mieście”. Jeśli Igor właśnie spotkał członkinię tej siatki agentów, ona wciągu kilku minut podejdzie do telefonu i powiadomi ambasadę, tam zwierzchnik tajnej policji zwoła kilku swoich podwładnych i szybko wtargnie do redakcji. „Bezpieczniacy” znajdą Guzenkę wszędzie, choćby wszedł do gabinetu naczelnego, wywloką go twierdząc, że oszalał i szykuje zamach.

Winda dotarła do szóstego piętra. W głębi korytarza, widoczne były oszklone drzwi z napisem Redaktor Naczelny, jednakże Igor postanowił nie ryzykować. Zdecydował się wrócić do domu, było to jedyne miejsce, gdzie mógł odzyskać pewność siebie i nabrać sił do dalszych działań.

Dochodziła godzina 23:15, gdy młody człowiek otworzył drzwi swojego mieszkania. Anna rzuciła się mężowi na szyję. – Jak poszło?

– Nie wiem, nie wiem… Mam wszystkie dokumenty, ale obawiałem się wejść do redakcji. Boję się, że mogą tam mieć swoich ludzi. W windzie spotkałem kobietę, którą znam, ale nie wiem skąd.

– Myślisz, że ona jest z NKWD?

– Nie, chyba nie – Guzenko usiłował zebrać myśli. – Mogłem spotkać ją na jakimś przyjęciu w ambasadzie. Myślę, że jednak niepotrzebnie zawróciłem.

– Musisz spróbować jeszcze raz, redakcja na pewno weźmie te dokumenty. Twoją nieobecność w pracy zauważą dopiero jutro w południe, przecież możesz zadzwonić do Pułkownika Zabotina i powiedzieć, że miałeś wpadek lub zachorowałeś. To da nam sporo czasu, teraz idź jeszcze raz do redakcji i oddaj to naczelnemu.

Gdy młody Rosjanin ponownie przekroczył próg siedziby pisma „Ottawa Journal”, dochodziła godzina 1:00. Za biurkiem w sekretariacie naczelnego siedział otyły mężczyzna. Twarz dziennikarza ostentacyjnie wyrażała niezadowolenie z faktu, że przyszło mu pełnić nocny dyżur. Na pytanie „Gdzie mógłbym spotkać Redaktora Naczelnego?” burknął – O tej porze? Człowieku, jest noc. Szef będzie rano.

– Proszę Pana, te dokumenty zawierają największe tajemnice ambasady radzieckiej, tu są nazwiska najbardziej niebezpiecznych szpiegów. Redaktor Dyżurny przyjrzał się petentowi, zastanawiając się, czy ma do czynienia z szaleńcem. – No, człowieku, nic nie poradzę! Szefa nie ma, będzie jutro. Jeśli to takie ważne i nie może Pan czekać, proszę iść na policję.

Guzenko wrócił do domu załamany. Rozumiał, że podobne sytuacje mogą mieć miejsce w każdym kanadyjskim urzędzie. Igor nie spał przez całą noc. Przewracając się z boku na bok, zastanawiał się nad dalszymi działaniami. Szyfranta oczekiwano w ambasadzie od 8:30, pół godziny później dyplomaci zaczną się zastanawiać nad powodem nieobecności pracownika. O 10:00, personel zacznie wyjaśniać, kto ostatni widział Igora i czy ktoś wie dlaczego się spóźnia. Przez roztrzęsione myśli Guzenki przemknęła jeszcze jedna informacja: jego przełożony, półkownik Nikołaj Zabotin, spędzał wczorajszy wieczór na bankiecie. Zabotin nigdy nie stronił od alkoholu, prawdopodobnie i wczoraj wypił zbyt wiele, więc przyjdzie do pracy koło południa. Igor zerwał się z łóżka, poczym obudził żonę.

– Aniu, musisz pójść ze mną, musimy zabrać Andrieja. Jeśli nie zjawię się w ambasadzie, przyjdą po mnie, gdy mnie nie zastaną, wezmą was!

Kobieta zgodziła się bez słowa. O świcie wyruszyli do Ministerstwa Sprawiedliwości. Guzenko miał nadzieję spotkać się z ministrem. Pomylił się. Co prawda, obecność najbliższych czyniła słowa Rosjanina bardziej wiarygodnymi, mimo tego dostojnik nie znalazł czasu by go przyjąć. Pozostał jedynie powrót do redakcji „Ottawa Journal”. Naczelny pracował już w swoim gabinecie, niemniej sekretarka otrzymała wyraźne polecenie, by nie wpuszczać dziwnego człowieka z ambasady radzieckiej, który już w nocy zabiegał o rozmowę. Guzenkowie siedzieli w pokoju recepcyjnym, oczekując aż zgodnie ze słowami sekretarki, ktoś się pojawi. Zegar wskazywał godzinę 12:00. Co teraz mogło dziać się w ambasadzie? Zabotin wszedł do swojego biura i zapytał o szyfranta, nikt nie wie co się z nim stało. Pułkownik najpewniej sięgnął już po słuchawkę i zadzwonił do Pawłowa.

W tym momencie, do pokoju weszła wysoka, młoda kobieta. – Jestem Lesley Johnston – przedstawiła się, wyciągając rękę do Igora i jego żony. – W czym mogę pomóc?

– Nazywam się Igor Guzenko. Do dzisiaj byłem pracownikiem tajnej sekcji ambasady radzieckiej, a to są najtajniejsze depesze…

– Proszę mi wybaczyć. Ja nie znam rosyjskiego, więc nie mogę ocenić, czy mówi pan prawdę.

– Mogę przetłumaczyć – były szyfrant wyciągnął jeden z dokumentów. – „Nadane do Moskwy dziewiątego sierpnia. Fakty podane przez Aleka.

- Próba bomby atomowej, przeprowadzona w dniu „Mexico”;

- Bomba zrzucona na Japonię, była zrobiona z uranu 235;

- Alek przekazał nam folię platynową ze 162 mikrogramami uranu 265.

Podpisano

Grant”

– Rozumie pani, chodzi o naukowca, szpiega, o pseudonimie Alek, który za pośrednictwem ambasady przekazuje tajemnice do Moskwy. Natomiast Grant to pseudonim mojego przełożonego, Attache Wojskowego, półkownika Nikołaja Zabotina.

– Proszę poczekać, zaraz wrócę. – Redaktor Johnston weszła do gabinetu naczelnego. Zegar wskazywał 12.45, gdy wróciła. – Przykro mi – dziewczyna bezradnie rozłożyła ręce. – To sprawa międzypaństwowa. Nie możemy ingerować w politykę zagraniczną. Jeśli wydrukujemy Pańskie rewelacje, naruszymy dobre relacje między rządami naszych krajów.

– W takim razie, co mam robić?

– Może pan wystąpić o przyznanie obywatelstwa kanadyjskiego.

– Gdzie mam się zwrócić?

– Do Ministerstwa Sprawiedliwości.

– Już tam byłem. Odesłali mnie z kwitkiem!

– Przepraszam, ale nie mogę poświęcić panu więcej czasu.

Minęła 13:00. Pawłow zapewne już podniósł alarm, poszukiwania Guzenki trwają. Jedyną możliwością była ponowna wizyta w ministerstwie. Tam sekretarka z wyraźnym zdziwieniem przyjrzała się interesantowi.

– W porze lunchu raczej niczego pan nie załatwi w kanadyjskim urzędzie – wyjaśniła.

– Ale ja nie mam czasu! Za godzinę mnie zastrzelą. Moją żonę i dziecko też. Nie widzi pani, że ona jest w ciąży?! Ją też zabiją! – ten wybuch, sprawił, że urzędniczka zmieniła nastawienie.

– To powinien poznać cały świat! – wysłuchawszy opowieści, kobieta wykrzyknęła.

Igor widział jak rozmawia przez telefon z dziennikarzem, który obiecał, że wkrótce przyjedzie. Przyjechał, zapoznał się ze sprawą, powtórzył dawny argument swoich kolegów „To sprawa międzynarodowa, nikt tego nie opublikuje”.

Guzenko wziął żonę za rękę. Zrozumiał, że przegrał. Nie pozostało im nic innego, jak wrócić do domu. Ulica Somerset Street była pusta. Igor poprowadził Annę w stronę najbliższej ławki. – Poczekaj tu na mnie i obserwuj balkon. Jeśli wszystko będzie w porządku, stamtąd dam ci znak.

Wspiął się na drugie piętro i przyłożył ucho do drzwi mieszkania, z wnętrza nie dochodził żaden odgłos. Mężczyzna nacisnął klamkę, następnie przeszukał kolejne pomieszczenia, były puste. Szyfrant wyszedł na balkon, by pomachać ręką. Co robić dalej? Gdzie się schronić?

Gdy zapadł zmrok, zbiegły szyfrant podszedł do okna. Odchyliwszy firankę, zobaczył siedzących na ławce. Były dyplomata wybiegł z mieszkania. Po drugiej stronie korytarza mieszkał Harold Main, sierżant Królewskich Kanadyjskich sił powietrznych. Guzenko był pewien, że temu człowiekowi może zaufać. Zastukał do drzwi sąsiada. – Igor? – zdziwił się Main po otwarciu drzwi. – Co się stało?

– Annie i Andriejowi grozi niebezpieczeństwo. Muszę prosić Cię o pomoc. Tu Rosjanin opisał wydarzenia z ostatnich kilkunastu godzin. Harold wysłuchał opowieści, po czym odezwał się. – Widzę tylko jedno wyjście: bierz rodzinę i przenieście się do mnie.

– Nie powinienem cię narażać…

– Jeśli ci ludzie przyjdą, to do twojego mieszkania. Nie będą przetrząsać całego domu. Przeprowadźcie się do mnie, ja tymczasem pójdę na policję. Ze mną będą inaczej rozmawiać, niż z jakimś obcym.

Guzenko zawrócił. – Aniu, zabieraj Andrieja! Idziemy do Harolda! – krzyknął od drzwi.

Jedyną odpowiedzią była cisza. Mężczyzna wybiegł na korytarz, przekonany, że jego najbliżsi zostali już aresztowani przez NKWD. Na szczęście, z drzwi sąsiedniego lokalu, wyszła Frances Eliot, mówiąc, że sąsiadka ukryła się u niej. Tymczasem wrócił Harold Main, w towarzystwie dwóch policjantów. Starszy z nich, który przedstawił się jako posterunkowy Thomas Welsh, zwrócił się do Rosjanina.

– Wierzę Panu, niemniej musimy pełnić służbę, nie możemy tu tkwić przez całą noc. Proszę przenieść się do sąsiada i, w razie niebezpieczeństwa, zapalić światło.

Igor nie wiedział, kiedy zasnął w fotelu. Obudził się, gdy dochodziła północ. Zza drzwi wyraźnie dochodził hałas. Na klatce pojawił się sierżant Main. Wyraźnie rozmawiał z innym mężczyzną. Niewątpliwie był to głos Witalija Pawłowa. Dawny dyplomata zapalił światło. Po chwili, w budynku pojawili się dwaj policjanci. Natychmiast weszli do otwartego mieszkania, gdzie funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, przeszukiwali meble.

– Policja! Ręce do góry i pod ścianę! – krzyknął Welsh, wyciągając pistolet.

– Jesteśmy dyplomatami! – bronił się Pawłow.

– Pod ścianę mówię!

Enkawudzista wydobył paszport. Funkcjonariusz przeszukał trzech pozostałych tajniaków. Kolejno odczytywał: drugi sekretarz ambasady, asystent attache wojskowego, radca handlowy i kierowca ambasady.

– Ładnie, przeszukują mieszkanie z latarkami jak złodzieje.

– Protestuję! – wrzeszczał oficer Tajnej Policji. – Zostaliśmy napadnięci na terenie będącym własnością Związku Radzieckiego! Pogwałcono immunitet dyplomatyczny! – bezpieczniak odebrał paszporty z rąk policjantów i w otoczeniu podwładnych, opuścił budynek.

Kilka godzin później do mieszkania, gdzie ukrywali się Guzenkowie, przyszli trzej agenci kontrwywiadu i zabrali ich w bezpieczne miejsce. Tam przystąpiono do przesłuchań.

Dokumenty przekazane Kanadyjczykom, pozwoliły zidentyfikować przywódcę siatki szpiegowskiej, Sama Carra. W roku 1948 skazano go na sześć lat więzienia. Po zwolnieniu wyjechał do Polski. Naukowiec posługujący się pseudonimem Alek, doktor Allan Nunn May w 1946 roku otrzymał karę dziesięciu lat pozbawienia wolności. Opuścił więzienie pięć lat później.

Akta, przekazane przez Igora Guzenkę, nigdy nie zostały ujawnione. Prawdopodobnie wykazały obecność radzieckich szpiegów w najbliższym otoczeniu Prezydenta Stanów Zjednoczonych, Harryego Trummana.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Grzegorz Brańka 14.08.2015
    Drodzy Użytkownicy!
    Jeśli podobają Wam moje teksty, proszę o wsparcie pewnej mojej inicjatywy. Otóż, Podczas zwiedzania portalu youtube natrafiłem na serial "The Palace", na temat codziennego życia pewnego fikcyjnego króla Wielkiej Brytanii. Jestem zdania, że to pierwsza taka okazja do przyjrzenia się od kulis Stosunkom wewnątrz Rodziny Królewskiej, od czasu głośnego filmu "Jak Zostać Królem". Moja Prośba, jest skierowana do wszystkich użytkowników tej strony i czytelników, zarejestrowanych na portalu Chomikuj. pl. Zadanie polega na wysłaniu do "Chomika" znanego jako yarkov1, wiadomości z prośbą o wykonanie autorskiego tłumaczenia "The Palace" i umieszczenie odcinków na koncie, należącym do tego Pana. Więcej informacji, na temat rzeczonego serialu, znajdziecie po wpisaniu do wyszukiwarki hasła "The Palace tv show.
    Pozdrawiam.
    Grzegorz Brańka
  • Rebley 14.08.2015
    Opowiadanie ciekawe, bez błędów ortograficznych i interpunkcyjnych oraz literówek. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania