" Tam gdzie diabeł mowi dobranoc" Część 2

” Witamy w Rosji” takie slowa usły­sza­łam kiedy się obu­dzi­łam. Zanim dotarł do mnie ich sens zajeło mi jakieś dwa­dzie­ścia sekund. Już jeste­śmy. A gdzie odprawa celna? Od tak już? Spoj­rza­łam na Kovu w odbi­ciu lusterka.

– Gdzie jeste­śmy?

– Już mówi­łem. W Rosji.

– A odprawa celna?

– Prze­spa­łaś. Nie chcia­łem Cie­bie budzić. Wszyst­kie doku­menty są ok. Jeste­śmy pod Nowo­sy­bir­skiem.

-Pod Nowo­by­sir­kiem? To ile spa­łam?

– Czter­na­ście godzin.

– Słu­cham?!

Kovu odwró­cił się do mnie przo­dem.

– Tyle ile sły­sza­łaś. Pomo­głem Ci tro­chę. Dzięki temu podróż mineła szybko i spraw­nie.

– Taaa. Co tu robimy? Wyj­rza­łam przez okno i zoba­czy­łam gęsty las igla­sty. Ogro­dzony. Pomię­dzy drze­wami maja­czyły syl­wetki zabu­do­wań.

– To teren Sier­gieja. Zapro­sił nas zanim ruszymy dalej i ma nie­spo­dziankę dla Cie­bie. Poszedl po nią.

– Dla mnie? W tym momen­cie gło­śno zabur­czało mi w brzu­chu. Zaczerp­ne­łam powie­trze do płuc. Poczu­łam zapach żywicy i igli­wia oraz mokrej sierci. Tak wyczu­łam zapach sier­ści, deli­katny ale wyczu­walny. Rozej­rza­łam sie do okoła ale niczego nie zauwa­ży­łam. Kovu wraz z Savan­nah też go wyczuli. Stali się czujni patrzyli w jed­nym kie­runku. Z przy­zwy­cza­je­nia też spoj­rza­łam w tym kie­runku ale nic nie widzia­łam.

– Nie masz nic do jedze­nia? Zapy­ta­łam z nadzieją w gło­sie. Kovu cały czas patrzył w jed­nym kie­runku jak zachipt­no­zo­wany. Pode­szłam do niego.

– Zie­mia do Kovu. Masz coś do …

– Trzy­maj. Ponoć swo­jej roboty. To mówiąc podał mi zawi­niątko w sza­rym papie­rze.

– Co to?

– Jedze­nie.

– Bar­dzo śmieszne. Po roz­pa­ko­wa­niu zoba­czy­łam dwie duże kromki bia­łego chleba z czymś co przy­po­mi­nało pasz­tet. Zapach był wie­cej niż zache­ca­jący. Kiedy zabra­łam się za jedze­nie usły­sza­łam basowe mru­cze­nie.

– O żesz w mordę! On jest ogromny. Kovu był czymś wie­cej niż pod­eks­cy­to­wany. Odw­ró­ci­łam się w tym samym kie­runku co on… zamar­łam. Kilka metrów od nas stał tygrys. Ogromny samiec try­grysa pło­mieno rudy w czarne pasy ze zło­tymi oczami. Sta­łam jak słup soli. Pierw­szy raz w życiu widzia­łam z tak bli­ska tygrysa. Tygrys podniósł ogromna głowe do góry węsząc w powie­trzu poczym potrza­snał nią i usiadł. Nie wygla­dał aby chciał ata­ko­wać ale nie spusz­czał z nas wzroku. Ja odry­chowo powoli cof­ne­łam się za Kovu, który uśmiech­nał się na to.

– Myśla­łem że lubisz tygrysy. Sier­giej chciał Ci zro­bić nie­spo­dziankę a Ty się cho­wasz. No wiesz co.

Nie wie­dzia­łam co na to powie­dzieć. Byłam w szoku. Wszystko co jadłam sta­neło mi w gar­dle. Spoj­rza­łam jesz­cze raz na zwie­rze, które cia­gle tam było wyraż­nie nad­cze­ku­jąc na coś. Sta­ne­łam obok Kovu co nie uszło uwa­dze kota. Jego złote spoj­rze­nie prze­wier­cało mnie na wylot. Patrzy­li­śmy tak na sie­bie kiedy obok niego poja­wił się Sier­giej. Kot nie był zasko­czony nagłym jego przy­by­ciem, ani szyb­ko­ścią. Wręcz prze­ciw­nie, kiedy Sier­giej poło­żył dłon na jego gło­wie, ten z pomru­kiem apro­baty podał się temu gestowi. Rosja­nin spoj­rzał na mnie i zawo­łał mnie abym przy­szła.

< On chyba zwa­rio­wał jak sądzi że tam pójdę. Życie jesz­cze mi miłe. >

– Nie ma mowy Sier­giej. Nie przyjdę do Cie­bie.

– To rozu­miem że nie chcesz zoba­czyć nie­spo­dzianki jaką mam dla Cie­bie ani wysłu­chać mojej pro­po­zy­cji? Sier­giej nie dawał za wygraną.

– Z całym sza­cun­kiem dla Cie­bie Sier­gieju, ale jak tam pójde to tygrys sie­dzący obok Cie­bie mnie zje w cało­ści.

– Nie zje. Obie­cuje. Tu spoj­rzał na sie­dzą­cego obok kota, który przy­słu­chi­wał się naszej wymia­nie zdań. Śmię twier­dzić że rozu­miał o czym roz­ma­wiamy. Dziwne.

– Chodz dziew­czyno chcę Ci kogoś poka­zać. Wiem że lubisz hmm zwie­rzęta, że nie jest Ci obo­jętny los tygry­sów, to mówiąc pochy­lił się do dużego kosza z wikliny i wyją dwoje pucha­tych, prę­go­wa­nych tygry­sich kociąt. Naj­ład­niej­szych jakie kie­dy­kol­wiek widzia­łam w życiu. Na ich widok serce sta­neło mi w gar­dle a nogi ugieły w kola­nach. Moja reak­cja nie uszła uwa­dze nikomu ze zgro­ma­dzo­nych. W końcu znie­cier­pli­wiony Kovu posta­no­wił wziać sprawę w swoje ręce.

– Idż. Jak powie­dział że nic Ci się nie sta­nie to tak będzie. Miejmy to za sobą. Idz Kate.

– Mowisz?

– Tak. Jesteś bez­pieczna.

– Skoro tak sądzisz. Tylko jakby co to wiesz że Twój ojciec skruci Was o głowę. Powie­dzia­łam sta­wia­jąc pierw­szy krok. Wtedy nie mia­łam poje­cia że ten wła­snie krok, to był krok w moją przy­szłość. Że moja przy­szłość zosta­nie zwią­zana z tymi malu­chami na wiele lat.

– Nikt nikogo nie bedzie skra­cał o głowę. usły­sza­łam na odchod­nym.

Szłam powoli krok za kro­kiem, cały czas zer­ka­jąc kątem oka na doro­słego kota, który był zajęty zabawą z troj­giem kociąt. Skąd wie­zły się pozo­stałe dwa? Ich zabawa na pierw­szy rzut oka przy­po­mi­nała zabawę zwy­kłych kotów. Prze­py­chanki mło­dych, pod­gry­za­nie, goni­twy do momentu kiedy jedno z kociąt pode­szło do wiek­szego tygrysa, pocie­ra­jac o jego bok. W tym momen­cie tygrys podniusł łapę i kiedy kładł na mło­dym, zamiast łapy zakoń­czo­nej jak u kotów przez jakieś dwa­dzie­ścia sekund widzia­łam…dłoń,jak u ludzi. To była ludzka dłoń!! W tym momen­cie ów tygrys nie­prze­ry­wa­jąć piesz­czoty z małym spoj­rzał na mnie. Boże! Patrzy­łam w oczy inte­li­gen­tej istoty. Nie ubli­ża­jąc tygry­som. Ten kot miał ludz­kie spoj­rze­nie,że tak się wyrażę. Patrzy­li­śmy na sie­bie kilka sekund. Sta­łam w miej­scu niewie­dzia­łam co mam robić. Kiedy już chcia­łam iść zatrzy­mał mnie w miej­scu krzyk Sier­gieja.

– Stój! Zdep­czesz kocię.

Zasko­czona spoj­rza­łam w dół. Fak­tycz­nie tuż pra­wie że pod moimi nogani stała mała puchata kulka. Ina­czej nie można było okre­ślić tego kociaka. Prę­go­wana puszy­sta kulka na czte­rach łap­kach ze sko­śnymi oczkami,które z wiel­kim zain­te­re­so­wa­niem mi się przy­gla­dały. Przy­kuc­ne­łam na co moje kolana gło­śno zapro­ste­sto­wały. Maluch nie­zra­żony dzwię­kami zaczął mnie obwą­chi­wać. Posta­no­wi­łam do niego zaga­dać.

– Cześć. Przy­sze­dłeś lub przy­szłaś ze mną się zapo­znać co? Maluch sły­szac mój głos. Prze­stał obwą­chi­wać tylko slu­chał zabaw­nie prze­krzy­wia­jąc głowkę to w jedną to w drugą jakby chciał wyła­pać poszcze­gólne słowa. Zachę­cona reak­cją mło­dego powoli wycia­ne­łam reke w jego stronę. Poczym tuż przed nim zatrzy­małam. Dajac czas na zapo­zna­nie się z moim zapa­chem. Cho­ciaż w środku mia­łam wielką ochotę por­wać w ramiona i wygnieść,ale wie­dzia­łam ze to nie tędy droga. Poza tym ten okres już dawno mia­lam za sobą. Byłam doj­rzałą kobietą i wie­dzia­łam że budo­wa­nie rela­cji z takimi isto­tami to powolna droga. Cały czas do niego spo­koj­nie mówia­łam a przy­naj­miej sta­ra­łam się bo głos mi drżał od emo­cji.

– Śliczny lub śliczna jesteś wiesz? Nie bój się nie zro­bie Ci krzywdy. Z resztą jakyś pisną to Twój tatuś lub sie­dząca tam mamu­sia ze skóry by mnie żywem obe­rwała. Wiesz? To na mnie wszy­scy patrzą i na to co zro­bię.

I wtedy to usły­sza­łam ten dzwięk coś pomię­dzy wark­nie­ciem a śmie­chem?! Spoj­rza­łam na tygrysa sie­dza­cego nie­opo­dal. Wyglą­dał na roz­ba­wio­nego. Od kiedy to tygrysy się śmieją? Jego wyraz oczu był roz­ba­wiony. On rozu­miał to co mówi­łam. {Po­czym zre­lak­so­wany poło­żył się zakła­da­jąc przed­nie łapy jedną na drugą cały czas mi się przy­gla­da­jąc. Na ten gest rodzica maluch dosko­czył wręcz do mnie. Dajac mi przy­zwo­le­nie na dotknie­cie jego. Moja dłoń zanu­rzyła się w mie­kim,wręcz jedwa­bi­stym w dotyku futerku z pod­szer­skiem. Czym byłam zasko­czona. Zaw­sze sadzłam że sierć tych kotów jest szorstka w dotyku. W tym przy­padku nie. W dotyku przy­po­mi­nała włosy. Gęste,grube dobrze zadbane włosy. Kolejne zasko­cze­nie w ciągu tego dnia. Kociak ocie­rał się o mnie wyda­jąc cha­rek­te­ry­styczne nosowe fuka­nie.

– Wita się z Tobą Kate. To dobry znak. Sier­giej poraz pierw­szy od dłuz­szego czasu posta­no­wił zabrać głos.

– Witasz się ze mną tak? Powie­dzia­łam do kociaka. Ja row­nież Cie­bie witam,ale nie wiem czy jesteś sam­czykiem czy samiczką.

– To chło.zna­czy sam­czyk. Nazywa się Misza. Mów do niego. Spodo­ba­łaś mu się. Nie zwró­ci­łam wiek­szej uwagi na jego prze­ję­zy­cze­nie. Wtedy to było dla mnie bez zna­cze­nia.

– Witaj Miszo. Lubisz mnie? Co? Za kaz­dym razem kiedy go o cos pyta­łam odpo­wia­dał mi po swo­jemu. Wtedy też nie mia­łam poję­cia że pro­wa­dzę dia­log z nim. Tak dia­log z no wła­snie kim? Wtedy nie byłam wsta­nie posta­wić żad­nych pytań. Liczyło się to co działo teraz i tu. Kiedy tak zapo­zna­wa­łam się z Miszą pozo­stała trójka malu­chów posta­no­wiła podejść bli­żej. Gdy spoj­rza­łam przed sie­bie zoba­czy­łam jak pozo­stała trójka malu­chów idzie w moim kie­runku. Zau­wa­ży­łam że jeden z nich nie­na­dąża za pozo­sta­łymi. Szedł wol­niej,ostro­zniej jakby bada­jąc teren do okoła. Przy­szło mi na myśl że może coś mieć z oczami. Kiedy Sier­giej chciał go wziać i przy­nieść doro­sły tygrys wydał krótki pomruk. Na co wam­pir zosta­wił kociaka. Tygrys wstał. Był prze­ogromny. To za mało powie­dziane. Był olbrzymi! Wie­dzia­łam że doro­słe tygrysy sybe­ryj­skie mogą osia­gnac wage 250 kg ale ten znacz­nie wię­cej ważył i był więk­szy. Kot wymi­nął Sier­gieja i zła­pał ostat­niego z kociąt w zęby. Maluch w moment prze­stał się wier­cić i zwi­sał bez­wład­nie niczym szma­ciana lalka. Kiedy młode było już w pysku. Tygrys ruszył w moim kie­runku.

Byłam prze­ra­żona jego roz­mia­rami. Przy każ­dym ruchu widać było grę mię­śni,ruchy płynne po mimo gaba­ry­tów. Na pierw­szy rzuk oka było widać że nie jest to zwy­kły tygrys. Cały czas szedł maje­ste­tycz­nie patrzac na mnie i pozo­stałe malu­chy. Kiedy się zbli­żył w moment poja­wił się Kovu sto­jąc mię­dzy nami.

– Kovu myślę że nic mi nie grozi. On chce mi dać to młodę.

– Obyś się nie myliła.

Stał dalej.

– Kovu dzięki za ochronę ale dam radę. Wam­pir coś mrun­kał ale wyco­fał się za mnie. Stał i cze­kał.

Po cof­nię­ciu się Kovu tygrys sta­nał przy mnie. Znowu patrz­ty­li­smy sobie w oczy. Widzia­łam w nich ból,nadzieje,smu­tek,tro­skę oraz miłość do tych kociąt. Poczym pochy­lił głowę i poło­żył u moich stóp ostat­nie z kociąt. Wtedy zro­zu­mia­łam że mi je oddaje pod opiekę. Mi obcej oso­bie. Czemu aku­rat mi? Cza­sem do tej pory zadaje sobie te pyta­nie. Nie wie­dzia­łam co mam powie­dzieć. Malu­chy oble­gły mnie ze wszyt­kich stron łasząc się i tuląc.

– Zaopie­ku­jesz sie nimi Kate? Zajm­niesz sie tymi tygry­sami? Sier­giej stał przy nas patrzac na mnie wycze­ku­jąco.

– Boże Sier­giej! Jestem zasko­czona. Mysla­łam że przy­jeż­dzam tu do Assa­sila a tu. Zamil­kłam. Zro­zu­mia­łam że malu­chy słu­chają. Nie chcia­łam nikogo zra­nić a kocięta popro­stu mnie " kupiły”.

– Ekhmm. Mam zobo­wią­za­nia w UK. Dobrze wiesz o tym. Nie mogę odejść z dnia na dzień. Vlad mi głowę urwał by za to. Poza tym moje poczu­cie obo­wiązku nie pozwala mi na to.

– Twoje poczu­cie obo­wiązku powia­dasz? Czy może dobre serce? Widzę jak na nie patrzysz Kate. Nie ukry­jesz tego. To one Cie­bie wybrały.

– Jesteś nie­moż­liwy Sier­giej wiesz? To ta nie­spo­dzianka?

– Nie­po­doba Ci się?

Spoj­rza­łam w dół. Wszyst­kie malu­chy patrzły na mnie i cze­ka­jąc. Serce sta­neło mi w gar­dle. I jak tu odmó­wić kiedy ma się coś o czym sie tyle lat marzyło,na wycia­gnie­cie ręki.

– Podoba ale nie to jest naj­waż­niej­sze w tym. To duża odpo­wie­dzialność opie­ko­wać sie takimi malu­chami. Nie wiem czy podo­łam temu. Poza tym co Assa­sil na to powie.

– Nie ma pro­blemu. Wszystko zała­twione. Jeden z mło­dych nosi jego imię. Tu wska­zał na osta­nię kocię,które naj­bar­dziej do mnie lgneło.

– Ma imię po Assa­silu?

– Tak. Dzięki niemu żyją,ale to dluż­sza histo­ria.

Teraz to już mia­łam zupełny mętlik w gło­wie. Nastała długa cisza. Wszyst­kich zgro­ma­dzo­nych osób uwaga była sku­piona na mnie. Czu­łam dużą pre­sję. „Tygry­sięta” zda­wały się cze­kać na moją decy­zję. W momen­cie gdy je zoba­czy­łam poczu­łam że w jakiś spo­sób przy­na­le­żymy do sie­bie. Nie umia­łam odmó­wić. Wystar­czyło tylko powie­dzieć to na głos.

– Zga­dzam się. Powie­dzia­łam cicho.

– Jesteś pewna na 100 %? Sier­giej wyją z kie­szeni płasz­cza cygaro odła­mał koń­cówkę,poczym zacia­gnął się.

– Tak. Skoro Assa­sil wie i nie ma nic prze­ciwko. Tylko gdzie będą żyć? Mam być ich opie­kunka tak z doskoku? Od czasu do czasu?

– Na razie będą ze mną. Tutaj. Kiedy już zamiesz­kasz w Rosji,zamiesz­kają z Wami.

– Nie było mowy o tym,żad­nym zamiesz­ka­niu.

Kovu pra­wie wcale nie zabie­rał głosu tylko obse­ro­wał. Lecz tym razem posta­no­wił zabrać głos. Głu­chy basowy pomruk świad­czył że odpo­wiedż Kovu nie­spo­do­bała się tygry­so­ła­kowi. Nato­miast Kovu tylko się krzywo uśmie­cha­jąc powie­dział.

– Jeżeli masz coś do powie­dze­nia to przy­bież ludzką postać Michaił. Nie bedę dys­ku­to­wać z kotem.

Zapa­dła cisza. Sier­giej wypu­ścił dym nosem niczym smok i zacia­gnał z powro­tem. Patrzył. On nie lubił dużo mówić. Był " czło­wie­kiem” czynu. Wyra­ził swoje zda­nie na ten temat i koniec. Tygrys zwar­czał jesz­cze raz poczym odwru­cił się i powol­nym kro­kiem ruszył w kie­runku lasu.

– Zaraz zoba­czysz zmien­no­kształt­nego w ludziej postaci.

Kovu najwyraż­niej dobrze się bawił. Patrzył w kie­runku lasu. Usły­sza­łam trzask łama­nych gałęzi. Malu­chy pierw­sze zare­ago­wały na ten dzwięk. Na skraju lasu stał meż­czy­zna. Kiedy go zoba­czy­łam oniemia­łam był bar­dzo dobrze zdu­do­wany,ale nie to mnie w nim zasko­czyło. Był wysoki,bar­dzo wysoki dobrze ponad dwa metry wzro­stu. Był umie­śnio­niony,o snia­dej cerze,meskie rysach twa­rzy,włosy gęste do ramion były prze­pla­tane pasem­kami mie­dzia­nymi,bia­łymi i czar­nymi. Był ubrany w jeansy i roz­pieta koszule o zgrozu na krutki rękaw. Meż­czy­zna ruszył w kie­runku Kovu. Jego ruchy zdra­dzały jego naturę. Były płynne jak u kota,maje­ste­tyczne. W kilku kro­kach poko­nał dzie­ląca nas odle­głość. Kiedy mnie mijał mia­łam oka­zje sie mu przyj­rzeć z bli­ska. Myśla­łam że mój Assa­sil jest dużym face­tem, ale ten był ogromny. Kiedy mnie mijał spoj­rzał na mnie i wtedy zoba­czy­łam jego oczy. Były koloru płyn­nego złota a żre­nice …pio­nowe. On miał pio­nowe żre­nice! Szczęką opa­dła mi na zie­mię. Popro­stu nie sadzi­łam że jesz­cze coś jest mnie w sta­nie zasko­czyć. Wiele w życiu widzia­łam. A jed­nak. Jeśli mia­łam Assa­sila za dużego faceta to on był ogromny. Robił wra­że­nie. Malu­chy na jego widok oży­wiły się.

– Nie tak się uma­wia­łi­śmy wam­pirze. Jego głos był głę­boki,tembr niż­szy niż u mojego part­nera.

– Nic mi nie wia­domo o tym żeby Twoje młode miały miesz­kać z Kate i ojcem.

– Z nim o tym roz­ma­wia­łem kiedy Cie­bie nie było. Z tego co mi wia­domo to chcesz wra­cać do Anglii.

– To nie Twój inte­res Michaił.

– Masz rację nie mój.

Tak przy­słu­chu­jąc się ich wymia­nie zdań dotarł do mnie fakt że lada moment a obaj rzucą się sobie do gar­deł. Obaj stali naprze­ciwko sie­bie,mie­rząc wzro­kiem a ich postawa świad­czyła o sta­nie goto­wo­ści.

” Boże prze­cie­żoni zaraz się poza­bi­jają.”

– Nie przy dzie­ciach. Powie­dzia­łam przy­gar­nia­jąc cała czwórkę do sie­bie.

– Słu­cham?

-Nie będzie­cie się bić przy nich. Są prze­ra­żone. Powie­dzia­łam patrzać pro­sto na nich. I wtedy też dotarł do mnie komizm sytu­acji. Mia­łam przed sobą wam­pira,nie­umar­łego oraz zmien­no­kształt­nego. Jak w fil­mie science fic­tion lub hor­ro­rze. Jed­nak to nie było ani jedno ani dru­gie tylko rze­czy­wi­stość. Moja rze­czy­wi­stość w którą wkro­czy­łam wiele lat wstecz.

Jako pierw­szy " oprzy­tom­niał” Michaił. Odw­ró­cił w moja stronę pogła­skał malu­chy,usło­nił i rzekł.

– Naj­moc­niej prze­pra­szam madame w moim i jego imie­niu za nasze zacho­wa­nie. Nie to było naszym celem.

Spoj­rzał na młode. Odw­ró­cił i zaczał się oda­lać. Malu­chy wyczuły zmianę w jego zacho­wa­niu i zaczeły wier­cic a nastep­nie wydać dzwięki do złu­dze­nia przy­po­mi­na­jące płacz. Przy­kuc­na­łam wypusz­cza­jąc je aby mogły do niego doła­czyć. Malu­chy bez zasta­no­wie­nia ruszyły za nim. Męz­czy­zna sta­nał w miej­scu. Stał tak kilka chwil tyłem kiedy się odwró­cił zoba­czy­łam ogrom bólu w jego oczach. Czy­sty ból. Wtedy zro­zu­mia­łam że podją być może naj­trud­niej­szą decy­zje w jego życiu…posta­no­wił swoje dzieci tu zosta­wić. Malu­chy oto­czyły go,cze­pia­ja­jąc się noga­wek od spodni. Michaił uklekną obej­mu­jąc je wszyst­kie. I wtedy po raz pierw­szy zoba­czy­łam prze­mianę. Na oczach wszyst­kich malu­chy przy­brały ludzką postać. Zamiast czte­rech kociąt Michaił trzy­mał w ramio­nach czworo dzieci. Na oko maja­cych okolo czte­rech lat. Dwie dziew­czynki i dwóch chłop­ców. Wszyst­kie dzieci kur­czowo się go trzy­mały pła­cząc. Nie potrze­bo­wały słów. Wie­działy o ode­cy­zji pod­ję­tej przez ich ojca. Patrząc na to poczu­łam gulę w gar­dle, szczy­pa­nie łez w oczach a nie nale­rza­łam do osób,które szybko się wzru­szają. Za sobą usły­sza­łam jak Savan­nah wyciera nos chu­s­teczką. Tylko Kovu i Sier­giej mil­czeli. Sier­giej stał patrząc przed sie­bie wypa­la­jąc już chyba setne cygaro. Nato­miast Kovu jak przy­stało na twar­dziela dostał szczę­ko­ści­sku. Z tego co wiem kie­dys miał rodzine. Nie wiem co miał przed oczami patrzać na ten widok,ale jego oczy miały podobny wyraz jak u Micha­iła.

– Sier­giej…Zabierz je pro­szę. Cztery słowa a ile emo­cji w nich ukry­tych. Dzieci na te słowa jesz­cze bar­dziej wtu­liły się w niego. Michaił wstał obej­mu­jąc jedną reką dwie dziew­czynki a drugą chłop­ców trzy­mających go za nogę.

Sier­giej pod­szedł do nich. Poczu­łam że musze sie dowie­dzieć dla­czego chce je zosta­wić. Musi mieć poważny powód aby to zro­bić.

– Dla­czego?

Meż­czy­zna spoj­rzał ma mnie.

– Nie teraz Kate. To nie jest dobry moment. Kovu najwyraż­niej poczuł sie w obo­wiązku poucza­nia mnie.

– Jeżeli mam sie nimi zaj­mo­wać chce wie­dzieć o co tu cho­dzi.

– Dla­czego zosta­wiasz swoje dzieci? Czemu nie mogą być z Tobą? Pyta­nie skie­ro­wa­łam do Micha­iła.

– Bo nie są ze mną bez­pieczne. Usły­sza­łam w odpo­wie­dzi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania