Takie sobie fantasy (tytuł jeszcze nie wymyślony) część pierwsza.

Gęsta, biała mgła przelewała się leniwie nad zimnym, bladym piaskiem plaży. Ktoś siedział na ziemi tuż przy przerażająco nieruchomej tafli morza. Na pierwszy rzut oka człowiek. Potężnie zbudowany, w zbroi, bez chełmu, z długimi włosami. W prawej dłoni trzymał sztylet i rysował nim czwartą kreskę na ziemi. Zachrypiał śmiejąc się basowym głosem. Z jego niewidocznych w cieniu ust wydobył się cichy szept w niezrozumiałym dla większości śmiertelników języku.

- Kiedy skończy się plaża... - Latami wyczekiwał na przypływ nie rozumiejąc jeszcze okrutnego poczucia chumoru swojego oprawcy. Teraz dni które zapisywał na piasku okrążyły plażę. Zajęło mu to kilkanaście ziemskich lat.

- Witaj - powiedział ktoś zza jego pleców. Ten nawet na pierwszy rzut oka nie przypominał istoty ludzkiej. Wisiał nieruchomo w powietrzu i choć istotnie miał dwie ręce i nogi to kolor jego skóry, blado niebieski, nie pozostawiał żadnych złudzeń. Jego czarna peleryna powiewała lekko na wietrze który właśnie się rozpoczął. Z jego łokci wyrastały metrowe, szare ostrza skierowane do góry. Na jego twarzy widać było tak samo szare elementy zasłonięte częściowo przez ciemne, krótkie włosy możnaby by je uznać za tatuaże gdyby nie to że miejscami wystawały na kilka milimetrów.

- Zaczyna się. - pomyślał wpatrzony w odsłaniający się horyzont.

- Jak zawsze niezauważalny - odparł tamten z lekkim opóźnieniem

- widać że te wszystkie lata nie dały ci się we znaki. - dodał zdradzając swoje myśli.

- Z tobą chyba też nieźle.

- Elserah... Obaj wiedzieliśmy że do tego dojdzie, więc zaczynajmy. Bez zbędnej zwłoki. - odparł tamten podnosząc się z ziemi. Z jego pleców wyrosły cztery skrzydła odbierając mu resztki człowieczeństwa. Nietoperze, smocze, gołębie i jedno zrobione z samych kości pozrastanych pajęczynami.

Elserah uśmiechnął się smutno pod nosem. Zrzucił płaszcz. Na rękach zaświeciły mu się czerwone znaki. Tak samo błysnęły źrenice w jego oczach.

Dookoła lądu wiatr zataczał kręgi. Samotna wyspa w bańce. Więzienie. Już niedługo bańka pęknie.

Wiedział że do tego dojdzie. Adraer jego wróg od setek lat.

- Dzisiaj. - pomyślał stojąc na wilgotnym piachu zarysowanym podłużnymi kreskami.

Dzisiaj musi go pokonać.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Szaqu 27.07.2016
    *Hełm *humor
    Szczerze powiedziawszy to wydało mi się przeciętne. Miałeś też powtórzenia, na tak krótki tekst nie wróży do dobrze.
    Co do tytułu to pomyśl o czym mają opowiadać wszystkie części opowiadania. Tytuł wymyśl ze szkieletu ;)
    Na zachętę zostawię 4 :)
  • Drake Kruger 27.07.2016
    Boże, nie czytaj mojego poprzedniego komentarza.
  • Drake Kruger 27.07.2016
    Hełm strzelałem ;). Nad powtórzeniami popracuję. Co do humoru to mam nadzieje że będzie chociaż to nie moja mocna strona (znowu ;) ) dzięki za komentarz. Staram się zrobić coś ,,nieprzeciętnego" ;) ;) ;) .
  • reksio 27.07.2016
    Błędy interpunkcyjne, poza tym nieźle. Nie wiem czym się inspirujesz, ale musi być w porzo. Nara
  • Drake Kruger 27.07.2016
    Dzięki. Pracuję nad interpunkcją... a żeby być szczerym inspiracji nie ma. No chyba że podświadome.
  • Pan Buczybór 27.07.2016
    Całkiem tajemniczy prolog.Nie będę wypisywał błędów,bo zrobił to już Szaqu.4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania