TW # 05 - Zapamiętać światło
Postać: Nocny włóczęga
Zdarzenie: Nie patrz na moją twarz (niestety troszkę po macoszemu potraktowane)
Gatunek: Opowiadanie przygodowe/drogi – otarłam się jedynie o nie…
Śnieg skrzypi pod butami, przypominając o nocnym spadku temperatury. Spodziewam się minus dwudziestu pięciu stopni. Rzęsy kleją się, utrudniając mruganie, a nos jest sztywny od środka niczym wykrochmalone prześcieradło, ale nie przeszkadza mi to. Mróz rozsiewa świeżość wśród drzew, oczyszcza niebo z chmur i ciągnie ku sklepieniu światła ulicznych latarni, które zostały gdzieś za mną jakiś czas temu. Teraz wietrzę umysł. Wymrażam szkodniki.
Przeważnie las w ciemności wydaje się mroczny i tajemniczy, ale nie w taką noc, kiedy światło księżyca prześwieca przez igliwie i obsypuje brokatem białą przestrzeń pomiędzy drzewami. Nie potrzeba nawet latarki. Drogę od Suolijärvi* do Piilolammi** znam na pamięć. Przede mną jeszcze jakieś dziesięć kilometrów marszu. Może w tym czasie uda mi się rozsypać na śniegu obrazy, spędzające sen z powiek. Nie rozumiem czemu wiosną, kiedy dzień znacznie się wydłuża, a świat tonie w zieleni, tak wiele osób postanawia odejść. Wciąż widzę to spojrzenie pełne niczego, gdy pociąg nadjeżdża. Był rześki poranek. Wiosna u progu. Potem przyleciał śmigłowiec, policja. Była krew. Nie wiem, czy był przyjacielem samobójcy z kolejnej stacji. Czy się umówili? A może to tylko fatalny zbieg okoliczności? Dwóch jednego poranka. Ten dzień zaczął się inaczej.
Czasem chciałabym rozdzielić siebie na dwoje, jakoś rozłożyć strach na mniejsze części, móc się pokłócić z samą sobą, popchnąć… Może pomogłoby to rozwiązać pewne problemy?
Mróz sukcesywnie przegryza się przez ubranie, oplata palce u nóg i rozjaśnia myśli, tworzące koronkowe wzory niemal przed oczami. Tak łatwiej odnaleźć symetrię, jakąś regułę, zasadę przepływu impulsów. Zamiłowanie do porządku towarzyszy mi całe życie. Czasem pomaga, czasem jest przekleństwem. „Życia nie da się przewidzieć” – słyszę słowa Unny. Ale kiedy ja potrzebuję tego! Nawet powłóczyć się nie potrafię, bo zawsze wiem, dokąd chcę dotrzeć. Poczucie zagubienia mnie przeraża, więc gubię się po swojemu. Na znanej ścieżce. Strach przed nadchodzącą ciemnością, pozbawioną skrzącego śniegu, wschodów i zachodów… Wystarcza. Więcej adrenaliny mi nie potrzeba. Słowa okulisty: „odrobinę za późno” i tak, ciągną się za mną długim cieniem przez całą drogę.
Cholera, jak zimno! Na szczęście jestem już prawie na miejscu. Z góry staw wygląda magicznie. Schodzę na dół bardzo ostrożnie. Skały są oblodzone. Całe szczęście założyłam kolce, a punkt biwakowy już blisko. Drzewo leży przygotowane, więc szybko rozpalam ogień. Płomienie dają ciepło, ale tworzą też kontrast z ciemnością, który trudno znieść. Nie wiem, jak pogodzić dwie odmienne strefy komfortu.
Tak naprawdę nie lubię zimy. Przyzwyczaiłam się do niej i doceniłam walory, a teraz próbuję bliżej poznać jej mroczną część. Jest koniec grudnia, mam więc niemal dwadzieścia godzin dziennie na oswojenie ciemności.
Ogrzewam ręce przy tańczących płomieniach, chciałabym je jakoś zapamiętać, schować pod powiekami, ale wiem, że ogień nie pisze brailem. Ogień wypala blizny, a swoją historię opowie mi może strzelaniem spalanych szyszek lub ciepłem. Dziwnie mi jakoś tak, że nie zobaczę, jak się starzeję, że nie zobaczę swojej pomarszczonej twarzy. Już teraz nie chętnie pokazuję ją innym, nie chętnie zerkam w lustro. Przypomina mi się ta durna reklama rutinoscorbinu czy czegoś takiego – „niewyraźnie wyglądasz”. Tak… niewyraźnie.
*
– Czemu nie bierzesz leków? – pyta, nerwowo zmieniając biegi. Wiedziałam, że się w końcu wyda. Lekarz zauważył od razu.
– Bo to nie ma sensu. Wolę się nie oszukiwać, zresztą ciemność wcale nie jest taka zła.
– Nie jest zła… To dlatego całą zimę włóczyłaś się nocami po lasach? Jak ty w ogóle byłaś w stanie coś zobaczyć po ciemku? Lekarz powiedział…
– Dość! Wiem, co powiedział.
– Co zrobisz, kiedy nie będzie nocy? Wiosna już tuż, tuż – ironia w jego głosie wypełnia wnętrze samochodu. Czasem cieszę się, że nie będę musiała go już oglądać, tych wiecznych grymasów i przebłysków współczucia.
– Będę wąchać kwiatki i słuchać śpiewu ptaków – odpowiadam podobnym tonem.
– Jesteś głupia. Moja matka miała rację.. Nie dość, że głupia, to samolubna. Mogłaś chociaż spróbować leczenia, ale po co? Lepiej się ukryć i mieć bliskich w dupie.
– I ślepa – odpowiadam szeptem, próbując rozróżnić przemijające za szybą drzewa.
– Co?
– Nic, wiesz co? Zatrzymaj samochód.
– Co chcesz? Znów siku?
– Zatrzymaj natychmiast!
– A, idź w cholerę!!!
Heikki wyhamowuje. Wysiadam i bez zastanowienia rzucam się w las. Tym razem nie znam żadnej ze ścieżek. Słyszę jak narzeczony mnie woła, szybko jednak traci cierpliwość i odjeżdża. Cholera z nim! Biegnę. Obrywam gałęziami po twarzy. Nie omijam przeszkód, bo ich prawie nie dostrzegam. W końcu potykam się o konar i upadam. Kręci mi się w głowie. Dziwne uczucie, jakby mózg wirował w poszukiwaniu odpowiednich bodźców. Wciąż nasłuchuję kroków. Nie wierzę, że tak zwyczajnie odjechał! Wytężę słuch. Na pewno idzie. Sama nie wiem, czy towarzyszy mi strach ofiary, czy głód drapieżnika, a może wszystko naraz? Zostawił mnie nie tylko na drodze, nie tylko w lesie. Zostawił mnie w ciemności, za horyzontem i odjechał gdzieś tam. Czuję się jak porzucony, kulawy pies, co już nie potrafi przypilnować podwórka i stracił motywację do szczekania.
Nie wiem, dokąd iść. Muszę zawierzyć innym zmysłom. Wstaję i idę, dotykając ostrożnie kolejnych pni. Śpiew ptaków pociesza mnie na krótką chwilę, ciepły wiatr gładzi po twarzy. Wiosna… tak, to już wiosna. Długie noce zostają w tyle. Świat jest pełen kontrastów, czasem trudno się przestawić. Trudno żyć wciąż pomiędzy bez zdolności do akomodacji.
Nadzieję niesie stukot pociągowych kół, odbijających się echem pomiędzy drzewami, wskazując kierunek. Gdzieś niedaleko jest stacja.
Od autorki: W Finlandii najwięcej samobójstw jest popełnianych wiosną. W 2016 roku pewnego wiosennego poranka, na sąsiednich stacjach w miejscowości Järvenpää dwóch młodych mężczyzn skoczyło pod koła pociągu. Nie wiadomo czy się znali.
Reszta historii to fikcja literacka.
*Suolijärvi – Jelitowe Jezioro, położone w Finlandii, w okolicach miejscowości Hyvinkää
** Piilolammi – czyli Ukryty Staw, znajdujący się również w okolicy miejscowości Hyvinkää
Komentarze (33)
Pozdrawiam!
Jednak nadal całkiem fajne opowiadanie
Powala mnie że co 2 TW w tej serii to klimacik samobójczy, tylko wyciągnąć sznurek i założyć pętle na szyję
cóż...
Daję 4
Pozdrawiam
Kapelusznik
Szkoda tylko, że z narzeczonego taki buc.
I formą podzielną tekstu. No dobra. Co za dużo to nie zdrowo:)) Pozdrawiam:)*****
Pozdrawiam :)
Pisarka? Do tego okreslenia to mi jeszcze baaardzo daleko, ale dziękuję:))
Dziekuje i pozdrawiam
Od strony klimatu, to dla mnie zamiotłaś portal. Nie wyobrażam sobie całkowitej ciemności. Od razu sznur.
„Czasem chciałabym rozdzielić siebie na dwoje, jakoś rozłożyć strach na mniejsze części” – cudne
„Słowa okulisty: „odrobinę za późno” i tak, ciągną się za mną długim cieniem przez całą drogę” – o Boże, nie, tylko nie ten motyw, wolę chyba poobrywane kończyny, chociaż… to też okropne. Boże, świat jest okropny :(
Dzizas, biorąc pod uwagę moja wadę wzroku, w ogóle nie powinnam czytać tego tekstu. Motyw jest straszny, przerażający, rzadko mnie coś porusza w taki „brrr” sposób, centralnie motywem, a nie cała literacką otoczką. Idę zaraz to przegryźć innym tekstem, żeby zapomnieć :D
No, ale tekst bardzo świetny.
„Od autorki: W Finlandii najwięcej samobójstw jest popełnianych wiosną” – ostatnio mówili w radio, że najwięcej par rozstaje się wiosną i dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, a najmniej jesienią. Co do statystyk samobójstw, nie wiem, ale być może podobnie. I akurat jeśli chodzi np. o depresję, to, paradoksalnie, łatwiejsze są pochmurne dni, a najtrudniejsze słoneczne (być może nie jest to całkowicie uniwersalne, co piszę, ale poniekąd tak jest), stąd wiosna kontrastuje z nastrojem i wcale nie pomaga i może dlatemu te statistics. Ja tam lubię słońce, ale dziś mam taki pochmurny krajobraz za oknem i to tez ma swój przytulny urok. Nie wiem dlaczego pisze o pogodzie. Być może aby zapomnieć o tym strasznym opku! :D
Zostawiam gwiazdy, pozdrawiam :)
Dziekuje za ciekawy komentarz i powtorzenie zaraz poprawie.
Pozdrowka!
Pozdrawiam o poranku!
Tak, bo rozwinięcie akcji, nie, bo język.
Tak, zawodzisz, bo po tym świetnym, bardzo obrazowym wstępie, który zdawał się być zapowiedzią bardzo ładnie rozbudowanej, interesującej sceny, dalsza akcja zaczyna pędzić ze zdecydowanie zbyt wielką prędkością, ukazując czytelnikowi zasadniczo tylko migawki z właściwej historii, przez co traci ona naprawdę sporo.
Nie, nie zawodzisz, bo każdy, kto przystąpił do lektury, musiał być świadom płynnej narraci i kunsztu językowego. A jak na tekst tej wielkości, udało Ci się upchnąć go bardzo dużo. I tekst literacko ładny, i ciekawą, dosyć nietuzinkową opowieść, i fajny pomysł, na którym ją oparłaś, i wreszcie dobry, faktycznie niepokojący klimat.
W fabułę się może nie zagłębiam, bo w tak szczątkowej formie jest dla mnie po prostu niesatysfakcjonująca. Niemniej pomysł jest, i to z gatunku tych wartych rozwinięcia.
"kto przystąpił do lektury, musiał być świadom płynnej narraci i kunsztu językowego". Dziekuje za takie slowa!
Zagladaj czesciej:)
Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo fajny kawał tekstu.
Dobrze obmyślana historia, rozrysowana z atlasem w ręce :)
Pozdrawiam
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania