Tajniaki - sprowokować Meli

Było to dla mnie nie do pojęcia, że Melisa odznaczała się niebywałym spokojem. Starałem się wywołać w niej jakąś iskrę irytacji. Celowo przygarnąłem zbłąkanego kota do naszego domu, bo wiedziałem dobrze, że na pewno jest „niewychowany” i nie szczędzi ludziom pozostawiania swoich odchodów w różnych, osobistych miejscach… No wiecie typu ulubiona książka czy tam poduszka. Po trzech dniach od wprowadzenia nowego współlokatora wykorzystałem okazję, że Melisa zostawiła uchylone drzwi swojego pokoju kiedy wychodziła na miasto no i wrzuciłem przybłędę do jej lokum, zamykając drzwi i dając mu okazję do wyrządzenia pewnych „szkód”. Pomyślałem, że może zwierzę wpadnie na pomysł, by dodatkowo coś zadrapać mojej towarzyszce… Widok zarysowanego biurka na pewno by ją zdenerwował! Przecież to droga rzecz, a przeczuwałem, że Meli ceni sobie estetyczność i generalnie dba o dobra materialne. Wyczekiwałem więc w ekscytacji jej powrotu i głośnego wrzasku po wejściu do siebie.

Przez to że czułem się rozemocjonowany nie mogłem się w pełni skupić na studiowaniu podręcznika „Monstra świata tajniaków”, chociaż zwykle ta akurat czynność pochłaniała mnie całkowicie. Dowiadując się o tajemniczych istotach jakich świat nie zna, miałem ochotę zaraz coś już zrobić z tą wiedzą!

Psy Howa w tym opracowaniu miały wielkie głowy, dziwaczne czułka (niczym kosmici) i w dodatku miały po dwa wystające języki. Z jednej strony był to dla mnie dziwny, niecodzienny widok, zaś jednocześnie mój zapał rósł, by móc się już zmierzyć z tymi bestiami. Zdawałem sobie sprawę, że wciąż brakuje mi solidnego przygotowania do walki i że jeszcze przede mną i przed Melisą dużo ćwiczeń i teorii, ale no nie mogłem powstrzymać się przed uczuciem chęci działania! Po pół godzinie czytania i napawania moją werwę przelałem w dalsze opracowywanie busoli, która miała już za kilka miesięcy prowadzić mnie i Melisę do naszego nieznanego nam jeszcze zausznika. Zamierzałem tak usprawnić nasz kompas, by umiał globalnie obliczyć każdą zmienną. Potem planowałem jeszcze obmyślić jak wstawić małe lusterko, mnie w prawdzie ono na nic, ale pewnie przyda się Meli, w końcu jest dziewczyną.

Siedząc nad projektem a nie słysząc mojej lokatorki, zacząłem się martwić… Przecież wyszła tylko do centrum, powinna już być spowrotem. Ale dobra, może niepotrzebnie o tym myślę, przecież mogło ją coś zaciekawić na mieście, no nie? Wsadziłem więc nos w stare, pożółkłe już papiery, na których była napisana instrukcja wykonywania różnych modeli busoli, zegarków i innych urządzeń, których nazw nie umiałem przeczytać i siedziałem w pokoju do czasu kiedy zgłodniałem. Chciałem zejść do kuchni, ale otworzyłem drzwi i zobaczyłem..

Że Meli już wróciła. I miała pogodny wyraz twarzy, niosąc coś owinięte w papier.

- Chyba niechcący zamknąłeś kotka w moim pokoju. – Zagadnęła.

- Oł – nie zamierzałem jej przecież naprostowywać, że zrobiłem to specjalnie. Zaś kątem oka zobaczyłem, że jest jakiś brązowy ślad na jej łóżku. Zapewne po wiecie czym..

- Sorki – w sumie było mi głupio, ale nie z powodu tego, co Mel myślała. – Jesteś zła?

- Nie. – Uśmiechnęła się przyjaźnie – trochę mi nabrudził, ale to przecież zdarza się.

Po tym incydencie myślałem dalej jak mogę ją sprowokować.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • h34vyPu55y 13.08.2019
    Fajne, widać napracowanko
    pozdro

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania