TW #04 Upadek

Postać: zapłakany kat

Zdarzenie: draka w cyrku

Gatunek: zdarzenie historyczne/ elementy gore

 

 

Ciepłe strugi powietrza otulają błękit majowego nieba. Zmierzwione, szarpane niewidzialnymi opuszkami, szepczą melodyjnie, przepowiadając przyszłość. Na ich kolejnych falach, jak po wzburzonym oceanie, unoszą się rozpostarte skrzydła. Każde z szaleńczo tańczących piórek walczy o przetrwanie. Pod naporem kolejne poddaje się i wyrwane spośród innych, osamotnione, bezradne, wiruje w drodze ku przeznaczeniu. Wydobywający się z trzewi pogłos świstem pędzący w dal, próbując dogonić dryfującego rozbitka, zamiera. Źrenice przekazują obraz kotłującej się masy czarnych punktów, w środku których mały strzęp białego puchu, spada coraz niżej i niżej. Cały świat powoli obraca się wokół tej drobiny, podczas gdy rozmazane tło pęcznieje. Rozrasta się, uwypuklając coraz to bardziej zawiłe kontury. To, co jeszcze niedawno było ledwie drgającą plamką, teraz zamienia się w ciało. To, co przed chwilą było płaską mozaiką, teraz wystrzeliwuje w górę, nabierając masy w swych fasadach. Chaotyczna, nieskoordynowana w wściekłości przyziemna kakofonia odpycha puszek z powrotem, lecz ten uparcie brnie w dół. Wreszcie znajdując kawałek wolnej powierzchni, opada na klejące podłoże.

Trzeszczą tarcze, świszczą strzały. Krzyki żołnierzy zagłuszane są tylko cyklicznymi rykami bombard oraz uderzeniami kul o dogorywający mur. W heroicznej walce żadna broń nie próżnuje. W ostateczności, w ślepej żądzy zabijania, nie szczędzi się nawet zębów. Byle tylko pozbawić życia, byle tylko stłamsić wolę, zmusić do poddania. Spocona, zwarta chmara. Jęki rannych, którzy upadając, tratowani są na równi przez przyjaciół i wrogów. Wijąc się między nogami jak larwy, nie zwracają niczyjej uwagi. Ziemia lepka od krwi, od fekaliów, od rozdeptanych flaków przybrała rudawy kolor. Cała ta mieszanka razem z wystawionymi na pełne słońce zwałami zwłok, wydziela słodko-mdławy zapach. Żołnierze chcą wierzyć, że tak właśnie pachnie upragnione zwycięstwo, nadchodząca nieśmiertelna chwała. Wszystkich, zarówno żywych i umarłych, obsiada natrętne robactwo. Ciosy, opadające na głowy miecze, odcinane kończyny. Wszechobecna jucha opryskuje twarze. Jednych pozbawia ducha, drugich wykrzywia w obrzydzeniu, gdy jeszcze innych zamienia w berserków1 oblizujących wargi i rzucających się ze zdwojoną siłą w wir walki.

— Istishhad!2

— Gia ti Rómi!3

Kolejne cegiełki wkomponowują się w trupi szaniec, rosnąc coraz wyżej. Zmuszają do wspięcia się na szczyt. Tam. Właśnie tam, wszystko się rozstrzyga. Ich Olimp. Ich ziemia obiecana.

Szyki się luzują. Łopotanie na wpół zwiniętego żagla, spowalnia czas.

 

Wędruję do najdalszych zakątków historii.

Przygarnięty przez Wilczycę, ufny jak dziecko, wzrastam, połykając kolejne plemiona.

W gwałtownej burzy, żegnając bliźniaczego brata, udaję się na wschodnie rubieże.

Rozrywany tysiącami rozgrzanych dusz. Wtapiam się w każdą z nich, szukając swego miejsca.

Wszystkie drogi prowadzą tu, do mojego miasta.

Stolica stu władców i jednego boga. Jam ostatnim ziarenkiem przesypującym się w klepsydrze. Smukła mojra4 już tylko czeka, by ją obrócić i rozpocząć nowy cykl. Ale krnąbrnie próbuję zatrzymać bieg zdarzeń.

— Konstantynie… Basileusie5… — słyszę jej czułe nawoływania.

Chce bym się pogodził, bym nie trwał w oporze. Nie potrafię. Ciążące na głowie brzemię wtłacza mi pod czaszkę poczucie powinności. Miasto i ja stanowimy jedność. Żadne nie może istnieć bez drugiego. Splątani więzami wspólnego losu, przetrawmy lub upadniemy razem.

— Synu! — tym razem głos matki. Nawet z zaświatów jej serbska natura nie znosi sprzeciwu. — Zrzuć niepotrzebny balast, byś idąc śladem przodków, nie zaznał wstydu.

Niewidzialną ręką odpina z mych ramion insygnia, odrywa płaszcz i zrzuca rzeźbiony napierśnik. Teraz jestem zupełnie nagi. Osłonić się mogę tylko własną odwagą.

W samą porę! Ciżbowe6 morze po raz kolejny wlewa się przez wyrwę w murze, niosąc kecze7 z białej pilśni8.

Dmij wietrze, wrzej toni! Mamli umierać, umrę z mieczem w dłoni!9

 

Napierają raz, drugi, trzeci. Obrona trwa, natchniona przez dyrygującą ze zrujnowanego szańca sylwetkę. Dla nich, w swej symbolice, przypomina sztandar, pod którym mogą się jednoczyć. Słynny Genueńczyk wydaje z wysokości kolejne dyspozycje. Swą nieugiętą wolą zasiewa w sercach janczarów i baszybuzuków10 kiełkujące wątpliwości. Szmer narastającej nadziei przetacza się wzdłuż fortyfikacji, by zaraz potem zamienić się w świst śmierci. Świst, który biegnąc za zbłąkaną armatnią kulą, wraz z nią strąca ostatnie złudzenia.

 

— Giustiniani, zostań! Zaklinam cię na boga!

— Zabierzcie mnie stąd! Zabierzcie! — krzyczy w trwodze do swych ludzi, nie zważając na cesarską obecność. — Do przystani, do łodzi!

— Przyjacielu! Jeszcze mamy szansę, lecz twoja ucieczka wszystko zaprzepaści.

— Miasto stracone, miasto stracone! Ratuj się kto może!

Jego nagła przemiana za sprawą paskudnie krwawiącego przez palce ramienia, udziela się dalszym szeregom. Wiele napełnionych trwogą oczu zwraca się w ich stronę, wodząc za rannym, który w asyście ich genueńskich sojuszników opuszcza pospiesznie plac boju.

— Zdrajco! Niech ci bóg wybaczy, bo ja nie mogę!

Powstałe zamieszanie otwiera bramy miasta. Linie przełamane. Grecy i Wenecjanie odparci od murów, tracą swe przyczółki i cofając się między zabudowania, walczą już tylko o najbliższe minuty. Rozdzwonione wieże świątyń ogłaszają nadchodzący gwałt i rabunek. Mieszkańcy miasta wydarci przez nie ze swych domostw, gromadzą się przy porcie, licząc na ostatnie odbijające w nieładzie statki. Inni, szukając pomocy w bogu, zamknęli się w kościołach lub dołączyli do kordonu wokół obelisku Teodozjusza, gdzie wedle legendy, Archanioł Michał ma zstąpić z nieba w chwili ostatecznej dla miasta próby i obronić je przed niewiernymi. Tego dnia nic takiego jednak nie nastąpi. Czarny obelisk już wkrótce stanie się nagrobkiem dla setek zarżniętych jak bydło mieszkańców. Wnętrza świątyń, zamiast podniosłymi modłami, wypełnią się scenami wyrwanymi wprost z poematu Dantego.

Opór tli się wciąż w nielicznych miejscach. Jednym z ostatnich jest brama św. Romana. Właśnie tutaj cesarz postanowił zostawić swe epitafium. Maczając ostrze w kałamarzu tureckich gardeł, wypisuje kolejne jego litery. Po trzykroć osuwa się na ziemię, aż zakreślając ostatni znak, poddaje się, pozwalając, by zakryła go przytłaczająca fala mijającej epoki.

Wrzawa oddala się w głąb miasta. Przez bramę, otoczony świtą, wjeżdża jeździec na wspaniałym białym wierzchowcu.

— Qayser-i Rûm! Qayser-i Rûm! Qayser-i Rûm!11 — rozlega się radośnie z setek gardeł.

Jeździec nie zważając na to, przerażony jest ogromem widzianych potworności i gorzko płacze nad losem wrogów, który sam im zgotował.

 

...

Mojra, przysuwając klepsydrę do twarzy, lekko nią kołysze, obserwując przesuwające się wewnątrz ziarenka piasku. Z lekkim uśmiechem, pstryka palcem w jedną ze szklanych baniek, obracając w ten sposób całością. Pierwsze kwarcowe okruchy zsuwają się po ściance, ciągnąc za sobą następne.

 

Nierozpoznany leżał na wznak wśród swych poddanych. Przez martwe spojrzenie ulotnił się ostatni strzępek duszy. Uniesiony wiatrem, wzniósł się ku górze. Spoczywające w tle ciało malało coraz bardziej i bardziej, aż przeistoczyło się w niepozorną plamkę. Otaczające je gmachy były już tylko niewyraźnymi liniami wyrysowanymi na płaskiej kartce.

— Qayser-i Rûm! Qayser-i Rûm! Qayser-i Rûm!

Powtarzające się okrzyki wybiły go daleko pośród chmury. Uchwycony delikatnie w szpony, powędrował w nieznane. Odgłos orła rozbrzmiał w nieskończoności.

 

 

….....................……………………………………………………………………………………...

 

1 berserker – według podań historycznych był nieznającym strachu wojownikiem nordyckim.

2 gia ti Rómi – gr. „ za Rzym”.

3 istishhad – oznacza religijny akt wiary, w którym wierny stara się zabić tak wielu ludzi uważanych za wrogów, jak tylko może, za cenę własnego życia

4 mojra – w mitologii greckiej bogini losu

5 basileus – termin pochodzący z j. greckiego, którym określano cesarzy bizantyjskich

6 ciżba – duża liczba ludzi stłoczonych w jednym miejscu; tłum; rzesza; gromad.

7 kecz – charakterystyczne wysokie czapki janczarów lub typ żaglowca.

8 pilśń – tkanina wytworzona w procesie pilśnienia.

9 „Dmij wietrze, wrzej toni! Mamli umierać, umrę z mieczem w dłoni!” - Makbet, W. Shakespeare

10 baszybuzuk – żołnierz nieregularnych wojsk tureckich.

11 qayser-i Rûm – tur. ”cesarz Rzymu”.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (33)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Hypokryta 13.03.2019
    Mój klimat, lubię takie rzeczy. Nawet bardzo lubię. Dobry pomysł ze słowniczkiem / objaśnieniami na końcu - nie każdy czytający musi być lingwistą. Opis upadku Konstantynopola bardzo plastyczny i rzeczywiście zgodny z faktami historycznymi, ale myślę, że czasami nieco zbyt metaforyczny. Pewnie zaraz zostanę za to zlinczowany i okrzyknięty wstecznikiem, ale zostawmy rozbudowane i mgliste metafory poezji - proza powinna być jasna, prosta i na temat. Można ją okrasić czasem jakimś zbłąkanym ozdobnikiem, ale czasy wizji w malignie, snów i homeryckich metafor niech pozostaną już zamknięte złotą kłódką w skarbcu dziejów (autoironia zamierzona).
    Tak czy siak - jako całość, mimo pewnych niedoskonałości, utwór mi się bardzo podoba i trafia w odpowiednią nutę. Zostawiam koomentarz i komplet gwiazd.
  • Basileus 14.03.2019
    Dziękuję. Pozdrawiam:)
  • jesień2018 13.03.2019
    Basileusie, powiem szczerze, że może to jest znakomity tekst, ale pogubiłam się w nim ;) Tzn zaskoczyłeś mnie, bo przeważnie piszesz przejrzyście i dokładnie tak, jak lubię, a tym razem czuję się jak głupia czytając. Widzę dużo pięknych zdań, ale przelatują koło mnie i znikają... Bardzo możliwe, że to mój problem, a nie tekstu! Pozdrawiam!
  • Basileus 14.03.2019
    właśnie dlatego, że zawsze pisałem jakoś tak w tym samym stylu, tym razem postanowiłem napisać coś w stylu diametralnie innym. Nie przejmuj się, to wina teksu. Pozdrawiam :)
  • jesień2018 14.03.2019
    Basileus wiesz co, może jednak moja. Zapomniałam, że jak jest opis/scena walki, to mózg mi się automatycznie wyłącza. Przecież ja zasnęłam na Władcy Pierścieni. A to raczej nie była wina Władcy Pierścieni ;) (Z serii "wstydliwe wyznania";)
  • pkropka 13.03.2019
    Niesamowicie ładnie to napisałeś. Jak na mój gust baśniowym językiem ;) przebija też troszkę poetyckie zabarwienie.
    O dziwo język bardzo pasuje do opisów brutalności. Łagodzi je, nie ujmując powadze.
    Ode mnie też masz komplet gwiazdek, w pełni zasłużony.
  • Basileus 14.03.2019
    Dziękuję pkropko :)
  • Canulas 14.03.2019
    Moim zdaniem tekst jest napisany kapitalnie. Czy proza powinna zawsze byc przejrzysta? A co z poetycką prozą? Nie. Kapitalny język tylko potęguje klimat i zostawia w odbiorcy przekonanie, że autor wie o czym pisze. Że można mu zaufać. Roztoczenie takich podwalin jest bardzo ważne.
    Bardzo dobry tekst. Moze namieszać.
  • Ritha 18.03.2019
    „Gatunek Przypowieść/zdarzenie historyczne/ elementy gore” – no Panie, od razu lepiej w takie opko wejść (tak jestem największą marudą gatunkową w tej edycji :3)

    „Ciepłe strugi powietrza otulają błękit majowego nieba” – pierwsze zdanie, miodzio
    Cały pierwszy akapit jest boski.
    Kolejny także. Świetne opisy.
    Dużo zdań, które mogłabym skopiować z szyldem „zacne”. Np. to: „Stolica stu władców i jednego boga. Jam ostatnim ziarenkiem przesypującym się w klepsydrze”.

    „Chce bym się pogodził, bym nie trwał w oporze. Nie potrafię. Ciążące na głowie brzemię wtłacza mi pod czaszkę poczucie powinności. Miasto i ja stanowimy jedność. Żadne nie może istnieć bez drugiego. Splątani więzami wspólnego losu, przetrawmy lub upadniemy razem” – to też mi się podoba, jest w tym jakaś siła charakteru, poczucie powinności, determinacja

    „– Synu! – tym razem głos matki. Nawet z zaświatów jej serbska natura nie znosi sprzeciwu. – Zrzuć niepotrzebny balast, byś idąc śladem przodków, nie zaznał wstydu.
    Niewidzialną ręką odpina z mych ramion insygnia, odrywa płaszcz i zrzuca rzeźbiony napierśnik. Teraz jestem zupełnie nagi. Osłonić się mogę tylko własną odwagą” – to też mi się widzi

    Kiełkujące wątpliwości, świst strącający złudzenia, dużo, bardzo dużo niuansów, utkanych w świetny tekst, oj Basileo, powiem Ci, że jestem pod wrażeniem.
    Bardzo duże pięć gwiazd.
  • Basileus 18.03.2019
    Dziękuję Tobie i Canulasowi powyżej przy okazji też. Fajnie, że przypadło do gustu. Miałem pewne obawy, czy za bardzo nie przegiąłem, dlatego rad i kontent jestem, że przynajmniej w przypadku kilku osób, tekst podpasił. :)
  • Agnieszka Gu 21.03.2019
    Witam,
    Czytałam z zapartym tchem. Bardzo dobry tekst. Świetny nawet. Rewelacyjny nawet. Bardzo mi się widzi :))
    Wiele fragmentów to prawdziwe perełki np. " Łopotanie na wpół zwiniętego żagla, spowalnia czas." — genialne.
    Pozdrowionka :)))
  • Basileus 21.03.2019
    A dziękuję bardzo Agnieszko :)
  • Mia123a 21.03.2019
    No nie! Jak mi ten tekst mógł umknąć. Taki tekst!
    Powiem Ci szczerze, że chwilowo przejadły mi się już te wszystkie kolorowe wróżki i inne księżniczki z tym całym żyli długo i szczęśliwie. Uff. No więc, twoje opowiadanie jak najbardziej mnie się podoba. Trza mi było czegoś właśnie takiego, czytnąć. Mocne! Elegancko. Na 5 :)
  • Basileus 21.03.2019
    Heloł Mia. To fajnie żeś wpadła w odpowiednim momencie dla siebie samej. Dzięx za pozytywny odbiór. Pozdrawiam :)
  • Nefer 22.03.2019
    Napisane pięknym językiem, malowniczo, wręcz poetycko. Z pewnością przyciąga uwagę, wielu się spodoba. Osobiście należę jednak do zwolenników lektur historycznych, które stąpają po ziemi bardziej twardo i podzielę zdanie Hipokryty. Pozostanę przy klasyce, czyli przy „Czarnym Aniele” M. Waltariego.
  • Basileus 22.03.2019
    Świetnie Cię rozumiem. Malowniczy język był jednak konieczny, by zamknąć całość w możliwie krótkiej formie. Chcąc pisać bardziej "przyziemnie" musiałbym albo niemiłosiernie wydłużyć tekst, albo nawet podzielić na odcinki, czego wolałem uniknąć. Dodatkowo wyszła by z tego kronika historyczna, która powielałaby milion innych podobnych prac, nie oferując niczego nowego. Kończąc ten przydługi wywód - dzięki żeś zajrzał :)
  • Nefer 22.03.2019
    Mnie osobiście większe rozmiary tekstu nie przeszkadzałyby. Lubię powieści historyczne. Czy powielałbyś kroniki? Nie sądzę, zawarłbyś po prostu własną wizję. Wiedzę masz rozległą, to od razu widać. A różniących się między sobą wersji wydarzeń opisanych w źródłach nie brakuje, choćby pytanie, czy odnaleziono zwłoki poległego cesarza i co ewentualnie się z nimi stało?
  • Basileus 22.03.2019
    Nie wykluczam, że kiedyś się przymierzę do tego tematu ponownie już bardziej z historyczną skrupulatnością i miejsca na to szczędzić nie będę. Jak na pewno można zauważyć, mój nick, avatar i to opowiadanie nie są przypadkowe, dlatego bardzo bym chciał, ale czekam na fabularną wenę.
  • Nefer 23.03.2019
    Z ciekawością przeczytałbym rezultaty tego przypływu weny. Nie tylko nick, ale i posiadana wiedza dowodzą, żeś miłośnikiem dziejów Bizancjum, a chyba nie tylko tego państwa.
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dzisiaj o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • kalaallisut 24.03.2019
    Witam, fajnie coś innego. Ja tam za walkami nie przepadam, tzn stricte opisem strategią itd. ale...ale... napisałeś to wspaniałym językiem, dużo pięknych zdań, i tło historyczne też super. Pozdrawiam
  • Basileus, oto Twój zestaw:
    Postać: Wścibska sąsiadka
    Zdarzenie: Atomowy wybuch na lotnisku

    Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Opowiadanie przygodowe/drogi
    Czas na pisanie: 7 kwietnia (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • https://treningwyobrazni.blogspot.com/2019/04/upadek.html
    :)
  • Basileus, zrób w wolnej chwili wstępną korektę tego tekstu pod Antologię :)
  • Ritha 15.04.2019
    I jak idzie, Basileo? Nareperowałeś z grubsza?
  • Basileus 23.04.2019
    Co mogłem to poprawiłem. Przypisy powinny być w tekście w indeksie górnym, ale tego się tu zrobić nie da, więc jest jak jest. Dotychczas nie rozumiem, dlaczego przestawia wcięcia akapitowe jak chce, ale trudno. To nie na moje siły.
    Teraz pozostaje mi tylko oczekiwać na Twoje pakiety błędów do poprawienia. :)
  • Ritha 23.04.2019
    Nooo, któż to się obudził :D Dobrze, Basileo, zerkniemy jeszcze :)
  • Basileus 23.04.2019
    Ritha A przepraszam, musiałem przełamać kryzys :)
  • Ritha 23.04.2019
    OK, rozumim, oj i to bardzo. Przy okazji zapraszam do losowania do puli, dawnoś nie napisał opowiadania ;p
  • Basileus 23.04.2019
    dziękuję, ale na razie muszę odpocząć od pisania, bo jakoś czuję, że teraz klepałbym wszystko na jedno kopytko, co dla mnie samego byłoby bardzo irytujące. Przerwa dobrze mi zrobi. Poza tym wiszę wciąż z jednym TW sprzed miesiąca, które jest dla mnie jawnym wyrzutem sumienia. Gdy postanowię coś wyskrobać to zacznę od tej zaległości. :)
  • Ritha 23.04.2019
    Basileus oj tam, też mam zaległości. Oki, do niedzieli może sie jeszcze namyslisz :P
    Pozdrawiam, weny życzę :)
  • Basileus, oto Twój zestaw:
    Postać: Ciocia muzyk
    Zdarzenie: Drugi wielki wybuch

    Gatunek (do wyboru): Kryminał lub Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 12 maja (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania