Topielica

Była córką głowy rodu, jednego z wielu, które niedawno osiedliły się w tej dzikiej, nieznanej okolicy. Smukła i zgrabna o wielkich jasnych oczach oraz rudych włosach – przyciągała uwagę każdego. Nikt nie zostawał obojętny wobec jej uroku. Mężczyźni, zaczynając od czeladników i władyków, na zwykłych chłopach kończąc, uwielbiali ją. Dena! To imię rozbrzmiewało co dzień. Cudna Deno! Pani mego serca! Rozum mój pożąda tylko ciebie. Moje ciało chce wtulić się w twoje. Ach, Biała Pani!...

Słowa te przesycały powietrze, niosły się wraz z zapachem werbeny przez dalekie i niezbadane kraje. Lecz dziewczyna niewiele robiła sobie z tych zalotów. Miast pomagać w domowych obowiązkach bądź wykonywać prace, które przynależały kobiecie, wolała w samotności oddawać się temu, co kochała najbardziej. A kochała wolność, pląsy i zabawy. Gdy tańczyła, tańczyły wraz z nią zwierzęta. Gdy śpiewała, wiatr grał jej melodię na liściach. Miała w sobie tyle wdzięku! Młodziutka i urodziwa, lekko stąpała po ziemi, nie przejmując się niczym. Młodzieńcy , którzy do niej lgnęli, długo nie mogli zrozumieć i pogodzić się z tym, że dziewczyna ich nie chce. Było to dla nich niezrozumiałe; wszak jak każda młoda kobieta w wiosce, wkrótce miała zostać oddana jednemu z możnych ich plemienia. Jednakże samo wspomnienie zbliżającego się zamążpójścia trwożyło ją na tyle, że płoszyła się i uciekała z domu. Uciekała na swoje zielone pola bawić się z wiatrem.

***

 

Był w wiosce pewien chłopiec, który pomimo że kochał Denę gorąco i prawdziwie, nigdy jej tego nie wyznał, bojąc się odrzucenia. Wiedział, że nie ma żadnych szans u dziewczyny tak wysoko urodzonej. Odrzucała równych sobie, więc jak mogłaby spojrzeć na nędznego niewolnika? Przecież był nikim. Chłopiec kochał więc w skrytości. Nigdy do niej nie przemówił, nigdy się do niej nie zbliżył. Karmił się jedynie jej widokiem z daleka. Co dzień z niecierpliwością czekał na ich spotkanie wśród złotych źdźbeł pszenicy, gdzie stał chram poświęcony Welesowi. To tam los po raz pierwszy zetknął ich ze sobą. Dena wstępowała do świątyni na chwilę pomodlić się, gdy wracała ze swojej samotni do domu. Chłopiec także często odwiedzał to miejsce. Wypasając bydło swego pana, co jakiś czas składał Bogu ofiarę, prosząc o opiekę nad zwierzętami. Przez tą małą chwilę, gdy modlili się ramię w ramię, młodzieniec czuł się przeszczęśliwy.

Pewnego dnia Dena nie stawiła się w chramie. Chłopak cierpliwie czekał na ukochaną. Zerwał dla niej naręcze najcudowniejsze kwiatów, które rosły pod łaskawym okiem bogini Mokoszy. Bardzo chciał sprawić jej radość, a wiedział, że lubi piękne rzeczy. Jednak, gdy słońce schyliło się ku zachodowi,a wybranki nie było, postanowił wrócić. Pocieszał się myślą, że zobaczy ją jutro. Niestety, nie zastał jej ani następnego dnia, ani następnego. Gdy zasmucony i zaniepokojony, w drodze powrotnej, rozważał cóż takiego mogło zatrzymać dziewczynę; zachwiać jej stałym rytmem dnia, usłyszał dziwny odgłos dochodzący z pobliskiego lasu. Zaintrygowany postanowił to sprawdzić.

Prowadzony dźwiękami doszedł nad rzekę Wiskulę, nad którą położona była osada. Gdy odgarnął gałęzie, jego oczom ukazał się widok, który go zaszokował. Pośrodku niewielkiej polany, przyodziana w postrzępioną suknię, która niegdyś musiała być śnieżnobiała, leżała płacząca kobieta. W rozwichrzonych ryżych włosach, które zupełnie przesłoniły twarz kobiety zagnieździły się kolorowe liście, a wianek na jej głowie zwiądł zupełnie. Poruszony tym widokiem, uklęknął nad nieszczęsną i odgarnął delikatnym ruchem kosmyki jej włosów. Serce zabiło mu szybciej i mocniej, a oczy przesłonił na chwilę mrok. Przecież on tę dziewczynę zna!

- Deno... - szepnął drżącym głosem.

Podniosła głowę. Na moment, chwilę zaledwie, ukazało mu się wielkie jasne oko, patrzące z przerażeniem. Nagle dziewczyna zerwała się i bez słowa uciekła. Chłopak pobiegł za nią. Na darmo wołał ją po imieniu, prosił by się zatrzymała. Pchana niezrozumiałym lękiem, rudowłosa biegła, niczym młoda łania goniona przez myśliwego. Biegła wzdłuż leniwej rzeki, która nagle przerodziła się w rwący potok. Młodzieniec chciał ją zawrócić; krzyczał aby się zatrzymała, bo wpadnie do potoku. Na nic zdały się jego wysiłki. Słowa zdławił szum pędzącej Wiskuli, a on sam mógł jedynie patrzeć jak jego ukochana osuwa się i niknie wśród pędzących tumanów wody. Jak prąd niesie ją z triumfem wprost w spienione paszcze potworów...

 

 

**********************

 

Na początku był tylko ból. Straszny ból w plecach, który paraliżował i zabierał dech w piersiach. A także odbierał wzrok...

Ciemność, która nagle otoczyła mnie ze wszystkich stron, przytłaczała swą gęstością.

Nie, to nie była ciemność. To była woda. Ciężka niczym ołów i czarniejsza od kruczego skrzydła napierała na mnie, spychała na niknące w mroku dno. Próbowałam płynąć w górę. Walczyłam z prądem, który miotał mną jak szmacianą lalką. Woda wlewała się do ust, zapełniając płuca. Miałam wrażenie, że rozsadzi je od środka. Pamiętam, że czułam tylko strach. Ten obrzydliwy, paraliżujący strach, który jednocześnie pobudzał moje ludzkie ciało. W głowie miałam tylko jedną myśl, która stale się przewijała. Nie chcę umierać! Nie taką śmiercią! Zebrałam resztki sił, na jakie jeszcze było mnie stać. Zaczęłam płynąć ku powierzchni. Moje ciało wypełnione wodą, stawało się coraz cięższe. Płynęłam przerażająco wolno. Gdy w końcu byłam już tuż tuż przy powierzchni, w głowie zajaśniała mi myśl, że jest nadzieja na ratunek. Nagle poczułam silne uderzenie w bok, które posłało mnie znów ku dnu. Coś przemknęło obok mnie, muskając ramię. I nagle usłyszałam. Dźwięk, niepodobny do żadnego mi znanego, wydobywający się jakby z mroku pode mną. Nikły dźwięk, który przerodził się w krzyk, krzyk we wrzask, zniekształcony przez wodę. Wrzask zaczął wibrować mi w głowie. Zamieniał się w słowa. A raczej słowo. Imię. Moje imię. Dena! Kolejne uderzenie. I oszałamiający ból. Dena! Wpadłam w szał. Miałam dość. Palce zaczęły orać suknię na piersiach. Oczy szczypały okropnie, a płuca wypełniły się wodą. Czułam ,jak życie wylewa się ze mnie wraz z nią...

***

.

Tak, tak właśnie było. Moja cielesna powłoka zniknęła w mrocznych głębinach Wiskuli. Nie było już pięknej Deny. Moja dusza jednak nie umarła. Oddałam jedno życie, by otrzymać drugie – lepsze. Życie bez bólu i strachu. Teraz liczy się tylko jedno. Zabawa. Pląsy wraz z tymi, którzy mnie rozumieją.

 

***

Wychodzimy na brzeg wraz z nadejściem nowiu. Nasze szmaragdowe włosy lśnią soczystą zielenią, a skóra skrzy się srebrem. Tańczymy i śpiewamy. Niekiedy dołączają do nas zbłąkani śmiertelnicy. Nie wracają już do swych domów. Czasami czuję dla nich litość, lecz szybko mija. W końcu liczy się tylko taniec. I śpiew. Wieczne pląsy.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • comboometga 23.11.2015
    - ,,Chłopiec także często nawiedzał to miejsce'' - odwiedzał*, nie był przecież duchem ;)
    - ,,W głowie miałam tylko jedną myśl, która stale przewijała mi się w głowie'' - powtórzenie ; to drugie ''głowie'' można usunąć :)
    - ,,Dźwięk, nie podobny'' - niepodobny*
    - ,,Dźwięk, nie podobny do żadnego mi znanego, wydobywający się jakby z mroku pode mną. Nikły dźwięk'' - powtórzenie ;)
    - ,,wrzask, zniekształcony przez wodę. Wrzask'' - powtórzenie ;D
    - ,,Oczy szczypały okropnie a płuca wypełniły się wodą. Czułam jak życie'' - przecinek przed ''a płuca'' i ''jak życie''
    - ,,Pląsy wraz z tymi, które mnie rozumieją'' - którzy* ;)
    Muszę przyznać, że pomysł naprawdę bardzo fajny i świetnie rozwinięty :) Podoba mi się, z chęcią czytałabym dalej - o wiele za szybko tekst przeleciał mi przed oczami. Czytało się szybko i płynnie, nie mówiąc już o historii wciągającej jak sama Wiskula :) Piękne! 5
  • KarolaKorman 23.11.2015
    ,,wśród złotych zbóż pszenicy,'' - źdźbeł pszenicy
    ,,czuł się prze szczęśliwy.'' - przeszczęśliwy, jeżeli w ogóle istnieje takie słowo
    ,,stałym rytmem dna,'' - dnia
    ,, bo wpadnie do potoku.'' - potok to inaczej strumień, a w nim raczej nie można pływać, bo jest po prostu za płytki
    ,,W głowie miałam tylko jedną myśl, która stale przewijała mi się w głowie. '' - powtórzenie ,,w głowie''
    ,, Dźwięk, nie podobny '' - niepodobny
    inne błędy wypisała combo.
    W tym krótkim tekście było dwóch narratorów. Można było napisać go tylko z perspektywy dziewczyny. Ode mnie 4 :)
  • alfonsyna 23.11.2015
    Słowa typu "Cię", "Twoje" itp w opowiadaniach powinny być z małej litery.
    "-Deno...- " - po myślnikach powinny być spacje.
    "krzyczał(,) aby się zatrzymała"
    "Woda wlewała się do ust(,) zapełniając płuca"
    "W głowie miałam tylko jedną myśl, która stale przewijała mi się w głowie" - powtórzenie "w głowie"
    "Gdy w końcu, byłam już tuż, tuż, przy powierzchni w głowie zajaśniała mi myśl" - bez przecinka po "w końcu", "tuż-tuż", przecinek po "powierzchni"
    "krzyk w wrzask" - lepiej byłoby "krzyk we wrzask"
    "I oszołamiający ból" - ja bym dała "oszałamiający", chociaż chyba oba słowa są poprawne
    Reszta błędów jest już powyżej.
    Opisy bardzo rozbudowane i dobrze napisane, ogółem tekst mi się spodobał, udało Ci się nadać mu odpowiedni klimat i należy Ci się za to solidne 5, mimo drobnych błędów :)
  • _Lucinda_44 24.11.2015
    Błędy poprawione! :D Dzięki za miłe słowa. To jest mój pierwszy większy tekst i do tego pierwsza praca pisemna na zaliczenie z j.polskiego z liceum :) Pisałam go z przyjemnością, tym bardziej, że odwołuje się do słowiańskich korzeni i mitologii. Bardzo "Topielicę" lubię :)
  • Lucinda 24.11.2015
    Bardzo podoba mi się ten tekst, jest tak lekko napisany, czyta się z ogromną przyjemnością:) Świetne opisy, to one tak naprawdę wciągnęły mnie w ten tekst i całkiem na nim skupiły. Do błędów dodam jeszcze kilka interpunkcyjnych:
    ,, rozważał (przecinek) cóż takiego mogło zatrzymać dziewczynę";
    ,,ukazało mu się wielkie (przecinek) jasne oko";
    ,, krzyczał (przecinek) aby się zatrzymała";
    ,,krzyk we wrzask, zniekształcony przez wodę" - tu bez przecinka. Ode mnie 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania