To nie tak

„To nie tak”

Mazury. Osada w Białej nad pięknym jeziorem. Niektórzy mówią Biała Osada. Jak zwał tak zwał. 60 jedno lub dwuosobowych, ekskluzywnie urządzonych domków. Mieszkańcy są w różnym wieku – studenci, pracujący, a najczęściej pracujący studenci, bo opłata za domek jest spora. Codziennie rano przyjeżdża autobus - zawozi mieszkańców do miasta- na uczelnię, do pracy. Niektórzy dojeżdżają własnym autem. W domkach mieszkają single. W parach można zamieszkać po zgłoszeniu do starosty (sms, mail). Wtedy starosta udziela „nigdzienieważnego nibyślubu”, ogłasza to na tablicy stołówki i…gotowe. Niektórzy śmieją się, że to wygląda jak zapowiedzi w kościele. Mieszkańcy po „zapowiedziach” przeprowadzają się do „dwójek”. Proste: Magda i Rafał domek nr 6. I tyle. „Nibyrozwód” jest na tej samej zasadzie: Magda domek nr 8, Rafał domek nr 10. Rotacje są ogromne i w takim tempie, że mimo „zapowiedzi” można się totalnie pogubić.

Tomek mieszka w Białej trzeci rok i zmienił już niejeden domek. Wiktoria

( dla znajomych Wika) przyjechała 3 miesiące temu. Jest koniec czerwca.

Polubili się od razu – lubią wszystko (no prawie) robić razem. Szczególnie siatkówka. Każdego dnia po śniadaniu „meldują” się na boisku. Zawsze znajdą się chętni do grania. Potem np. kajak, długie wyprawy po lesie, imprezy, dyskoteki. Można sobie na to pozwolić – zaczęły się wakacje. Niedawno też zaczęli grać w brydża. Tomek wprawny brydżysta – trochę gorzej z licytacją, ale rozgrywa rewelacyjnie. Ma genialną pamięć. Pamięta „co zeszło” w każdym kolorze. Wika z kolei świetna w licytacji (zna dobrze zasady), niestety gorzej z koncentracją. Nie może wszystkiego za-pamiętać. Ale do rzeczy.

Wika i Tomek. Powoli, powoli zbliżali się do siebie. Kumple? Przyjaciele? A może coś więcej?

Któregoś dnia umówili się u Tomka. Wika miała być u niego pierwszy raz. Wzięła prysznic (byli już po dwóch meczach w „siatę”), ubrała ulubioną kieckę w grochy – w końcu okazja. W Osadzie nie ma okazji żeby się wystroić. Wszyscy ubierają się na tzw. „ luzie”.

Zapukała do drzwi. Po chwili otworzył uśmiechnięty Tomek. Za nim, w sporej odległości od niego stała… Anka. Jego poprzednia dziewczyna. Była w spodniach. Tylko w spodniach! T Y L K O w spodniach! No nic powyżej pasa! Wika nawet nie zdążyła zebrać myśli jak zbiegała po schodkach tarasu. Tomek, po chwili – po dłuższej chwili - wybiegł za nią.

- Wika, proszę! To nie tak…!

- nie tak jak myślę? Daj spokój!

- no właśnie! Nie tak jak myślisz! To nie może się tak skończyć?

- to się nawet nie zaczęło, Tomek!. Niczego sobie nie obiecywaliśmy. Proszę, zostaw..

Nie widzieli się przez 3 dni. To znaczy widywali się w Osadzie (tu nie sposób się ukryć), ale nie rozmawiali ze sobą. Wika po trzech dniach zjawiła się na boisku. Uwielbia grać, ale bała się go spotkać. No bo co sobie powiedzą? Właściwie bała się każdej rozmowy. Było jej wciąż przykro. Przykro? Głupio? Smutno? Nie chodzili ze sobą, ale myślała, że… że… Eeech. Tomek grał w przeciwnej drużynie. Anka siedziała na ławce przy boisku. Także tak. A między nimi ciągle nic.

Trzeciego dnia wieczorem ktoś zapukał do drzwi. To był Tomek. Mimo zdenerwowania zauważyła jego ładną koszulę - jasny dżins.. Koszula, podobnie jak kiecka, w Osadzie to był ewenement. T-shirt, bluza jak chłodno i tyle…

- prosiłam Cię. Nie chcę rozmawiać

- A ja proszę, wysłuchaj mnie. Jeśli ci ciężko patrzeć mi w oczy, zróbmy tak: chodźmy na przykład na molo, będziesz patrzeć na jezioro a ja stanę za tobą i powiem co chce ci powiedzieć. Co muszę ci powiedzieć. Proszę…

- chyba nie taki mus, skoro wytrzymałeś 3 dni?

- i o tym też chcę powiedzieć. Powiem i pójdę sobie. Nie musisz nic mówić

- dobrze, wezmę kurtkę

Poszli. Przez cały czas nie odezwali się ani jednym słowem. Wika oparła się o barierkę na molo i wpatrywała się w przepiękne kolory zachodzącego słońca. I to podwójne. Na niebie i na jeziorze… Tomek, też oparł się o barierkę, ale plecami. Zgodnie z tym co obiecał, nie patrzyli na siebie. Tomek zaczął mówić. Cicho, może zbyt monotonnie, ale Wiktorii wydawało się, że głos mu się trochę łamał…

- nie zbliżałem się do ciebie przez 3 dni. Nie dlatego, że nie umiałam ci wytłumaczyć co się wtedy stało. Musiałem po prostu wszystko przemyśleć. Co z nami…

- Tomek. Mówiłam ci już. Nie musisz nic tłumaczyć. Nas NIE MA!

- to boli. Ale rozumiem. Spodziewałem się gorzkich słów.

Posłuchaj:

- zastanawiałem się czy ci opowiedzieć tę durną sytuację z Anką

- durną?

- tak. Jak usłyszysz też tak stwierdzisz. O ile uwierzysz… Przez jakiś czas uważałem, że na tyle się znamy, że powinnaś mi zaufać. Ale PRZECIEŻ ty nic nie wiedziałaś.

Z Anką chodziłem 1,5 roku. Wydawało mi się, że się kochaliśmy. Potem okazało się, że niewiele nas łączy. Oddalaliśmy się od siebie. W sumie jedyne co nas łączyło to sex i imprezowanie. To trochę mało na poważniejszy związek. Zerwałem – no niech będzie sprawiedliwie – zerwaliśmy ze sobą jakieś pół roku temu. Anka jednak twierdzi, że nadal mnie kocha. Tego dnia przyszła tak zwanie „poważnie porozmawiać”.

W sumie nie zdążyliśmy nic sobie powiedzieć. Powiedziałem jej, że zaraz przyjdziesz i wkrótce zapukałaś do drzwi. Otworzyłem drzwi i… byłem totalnie zdziwiony twoim zachowaniem. Tym, że natychmiast uciekłaś. Dopiero jak się odwróciłem zobaczyłem Ankę rozebraną do pasa. Wierz mi - oboje Ty i ja pewnie byliśmy jednakowo zaskoczeni. Dlatego chwila minęła zanim wybiegłem za Tobą. Chociaż jeszcze wtedy nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Anka chciała do mnie wrócić. W chwili gdy zapukałaś wpadł jej do głowy ten „fenomenalny” pomysł. Szybko zdjęła bluzkę żeby wzbudzić w tobie zazdrość. A może złość? Nie wiem. Ot historia. Durna. Ale zdaję sobie sprawę, że dla ciebie przykra. Dla mnie też. Pytanie czy mi uwierzysz? Czy mi zaufasz? Nie odpowiadaj teraz…

Zależy mi na tobie. Przez te 3 dni myślałem o konfrontacji ciebie, nas z Anką. Wciąż jednak liczyłem na to, że mi zaufasz no i nie wiem czy taka rozmowa z Anką nie byłaby dla ciebie zbyt… przykra?

- upokarzająca

- no właśnie. Jest coś jeszcze. To też powód, dla którego chciałem się koniecznie dziś z tobą spotkać. Z samego rana muszę wyjechać. Nie wiem na jak długo. Ty-dzień, dwa? Zdaję sobie sprawę, że ten mój wyjazd może całkowicie popsuć wszystko między nami. Jeśli już nie jest za późno. Ale muszę wyjechać.

- a możesz chociaż powiedzieć jaki jest powód wyjazdu? Odezwała się Wika

- nie teraz. Jak wrócę. No właśnie. Co będzie jak wrócę?

Proszę cię…zaczekaj na mnie. Może nam się uda. Wiem. Jestem pewien, że mamy szansę być szczęśliwi. Jaaa….

- Tomek!

Wika podniosła wzrok. Szedł już w kierunku domków. Nie zawołała go. Nie wiedziała co powiedzieć. Ale tej nocy nie spała.

Tomek zniknął tak jak mówił. I przez te blisko 3 tygodnie nie dawał znaku życia. Nic. Kompletnie nic. Czyli koniec. Durna (jak mówił Tomek) sytuacja z rozebraną Anką wydawała się być prawdziwa.

Anka gdzieś po tygodniu też zniknęła. Dobrze, bo wszędzie się spotykały. Ja-koś tak głupio. Całe szczęście, że i ona nie była skora do rozmowy. Omijały się szerokim łukiem. A może ona zniknęła razem z nim?!! Wika wpadała w paranoję. Mimo wszystko tęskniła do niego. Miał rację. Coś między nimi było. Coś ważnego. No cóż.

 

Był słoneczny czwartek. Może zbyt ciepły na grę w piłkę. Ale jak się lubi – nie ma zmiłuj. Wika grała drugi, może trzeci mecz i… zobaczyła go. Tomek stał jakieś 5 m od boiska koło ławki. Na ławce siedziała Anka. Wróciła kilka dni temu. Tomek szedł w kierunku Wiki gdy zobaczyła go Anka. Podbiegła do niego, przywitali się, ale Tomek dalej ruszył w kierunku Wiki. Gra została przerwana. Wszyscy się na nich patrzyli… A Wiki znów miała tysiąc myśli naraz… a może oni nadal są razem?

Tomek podszedł do Wiki i przytulił ją mocno.

- tęskniłem. Całe długie 3 tygodnie. Aaa.. A Ty?

- Wiki spojrzała na niego i…nie zdążyła nic powiedzieć

Zbyszek, dobra dusza towarzystwa, od początku odkąd Wika przyjechała – polubił ją. Byli tacy co twierdzili, że był w niej zakochany. Tylko Wiki niczego nie wi-działa. Była zajęta Tomkiem. I kiedy tak Wika stała nieruchoma w ramionach Tomka, podbiegł Zbyszek.

- cześć Tomek. Długo cie nie było. Wika, zapomniałem Ci rano oddać klucze do twojego domku. Trzymaj!

-???

Tomek się odsunął. Wika, ty? Ze Zbyszkiem???

- to nie tak….. Tomek…

W tym momencie podbiegli do nich inni kumple z boiska. Aga, Krzysiek, Dorota…

Wszyscy cieszyli z powrotu Tomka.

Tamtego dnia, w czwartek, od rana grzało niemiłosiernie słońce. Już w czasie pierwszego meczu Wika czuła się słabo. W pewnym momencie, schylając się po piłkę upadła. Zemdlała? Omdlała? Wszyscy wpadli w panikę. Barek jeszcze zamknięty żeby kupić coś do picia. Oczywiście pierwszy przy niej był Zbyszek. Wika trochę jeszcze „nieobecna” cicho powiedziała do Zbyszka

- przynieś mi proszę wodę z domku. Stoi po prawej tuż przy drzwiach. Tu masz moje klucze od domku…

Miesiąc później.

Osada w Białej. Tablica ogłoszeń. Wiktoria i Tomasz domek nr 36

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania