TW # 04 - Zaklęte uśmiechy

Postać: Maminsynek

Zdarzenie: Zmywanie naczyń

Gatunek: Bajka

 

– O czym będzie dzisiejsza bajka? – zapytał Kubuś, nieśmiało wychylając nos spod kołdry.

– Nie wiem, czy w ogóle będzie. Niezbyt fajnie się dziś zachowałeś. Filip jest twoim przyjacielem.

– Wiem mamo, już go przeprosiłem.

– To dobrze, bo chciał cię tylko rozśmieszyć, nie musiałeś na niego krzyczeć – mówiła spokojnym głosem, głaszcząc syna po rozczochranych, rudych włosach.

– Wiem… – wymruczał.

– Pamiętaj, że śmiech to zdrowie. Miało nie być bajki, ale jednak opowiem ci jedną.

– O czym?

– O pewnym chłopcu, który nie miał się z kim bawić.

– Musiał być bardzo smutny.

– Tak, czasem był. Posłuchaj… Mieszkał w ogromnym zamku i miał tak jak ty sześć lat. Uwielbiał się bawić, robić żarty, ale nie miał z kim. Jego mama, królowa Anna nie pozwalała mu wychodzić do miasta i bawić się z innymi dziećmi. Wiele godzin dziennie spędzał na nauce czytania i pisania. Musiał nosić poważne stroje jak dorośli. Codziennie zakładał białą koszulę i kamizelkę w złoto-zielone paski. Chodził wyprostowany, a co najgorsze nie mógł jeść słodyczy po kolacji… NIGDY.

– Mamo, to okropne. A jak miał na imię?

– Teamo.

– Dziwne.

– To imię oznacza „kocham cię”. Jego mama chciała, żeby nigdy o tym nie zapominał i zawsze był blisko niej.

– Nie chciała, żeby się ożenił?

– Można tak powiedzieć – mama powstrzymała śmiech. – Ale słuchaj już i nie przerywaj. Więc jak mówiłam Teamo był bardzo samotny, a jego największym marzeniem była zabawa z innymi dziećmi, które czasem obserwował z okna wysokiej wieży. Słyszał jak śmiech i wesołe pokrzykiwania odbijały się od murów miasta. Czasem śmiał się sam, tak głośno, jak tylko umiał, a echo niosło ten śmiech po ustrojonych złotem komnatach. Dzięki temu Teamo czuł, jakby ktoś inny prócz niego też się śmiał. Gdy jednak wszystko cichło, znów było mu smutno i nie miał wcale ochoty na żarty czy wygłupy. Spoglądał wtedy na skrzynie wypełnione przeróżnymi zabawkami w nadziei, że znajdzie w nich coś fajnego. I wiesz co? Wszystko było fajne, tylko że na chwilę. Kopanie piłki w pojedynkę szybko go nudziło, mimo że strzelał gole za każdym razem, w wyścigach autkami też zawsze był najszybszy, bo nikt nie popychał drugiego samochodziku, a do gier planszowych nawet nie zaglądał. W końcu zrezygnowany wspinał się po krętych schodach na wieżę, by popatrzeć, jak dzieci na rynku grają w berka. Pewnego razu w drodze spotkał na korytarzu mamę. Normalnie się to nie zdarzało, bo bardzo rzadko opuszczała swoją komnatę. Miała na imię Anna i zawsze była bardzo poważna. Nosiła czarne lub granatowe suknie aż do ziemi, a skrzące się złotem włosy upinała w ciasny kok na czubku głowy. Uśmiechem obdarowywała tylko swojego synka.

Zapytała go, co chciałby dostać na urodziny, ale wiesz co? On niczego nie chciał. Nie chciał żadnych zabawek, choć mógł prosić o wszystko. Jedyne czego pragnął, to pobawić się z innymi dziećmi na rynku. Anna wiedziała, że Teamo nie odpuści. Pytał i prosił już tyle razy, że w końcu postanowiła się zgodzić, choć wcale jej się to nie podobało. Kazała mu jednak poczekać jeszcze jeden dzień.

– To dziwna ta jego mama…

– Przeważnie w życiu jest tak, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Mama Teamo została kiedyś zraniona przez dzieci. Zawsze była bardzo wysoka i inni się z niej śmiali, chłopcy ciągnęli ją za warkocze, a dziewczyny podkładały nogi. Anna nigdy nie pozwoliła się przeprosić. Zamknęła się w zamku i przestała wychodzić do dzieci na rynek. Zamknęła się w swoim smutku, tak samo jak ty ostatnio, kiedy zabroniłam ci oglądać bajki wieczorem. Pamiętasz? Zamknąłeś się w pokoju i nie chciałeś ze mną rozmawiać. Anna zrobiła podobnie, tylko że już nigdy nie wyszła.

Dobrze, ale wracając do sytuacji Teamo. Oczywiście był tak podekscytowany, że nie potrafił zasnąć. Nie rozumiał, dlaczego musi czekać aż dwie noce, ale dał temu spokój, by móc się w pełni cieszyć nadchodzącym wydarzeniem. W wyobraźni już biegał wśród roześmianych dzieci.

A jego mama w tym czasie udała się do kuchni i zarządziła, że następnego dnia rano królewscy kucharze poczęstują wszystkie dzieci z królestwa pysznym kakao.

– Oooo, uwielbiam kakao! Wcale nie taka zła ta jego mama.

– Tak, ale to nie było zwykłe kakao. Anna rzuciła czar na kubki i kiedy następnego dnia dziecko wypiło słodki napój, jego uśmiech zostawał uwięziony w naczyniu. W ten sposób Anna odebrała śmiech wszystkim dzieciom w królestwie, a kubki zamknęła za żelaznymi drzwiami i zabroniła kiedykolwiek o tym wspominać! Już pewnie się domyślasz, co się stało, kiedy następnego dnia chłopiec poszedł na rynek?

– Nie było dzieci?

– Były, ale nikt się nie śmiał ani nie bawił. Chłopcy i dziewczynki siedzieli ze spuszczonymi głowami na ławkach. Nikt się nawet nie odzywał. Nikt nie zauważył, że Teamo przyszedł, a gdy pełny energii zapraszał do zabawy, dzieci jedynie spoglądały na niego smutnymi oczami.

Tego wieczoru Teamo wrócił do domu przepełniony smutkiem i gdy tylko zamknęły się za nim drzwi zamku, zaczął płakać. Anna przybiegła i natychmiast i pytała, co się stało.

„No widzisz synku, mówiłam ci, że lepiej będzie ci tutaj, blisko mnie” – tak mu mówiła. Próbowała go przytulić, ale Teamo położył się do łóżka i płakał tak długo, aż zasnął. Następnego dnia wstał późno. Wspiął się na wieżę, ale na rynku nie było dzieci, nikt się nie śmiał. Teamo też zamilkł.

Mijały dni, tygodnie, miesiące i lata. Całe królestwo zapomniało o istnieniu dziecięcego śmiechu, a Teamo mógł chodzić na rynek, kiedy tylko chciał. Czasami siedział tam całymi godzinami i wspominał swoje dawne marzenia o wspólnej zabawie z rówieśnikami, aż pewnego dnia usiadła obok niego dziewczyna, równie ruda jak ona sam i nie wiedzieć czemu złapała go za rękę. Ale tylko tak na chwilę, by zaraz schować się we wnętrzu domu. Teamo zawołał ją, ale rzuciła mu tylko pośpieszne spojrzenie i uciekła. Tego dnia chłopiec, a właściwie już młody mężczyzna, postanowił porozmawiać z mamą. Chciał się dowiedzieć, co się stało ze śmiechem.

Gdy wrócił do domu, zastał Annę (czyli swoją mamę) w ogrodzie. Na nic nie czekał, tylko od razu poszedł zapytać o zaginione uśmiechy. Niestety nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Jego mama udawała, że o niczym nie wie. Teamo nawet trochę na nią nakrzyczał, bo nie wierzył w to, co mówiła. W końcu zdenerwowany wbiegł z powrotem do zamku. Całą rozmowę słyszała jednak kucharka. Nina, bo tak miała na imię, bardzo lubiła młodego księcia i już nie mogła patrzeć na jego cierpienie. Zawołała go do kuchni i wyznała całą prawdę o zaczarowanym kakao i uśmiechach uwięzionych w kubkach. Teamo nie zastanawiał się długo. Od razu przystąpił do mycia kubków. A uwierz mi… było ich dużo.

– I on sam je wszystkie umył? Bez zmywarki?

– Tak, umył je sam. Nina powiedziała, że tylko on ma moc zdjęcia tego czaru, bo wydarzyło się to w jego urodziny. Napracował się, bo były pozasychane.

– Ale mamo, ja nie rozumiem. Bo przecież, te dzieci co piły to kakao były już duże… A inne mniejsze dzieci? Te, co nie piły kakao? Czemu się nie śmiały?

– Mądre pytanie. Kiedy Anna zabrała śmiechy dzieci, dorośli też stali się smutni, a kiedy dorośli byli smutni, to nie potrafili nauczyć śmiechu kolejnych dzieci i tak za sprawą kakao całe królestwo stało się bardzo poważne.

Ale wracając do naszej historii, wyobraź sobie, że Teamo mył te kubki dwa dni! Aż skóra na dłoniach zupełnie mu się pomarszczyła. Jeszcze bardziej niż tobie, kiedy kąpałeś się u babci, a kiedy skończył, zasnął na kuchennej podłodze. Nina przykryła go kocem i podłożyła poduszkę pod głowę, a rano obudził go śmiech dzieci. Okazało się, że Anna zapomniała zamknąć bramę królewskiego ogrodu. Dzieci wykorzystały okazję i rozbiegły się pośród kwitnących kwiatów i drzew. Teamo nie zważając na nic, dołączył się do roześmianej gromady. Śmiał się tak bardzo, że zabrakło mu tchu. Wszystko jednak ucichło, gdy do ogrodu weszła Anna. Miała na sobie czarną suknię i bardzo złą minę. Przegoniła bawiące się dzieci i nakrzyczała na księcia. Nie mogła mu wybaczyć, że się jej sprzeciwił.

– A co znaczy wybaczyć?

– To znaczy przestać się gniewać na kogoś, a Anna tak bardzo gniewała się na swojego synka, że nawet nie pojawiła się na jego ślubie.

– A z kim się ożenił?

– Oczywiście z rudą dziewczyną, która złapała go za rękę na ławce. Tak bardzo ją polubił, że dla jej uśmiechu umył te wszystkie kubki.

– A co z jego mamą?

– Zamknęła się w wieży i nie chciała nikogo widzieć, choć pewna legenda głosi, że król zza Siódmej Góry przyjechał, gdy kwitły stokrotki i ją rozśmieszył, ale to już kolejna historia.

– A Teamo miał też dzieci?

– Tak. Miał sześcioro dzieci i wszystkie dużo się śmiały. A teraz kładź się już spać, bo jest bardzo późno.

– Mamooo… Czyli mamy nie zawsze mają rację… – wymruczał Kubuś, tuląc głowę do poduszki.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • pkropka 23.03.2019
    "Czasem śmiał się sam, tak głośno, jak tylko umiał, a echo niosło ten śmiech po ustrojonych złotem komnatach. Dzięki temu Teamo czuł, jakby ktoś inny prócz niego też się śmiał." - niewinny obrazek, a jak dużo w nim smutku.
    Super, że wyjaśniłaś, czemu dzieci urodzone po kakao też się nie śmiały.
    Stworzyłaś spójną, ładną, choć dosyć smutną bajkę. Taką dla dzieci, ale bardzo mądrą. 5 gwiazd świeci, chociaż bajka w moim odczuciu zasługuje na więcej. Gdybyś ją ubrała w grubą okładkę i piękne ilustracje, kupowałabym ją każdemu dziecku, jakie znam.
  • Justyska 23.03.2019
    Dzięki pkropko za miłą wizytę, cieszę się, że się spodobało:))
    Pozdrawiam serdecznie!!
  • jesień2018 23.03.2019
    Bardzo ładna:) Rzeczywiście taka prawdziwa bajka dla dzieci.
    Dwie uwagi: kwestie chłopca chwilami są takie trochę zbyt literackie. Np. "Musiał być bardzo smutny" zmieniłabym na np. "To słabo".
    No i jeszcze: "Pewnego razu w drodze spotkał na korytarzu mamę. Miała na imię Anna i zawsze była bardzo poważna." - aż musiałam się cofnąć do początku, bo to brzmi, jakby spotkał mamę pierwszy raz w życiu.

    Wiesz, trochę mi się ta opowieść kojarzy z serią "Poczytaj mi mamo", na Twoim miejscu bym sprawdziła, czy nie szykują kolejnego tomu i nie potrzebują historyjek :)
    I 5 oczywiście.
  • Justyska 23.03.2019
    Hejka jesień, super, że wpadałaś. Co do uwag. Wypowiedź chłopca narazie zostawiam, w moim odczuciu jest ok, ale może źle, że kieruje się moim synem, on jest dość poważny jak na swój wiek. A co do drugiej uwagi masz sto procent racji. Dodałam tam jedno zdanie żeby jakoś bardziej wyjaśnić, ale nie będę ukrywać, że sama jestem średnio zadowolona z tej opowieści.... eh.
    tak czy siak fajnie, że przypadło do gustu:))
    Dzięki piękne i pozdrawiam:)
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Ozar 23.03.2019
    Całkiem ciekawa bajka dla dzieci. Troche smutna, ale bardzo mądra opowieść. Dla mnie tak 4+
  • Justyska 23.03.2019
    Dziękuję Ozar. Super, ze sie spodobało:)
  • Ozar 23.03.2019
    Justyska No spodobało sie całkiem !
  • Dekaos Dondi 23.03.2019
    Kurdę Justyska. Chyba nie czytałem tekstu Twego, bez żadnego przesłania. Znowu ładnie napisałaś i można by się pokusić, o kwestię...
    ''małpiej miłości'' Matka kochała swe dziecko dla siebie, a nie dla dobra dziecka, a może - w jej mniemaniu - chciała uchronić...
    Odebranie komuś uśmiech, jest bardzo smutne. Aż sobie znowu wszystko wyobraziłem. Pozdrawiam-5
  • Justyska 23.03.2019
    Witaj DD, matka też człowieka i choć się stara to różnie bywa. Dzięki za odwiedziny :)
  • Agnieszka Gu 23.03.2019
    Witam,
    Ładna opowieść, taka z nauką. Jestem szczególnie uwrazliwiona na relacje rodzic - dziecko, matka - syn.
    Udało Ci się to ładnie i wiarygodnie przedstawić.
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 23.03.2019
    Witaj Agnieszko, bardzo się cieszę z Twojej opinii, dziękuję!!
  • kalaallisut 23.03.2019
    Piękna Bajka Justyś. Jak lek rodzica jest przekazywany dalej na dzieci tutaj matka syn, matka która została zraniona i chcę odgrodzić od tego samego syna równocześnie raniąc go trzymając pod kloszem. I potem znów inne smutne zaklęte dzieci przekazują swój stan ducha dalej swoim dzieciom już jako dorośli chociaż nie ma czaru. Ile dzieci chłoną samopoczucia od rodziców. I dwa jak ważne są przeprosiny i przebaczenie i symbole mycia tutaj jako tego wybaczenia umycia z brudu i złego nastawienia.bo jeżeli nie wybaczymy unieszczesliwiamy siebie i innych. Super!
  • Justyska 24.03.2019
    Dzien dobry kalaallisut. Jak pięknie odczytalas baje. Dziekuje wiec bajkowo w ten sloneczny (nareszcie) poranek :))
  • Basileus 23.03.2019
    Zgadzam się z komentarzami powyżej. 5 ode mnie.
  • Justyska 24.03.2019
    Bardzo mi milo Basileus, pozdrawiam:)
  • Mia123a 23.03.2019
    To chyba taka naprawdę bajka. Taka historyjka, którą z powodzeniem można umieścić w książkach dla dzieci. Niby prosta, ale uczy. Ciekawy pomysł z kubkami - pozeraczami uśmiechów. Ogólnie dużo fajnych pomysłów, wyjaśnione tak aby zrozumiało je dziecko. Co też jest sztuką, niełatwą.
    No, no pozatym napisałaś bajkę dla dzieci, nad którą jak zresztą po komentarzach widać rozpływają się i ci trochę więksi. I to też trza umić. Bez krwi, bez przekleństw, bez seksu. Ładnie :)
  • Justyska 24.03.2019
    Hej Mia, tak chcialam napisac jakbym moim opowiadala, cieszy mnie, ze wszystko jest zrozumiałe:) dzieki za wizyte i pozdrawiam!
  • sensol 24.03.2019
    mi też skojarzyło się z "Poczytaj mi mamo" całkiem udane. fajne
  • Justyska 24.03.2019
    Dzieki Sensol ;))
  • Justyska, dziś kolejne rozdanie TW, czy dorzucić Cię do nowej puli?
  • Justyska, oto Twój zestaw:
    Postać: Nocny włóczęga
    Zdarzenie: Nie patrz na moją twarz

    Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Opowiadanie przygodowe/drogi
    Czas na pisanie: 7 kwietnia (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Canulas 25.03.2019
    Świetna bajka i jak zwykle z przesłaniem. Radością i wielowymiarowością trochę mi się kojarzy z mr DeDe.
    Bardzo ładnie napisane. Dzieciaki muszą Cię uwielbiać.
  • Justyska 25.03.2019
    Dzięki Can za przychylną opinię, z Dekaosem nadajemy trochę na podobnych falach (tak mi się wydaje), więc może się kojarzyć:)
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Ritha 25.03.2019
    Hej :)
    Przeczytałam wczoraj, ale nie zdążyłam skomentować. A bajka jest przepiękna.

    „Więc jak mówiłam Teamo był bardzo samotny, a jego największym marzeniem była zabawa z innymi dziećmi, które czasem obserwował z okna wysokiej wieży. Słyszał jak śmiech i wesołe pokrzykiwania odbijały się od murów miasta. Czasem śmiał się sam, tak głośno, jak tylko umiał, a echo niosło ten śmiech po ustrojonych złotem komnatach. Dzięki temu Teamo czuł, jakby ktoś inny prócz niego też się śmiał” – ten fragment łapie za serducho

    Mi się wydaje, Justyś, że Ty jesteś stworzona do pisania bajek. Końcówka super :D
  • Justyska 25.03.2019
    Witaj Ritho, bardzo miło czytać taki koment, dzięki i pozdrawiam:)
  • Najlepszy chwyt na dzieciaki to utożsamić je z bohaterem w jakiś sposób... np ten sam wiek, podobne zachowanie, podobne rozterki.. :)
    Bardzo mądra opowieść, bardzo pouczająca nie tylko dla dzieci.
    Bajki to u Ciebie sztandarowa dziedzin, takie mam wrażenie, choć nie ujmuję innym gatunkom, które piszesz, po prostu takie mam preferencje:)
  • Justyska 28.03.2019
    Witaj Maurycy... zdradze Ci tajemnicę lubie bajki, placze na niemal wszystkich disneyach czy pixarach... masakra. Dzieki Ci za mila wizyte i pozdrawiam!!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania