Ten ,którego zwą potworem

Nieznajomy wjechał do wioski bramą północną i szybko zaczął przyciągać spojrzenia gapiów głównie dla tego ,że nie przypominał zwykłego włóczęgi czy kupca. Nosił on czarny płaszcz spod którego było widać elementy kolczugi ewidentnie wykonanej przez krasnoludy wskazywały na to specyficzne zdobienia oraz materiał ,który nie mógł być zwykłą stalą. Inną charakterystyczną cechą był jego wierzchowiec ,który w przeciwieństwie do swego jeźdźca prezentował się w kolorze kasztanowym. Mężczyzna podjechał do karczmy „Pełny Kufel” każdy w okolicy mógł potwierdzić ,że kufel rzadko bywał pusty ,a jak już to nie na długo ,lecz zawartość ,która go wypełniała nie zawsze zasługiwała na to by być nazywana piwem. Podróżnik zostawił swego konia w stajni i wszedł do karczmy. Wszyscy natychmiastowo skupili swą uwagę na mężczyźnie w wieku około 35 lat z dziwną skórą nie bladą czy nawet białą ,ale szarą jak kamień oraz z krótką jasno brązową brodą z wąsami oraz kilkoma bliznami na twarzy głównie po ranach ciętych. Zwykli chłopi mogliby pomyśleć ,że był to jakiś szlachcic za granicy ,jednak mądrzejsi zauważyli ,że w przeciwieństwie do szlachty jego ubranie nie wyglądało na typowo szlacheckie nie miało ono żadnego herbu na sobie, pozbawione było również pstrokatych barw i niepotrzebnego przepychu widać było odrazy ,że nie miało ono zachwycać swym wyglądem inną rzeczą ,która niepokoiła wszystkich były jego fioletowe oczy z kocimi źrenicami choć znawcy by powiedzieli ,że bliższej było im do smoczych. Oczy przybysza rozglądały się po tawernie ,każdy kto napotkał jego wzrok ,natychmiast odwracał się w przeciwną stronę. Nie wiedzieli kim on był ,ale pewne było jedno nie był on człowiekiem było w nim coś „plugawego” ,jednak ze wszystkich tu obecnych największym zdenerwowaniem objawiał się karczmarz dobrze wiedział ,że jeśli ,ktoś zdenerwuje nieznajomego to bardzo prawdopodobne było to ,że z karczmy nie zostaną nawet drzazgi tacy jak on bywali nawet gorsi od całych armii. Na szczęście dla karczmarza wędrowiec odnalazł tego kogo szukał siedział on w rogu tawerny razem ze swoją świtą uzbrojoną w szable i samopały. Mężczyzna miał czerwonawą twarzą prawdopodobnie od zbyt częstego odwiedzania przybytków jak ten oraz czarne tłuste włosy i wąsy.

Gość podszedł do niego opierając dłoń na szabli za to jego znajomy nie zwracał na niego większej uwagi i wciąż siedział za stołem w jednej ręce trzymając kufel piwa ,a w drugiej cyca kobiety lekkich obyczajów.

-Widzę ,że dobrze się bawisz Gediminie ja trochę gorzej ,kiedy widzę jak twoi ludzie nie udolnie kryją się z tym ,że chcą wygarbować mi skórę swoimi szablami. -Rzekł z drobnym poirytowaniem.

-Chłopy schowajcie swe brzytwy mości Reynard to nasz dobry przyjaciel ,zawodowiec w swoim fachu oraz pomimo tego ,że nie należy do najprzystojniejszych to i tak dziewki biegną w podskokach za nim do łóżka ,a potwory same rozpruwają swoje wnętrzności ,gdy tylko usłyszą jego imię.-Powiedział to z wielkim entuzjazmem ,jakby mówił to o sobie samym.

Gedimin był krótko przed pięćdziesiątką i z wyglądu oraz zachowania niczym nie odbiegał od typowego modelu szlachcica-bandyty trzymał tutejszą okolicę mocno ,jak on sam to określał „za jaja” do tego stopnia ,że nikt nie śmiał mu się postawić. Gedimin i jego banda mogli robić co chcieli zabijać chłopów, okradać kupców i gwałcić kobiety całkowicie bezkarnie.

-Z grzeczności nie zaprzeczę ,a skoro sam przyznajesz ,że jestem profesjonalistą to wiesz ,że i tak musisz mi zapłacić za robotę.- Reynard wyciągnął z torby zawiniątko z którego kapała krew. Odwinął je i ukazał głowę bestii z pyskiem wilka z dziwnymi długimi kłami i uszami nietoperza tak zwanego jageta.-Tak jak się umówiliśmy zabiłem bestię ,która zabijała twoich chłopów i bydło teraz płać śpieszy mi się- kontynuował łowca potworów.

-Miło wiedzieć ,że jest jeszcze ktoś ,kto jest wstanie wykonać powierzoną mu robotę nie to co niektórzy.-spojrzał się na jednego ze swych ochroniarzy.-Nie wiem na jaką cholerę ci ten pergamin ,ale masz swoją drogą co to za litery wżyciu takich nie widziałem?-spytał się podając mu do ręki zawinięty pergamin.

-Jest to starovistański ,ale wątpię by cię interesowała lekcja historii.

-Masz rację druhu ,a ponieważ tak szybko wykonałeś zadanie to pozwolę ci skorzystać z mej gościnności możesz pić, jeść za darmo ,a jak chcesz posmakować jednej z okolicznych wieśniaczek to się nie hamuj nikt ci nie będzie robił problemu.

-Nie trzeba wyruszam w drogę natychmiast.

-Jak sobie chcesz idziemy chłopy.-Szlachcic i jego eskorta wyszli na zewnątrz całkiem nieźle podpici.

-Jak zwykle nawet nie zapłacił za piwo j,akby nie było im wystarczająco ,że chcą nam podwyższyć pańszczyznę o kolejne kilka dni. -Powiedział z poirytowaniem karczmarz.

-Może ,ale ponoć król miał wprowadzić reformę ,która miała by powstrzymać nadawanie chorej liczby dni pańszczyzny.

-Ano miał ,ale wiesz panie jak jest z tym krajem wszystko tu jest inne niż w innych państwach. W każdym innym kraju to król, car , cesarz lub książę rządzi i decyduję o wszystkim ,a tu dupa mamy króla ,ale senat i szlachta jest w stanie zablokować wszystkie próby reform ,a wkrótce będzie jeszcze gorzej.

-A to z jakiej racji nałożą wam pańszczyznę również na noc?-powiedział sarkastycznie.

-Ha jeszcze o tym jeszcze nie pomyśleli ,ale z pewnością to tylko kwestia czasu Chodzi mi oto ,że król jest już stary ma 79 lat ,a rządzenie powierzył swojemu bratankowi Boguradowi ,więc na razie jest spokojnie nawet spokojniej niż kiedykolwiek. Niestety to wszystko się zmieni ,gdy król umrze ,a szlachta znowu będzie się kłócić ,kto ma zasiąść na tronie.

-A król kogo wybrał na swego następce?

-No właśnie tu zaczyna się komedia bo właśnie Bogurada ,który jest najlepszym materiałem na króla skromnym zdaniem niestety on uważa ,że to najstarszemu synowi należy się korona czyli jego kuzynowi Sobieradowi za to szlachta woli jego młodszego brata Derwana.

-No i masz babo placek jak widać ci ,którzy najmniej pożądają władcy najbardziej na nią zasługują.

Karczmarz westchnął i dodał- No cóż zostaje nam się modlić oto ,żeby Bogurad pozostał kanclerzem wielkim koronnym.

-Swoją drogą skąd zwykły karczmarz wie tyle o polityce?

-Od groma tu przyjezdnych takich jak ty raz przyjedzie jakiś szlachcic, polityk albo potencjalny szpieg i człowiek ma cały obraz na ten temat , sam dobrze wiesz jak to działa.

-Racja dzięki za rozmowę i masz ,żebyś nie był stratny.

Reynard dał właścicielowi karczmy dwa srebrne złote ,które mogły załatać dziurę budżetową po klientach takich jak Gedimin.

-Dzięki ci waćpanie niech Swaróg ma cię w swej opiece.

Reynard tylko kiwnął głową i wyszedł na zewnątrz by wyruszyć w dalszą podróż. Na zewnątrz pogoda nie była już tak przyjemna jak wcześniej lało jak z cebra pioruny rozdzierały niebo ,a w tej przyjemnej dla oka i ducha pogodzie Gedimin ze swoimi ludźmi zaczęli po raz kolejny nadużywać swoich przywilejów. Uznali ,że dorosłe kobiety im nie wystarczą ,więc uznali ,że tym razem ich ofiarą będzie dziecko. Dziewczynka na oko dwunastolatka z pięknymi brązowymi włosami oraz sarnimi załzawionymi oczami próbowała się wyrwać z rąk dwóch sukinsynów Gedimin w tym czasie płacił ojcu dziewczynki parę groszy.

-Co tu się wyrabia?-Rzekł spokojnym tonem Reynard.

-O witaj jeszcze raz verdrato jak widzisz zabawiamy się z tą oto młodą damą.

-Nie za młoda przypadkiem?

-A ,gdzie tam kurwiłem młodsze poza tym wszystko jest ustalone z ojcem on ma parę groszy ,a my mamy rozrywkę wszyscy są zadowoleni.-jego kompani potwierdzili to jedno głośnie.

-Wszyscy ,a ona?-wskazał ręką na dziecko.

-To zwykła smarkula ojciec za nią decyduje ,a i tak każda by chciała ,żeby szlachcic ją przeleciał.

Reynard machnął ręką i ruszył w stronę stajni wiedział ,że nie ma sensu bawić się w bohatera w końcu co dobrego zrobili dla niego ludzie wyzywali od potworów tylko dla tego ,że miał szarą skórę i fioletowe oczy lub ponieważ zajmował się robotą ,której człowiek wykonywać nie powinien bo to się nie godzi. Dziewczyna krzyczała coraz głośniej ,dźwięk rozpruwanej sukienki można było usłyszeć z kilometra. Reynard się zatrzymał i powiedział spokojnie.

-Zostawcie ją inaczej powieszę was za jaja i wypatroszę jak śledzie.

-Że co kurwa?!-rzekł jeden z kompanów Gedimina.

-Racja co kurwa?! Ja cię sowicie wynagradzam pozwalam ci ruchać się z każdą kurwą na mojej ziemi ,a tobie się wydaję ,że możesz mi rozkazywać ,może mam jeszcze zlizywać gnój z twoich butów?!-krzyczał w niebo głosy chwiejąc się przy tym jak drzewo pod czas wichury.

-Nie jesteś wart by mi go zlizywać poza tym nie pochwalam kanibalizmu.

-Szefie dziwoląg chyba nazwał cię gównem.-powiedział jeden z towarzyszy szlachcica widać było ,że piastuję on stanowisko śmietanki towarzyskiej i intelektualnej społeczeństwa razem z Gediminem.

-Wiem kurwa pacany i tak być nie może-wydzierał się w niebo głosy ,jakby już go wieszali i patroszyli- szukasz kłopotów co? To je dostaniesz samopały w dłoń chłopy zrobić mi z niego ser Pirviański!

-Zły pomysł.-. Reynard jednym ruchem ręki stworzył osłonę z płomieni kule dzielnie próbowały przebić się przez osłonę ,ale stopiły się momentalnie po wejściu w kontakt ze przeszkodą. Gdy przeciwnicy zauważyli ,że verdrat wciąż stoi o własnych siłach część z nich rzuciła się na niego z szablami niczym kamienie przez bogów rzucane na szaniec ,czym samym ostatecznie przesądzili o swoim losie. Reynard wyciągnął następnego asa z rękawa ,a dokładniej ze swojego pasa mianowicie granat z ceramicznej skorupy z narysowaną liczbą trzy, podpalił ląd i rzucił go kawałek przed nogami nacierających na niego samobójców. Granat zamiast rozerwać na strzępy służących szlachcica zaczął uwalniać czarny dym ,który przywodził na myśl chmurę burzową. „Chmura” pochłonęła cały oddział, wojowie nie wiedzieli czy warto jest wybiegać na oślep prosto na ostrze verdraty zamiast tego woleli zostać w chmurze i ustawić w taki sposób by byli gotowi na niego ,gdy chmura się ulotni problem polegał na tym ,że nic nie było widać ,ale działało to w obie strony w końcu verdrat również nic nie mógł w niej zobaczyć czyż nie? No ,cóż sytuacja była zgoła inna strażnicy słyszeli ,jak szabla tnie mięśnie, jak odrąbuję kończyny oraz słyszeli krzyki swych towarzyszy. W końcu dym opadł i pozostali wojowie ,którzy mieli dość oleju w głowie by nie wbiegać prosto w paszczę lwa zobaczyli ,że tylko jeden z „inteligentów” ,którzy wbiegli w nią się ostał pozostali ,jednak zostali poćwiartowani. Ocalały nie wiedział co się stało patrzył się na swych kolegów ,którzy wpatrywali się w niego z przerażeniem okazało się ,jednak ,że to nie on ich tak przerażał... w końcu jeden z nich krzyknął.

-Sieciech za tobą . Diaboł!

Sieciech odwrócił się zdążył tylko ujrzeć czarną sylwetkę za ,którą burza pełniła rolę orkiestry całego spektaklu w ,którym brał udział inną częścią przedstawienia jaką ujrzał woj było ostrze szabli dumnie kończące akt z chmurową pułapką . Ciało nowo powstałego denata zostało przecięte idealnie wpół z diabelską precyzją .Reynard szybko chwycił do swego pasa i wypił fioletowy lekko świecący płyn ze szklanej fiołki nazywany czardą lub jak Vistanie go nazywali rihe'sid. Fioletowe oczy verdraty zaczęły się świecić ,a jego znamię na skroni wyglądało ,jakby było pokryte żywym ogniem. Strzelcy wystrzelili po raz drugi już nie tak pewnie ,jak za pierwszym razem. Skóra i ubranie verdraty pokryły się błękitną smugą sprawiła ona ,że każda kula ,która w nią uderzyła traciła całą swoją prędkość i ześlizgiwała się z niej. Smuga opadła ,a Reynard rzucił się na strzelców ,którzy nie wiedzieli ,jak w tej sytuacji się zachować ,jedyne na co wpadli to stać w bezruchu ,aż będzie za późno na ucieczkę. Strzelcy chwycili szablę próbowali parować cięcia verdraty ,ale on był szybszy od nich. Bandyci tracili ducha walki, nadzieję ,kończyny oraz życia. Nawet kości poddawały się klindze szabli i bez ,żadnego oporu dawały jej się przeciąć wpół. Gedimin jeszcze wierzył w szansę zabicia siepacza wyciągnął pistolet z olstra... nie zdążył strzelić. Reynard odwrócił się i uderzył piórem szabli w pistolet szlachcica ,a drugą ręką wyciągnął swój pistolet i nacisnął spust... Kula przeszła na wylot Gedimin dopiero po chwili zauważył ,że kula zmasakrowała jego wnętrzności ,a trunek ,który dopiero co wypił zaczął opuszczać jego ciało razem z krwią. Reynard w ramach zakończenia użył kolejnego czaru ,który wytworzył potężną falę niczym bicz w rękach giganta odrzucił od verdraty tych ,którzy jeszcze nie zasmakowali jego szabli.W końcu eliksir przestał działać wokół łowcy potworów leżały pocięte i zmasakrowane ciała nie ,którzy z nich mieli jeszcze szczęście ,albo nieszczęście jeszcze żyć ,lecz to była już tylko kwestia czasu. Reynard zaczął się rozglądać i ujrzał jak Gedimin próbował uciec z pola bitwy pomimo dziury w jego brzuchu. Verdrat podszedł do niego i rzekł sarkastycznie.

-Może myślisz ,że masz szczęście ,że jeszcze żyjesz prawda jest taka ,że mamy poprostu więcej czasu na zabawę.- Reynard uśmiechnął się złowieszczo.

-Chędoż się bestio ty diabelski kurwiu coś ty im zrobił oni mieli żony i dzieci może myślisz ,że zrobiłeś dobry uczynek ,że kogoś ocaliłeś? Prawda jest taka ,że przyjdą inni tacy ,którzy zgwałcą żony moich martwych już kompanów ,a ich dzieci powieszą na ganku by pokazać kto tu teraz rządzi. A ta suka -wskazał ręką na niedoszłą ofiarę gwałtu- jak myślisz co zrobi z nią ojciec odda ją jakiemuś przypadkowemu chamowi ,który będzie ją chędożyć tak samo jak my chcieliśmy bez znaczenia co ona na to. Nic nie zmieniłeś tylko odwlekłeś nieuniknione nie jesteś lepszy ode mnie.

-Może i masz rację co do rodzin twoich towarzyszy i tej dziewczyny może i do mnie też... -Reynard przybrał złowieszczy ton głosu do tego stopnia ,że Gedimin trząsł się bardziej niż dziewczyna z ,którą miał się właśnie zabawić. Verdrat podszedł do niego wolnym krokiem, kucnął przy nim i wyszczerzył zęby w okropny grymas.- ,lecz w tej chwili to nie ty jesteś katem- Reynard zamknął oczy i westchnął ciężko- czas ,żebyś zapłacił za wszystkie swoje grzechy.

Łowca potworów wbił nóż w ranę po kuli w brzuchu bandyty i zaczął go rozpruwać jak świeżo upolowaną zwierzynę. Na światło dzienne wyszły wnętrzności szlachcica w akompaniamencie krzyków verdrat chwycił za jelito szlachcica i wyrwał jego część.

-KURWA!-zawył głośno łapczywie łapiąc oddech- przestań błagam... zabij ,ale nie tak BŁAGAM!

-Jak sobie życzysz.-Mówiąc to chwycił głowę Gedimina i wepchnął ją do kałuży krwi pozostawionej przez jednego z jego towarzyszy.

Bandyta próbował się wydostać, wierzgał się rzucał się na wszystkie strony. Próbował jeszcze coś powiedzieć ,ale nikt nie zdołał go zrozumieć po krótkiej chwili przestał się ruszać to był koniec szlachcic nie żył nie ważne ,czy się po prostu wykrwawił czy utonął. Reynard się rozejrzał dzieci i kobiety płakały również niektórzy mężczyźni. Nikt nie lubił Gedimina i jego bandy ,lecz nawet w najmroczniejszych pragnieniach nie życzyli im tak strasznej śmierci ,lecz niektórym bo nie wszystkim widok ich ciemiężycieli cierpiących w taki sposób dawał pewną radość mimo ,że nie chcieli tego przyznać. Verdrat podszedł do dziewczyny ,która zawdzięczało mu swoją cnotę oraz możliwe ,że również życie. Ojciec roku natychmiast schowa się za córką ,gdy tylko zobaczył jak „rzeźnik” zbliża się do niego i jego dziecka. Dziewczyna nie płakała była dziwnie spokojna patrzyła się na Reynarda wielkimi oczami na jego twarz i ręce pokryte krwią. Ojciec krzyczał ze łzami w oczach bardziej przerażony niż jego dziecko:

-Błagam weź ją ,ale mnie zostaw ja nie byłem z nimi w zmowie ja ich nawet nie znałem ja...

-Zamilcz.

Uciął jego monolog ,a chłop natychmiast ucichł. Wtedy dziecko zadało pytanie verdracie równie dziwnym głosem:

-Czy musiałeś im to zrobić?

-Tak-odpowiedział bez żadnych emocji.

-Dlaczego?

-Ludzie tacy ,jak oni muszą zostać ukarani. Krzywdzili niewinnych, bawiło ich to byli oni prawdziwymi potworami.

-A ty? Czy ty też jesteś potworem?

Reynard nic nie odpowiedział. Wyciągnął nuż myśliwski z cholewki buta i dał dziecku i powiedział.

-Naucz się z niego korzystać i następnym razem ,gdy ktoś spróbuje cię skrzywdzić wbij mu go prosto w krtań i uciekaj ,jeśli będą tam jeszcze inni to nawet nie zdążą się zorientować co się właściwie stało. -dodał jeszcze ,ale nie do dziecka ,lecz do ojca- A ty jeśli znowu pozwolisz na to by ,ktoś ją spróbował skrzywdzić to znajdę cię i zajmę się tobą tak samo jak z Gediminem ,ale ty nie zaznasz mojej łaski wypruję z ciebie wszystkie twoje wnętrzności i nakarmię cię nimi zrozumiałeś?

Chłop nie był wstanie wypowiedzieć słowa tylko kiwnął głową był gotów zrobić wszystko byle by verdrat odszedł i dał mu spokój. Reynard ruszył do swego wierzchowca czuł jak pot ścieka z jego ciała nie tyle od wysiłku co od temperatury. Miał się już przewrócić ,ale jego koń posłużył mu ,jako podpora. Kaszlnął czarną krwią ,która emitowała fioletową poświatę ,zmęczony podwinął rękaw ,tak jak myślał jego ciemne żyły prześwitywały przez skórę zupełnie jak byłyby wypukłymi rzekami na jego ciele może nawet tak były nawet on nie znał wszystkich efektów ubocznych zbyt dużej dawki czardy. Odchrząknął i wskoczył na wierzchowca i rzekł do siebie lub do konia.

-Jeszcze nie. Jeszcze nie dziś.

Wioska była przerażona ludzie bali się tego co się następnie stanie, czy reszta bandy Gedimina nie zrobi rzezi w wiosce czy może wojewoda nakaże schwytać verdrate inni za to zastanawiali się ,czy życie jednego dziecka było warte potencjalnych konsekwencji. Część ludzi ,jednak zadowolona ,że pozbyto się największych zakał w okolicy mówili „Verdratowi zapłacono za ubicie jednego potwora ,a ten ubił cały odział co za zacny model biznesowy”. Reynard w tym czasie ruszył w dalszą podróż w jedyne miejsce ,które było dla niego przynajmniej namiastką domu.

 

//Pisałem ten fragment pięć razy i wciąż nie jestem do niego całkowicie przekonany (nie tylko w kwestii ortograficznej) ,więc proszę o pisanie w komentarzach co się wam podoba ,a co nie będę nadzwyczaj wdzięczny.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Namei 21.06.2018
    Hmm...
    Spacje stawia się po przecinku, nie przed. Poza tym jest całkiem nieźle.
    Niektóre zdania były za długie, ale to już kwestia wprawy.
    Uśmiałam się, w niektórych momentach i za to masz plusa.
    "No i masz babo placek jak widać ci ,którzy najmniej pożądają władcy najbardziej na nią zasługują." - świetnie to ująłeś w słowa, barzdo mi się podoba.
    Cóż, powodzenia przy następnych tekstach ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania