Tajemnicza postać

W tym nieznanym mi mieście, w którym nigdy nie zamykają drzwi dworcowej poczekalni i słupy dymu znad kominów oznajmiają, że czas tu nigdy nie stoi, bezsenni dzielą się swoimi snami, a śpiący spotykają się we śnie, by porozmawiać o miłości.

Był to jeden z tych wieczorów, który pozostaje odbity na dnie duszy z całą gamą kolorów na niebie, zaciągającym powoli kurtynę nocy nad światem.

Na ulicach pełno jeszcze było życia i ruchu. Ostatnie przekupki siedziały jeszcze za stołami uginającymi się od warzyw i owoców, w ciągłej nadziei, że uda się jeszcze coś sprzedać. Olbrzymie arbuzy rozkrojone na pół, krwawiły słodkim sokiem, kusząc i przywołując.

Ich zdarte głosy unosiły się ponad głowami przechodniów, ginąc w końcu w portowej uliczce, skąd ze śpiewem na ustach, wytaczali się z małych spelunek zaprawieni w piciu marynarze.

Zapłonęły świece, z których wosk ściekał powoli, na trzymające je ręce przechodniów, a potem kapał na bruk, gdzie błyszczał w pierwszych blaskach księżyca niczym srebrne monety.

W domach zapalano knoty w lampach, drewniane koła pojazdów turkotały wesoło, milknąc gdzieś w oddali, zatrzaskiwano pierwsze okiennice, by móc spokojnie zasnąć i wstać skoro świt, nie tracąc nic z jakże cennego czasu.

Zamykano też ciężkie, okute żelazem bramy miasta i wszystko to wydawało mi się jakieś magiczne, nierealne, jakbym znalazł się w innym, nieznanym mi świecie. Miasto zasypiało a ja nie miałem się gdzie podziać. Potężni strażnicy z zimnym wzrokiem, który zniechęcał do zadawania pytań, stali u bram miasta z kamienną twarzą. Na murach ich koledzy prowadzili ciche rozmowy.

Postanowiłem, udać się na dworzec z nadzieją na przenocowanie pod dachem.

Leżałem na twardej ławie, wśród pochrapywań i wzdychań obcych mi ludzi. Gdzieś w oddali szczekały psy i nie mogłem zasnąć. Światła były pogaszone i tylko z zewnątrz wpadało trochę światła z lamp gazowych.

Kiedy dworcowy zegar wybił trzecią, na peron wtoczył się parowóz. Wśród syków i kłębów pary, jakie wypuszczał, ujrzałem olbrzymią postać w czarnym płaszczu wychodzącą z jedynego wagonu, z kapturem naciągniętym na głowę, także twarzy prawie nie widać było w tym mroku. Postać stanęła, rozglądając się wokół jakby kogoś szukała. Potem ruszyła ku budynkowi i dwie lampy gazowe przy wejściu przygasły, kiedy je mijała. Potem stanęła w drzwiach rozglądając się po śpiących. Dziwiło mnie to, że nikt się nie obudził, mimo tego hałasu, jaki narobiła wtaczająca się na peron lokomotywa.

Czułem, że powinienem wstać, bo coś złego wisiało w powietrzu, ale nie mogłem się poruszyć. Widziałem jak tajemnicza postać podeszła do matki śpiącej z małą, może trzyletnią córeczką i przypatrywała im się uważnie. Po chwili położyła dłoń w czarnej rękawicy na głowie dziewczynki, która po chwili westchnęła cichutko. Tajemnicza postać zabrała rękę z główki dziecka, odwróciła się i zaczęła iść w kierunku wyjścia. Nagle w połowie drogi zatrzymała się i spojrzała na mnie tak, że aż oblał mnie zimny pot. Choć oczy miałem przymknięte, widziałem poprzez rzęsy, jak ta przerażająca postać mi się przygląda. Wstrzymałem oddech. W końcu odwróciła głowę i ruszyła w kierunku wagonu. Po chwili pociąg ruszył wypuszczając kłęby pary i oddalając się z metalicznym stukotem kół.

Z drzemki wyrwał mnie przeraźliwy krzyk. Otworzyłem oczy i zobaczyłem kobietę z dzieckiem na ręku, niespokojnie chodzącą i potrząsającą nieruchomą postacią dziewczynki.

Usiadłem. Zrobił się ruch i gwar, ludzie biegli do krzyczącej kobiety, a ja pocierałem dłonią czoło, zastanawiając się, czy ta mroczna postać była tylko złym snem, czy też może widziałem ją naprawdę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • jakubvzc 27.08.2020
    Fajne, tajemnicze opowiadanie. Ciekawe kim była owa zagadkowa postać. Daję 5 i pozdrawiam :)
  • Nachszon 27.08.2020
    "bezsenni dzielą się swoimi snami, a śpiący spotykają się we śnie, by porozmawiać o miłości" to jest bardzo ładne i wprowadza w oniryczny nastrój. Z jednej strony relacja opisowa, statyczna, z drugiej strony w jakiś sposób wciąga. Pewnie nie każdego, ale mnie akurat zatrzymała lokomotywa, a może jesień za oknem, a może cihutki w tle walc you-tu(for joaquin and noa) i przerwa w pracy. Zawsze lubiłem pociągi. Zakończenie, z jednej strony mocno przewidywalne, z drugiej pozostaje w strukturach onirycznego świata jako coś naturalnego. I mimo, że naturalne, zaskakuje i niepokoi. Jak śmierć nas wszystkich. To jest chyba dyskretna siła tego opowiadania.
  • Bajkopisarz 27.08.2020
    „jeszcze było życia i ruchu. Ostatnie przekupki siedziały jeszcze za stołami uginającymi się od warzyw i owoców, w ciągłej nadziei, że uda się jeszcze”
    3 x jeszcze
    Bardzo klimatyczne. Kogo zobaczył główny bohater? Mógł to być konduktor pociągu, który miał tak duże opóźnienie, że został uznany za zaginiony. Od tego czasu błąka się on między stacjami na które wjeżdża zawsze o trzeciej w nocy. Tak jakby po zaginięciu jego jedynym celem było docierać na miejsce już punktualnie, zawsze o tej samej porze. Być może dziewczynka, którą spotkał były kiedyś jego pasażerkami, jeszcze w dawnych czasach, a na skutek opóźnienia matka złożyła skargę w dyrekcji kolei i konduktor miał nieprzyjemności.
    Groźne spojrzenie, jakim ów człowiek obdarzył głównego bohatera nie było niczym innym, jak zakamuflowanym pytaniem: „A wykupiłeś miejscówkę?”. Ponieważ nie wykupił, trochę się zestrachał i nie wsiadł, co uratowało go od wiecznej podróży między stacjami.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania