TW #15 Nie otwieraj niebieskich drzwi

Postać: Człowiek, który widział już wszystko

Zdarzenie: Nie otwieraj niebieskich drzwi

 

Skołowana. Tak się czuła, zwiedzając po kolei miejsca, które dobrze znała. Albo wydawało się jej, że zna, gdyż teraz wszystko stało się starsze, mniejsze, bardziej brudne, zupełnie nie takie, jak dziesięć lat temu, kiedy w sukience z falbankami (kto nosi falbanki na wsi, Martuś?, śmiał się dziadek) biegała po pomieszczeniach, oglądając konie, prosięta i kurczaczki. Nie indyki, indyków się bała, więc spoglądała na nie z daleka, najchętniej z kolan dziadka, który ten lęk rozumiał. Dziadek wszystko rozumiał. I kochała go bardziej niż babcię, choć nikomu się do tego nie przyznawała.

Zwierzęta były tu nadal, ale mniej liczne, nie opłacało się ich już hodować – Marcie wydawało się, że jej dzieciństwo znika z każdym kolejnym pomieszczeniem, do którego zaglądała. Dziadek też był inny, ale tego się spodziewała. To przecież on zdecydował, że koniec z wakacjami na wsi, jakieś dwa lata przed śmiercią babci. Zabronił mamie przywozić tu Martę i pozostał w tej decyzji nieugięty.

Nigdy tego nie zrozumiała. Prosiła mamę, zadzwońmy, zadzwońmy. Raz spróbowały, płakała w telefon, ale dziadek odpowiedział tylko, że tak będzie lepiej, a mama zacięła się i od tej pory nie chciała nawet o tym słyszeć. Dziadek został wspomnieniem z pierwszych wyjazdów Marty, wspomnieniem dzieciństwa, razem z zapachem siana i obornika, dotykiem szorstkich policzków.

Teraz jednak miała osiemnaście lat i sama decydowała o sobie. Nie pytała o pozwolenie. Zadzwoniła do dziadka i oznajmiła, że przyjeżdża. Próbował protestować, ale odłożyła słuchawkę. Owszem, bała się jego niezadowolenia, tego, że odmówi miłości, ale jeszcze bardziej bała się, że kiedyś straci go na zawsze, nie zrobiwszy nic, by go odzyskać.

Powitał ją dość sucho, ale usmażył naleśniki, które kiedyś uwielbiała. Zerkał na nią z ukosa, zadał nawet kilka pytań, o szkołę, czy ma kawalera, co lubi robić, jak nic robić nie musi. Na wszystkie odpowiadała z wdzięcznością.

– I co, ten twój Adaś to na poważnie? – Odwróciła wzrok, z obawą, że wyczyta w niej wszystko jak w otwartej księdze. A to było takie świeże, jak mysi noworodek, którego można zgnieść nieostrożnym dotknięciem, choćby wynikającym z dobrej woli. W zeszłą sobotę powiedział, że ją kocha. I ona odpowiedziała mu to samo. Przyszłość należała do nich, będą studiować w jednym mieście, jeśli tylko oboje się dostaną. Wynajmą wspólnie pokój, zacznie się życie, prawdziwe, na które zawsze czekała.

– Przyszłość pokaże, dziadku – powiedziała tylko i mężczyzna spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. Jakby ze współczuciem?

– Pamiętasz, co mówiłem o niebieskich drzwiach?

– Że nie wolno ich otwierać.

– To nadal obowiązuje. – Nachylił się do niej, nagle władczy, niemal groźny. – Nie otwieraj ich. Pod żadnym pozorem. Rozumiesz?

Kiwnęła. Chociaż nie rozumiała. Zadała to samo pytanie, co dziesięć lat temu, kiedy była tu ostatnio:

– Dlaczego?

– Po prostu tego nie rób.

Wstał i wyszedł. Dokończyła naleśnik, choć nie miała już ochoty. Wstała, umyła naczynia. Kiedyś wiele razy chciała wejść przez te niebieskie drzwi, pomimo zakazów. Zastanawiała się, dokąd prowadzą. Nie potrafiła ich jednak otworzyć. Wyglądały jak drzwi do niewielkiej piwniczki. Co aż tak strasznego dziadek tam trzyma? I po co ten zakaz, tak intensywnie powtarzany, jakby życie od tego zależało, skoro ona nawet nie ma klucza?

Znowu wyszła na podwórko. Stała, patrzyła. Lekki wiatr przywiewał znajome zapachy. W oddali śpiewały jakieś ptaki. Zboże delikatnie falowało. Żegnała dzieciństwo, witała przyszłość, która pukała do jej serca coraz intensywniej każdego dnia. Czy z Adamem się uda? Czy dostanie się na architekturę? Co będą robić później? Ile będą mieli dzieci? I czy Marta dokona czegoś ważnego? Pytania iskrzyły się w niej, mieniły, nęciły rozkosznym niepokojem.

– O czym myślisz?

Dziadek stał za nią. Napięty, nieprzyjazny.

– O niczym… O przyszłości. Chciałabym wiedzieć, co mnie czeka.

– Nie masz pojęcia, o czym mówisz. – Uciął i wszedł do mieszkania.

Nic się nie zmieni, po prostu przestał mnie kochać, pomyślała i żal rozlał się po jej ciele aż po koniuszki palców.

Dziadek pościelił jej w tym samym pokoju, w którym spała, będąc dziewczynką. Leżała, patrzyła na cienie drzew za oknem. Nie mogła zasnąć. Źle zrobiła przyjeżdżając tu, pomimo otwartego sprzeciwu dziadka. Gdzieś w środku napędzała ją nadzieja, że jak już się zobaczą, jego opór zniknie nagle, i wszystko będzie tak, jak dawniej. Głupia nadzieja. Naiwna. Marta nie miała już pięciu lat, do cholery, więc dlaczego działała jak pięciolatka?

Nagle coś zwróciło jej uwagę. Jakiś pobłysk na podwórku, jakby światło? Wstała, podeszła do okna. To niebieskie drzwi. Były uchylone, leciutko. Światło wydobywało się z piwniczki. Przeszedł ją dreszcz. Czy dziadek był tam w środku? Cicho wymknęła się z pokoju, zajrzała do jego sypialni. Spał. Więc skąd to światło za niebieskimi drzwiami?

Wyszła na podwórko. Było zimno, ale nie chciała wracać po sweter. Bała się, że światło zgaśnie. Tak, jakby to jej wzrok je utrzymywał.

Tak jakby ktoś zaświecił je dla niej.

Podeszła bliżej. Drzwi były ledwie uchylone. Nie widziała, co jest za nimi. Dziadek zabronił tam wchodzić. A Marta bardzo chciała tam wejść.

Zrobiła jeszcze kilka kroków. Próbowała zajrzeć przez szparę. Niebieskawe światło. Poza nim nie widziała niczego. Dotknęła klamki, poczuła, że drzwi ustępują. Mogła tam wejść. Mogła je zamknąć, tak żeby dziadek nie zauważył światła i nigdy się nie dowiedział, co się stało.

Wokół panowała cisza. Wszystko spało. Nikt nie widział, co się dzieje. Była tylko Marta i niebieskie drzwi.

Otworzyła je, weszła i zatrzasnęła za sobą.

Na początku nic się nie działo. Po chwili jednak w niebieskiej poświacie coś dostrzegła, jakby hologram. Postać kogoś jej przypominała. Ach tak, to przecież ona, Marta! Coś pisze, wokół pojawiają się inne postaci. Matura! Patrzyła na swoją skupioną twarz, widziała, że dobrze jej idzie. I nagle zniknęły ławki, pojawiły się karty wiszące na korytarzu jej szkoły. Wyniki. Postać biegnie, patrzy, śmieje się, ściska przyjaciółkę. Zdała! Marta uśmiechnęła się, choć czuła już zaczątki lęku, kiełkującego gdzieś w brzuchu. Co to jest? Wygląda jak jej przyszłość. Jeśli tak, to znaczy, że zda maturę, i dobrze, przecież się przygotowywała, ale chyba nie chce widzieć nic więcej…

Lecz oto pojawia się znowu, roześmiana ściska Adama, oboje dostali się na studia. Ach, wspaniale, jednak teraz Marta musi już wyjść, szarpie drzwi, drzwi jednak pozostają zamknięte a przed jej oczami ukazuje się kolejny obraz. Ona i Adam, ściśnięte twarze, coś mówią. Ona płacze. On odchodzi. Adam i inna dziewczyna, razem, za rękę. Niemożliwe, nie, nie, nie, Marta nie może go stracić. Marta nie zgadza się, krzyczy, ale obraz pozostaje niewzruszony. Widzi teraz siebie, zalicza kolejne imprezy, pije, zachowuje się idiotycznie, kompletnie pijana ląduje z kimś w łóżku, fuj! Nie może tego zrobić! A jednak to robi, rano zbiera zmiętą pościel, wymiotuje i płacze. Marta nie może na to patrzeć, gdzie jest dziadek, niech uwolni ją z tego koszmaru.

Dziadka nie ma, Marta z przyszłości wreszcie wygląda lepiej, zdaje egzaminy, ktoś ją zaczepia w pociągu, co za brzydal! A jednak siedzi z nim w kinie, chodzi z nim za rękę, całuje się i oto, o Boże, przecież to ślub. Marta z przyszłości wygląda na nieprzytomnie szczęśliwą, uwielbia swojego brzydala, ale jak to, gdzie Adam, jak to się może dziać? Przed oczami mija jej szereg spokojnych dni. Pracuje, projektuje wnętrza, przynajmniej to wyjdzie tak, jak sobie wymarzyła, to znaczy, jak teraz marzy, wieczorami wychodzą gdzieś z brzydalem, dużo się kochają, może nie jest takie złe to małżeństwo. Pokaz przyspiesza. Ciąża, zakupy, wózek, radość, i nagle nie ma ciąży, co się stało? Straci dziecko? Nie, to zbyt straszne. Rozpacz i wycie. Kolejna ciąża, tym razem dziecko. Potem drugie. Dwie dziewczynki. Marta chciała synka. Dlaczego nie ma chłopca?

Dziewczynki coraz większe, w małżeństwie nie jest już tak pięknie, wieczorami widać kłótnie, aż któregoś dnia, blada z nienawiści, popycha męża, on odsuwa jej dłoń, szarpią się. Marta z teraźniejszości z trwogą patrzy na Martę z przyszłości, to niemożliwe, ona taka nie jest, kim się stanie, co to wszystko znaczy? Teraz na pewno będzie rozwód, myśli, ale nie w kolejnych scenach żyją nadal razem, mijają kolejne śniadania, znowu rozmawiają przy stole, jakby nic się nie stało, kłótnie pojawiają się i znikają, córki rosną, jej i mężowi przybywa zmarszczek, ona się robi coraz grubsza, wcale nie dba o siebie, praca ją nuży, ma mniej zamówień, córki wychodzą z domu, mają własne dzieci, mąż zaczyna chorować, chodzi z nim po lekarzach, czasami pomaga mu się myć, co za obrzydlistwo, jak to możliwe.

A potem widzi siebie w łóżku, obok siedzi mąż, jej twarz jest poorana zmarszczkami, Boże, jaka ona brzydka, jaka obrzydliwa, ślina w kąciku ust, oczy blade, jakby ktoś zabrał z nich światło, zapadnięte, skóra jak szmata, niemożliwe, że stanie się tym czymś, nie zgadza się. Nie może na to patrzeć, ale oto postać bierze ostatni oddech i umiera. Brzydal płacze przy łóżku, wszystko blednie, światło gaśnie.

Niebieskie drzwi się otwierają, uwalniając ją w teraźniejszość.

Nie zauważyła jak i kiedy wróciła do łóżka i zapadła w ciężki sen bez marzeń. Obudziła się późnym rankiem. W progu stał dziadek.

– Długo śpisz. Zrobiłem śniadanie.

– Zaraz zejdę. – Obróciła się plecami. Nie chciała, żeby na nią patrzył. Zrozumiał, wyszedł.

Nie miała wyjścia. Ubrała się, weszła do jadalni. Nawet nie była smutna, czuła się tylko odrętwiała. Jakby straciła coś najważniejszego. Swoje życie. Starała się wkładać do ust kawałki jedzenia i je przeżuwać. Unikała wzroku dziadka, aż on się odezwał:

– Otworzyłaś je?

Nie miała nawet sił zaprzeczać. Milczeli. Patrzyła w stół. Wreszcie usłyszała, jak dziadek się podnosi. Usiadł przy niej. Wziął jej dłoń w swoją. Ścisnął.

– Teraz rozumiesz? Dlaczego ci zabraniałem? Dlaczego nie chciałem, żebyś przyjeżdżała?

Kiwnęła głową. Ciepło jego dłoni sprawiło, że coś w niej zmiękło i pękło, nagle zalała się łzami.

– Już wszystko wiem, wszystko widziałam, i po co mam żyć?

– Widziałaś wszystko. Ale nie przeżyłaś tego… uwierz mi, że to co innego…

– Co mam przeżywać?! Stratę Adama, ciąży, siebie samej?! Nie masz pojęcia, Boże, dziadku, nie wiesz, co ja będę robić… kim się stanę… a na końcu… na końcu… – Urwała. – Nie mogę, nie zgadzam się… – płakała teraz głośno, zanosząc się. Starszy mężczyzna wziął ją w ramiona i kołysał jak dziecko, jak wtedy, kiedy miała pięć lat i mieli to swoje porozumienie. To było zanim on otworzył niebieskie drzwi i zobaczył śmierć swojej żony, zanim zobaczył, jak drzwi otwiera jego wnuczka i zanim postanowił temu zapobiec.

Marta powoli uspokajała się w jego ramionach. Nie wiedziała już nic. Jak ma żyć i po co. I o czym marzyć, skoro wiedziała już wszystko.

– Nie wiesz wszystkiego. – Dziadek jakby czytał jej w myślach. – To tylko niektóre momenty.

– Najważniejsze! I one są straszne, straszne. Aż… – urwała.

– Aż wydaje ci się, że nie przeżyjesz. Ale przeżyjesz wszystko. I nadal będziesz szła swoją drogą.

Nie wierzyła. Ale nic więcej nie powiedziała.

– Przejdziemy się?

Pokiwała głową. Wyszli na podwórko. Potem na drogę. Marta zdjęła sandały, szła, czując pod stopami ziemię i piasek. Powietrze pachniało porankiem. Na ramieniu poczuła dłoń dziadka. Tej chwili nie pokazano jej za niebieskimi drzwiami.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 15

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (46)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • piliery 30.08.2019
    Piękne opowiadanie. Niezwykły masz talent snucia opowieści. plastycznie, niebanalnie acz prosto. Wspaniale sobie poradziłaś z zadaniem. Moja piątka jest Twoja.
  • jesień2018 30.08.2019
    Bardzo dziękuję, piliery :) Trochę mam wątpliwości z nim związanych, więc tym bardziej ucieszyła mnie Twoja opinia!
  • ANQ 30.08.2019
    5!
  • jesień2018 30.08.2019
    Dzięki!
  • Wrotycz 30.08.2019
    Zestaw idealnie wpisany w fabułę, nie ograniczasz zawartych w nim zadań do epizodów. A to nie jest (wbrew pozorom) łatwe.
    Hm. Baśń dla starszej młodzieży, w zasadzie tak w przedziale: 13 - 100 :) Pożyteczna, bo uczy smakować niby banalne ryty codzienności i pogodzić się z tym, co mocne in minus. Niesamowity ten Dziadek.
    Patrząc bardziej uniwersalnie baśń niebieskich drzwi potwierdza totalny determinizm.
    Wywołuje wiele myśli... dobrze, że nie mogłam poznać kiedyś tam opowieści na mój temat zza Błękitu. Jakbym zareagowała... ?
    Kiedyś Cyganka oddała mi pieniądze, nie chciała powiedzieć, co zobaczyła w mojej dłoni. Dalej nie wiem, czy już to przeżyłam, czy...

    A forma... jak zwykle, b. dopracowane opoko.
    Szacun.
    5.
  • jesień2018 30.08.2019
    Dziękuję, Wrotycz. Fajne przemyślenia, trochę miałam nadzieję na takie :) Chociaż to doświadczenie z Cyganką musiało budzić grozę!
  • Wrotycz 31.08.2019
    Wtedy tylko mega zaskoczenie. Nie chce kolorowy ptak piątaka? Zdziw na maksa. Tym bardziej, że przyjaciółce wcześniej powróżyła. Po kwadransie czułam się już bardzo niepewnie. Pamiętam tę scenę... knajpa w Chojnicach, kilka zajętych stolików, wchodzi cygańska kapela, do nas zbliża się młodziutka Romka...
    Zamknęła mi dłoń i poszła.

    Tak jakoś w Twoich niebieskich drzwiach ją zobaczyłam, sorry za prywatę.
    Opko na pewno zapamiętam.
  • jesień2018 31.08.2019
    Wrotycz dzięki za tę prywatę. Liczyłam na nią:)
    Może to było tak, że gdyby powiedziała, to by się stało.
    Np. "Umrzesz dzisiaj". Ktoś idzie do kościoła pojednać się z Bogiem, a tam dzwon na niego spada;)
    Więc nie powiedziała i się nie stało:)
  • szopciuszek 30.08.2019
    Niby jesień, a tak pięknie pisze o lecie :) I tak tęskno i smutno. Że aż człowiek zaczyna marzyć o czasach (spoiler), zanim niebieskie drzwi tak podstępnie się przed nim otworzyły. ;)
    Piąteczka!
  • jesień2018 30.08.2019
    Ach ? Dziękuję, szopciuszku!
  • kalaallisut 30.08.2019
    Jesień ja bardzo uwielbiam takie opowiadania :) Tak wielu ludzi chodzi do wróżek, korzysta z tarota i inne cuda byle by tylko poznać to, się co nas czeka w przyszłości. Myślimy, że lepiej poradzimy sobie z przyszłością znając bieg wydarzeń, że będziemy mogli przeciwdziałać tym wydarzeniom, których pragniemy uniknąć, a taka wiedza zabrała by szczęście teraźniejszości, wprowadziłaby jeszcze więcej lęku przed tym, co ma nadejść. A wiedząc o sukcesach też nie dałyby tyle szczęścia i entuzjazmu skoro już wiemy. Tutaj mamy postać dziadka, który mówi mimo że wiemy co się wydarzy to tylko znany to, co jest określone kolejne punkty na drodze, które są zdeterminowane, ale nie znamy tych drobnych chwil, które z pozoru nie mają wpływu na nasze życie ale ile tych chwil wypełnia nasze życie i tym ta dziewczynka ma się cieszyć. Pomimo określonych sukcesów porażek, cieszyć się każdą drobną chwilą która pozornie nie ma wpływu nie decyduje o torach naszego przeznaczenia jest po prostu chwilą w której jesteśmy, żyjemy, zwyczajną a jakże piękną.
  • kalaallisut 30.08.2019
    Ale no nie wiem, czyli "iść dalej swoją drogą" nawet znając swój los i przeznaczenie rozumiem takie przesłanie m.in., i nie próbować nic zmieniać, bo nie zmienimy tego co już przesądzone?
    Do przemyślenia:) No nie wiem, ja bym tam pewnie próbowała coś zmienić, i wierzę że się da, być może u niektórych zobaczenie przyszłości dałoby dobrą zmianę, zmianę myśli i samoświadomości. Bo od czego zależy przeznaczenie?

    "Pilnuj swoich myśli bo stają się słowami
    Pilnuj swoich słów bo stają się czynami
    Pilnuj swoich czynów bo stają się nawykami
    Pilnuj swoich nawyków bo decydują o twoim charakterze
    Pilnuj swojego charakteru bo decyduje o twoim przeznaczeniu."
  • jesień2018 30.08.2019
    kalaallisut jaki komentarz! Dziękuję bardzo!
    Ja też myślę, że można by próbować zmieniać, choć nie wiem, co mogłaby zmienić Marta...
    No ale nie dowiemy się. Decydować musimy na bieżąco. I dobrze :)
    Dobry ten cytat.
    Pozdrowienia!
  • Cofftee 30.08.2019
    Cześć!

    "bardziej brudne, zupełnie nie takie, jak dziesięć " - świetnie to oddałaś. Tak jest, gdy zwiedzasz miejsca z przeszłości. Ty rośniesz, one maleją.

    Cudowny pierwszy akapit. Jestem zachwycona i oczarowana tym, jak doskonale wchodzisz w głowę bohaterki.

    " czy ma kawalera, co " - :-D :-D :-D

    "Zastanawiała się, dokąd prowadzą. Jednak nie potrafiła ich otworzyć." - Ja bym tu troszkę zmieniła szyk zdania, lub je połączyła. Na przykład: Zastanawiała się, dokąd prowadzą. Nie potrafiła ich jednak otworzyć. - Taka tam drobnostka :-)

    ". Wyglądały, jak drzwi do niewielkiej piwniczki. " - bez przecinka

    " pobłysk n" - pobłysk? Nie jestem pewna. Może chodziło o błysk?

    "Marta wyszła na podwórko." - tutaj bym akapit dała

    "ak z niebieskiej " - tutaj chyba W niebieskiej poświacie

    " Niemożliwe, nie, nie, nie Marta nie może go stracić" - a tu brakuje jednego przecinka po 'nie'

    "sz szła swoją drogą.." - tutaj brakuje kropki lub jedna za dużo ;-)

    Jesieni, jesteś moim ulubionym autorem na Opowi. Piszesz od serca, prawdziwie, o emocjach, które znamy, o ludziach, jakimi jesteśmy. To co tam na górze wypunktowałam to drobnostki, o takie z rozpędu. Jesteś nieomylna w zaglądaniu do ludzkich serc. Twoje teksty mają sens, nie są przegadane, czyta się je tak, jakby człowiek miał zaraz odkryć jakąś ważną tajemnicę. Widać, że naprawdę (choć może zabrzmieć to banalnie) myślisz o tym, co tworzysz. Poświęcasz temu czas, dopieszczasz. To wyjątkowe, unikatowe, łagodne i zarazem bardzo mocne.
    Mam inny Twój ulubiony tekst co prawda, ale ten też jest świetny. Nie rozczarowałaś mnie, historia jest kompletna, niby lekka, a jednak tak przytłaczająca, super. Zrozumiałam, że ostatecznie tak naprawdę dziadek pozwolił Marcie to zrobić. Pozwolił jej na to, by podjęła tę decyzje o zobaczeniu i był taki oschły bo, choć nie chciał, dusił to w sobie by dziewczyna sama odkryła prawdę. Mógł z nią przecież porozmawiać, powiedzieć jej jak jest i co ujrzy za drzwiami, a jednak pozwolił jej nauczyć się samej - i takie właśnie jest nasze życie.
    Zawsze lubię do Ciebie wracać. Pozdrawiam serdecznie,
    Twoja fanka - Kawa.
  • jesień2018 30.08.2019
    Kawko droga, przeczytałam Twój komentarz wcześniej, ale trochę pędziłam dziś przez dzień, a bardziej - nie wiem, co się odpowiada na TAKI komentarz. Czasem sobie marzyłam - jakie bym chciała, żeby było moje pisanie - i myślałam właśnie o tym, o czym napisałaś. DZIĘKUJĘ.
    PS. Ja też uwielbiam Twoje pisanie! :)
    Aha, i dzięki za pokazanie błędów, jutro zrobię z nimi porządek :)
  • Anonim 30.08.2019
    Hej,

    znalazłem chwilę, aby przeczytać co nieco. Ale bez cytowania błędów. Jestem zbyt zmęczony.

    Bardzo mi się podoba. Na tyle, że wpadł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie - inspirowane Twoim.
    Świetny pomysł!
    Jednak mam wrażenie, że ciut gorzej napisany niż zwykle u Ciebie. Np. czasami za dużo niepotrzebnych szczegółów, które spłycają tajemnicę.
    Dla mnie jest kilka poziomów tego tekstu. Od osoby dziadka, przez tajemnicę niebieskich drzwi, aż po zwiększającą się tolerancję z wiekiem.

    Pozdrawiam.
  • jesień2018 30.08.2019
    Antoni, dziękuję. Tak, dobrze zauważyłeś tematy :) Cieszę się też, że mój tekst jest inspiracją. Daj znać, jak napiszesz!
    Pozdrowienia!
  • Anonim 31.08.2019
    jesień2018
    aha, przypomniałaś mi pewną płytę, na okładce której były półotwarte drzwi i ze środka biło niebieskie światło. Płyta to "House of blue light" Deep Purple.
    https://www.youtube.com/watch?v=2kDNpis4_og
    A moje opowiadanie napisze pewnie dopiero za miesiąc lub więcej, bo na razie nie mam na nic czasu, nawet dziś idę do roboty.
    Pozdrowienia.
  • sensol 31.08.2019
    życie jest do zniesienia chyba tylko dlatego, że nie ma niebieskich drzwi. lepiej nie wiedzieć co będzie. biedna Marta. (świetnie napisane - ale to normalka u Ciebie:)
  • jesień2018 31.08.2019
    Tak, zgadzam się z Tobą.
    I dziękuję :)
  • pkropka 31.08.2019
    Cudowne opowiadanie. Szczerze - teraz próbuję powstrzymać łzy.
    Ładnie to podsumowałaś. Nawet nie nazwałabym tych momentów najważniejszymi, a kluczowymi. Bo najważniejsze są te drobne.
    Inna sprawa, że miała dobre życie. Ale do takiej konkluzji trzeba chyba dorosnąć. Patrzeć z perspektywy, że nic nie jest nigdy idealne. Dobrze dobrałaś wiek i moment życia bohaterki, dzięki temu reakcje były wiarygodne.
    Bardzo mi się podobało.
    Na Ciebie można zawsze liczyć - umiesz pisać.
  • jesień2018 31.08.2019
    Hej, Kropeczko. Masz rację z tymi kluczowymi, zmieniłam to trochę.
    I tak, ona miała dobre życie, tylko niedoskonałe i dość zwyczajne. Dzięki za refleksje, bardzo mi się podobają.
    I za miłe słowo:)
  • JamCi 31.08.2019
    Ojej, jak mi zapachniało... Piękne. Dla mnie ostatnie zdanie najważniejsze. Ale całość pięknie napisana, taka do dotknięcia, poniuchania, doświadczenia.
  • jesień2018 31.08.2019
    Serdecznie dziękuję!
    Ostatnie zdanie... no tak :)
  • JamCi 31.08.2019
    jesień2018 tak naprawdę, to ostatnie cztery.
  • Karawan 31.08.2019
    A to było takie świeże, jak mysi noworodek, którego można zgnieść nieostrożnym dotknięciem, choćby wynikającym z dobrej woli. - Za to jedno zdanie... Piękne!!! Dziękuję :)
  • jesień2018 01.09.2019
    Karawanie :) dziękuję serdecznie!
  • Mane Tekel Fares 01.09.2019
    No, no, ale powtórzeń to bym się po Tobie nie spodziewał. Chyba, że celowo, to sorki. Ale to "wydawało, wydawało" na początku, jakoś mi teges. Doczytam jutro, bo trzecia w nocy, oczy słabe. :-)
  • jesień2018 01.09.2019
    Jakich powtórzeń, Mane? Nie wiem, o czym mówisz :-P ;)
    (Dzięki).
  • Mane Tekel Fares 01.09.2019
    jesień2018 No tak. Trzecia rano to czas omamów.
  • jesień2018 01.09.2019
    WŁAŚNIE
  • nimfetka 01.09.2019
    Jutro z rańca przyjdę, bo tu się zapowiada coś bardzo dobrego, a do bardzo dobrych rzeczy trzeba mieć świeży mózg.
  • jesień2018 01.09.2019
    Aa zapraszam (z lękiem).
  • nimfetka 01.09.2019
    Niepotrzebny ten lęk, bo tekst naprawdę urzekł. Tylko tutaj: "Marta nie miała już pięciu lat , do cholery" - spacja przed przecinkiem.
    Tworzysz w sposób przeuroczy. Wiem, że to może dziwne określenie na styl pisania, ale opowiadanie
    naprawdę załapało mnie za serce. Piszesz tak swojsko, nie, że pospolicie, ale no wiesz, jakby porównywać teksty do potraw to ten Twój jest idealnie przyrządzonym schabowym z młodymi ziemniakami, pietruszką i małosolnym ogórem.
    Powrót do dzieciństwa, który miał sprostować niewyjaśnione zawiłości w rodzinnych kontaktach, a okazał się namnożyć jeszcze więcej nieporozumień i problemów, aby na samym końcu przekształcić się w niesamowicie wzruszającą lekcję życia.
    "Pokiwała głową. Wyszli na podwórko. Potem na drogę. Marta zdjęła sandały, szła, czując pod stopami ziemię i piasek. Powietrze pachniało porankiem. Na ramieniu poczuła dłoń dziadka. Tej chwili nie pokazano jej za niebieskimi drzwiami." - Ten fragment jest po prostu prze-cu-dow-ny. Rozpływam się.
    Gratuluję, Jesienio.
  • jesień2018 01.09.2019
    nimfetka nawet nie wiesz, jaką mi sprawiłaś radość swoimi słowami!
    Haha, chyba jestem spójna, bo taki obiad, jaki opisujesz, należy do moich ulubionych.
    Ty nawet komentarz piszesz pięknie.
    Bardzo, bardzo Ci dziękuję :)
  • krajew34 01.09.2019
    Czytałem z narastającą ciekawością i płynnie, ciekawa fabuła i postacie.
  • jesień2018 01.09.2019
    Bardzo mi miło, Krajew. Pozdrawiam:)
  • Agnieszka Gu 01.09.2019
    Hej,
    Czytałam i przeczuwałam, co będzie za tymi drzwiami. Bo inaczej, po cóż dziadek zabroniłby jej przyjeżdżać.
    Opowiadanie bardzo dobrze napisane, pełne jakiejś nostalgii, krąży wokół uniwersalnych mądrości życiowych, choć nie dotyka ich bezpośrednio. Tak naprawdę spodobało mi się dopiero po odczytaniu ostatniego zdania - wtedy nabrało dla mnie sensu.
    Końcówka wyszła ci zatem mistrzowsko.
    Pozdrawiam :)
  • jesień2018 01.09.2019
    Dzięki, Agu! A że domyśliłaś się, co będzie - nonono! :)
  • Agnieszka Gu 01.09.2019
    jesień2018 taaaa przeczuwałam właśnie coś w ten deseń, że za drzwiami kryje się jakaś "Narnia" albo... może ... no to co było (nie chcę spojlerować :p ))
  • Justyska 01.09.2019
    Piękna historia i zestaw wykorzystany na sto procent. Zawsze daje się zaskoczyć Twoim opowiadaniom i zawsze jest w nich to coś. Tu dużo ciepła i takiej ludzkiej nadziei. Bardzo na tak.
    Pozdrawiam!
  • jesień2018 02.09.2019
    Cieszę się z tego, co napisałaś:) Dziękuję i pozdrawiam!
  • Canulas 02.09.2019
    100% zestawu w zestawie. Masz sowją obyczajową niszę, w której chyba tylko Justyska mogłaby Ci podskoczyć, ale to byłaby wojna dwójki tytanek.
    Tekst mnie wkurwił, co jest plusem, bo nic nie jest gorsze od obojętności. Wiele wartości tu przemycasz. Piękno prostoty świadomie amputowane z zapyczacho-ozdobników.

    Językowo przyjrząłbym się wtrąceniom podialogowym. Masz taki myk, że często stojusz - Obrócił/Odwróciła.
    Obadaj.
  • jesień2018 02.09.2019
    O kurcze, rzeczywiście, jest to "odwrócił/odwróciła". W życiu bym nie zauważyła, wielkie dzięki!
    Dziękuję, Canu, za tę opinię.
  • Canulas 02.09.2019
    jesień2018 - prosiem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania