Trzy słowa

Bądź.

 

Nie proszę o wiele. Nie chcę pierścionka z diamentem, czy tam szafirem, ani najnowszego Audi. Nie potrzebuje milionów, chyba że mam je ukraść z Tobą. Marzę o tym, by rankiem pić wspólnie kawę, a potem iść na długi spacer pustymi ulicami. Złapiesz mnie wtedy za rękę i wszystko zniknie. Całe zło; cały mój ból, depresja, roztargnienie i lęki. Ostawię psychotropy. Ty będziesz moim lekiem, moim remedium, moim antydepresantem. Chcę ci zaufać i dzielić z tobą codzienność. Patrzeć jak zasypiasz i jak się budzisz, tonąc w twoim dotyku i stapiać się podczas pocałunków. Badać Cię centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze. Obrysowywać kciukiem linię Twoich ust. Przygryzać Ci wargę. Łapać Cię za dłoń i prosić byś nie odchodził. Wtulać się w ciebie przed zaśnięciem. Słuchać bicia Twego serca. Liczyć oddechy.

 

Zostań.

 

Nie poradzę sobie z samotnością. Nie tym razem. Już za wiele razy odchodziłeś, zostawiałeś po sobie pustkę. Milczący telefon, puste łóżko, niedopowiedzenie zawieszone w powietrzu. Poczucie, że ktoś kiedyś tu był i nagle go nie ma. Tęsknotę, która wywiercała mi dziurę w brzuchu. Spalone serce niezdolne do przetaczania krwi. Czarne kanały, którymi przelewały się łzy mieszane z tuszem do rzęs. Niedopitą kawę na stoliku, która przez moją nieuwagę, jakiś nieostrożny ruch, zostawiła brązową plamę na śnieżnobiałym obrusie. Nieotwarte jeszcze piwo w lodówce, które ciężko mi będzie wyrzucić, ale też nie znajdę w sobie siły, by je wypić. Musisz zrozumieć, że nigdy nie kochałam siebie. Nie znoszę siebie, nienawidzę, nie trawię. Mam wzdęcia od samego patrzenia na swoje lustrzane odbicie. Jednak to, co we mnie najgorsze było lub jest najlepsze dla Ciebie. Mówią, że nie można pokochać kogoś jednocześnie nienawidząc siebie. Może coś w tym jest. Może się mylą. Pieprzeni znawcy sprzed monitorów, którzy nigdy nie pokażą twarzy, nie ujawnią się – tylko będą siedzieć, ukrywać się i pluć jadem. Pluć nim Ci prosto w twarz jednocześnie pozostając tchórzem. Strusiem, który chowa głowę w piasek. Będąc z Tobą nie liczyłam się ja - tylko Ty. Moje problemy, mój ból, moje wszystko zeszło na dalszy plan, wycofało się, stało się nieistotne. Ja nie istniałam. Całym moim światem byłeś Ty. Moją miłością, moją nienawiścią, moimi radościami i wzlotami, moim cierpieniem, moim upadkiem, moim lękiem, moją chorobą, moją ułomnością i słabością.

 

Posłuchaj...

 

Lubię, gdy przeszywasz mnie spojrzeniem, kiedy Twoje oczy wywiercają mi dziurę w brzuchu, a powietrze wokół nas zaczyna gęstnieć. Lubię jak się do mnie śmiejesz. Nawet jak się ze mnie śmiejesz. Lubię ton Twojego głosu, wesołe iskierki w oczach. Lubię jak na mnie krzyczysz. Kiedy próbujesz wmówić mi swoje zdanie i irytujesz się, gdy na przeszkodzie znów staje moja niezależność. Kiedy buntuje się i i tak robię, co chcesz. Lubię jak się irytujesz, gdy wspominam o nowym kolczyku, czy tatuażu. Lubię nasze kłótnie będące małą wojną, letnią burzą, czy starciem tytanów. Mam wtedy cholerną ochotę Cię uderzyć. Albo pocałować. Albo wpierw uderzyć, a potem pocałować. Lubię, gdy łapiesz mnie,

przyciągasz do siebie i wyciskasz na ustach szorstki pocałunek. Twój zarost drapie mnie wtedy w brodę.

Lubię pić z Tobą kakao, piwo, wino, herbatę, wódkę, gin, malibu i whiskey. Lubię, gdy jesteś pijany i rozmowny, kiedy jesteś szczery i wyznajesz mi to, co czujesz. Kiedy jesteś opiekuńczy i pytasz, czy na pewno jest mi ciepło. Kiedy proponujesz kolejny kubek gorącej czekolady i dobry film na DVD.

Lubię słyszeć jak mi mówisz, Że kochasz, tęsknisz i potrzebujesz. Lubię, gdy mówisz, że jestem Twoją perełką, skarbem i misiem; że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie. Lubię nawet jak jesteś szorstki i mówisz, że mam spierdalać. Odzywa się wtedy moja masochistyczna natura. Chęć bycia poniżaną i karaną za to jak złą i karygodną osobą się stałam. Lubię nawet to, jak mówisz, że jestem głupia i naiwna. Kiedy wyznajesz mi, że mnie nienawidzisz. Lubię Ciebie. Twoje oczy. Usta. Uśmiech. Ton Twojego głosu, jego magnetyzm i niski ton. Twój zapach. Woń ostrą, jak na faceta przystało, ciągnącą się za mną od salonu, przez przedpokój, aż po kuchnię. Zaciągam się nią jak dymem z papierosa. Przesiąknęła nią Twoja koszulka, na mnie o dwa rozmiary za duża, w której zwykłam sypiać. Woń Armaniego, którą zapamiętam do końca życia. Zarost, który czasem nadaje ci wygląd menela spod monopolowego, chlejącego dzień w dzień spirol z Biedronki, ale równocześnie dodaje uroku i męskości. Lubię, jak drapiesz mnie nim po brodzie, czy dekolcie. Jesteś całkowitym zaprzeczeniem tego, czego szukałam w mężczyźnie. Nieokrzesany, zarośnięty gbur. Introwertyk. Egoista. Socjopata. A mimo wszystko chcę Cię z całym pakietem tych wad, tej oziębłości i oschłości. Wiem, że jesteś najlepszą, a zarazem najgorszą rzeczą, która mogła mnie w życiu spotkać. Przekleństwem i wybawieniem. Aniołem i diabłem.

Ale... Jesteś mój. A ja Twoja.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • NataliaO 27.03.2015
    Piękne są te trzy słowa. Piękny opis emocji, wewnętrznych przeżyć. Piękny opis miłości. 5:)
  • Bajka, w sensie super. Podbijam komentarz Natalii, opisy wręcz genialne, kontrastowe zestawienia, przekaz emocji. Widziałem przed oczyma co piszesz. Pjona ode mnie
  • NataliaO 27.03.2015
    Hehe
  • BreezyLove 27.03.2015
    Jejku cudowne! Czytałam i chciałam tylko jednego: żeby ten tekst nigdy się nie skończył :) jeszcze raz powtórzę cudowne ;) oby więcej takich tekstów ;) 5
  • nightwatcher 27.03.2015
    Tekst prosty i bez polotu, ale właśnie taki ma być. Podkreśla to desperacje narratorki. Nie osadzam, czy to słuszna desperacja, czy raczej przykład syndromu sztokcholmskiego.
    Technicznie nie będę się czepiał. Sugerując Ci o skorzystaniu czasem z magicznej mocy akapitów. Możesz w ten sposób wyodrębnić z tekstu zdanie i wzmocnić jego znaczenie. W tekście masz parę takich możliwości.
    Powodzenia. U mnie masz 4.
  • Prue 27.03.2015
    Zgadzam się z wszystkim wyżej. Brzmi to jak desperacja, trochę jak egzystencja, a potem miłość dość smutna. Ode mnie 4
  • Neli 27.03.2015
    Mnie się bardzo podoba. 5 ; )
  • Mroczhna 27.03.2015
    Czytając to zapomniałam o rzeczywistości, o to właśnie chodzi! Wspaniałe, najbardziej spodobało mi się "Nie potrzebuje milionów, chyba że mam je ukraść z Tobą", "Spalone serce niezdolne do przetaczania krwi". Największy akt desperacji, był gdy powiedziała, że kocha nawet gdy każe jej spierdalać. Nieźle. :D 5/5
  • Angela 27.03.2015
    Wszystko co mogłabym napisać, zostało napisane przez innych czytelników. wobec tego
    zostawiam tylko 5 : )
  • KarolaKorman 27.03.2015
    To piękne kochać kogoś takiego jakim jest z zaletami i wadami :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania