TW #08 – ONI
Postać: Speleolog z klaustrofobią
Zdarzenie: Płatna miłość
Wszyscy umarli. Ich ciała oblepiała zielona maź, która niewiele miała wspólnego z krwią. Należała do NICH.
Przyszli z północy. Chowali twarze pod kapturami. Deszcz obmywał ich czarne płaszcze, a błyskawice rozświetlały wątłe sylwetki. Siedem cieni życia. Stały na ulicy. Ludzie pozamykali się w swoich domach. Pozasłaniali okna, zabarykadowali drzwi, pogasili światła.
Siedziałem wtedy w samochodzie. Byłem w trakcie liczenia gotówki. Trzęsły mi się dłonie. Nie stać mnie było, aby zatrzymać moją kobietę na całą noc. Z dnia na dzień, stawka rosła. Praca speleologa niejednemu zapewniła godziwe życie. Chyba tylko ja miałem z tym problem. Moje myśli przerwali ONI. Pliki pieniędzy wyślizgnęły się spomiędzy spoconych palców. Odruchowo złapałem za drążek, naciskając stopą sprzęgło. Jeden z NICH odwrócił się w moją stronę i przekrzywił głowę. Nie miałem zbyt wiele czasu. Ruszyłem z piskiem opon. Cała siódemka się za mną obejrzała. Dodałem gazu i pognałem przed siebie.
Liczyłem własne oddechy, aby się uspokoić. Bezskutecznie. Przy każdym zakręcie czułem, że zaraz wypadnę z drogi. Modliłem się, aby dojechać w jednym kawałku. Wycieraczki machały w zastraszającym tempie, zwiastując najgorsze.
Kiedyś o NICH czytałem. Dużo legend zawsze krążyło wokół jaskiń. Na początku uważałem, że to brednie. Bzdury wymyślone przez szalonych ludzi. Nigdy nie wszedłem do żadnej jaskini. Od zawsze miałem klaustrofobię. Na każdą akcję zabierałem kilkoro uczniów i to im kazałem odwalać całą robotę. Groźby zawsze działały. Nikt nie wyściubiał nosa i nie grał po swojemu. Wszystko zawsze było po mojej myśli, aż do tamtego dnia.
W lewym lusterku dostrzegłem biegnącą postać w czarnym płaszczu. Kaptur wciąż zakrywał jej twarz. Szybko się przeżegnałem i wcisnąłem z całej siły pedał gazu. Nieznajomy się zatrzymał. Im byłem dalej, tym słabiej go widziałem. Deszcz stał się świetnym kamuflażem. Spojrzałem pospiesznie na drogę i pognałem w stronę JEJ. Tej jedynej.
Otworzyła mi znudzona. Przemoczony, zziębnięty i wystraszony, chciałem się tylko przytulić. Najpierw wystawiła rękę. Wręczyłem jej plik wilgotnych banknotów. Pokręciła nosem, a potem obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem. Dała tylko marne pięćdziesiąt minut.
Siedzieliśmy na kanapie, trzymając się za ręce. Wpatrywałem się w jej twarz, powtarzając w głowie, jak bardzo ją kocham. Nie odwzajemniała tego. Wiedziałem o tym. Gapiła się w pusty telewizor, w którym odbijały się nasze sylwetki.
Usłyszałem huk.
Zerwałem się na równe nogi. Zacząłem błagać. Śmiała się. Padłem na kolana. Prosiłem, aby ze mną pojechała. Chciałem ją chronić, ale tego nie rozumiała. Wskazała dłonią drzwi, przypominając, że nasz czas dobiegł końca.
I dobiegł.
Podniosłem się z kolan. Chciałem coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Stał za nią. W ręce trzymał nóż. Spod kaptura wystawał blady podbródek. Dostrzegłem sine usta. Wyginały się w grymasie. A ona wciąż gapiła się na mnie jak na dziwaka. Przełknąłem z trudem ślinę i wybiegłem z tego domu. Najpierw krzyczała moje imię, siedem sekund później wrzeszczała z bólu.
Umilkła, gdy zamknąłem za sobą drzwi samochodu. Ponure i chłodne wnętrze niczego nie ułatwiło. Zerknąłem w przednie lusterko, a strach złapał mnie za serce. Stał z tyłu. Uniósł wysoko podbródek i dostrzegłem oczy. To ON.
Szybko spojrzałem na jezdnię i ruszyłem. Podświadomie czułem, że ucieczka niewiele da. Legenda nie kłamała. Powinienem o tym pamiętać. To samo mówił tamten chłopak, którego zabrałem ze sobą. Kazał mi niczego nie dotykać. Na widok ogromnego kufra, zaczął się trząść. Błagał mnie, abyśmy stamtąd wyszli. Byłem bardziej przerażony niż on. Sam marzyłem, aby uciec. I wtedy usłyszałem głos.
„Weź mnie ze sobą. Proszę!”
Rozjaśniłem światłem latarki każdą ścianę jaskini, ale byliśmy sami. Chłopak był tak wystraszony, że skulił się na ziemi, zakrywając ramionami głowę.
„Tu jestem. Zabierz mnie ze sobą.”
Moje oczy uciekły w stronę kufra. Spowijała go czarna mgła. Pozbyłem się jej przy pomocy sztucznego światła. Zaskoczony, na chwilę zapomniałem, że zamknięte pomieszczenia przyprawiają mnie o atak serca. Coś tam było. To coś chciało zostać uwolnione.
I zabrałem to.
Deszcz utrudniał widoczność. Wycieraczki przestały nadążać. Wjechałem w las. Ciemność otoczyła mnie z każdej strony. W oddali dostrzegłem niewyraźne postacie. Gwałtownie zahamowałem i wziąłem ostry zakręt. Prawie zatrzymałem się na drzewie. Wziąłem głęboki wdech i dodałem gazu. Samochód nie radził sobie zbyt dobrze z błotem. W połowie drogi musiałem sobie odpuścić dalszą jazdę. Wyskoczyłem z auta i pognałem przed siebie.
Do jaskini zostało siedemset siedemdziesiąt siedem metrów.
Byli za mną. Czułem to.
Wpadłem do jaskini zziajany, bliski wyplucia płuc. Odkaszlnąłem i w pośpiechu wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę. Nie zapaliła za pierwszym razem. Przekląłem raz. Potem jeszcze raz. Niewielki płomień na chwilę rozświetlił wnętrze tego piekła. Nienawidziłem znajdować się między skałami. Wiedziałem, że nie mam czasu, więc zostawiłem uprzedzenia i strach, i poszedłem przed siebie. Olałem lekcje poruszania się po nieznanych jaskiniach. Musiałem ICH zgubić. Czas mi się kończył.
Szedłem długo. Może minęła godzina, może trzy, a może całe siedem.
Ogień palił moje palce. Wiedziałem, że za chwilę skończy się gaz. W płucach rósł strach, odbierając mi oddech. Serce kurczyło się z przerażenia. W głowie wciąż miałem JĄ.
Zatrzymałem się w małym pomieszczeniu, do którego prowadził wąski tunel. Z trudem przedarłem się między skałami. Obdarłem skórę na rękach. Poczułem coś lepkiego, ale usiadłem pod w miarę płaską ścianą, próbując złapać oddech. Starałem się wyrzucić z głowy myśl, że jestem głęboko w ziemi. Całkowicie sam. A może i nie.
Zgasiłem na chwilę zapalniczkę. Dotknąłem poparzonych palców i syknąłem cicho. Nie podobała mi się otaczająca ciemność, więc po chwili mały płomyk rozświetlił pomieszczenie.
Pomyślałem o NIEJ.
Zgasło. Zapaliłem znów.
Wydałem setki tysięcy, tuż po tym jak sprzedałem kufer szemranemu typowi.
„Nie rób tego! Nie oddawaj mnie!”
Ten głos prześladował mnie latami.
Ciemność zjadła płomień. Pstryknąłem.
JEJ oczy miały kolor tego kamienia, który chwycił brudnymi łapskami. Zależało mu tylko na nim.
Zapalniczka upadła na ziemię. Szybko podniosłem ją i odpaliłem.
Gdy wyciągałem kufer, odprowadziło mnie siedmiu strażników. ICH oczy również były zielone. Wierni, absolutnie oddani, wyprowadzili mnie z jaskini. Zostawili na skraju lasu, zamieniając się w cienie. Miałem zadanie. Bardzo ważne. Powinienem oddać ten kamień JEMU. Wolałem pieniądze i miłość kobiety, która mną gardziła.
Gotówka rozpłynęła się między JEJ nogami w ciągu siedmiu lat. Nie oddała mi swojego serca, ani ręki. Nawet JEJ ciało nie było moje.
Ogień zgasł. Zdenerwowany, próbowałem go znowu zapalić. Dłonie mi się trzęsły. Wreszcie pojawiło się światło. Dostrzegłem ICH. Stali przede mną w milczeniu. Zapalniczka wyślizgnęła się z spomiędzy moich poparzonych palców. Zapadł mrok.
Siedem par zielonych oczu. Powoli w płucach zaczęło brakować mi powietrza.
„To TY!”
Tak, to byłem ja.
Komentarze (39)
Siedem cieni życia. Stali całą noc na ulicy. - Cienie - one - stały. Mimo, że cień pojedynczy rodzaju męskiego to w liczbie mnogiej cienie stały ;)
Przeklnąłem raz. - przekląłem ! przeklnę ciebie, przeklnę w czasie pracy (rzucę przekleństwo) ale przeklinałem, (kilkakrotnie) i raz przekląłem - zobacz SJP ;)
Dziękuję :D
zaimków. Pozdrawiam :)
Moja zaimkoza jest okropna.
Takie pokrętne myślenie miałam :D
Dzięki, dzięki... teraz przeczytam jeszcze raz.
Pozdrawiam:)
Wiesz,
Postac:
Zdarzenie:
No, i potem dopiero zaczac opowiadanie. Pomaga to zauwazyc i docenic, jak wplotłas elementy, ktore odgórnie otrzymalas w zestawie.
Podoba mi sie tempo opowiadania. Krotkie, dosadne zdania, brak spowolnien. Czuc umiejętną rękę.
,,Wymyślone bzdury przez szalonych ludzi." - tutaj trochę szyk zdania zgrzyta.
Bzdury wymyślone przez szalonych ludzi. - byłoby zgrabniej.
,,Im byłem dalej, tym mniej go widziałem." - moze mniej wyraznie, albo tym slabiej go widzialem?
Kurcze, jestes jedną z nielicznych osób, ktora robi cudzysłowy jak ja, po polsku xd.
Żyjemy w Polsce, ale widocznie inni żyją w swoim świecie :D
Dziękuję :D
Błędy:
Już ktoś wspomniał, że mogłabyś usunąć ciut zaimków.
Przy każdym zakręcie, czułem, że zaraz wypadnę z drogi.
Niepotrzebny przecinek.
Im byłem dalej, tym mniej go widziałem.
Oj, ojoj... To zdanie to oczywista oczywistość, bo zawsze im dalej, tym mniej się widzi.
Na widok ogromnego kufra, zaczął się trząść.
Niepotrzebny przecinek.
Rozjaśniłem światłem latarki każdą ścianę jaskini, ale nikogo nie zobaczyłem.
Ja bym napisał: ...ale nikogo tam nie było. Albo: ale zajaśniały jedynie gołe ściany.
Gwałtownie zahamowałem i wziąłem głęboki zakręt.
Sorry, wziąć głęboki - to raczej oddech (szczególnie że ciut dalej masz "głęboki oddech"),
W połowie drogi, musiałem sobie odpuścić dalszą jazdę.
Niepotrzebny przecinek.
Wiedziałem, że nie mam czasu, więc zostawiłem uprzedzenia i strach, i poszedłem przed siebie.
Sorry, ale z pośpiechu nie podejmuje sie decyzji o pozostawieniu strachu za sobą. Ja bym napisał: wiedziałem, że nie mam czasu, więc resztką wolnej woli zmusiłem się do okiełznania strachu. Albo coś.
Tak że to tyle. (Może gdybym się nie nastawiał na coś dobrego, to smakowałoby lepiej.)
Pozdrawiam.
Co do błędów, przyjrzę się im, a tym bardziej przecinkom :D
Dziękuję ;D
Siedziałem wtedy w samochodzie
Też całą noc? Polecałbym przebudować zdanie. Cienie ruszyły na łowy, cienie przybyły w poszukiwaniu ofiary lub grzeszników, czy coś w ten deseń.
W komentarzach wyczytałem, jakie były zamiary, ale sam nic nie zrozumiałem. Tak bardzo starałaś się ukryć motyw przewodni, że gdzieś zniknął. Zastanawiam się, czy nie lepiej zamiast cieni w kapturach, spersonalizować każdy z grzechów, wtedy przy scenie z grzechem, można zagrać postacią, to mogłoby ułatwić czytelnikowi zrozumienie i trochę ubarwić tekst.
Warsztat masz sprawny, tylko pośpiech złym doradcą. :)
Pozdrawiam.
M.
I masz rację, niestety. Tak bardzo ukryłam, że z każdym kolejnym komentarzem, coraz słabiej widzę swój zamysł na historię...
Ale dziękuję :D
Przy każdym zakręcie, czułem - Moim zdaniem: Przy każdym zakręcie czułem, ...
Osobista estetyka podpowiada, że "oni, nich" pisane tyle razy z wielkiej litery nie jest konieczne. Odstaje aż za bardzo jak na mój gust.
Troszkę szyk zdania czasem mi nie siedzi, dwa przykłady:
. Dużo legend zawsze krążyło wokół jaskiń. - Wokół jaskon zawsze krążyło dużo legend.
Wymyślone bzdury przez szalonych ludzi. - Bzdury wymyślone przez szalonych ludzi.
Coś tak bym kombinowała.
i wziąłem głęboki zakręt. Prawie zatrzymałem się na drzewie. Wziąłem głęboki wdech i dodałem gazu - wykąpałam powtórzenie, dwa razy "wziąłem".
Ogólnie nie jestem fanką tekstów zbudowanych głównie z takich krótkich zdań, rozumiem oczywiście, że podkreśla to tempo akcji, ale jakoś tak troszkę trudno się czyta moim zdaniem. Nie rozgryzlam na razie początku. Wygląda na to, że Oni oczekiwali głównego bohatera, ale dlaczego? Czy to jego uczniowie przybrali postać stworów z legend? Rozpoznali go bo, czyhając od wieków w jaskiniach, wiedzieli że to ten co to się nie chce nigdy zapuszczać wgłąb a innym rozkazuje? Tam zetknęłam przelotnie że Wrotycz wskazała uwagę na zbyt duża ilość zaimków i ja chyba przychylam się do tego, zagubilam się w postaciach.
Bardzo fajnie budujesz tempo, choć osobiście za tak szybkim nie przepadam. Konkretnie spisany tekst, zdarzenie wplecione bardzo sprytnie :-) Chciałabym dowiedzieć się więcej o tych tajemniczych istotach, bo czuje, że właściwie nic nie zostało wyjaśnione.
Chociaż ten tekst niezbyt wpasował się w moje gusta, widzę u Ciebie talent, do pisania ogółem jak i do manipulowania emocjami czytelnika i na pewno zajrzę do następnego tekstu :-)
Pozdrawiam, Kawusia.
Częściowo już coś pozmieniałam w zdaniach, ale trzeba usiąść i dokładnie przeanalizować, zdanie po zdaniu.
Ale i tak dziękuję :D
Poza tym ja wiem, że potrafisz, udowodniłas to swoją poprzednia praca! Do boju, Tessa, do pióra! Będzie świetny jak go dopracujesz :-)
Gdyby zechcieć w tym dlubać, to chyba tylko w sferze nadmiernej ilości w personalnym dookredleniu. Np tu:
"Ogień palił moje palce. Wiedziałem, że za chwilę skończy się gaz. W płucach rósł strach, odbierając mi oddech."
- moje palce
- mi oddech
Mozna coś wyciąć.
Ogólnie bardzo git.
Pozdrox
I dziękuję :D
Więc tak, pierwsza i najważniejsza sprawa – wrzuć link do tego opowiadania tutaj:
http://www.opowi.pl/forum/trening-wyobrazni-linki-do-prac-w1016/
„Pozasłaniali okna, zabarykadowali drzwi, pogasili światła.” – to fajne
„Siedziałem wtedy w samochodzie. Byłem w trakcie liczenia gotówki. Trzęsły mi się dłonie. Nie stać mnie było, aby zatrzymać moją kobietę na całą noc. Z dnia na dzień, stawka rosła.” – łaaał, wykurwiście piszesz, bardzo mocno w mój gust
„Odruchowo złapałem za drążek, naciskając stopą sprzęgło.” – stawiasz przecinki tam, gdzie trzeba (alleluja, konfetti, aaa-men). W ogóle w zasadzie nie masz błędów tutaj. Irytuje mnie jedynie używanie caps locka dla podkreślenia pewnych rzeczy, jakoś nie przepadam.
Czytam dalej i kurde, tempo masz wspaniałe. Jezu, jak ja kocham takie tempo, równoległe do zapieprzających myśli, ciach, ciach, ciach.
„Coś tam było. To coś chciało zostać uwolnione.
I zabrałem to.” – to jest świetne, gdybyś to zapisała używając caps locka byłoby zbyt nachalne
Uważaj na zaimki, jest ich tutaj sporo. Są te4ż akapity z samymi „ciachanymi” zdaniami, od czasu do czasu przydałoby się z jednio dłuższe 9tak myślę, ale mogę się mylić).
„Do jaskini zostało siedemset siedemdziesiąt siedem metrów.
Byli za mną. Czułem to.” – dużo siódemek w tekście, to coś musi znaczyć, ale ogólnie mało chwytam z fabuły i kurde nie musze wcale chwytać więcej, podoba mi się ta tajemniczość, te rwane informacje, jestem zauroczona zapisem i sposobem przedstawiania scen
Końcówka jest świetna. Kurde.
Pinć gwiazdów, wrzuć tego linka i jeśli masz ochotę zapraszam wylosować do puli, bo w niedzielę nowe rozdanie :)
Pozdrawiam!
"Z dnia na dzień, stawka rosła." - tu mi się wydaje średnio potrzebny ten przecinek)
Za dużo zaimków :D Do ogarnięcia. Co do krótkich zdań... Muszę to wypośrodkować. Kiedyś pisałam bardzo złożone, teraz przerzucam się na bardzo krótki. Ale nie można przesadzać w żadną stronę :D
Bardzo dziękuję :D
Dziękuję :D
Pozdrawiam
Dziękuję :D
Naprawdę fajne opowiadanie. Wciągnęłam się już od pierwszych zdań, a końcówka…. intrygująca! Lubię takie klimaty i takie tempo. Podobało mi się.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo mi miło!
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Cicha (demon)
Zdarzenie: Ucieczka z księżycowego więzienia
Gatunek (do wyboru): Fantasy/dark fantasy lub Pamiętnik/dziennik/retrospekcja lub Horror i pochodne
Czas na pisanie: 9 czerwca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Postać: Miss mokrego podkoszulka,
Zdarzenie: Kółko gospodyń wiejskich
Gatunek (do wyboru): Thriller lub Opowiadanie obyczajowe lub Horror i pochodne
Czas na pisanie: 23 czerwca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania