TW #16 Najgrzeczniejsze dziecko świata
Postać: milczące dziecko
Zdarzenie: czcze gadanie
To ostatni pokaz tego dnia. Na scenie, na krzesełku, siedzi chłopczyk. Choć prowadzący jeszcze tego nie powiedział, ja wiem, że ma dziesięć miesięcy. Dwa duże ekrany pozwalają dokładnie przyjrzeć się maluchowi, który spoziera na widownię wielkimi niebieskimi oczami. Kiedy obraca głowę, z tyłu widać puchaty kuperek jasnych włosów. Na twarzy błąka się delikatny uśmiech. Jednym słowem – aniołek.
Konferansjer, będący czymś na kształt obwoźnego akwizytora, nie podaje imienia małego. To zamierzone. Docelowo każdy widz ma ujrzeć w chłopcu własne dziecko.
Spoglądam w prawo, obok mnie siedzi brzuchaty mężczyzna po czterdziestce. Dalej widzę starsze małżeństwo. Kiedy się odwracam, dostrzegam parę kobiet w ciąży. Nie wszystkie miejsca są zajęte. Nie szkodzi, choćby był tu tylko jeden widz, ja mam zadbać o to, żeby pokaz odbył się jak należy.
Dzieciak nie rusza się, nie majta nawet pulchnymi nogami. Przyciska tylko do siebie brązowego misia, przepasanego olbrzymią, niebieską kokardą. Nie dziwię się, jest późno.
Publiczność słucha uważnie, zahipnotyzowana głosem prowadzącego, a może jego uśmiechem, przywodzącym na myśl kota z Cheshire. Mówi coś o gentechu i nanoblokerach. Reklamuje najnowszy produkt wspaniałej korporacji EasyLife; czyli to, co płynie w żyłach milczącego cherubinka. Najgrzeczniejszego dziecka na świecie.
— I tu dochodzimy do sedna — konferansjer podnosi głos — Nasz maluch nie wyda z siebie żadnego dźwięku, aż do ukończenia pierwszego roku życia.
Po sali przebiega szum.
— Szkoda, że nie do osiemnastki — mruczy grubas z prawej i mruga do mnie. Starsza pani obok niego zaciska wąskie usta. Korci ją, żeby się odezwać, ale ostatecznie poprawia tylko torebkę na kolanach.
— A potem jedyne, co wypowie, to sylaby, słowa i zdania. I tak do trzecich urodzin. Żadnych krzyków, żadnych pisków – tylko owoce tego, co wchłonął z otoczenia.
Znam tę gadkę niemal na pamięć. To już ósmy pokaz tego dnia. Zmęczenie daje mi się we znaki. Mam córkę, a ciągłe kolki nie pozwalają mi zmrużyć oka w nocy. Mimo wszystko jestem wdzięczny za tę pracę. Targi wprawdzie niedługo miną, ale pieniądze zostaną. Na jakiś czas.
— Bezzasadny płacz przeszkadza nie tylko nam, rodzicom. Przede wszystkim przeszkadza on samemu dziecku. Ale zanim przejdziemy dalej, zróbmy mały eksperyment.
Widownia faluje, plecy prostują się, wszyscy chcą lepiej widzieć scenę.
— Najczęstsza przyczyna płaczu... Głód? — Kot z Cheshire patrzy na potakujące głowy. — Często to tylko mechaniczne pragnienie, nie mające nic wspólnego z aktualnymi potrzebami. Przecież już sam widok butelki potrafi wzbudzić krzyk. A tu? Proszę patrzeć uważnie.
Długonoga asystentka o upiętych blond włosach pojawia się na scenie. W ręku trzyma podłużny przedmiot pełen mleka. Publiczność porusza się niecierpliwie. Ja też wyciągam szyję – nie wychodzę z roli. Maluch, jak za każdym razem, ożywia się i rozgorączkowanymi oczami spogląda to na asystentkę, to na biały płyn. Uśmiecha się szeroko, pokazując dwa dolne zęby.
W końcu blondyna przystawia mu smoczek do ust, a ten z radości omal nie wywraca krzesełka. Pije łapczywie, jakby świat miał się zaraz skończyć. Zaciska dłonie tak, że aż bieleją mu kłykcie. Miś pochyla się w ukłonie, ale nie upada. Kiedy chłopiec w końcu łapie odpowiedni rytm, asystentka zabiera butelkę i wskazuje na malca.
Buzia wykrzywia się, a czoło marszczy. Ludzie patrzą, czekają. Jak nic się rozpłacze. Ale nie, twarz powoli rozpogadza się, a kąciki ust wędrują w górę. Rozczapierzone palce znajdują oparcie w misiu. Po sali rozlewa się pomruk zdziwienia.
— Dzieciaka tak męczyć... — parska brzuchacz, ale siedzi dalej. Tacy jak on zawsze tylko gadają. Wiem, że zostanie do końca. Stare małżeństwo dyszy z niezadowolenia, w końcu wstaje i wychodzi. Gdzieś z przodu ryczy jakieś dziecko. Ojciec przechadza się z nim pod sceną, nieporadnie próbując je uciszyć.
— Czy są na sali rodzice? — prowadzący bez problemu przebija się przez hałas i korzysta z nadarzającej się okazji.
Podnosi się parę rąk, w tym moja.
— Kiedy państwa dzieci płaczą najczęściej? Proszę się nie wstydzić, może pan? — Asystentka, która w międzyczasie zdążyła gdzieś odłożyć butelkę, podchodzi z mikrofonem do faceta z ryczącym dzieckiem.
— Jak je zostawić samo... — mówi przepraszająco i krzywi się, gdy wrzask z głośników rozlega się na całą salę.
— Oczywiście. Rodzic chce przygotować obiad, ale maleństwo domaga się uwagi. Czy wiedzą państwo, że według najnowszych badań dzieciom wystarczy dziesięć procent uwagi i bliskości, żeby rozwijały się prawidłowo? To daje nam godzinę dziennie. — Złotousty sprzedawca kiwa głową — Godzinę dziennie. Ale nasi milusińscy lubią wymuszać, tego ich nikt nie musi uczyć.
Asystentka przynosi kojec i sadza w nim małego. Misia zatrzymuje dla siebie. Chłopiec podpełza do prętów i wyciąga rączki, starając się schwytać zabawkę. Macha nimi tak gwałtownie, że nie widać nawet uroczych dołeczków w łokciach. W końcu siada i patrzy na przytulankę. Po chwili wraca też uśmiech, ale tym razem nie sięga oczu. A może od początku tak było, tylko nie zwróciłem uwagi?
Przez chwilę nic nie słychać. Mimo to, wiem, że jest dobrze. Kobiety i mężczyźni chętnie podnoszą ręce. „Kiedy słyszy odkurzacz”. „Przy przewijaniu”. Propozycji jest dużo, ale nikt nie trafia w dziesiątkę. W końcu i ja się zgłaszam.
— Kiedy dostaje zastrzyk.
Grubas obok wydaje z siebie krótkie gwizdnięcie. Nie może usiedzieć w miejscu. Jego wzrok przylepiony jest do ekranu.
— Zastrzyk, potknięcie, niegroźny upadek – wywołują krótki ból i nic więcej. Nasz produkt sprawia, że nie stanowi to żadnego problemu.
Blondyna jest już na miejscu. Niebieskie oczy wpatrują się w strzykawkę. Miś ściśnięty jest tak mocno, że zaraz wyda z siebie ostatnie tchnienie. Nawet dzieciak z pierwszego rzędu przestał płakać.
Osiem pokazów, osiem ukłuć. Tym razem igła celuje w lewe udo. Wszystkie głowy zwrócone są w stronę monitorów, gdzie dokładnie widać, jak cienka szpilka przebija skórę, tworząc wybrzuszenie. Buzia wykrzywia się w podkówkę, podbródek drży. Mija cała wieczność. Wpatruję się w szklane oczy na szklanym ekranie. Brzuchacz obok mnie nadstawia uszu, czekając na to, czego pożąda cała sala. Nawet uśmiech prowadzącego jakby przyblakł.
Kąciki w górę.
Wokół słyszę syknięcia i pełne rozczarowania sapanie. Część publiczności, tej wzburzonej, zbiera się do wyjścia.
Rozluźniam się, zrobiłem swoje. Czekam tylko, aż wyszczerzony akwizytor opowie o wersji wakacyjnej. W końcu mamy czerwiec, a „uciszenie” pociechy na miesiąc czy dwa brzmi jak wybawienie. Zwłaszcza, że dają do tego pluszowego misia. Za darmo. EasyLife zawsze stawia dzieci na pierwszym miejscu.
— Koniec z nocnym wstawaniem. Zarządzać, a nie dawać sobą rządzić – oto jest sztuka.
Prowadzący wyrzuca z siebie ostatnie słowa, a ja patrzę na małego i myślę o kolejnej nocy. Jeśli się obudzi, jak długo będzie tak siedzieć w ciemności z otwartymi oczami i przyklejonym do twarzy uśmiechem? Jak długo jego rączki będą błądzić, szukając ciepłych ramion mamy? Orientuję się, że wokół mnie zrobiło się pusto. Wstaję więc i podążam za tłumem.
Ustawiam się na końcu kolejki, pod sceną. Przede mną stoi grubas. Drapie się tylko i mówi, że on po pluszaka. Kiedy nadchodzi jego kolej, kot z Cheshire podaje mu zestaw i zaczyna grzebać w stosie kartonów, ukrytych za kotarą. Po chwili prostuje się i z rozłożonymi rękami mówi, że misie właśnie się skończyły. Wiem, że brzuchacz za chwilę zrobi raban na całe targi. W oczach prowadzącego nagle zapala się lampka.
— Pan wybaczy, mamy jeszcze ostatni egzemplarz. — Zgrabnie wskakuje na scenę i po chwili przynosi maskotkę. Ogląda ją jeszcze dokładnie i zabiera się do zdejmowania niebieskiej kokardy, ale kupujący macha ręką. Przyoszczędzi na pakowaniu. Bierze pluszaka i powoli kieruje się do wyjścia.
— Ja po dniówkę — oznajmiam bez zbędnych ceregieli, kiedy grubas jest już w bezpieczniej odległości.
Koperta ląduje na mojej dłoni.
— A może pełny zestaw? Dziś promocja, prawie darmo. Słyszałem, że ma pan małą córeczkę.
Myślę o kolkach, nieprzespanych nocach i wiecznie rozkrzyczanej buzi. Błądzę oczami po scenie i napotykam pełne cierpienia spojrzenie. Patrzy w dal, przeze mnie, na wyjście, w którym przed chwilą zniknął brzuchacz. Uśmiech jest na swoim miejscu, ale z oczu, jedna za drugą, płyną łzy. Wygląda to upiornie. Akwizytor spostrzega, co się dzieje i woła asystentkę. Blondyna przybiega z chusteczką i stara się doprowadzić małego do porządku. Chcę jej powiedzieć, żeby go po prostu przytuliła, ale słowa jakoś nie chcą mi przejść przez gardło.
— To się zdarza — sprzedawca spogląda na mnie, szczerząc zęby. — W przyszłym roku mamy już całkowicie wyeliminować takie wpadki. To jak, bierze pan?
Kiwam przecząco głową i odchodzę. Kiedy zbliżam się do wyjścia słyszę jeszcze jak warczy do długonogiej: „Kupiłby, gdyby nie dzieciak”.
Koperta bezpiecznie spoczywa w mojej kieszeni. Jest lekka. Zawartość nie starczy na długo. Więc czemu tak straszliwie mi ciąży?
Komentarze (53)
Technicznie się nie wypowiadam, bo pewnie pomogą Ci spece od tego. Ale z takich podstawowych spraw, to spójrz, czy udałoby się wyeliminować trochę zaimków. Spece twierdzą, że zamulają tekst. Zaraz z brzegu masz przykład: "Kiedy obraca głowę, z tyłu widać puchaty kuperek jasnych włosów. Na <<<jego>>> twarzy błąka się delikatny uśmiech. Jednym słowem, aniołek."
I wiesz co? :-) Zastanawiam się, czy kobieta nie byłaby lepszym bohaterem.
(A przy okazji odkryłem, że kursorem można powiększyć okno komentarza :-) )
Wrzuciłam kwestię o tym, że tylko trochę, bo czasem za bardzo się skupiam na tym, żeby dodawać logiki. W sumie nie pomyślałam, że tak to można odebrać i z mojej strony zawinił nieodpowiedni dobór słów. Ale masz rację, ten fragment nie jest potrzebny. Jak się skończy TW16 to wyrzucę.
Będę uważać na zaimki.
Dałam mężczyznę, bo lepiej mi pasował do tej roli ;)
Info o okienku też się przyda.
Dzięki!
Niemniej świetnie wykorzystany zestaw i o tym nie wolno także zapominać! Jesteś bardzo obiecującym autorem i z chęcią będę śledzić, co się tam u Ciebie wykluwa. Czuję duży potencjał i ufam Twojej wyobraźni, że potrafi zbudować wspaniałe, abstrakcyjne i przede wszystkim świeże historie. Czegoś takiego właśnie mi brakuje!
Bardzo trzymam kciuki i zostawiam piątkę za całokształt i obiecujący warsztat oraz pomysł.
Pozdrawiam,
Kawa.
Dziękuję za dużo miłych słów i za to, że tak zgrabnie ujęłaś to, czego opowiadaniu brakuje. Zastanawiałam się czy wrzucać czy poczekać jeszcze. Może wtedy bym coś zmieniła albo doznała olśnienia i poprawiła tak, żeby było dobrze ;)
W każdym razie będę się starać.
Ściskam!
Końcowka dobra.
I tak sobie myśle, że nieprzespane noce to koszmar, histerie dwulatka to koszmar, ale dziecko bez dżwieku to dziecko bez życia. Wole nie spać.
Eh, co za świat przed nami.. 5 tłustych gwiazd ode mnie.
Pozdrowka!
I ja pozdrawiam :)
Mocno zestawiłaś.
Nie mogę tego czytać.
Bardzo przekonująco to napisałaś, byłam tam, wierzyłam w ten produkt, w tę publiczność, w bohatera (któremu jestem bardzo wdzięczna), a przede wszystkim - w konferansjera (jest totalnie wiarygodny!!).
Świetny tekst, szopciuszku, brawo!!
Taka tragiczna postać, dobrze go namalowałaś.
Faktycznie, specyfik nie zablokował prawdziwego bólu.
Zdecydowanie na plus kreacja bohaterów. Grubas, konferansjer, główny bohater. I to anonimowe dziecko, którego tragedię potęgujesz faktem, że jest "niczyje".
„Jednym słowem, aniołek” – jest to puentujące akapit, ma podkreślić, upchać postać dziecka w pigule tego jednego słowa, więc rozważyłabym, czy nie zapisać z półpauzą (obadaj swoim okiem):
„Jednym słowem – aniołek”
„Docelowo każdy widz ma ujrzeć w chłopcu własne dziecko” – ciekawe, dość szybko wzbudziłaś zainteresowanie, bardzo in plus
„Mówi coś o gentechu i nanoblokerach. Reklamuje najnowszy produkt wspaniałej korporacji EasyLife; czyli to, co płynie w żyłach milczącego cherubinka. Najgrzeczniejszego dziecka na świecie” – kolejny plus, przemyślałaś to, masz na to pomysł i go realizujesz, już w tym momencie mam poczucie, że wiesz co robisz i że dokądś zmierzasz tym tekstem, zobaczymy czy się uda, czytam dalej
„To daje nam godzinę dziennie. — złotousty sprzedawca kiwa głową” – „złotousty” dałabym z dużej
Bardzo płynnie, bardzo obrazowo i pomimo tematyki bardzo wiarygodnie, dbasz o detale, ale nie zasypujesz ich nadmiarem czytelnika, jest wyważone, treść wciąga. Emocjonalnie mnie trochę mija, bo się na dzieciach nie znam, ale w matki z pewnością uderzy, a to dużo grupa odbiorców, więc wycelowane dobrze ;)
„— Kiedy dostaje zastrzyk.
Grubas obok wydaje z siebie krótkie gwizdnięcie. Nie może usiedzieć w miejscu. Jego wzrok przylepiony jest do ekranu” – dobry moment
„Osiem pokazów, osiem ukłuć. Tym razem igła celuje w lewe udo” – a tu już mnie trafia poczucie jakiegoś takiego, hm, zachwiania humanitarnych i opiekuńczych zachowań wobec istoty skrajnie bezbronnej, potraktowanie jak eksponat uderza w moralność, dobry myk
„W końcu mamy czerwiec, a „uciszenie” pociechy na miesiąc czy dwa brzmi jak wybawienie. Zwłaszcza, że dają do tego pluszowego misia. Za darmo. EasyLife zawsze stawia dzieci na pierwszym miejscu” – ja pierniczę :D w sumie praktyczny wynalazek
Dobra postać głównego bohatera, który do końca pozostaje wierny swoim zasadom i gdzieś tam się brzydzi tym wszystkim, a jednak pieniądze potrzebne są każdemu, a że sam ma dziecko, to trochę wręcz paradoks, bo zarabia je też dla niego, hm, trochę problemy współczesnego świata to pokazuje.
Bardzo dobry tekst :)
Pozdrawiam
Aniołek - no właśnie w głowie miałam tę przerwę, ale nie byłam pewna czy można dać półpauzę, więc dałam przecinek. Dzięki! Zmienię to jak się to TW skończy. :)
Interpunkcja w dialogach - wiem, że muszę nad tym popracować, dzięki za wskazanie błędu ze zlotoustym.
Dzięki za wypisanie momentów, które Ci się podobały no i w ogóle za taką analizę :) No, jest radość, krótko mówiąc.
Tytuł jest taki, bo początkowo na opowiadanie miałam trochę inną koncepcję, z której ostatecznie zrezygnowalam. Ale tytuł pozostał. Do przemyślenia!
Kilka razy brak kropek czy "się" blisko siebie, ale to detale w obliczu pomysłu.
Pomysł super. Zaangażował uwagę..
"Się" i kropki poprawię.
Szopciuszek to tak naprawdę Szopciuszka, czyli że ona. ;)
Dzięki za pobudzajce energie słowa. Na razie malo jest tu moich opowiadań, więc czekalabym z tym objawieniem, bo jeszcze czasem mi się palec o klawiaturę potknie ;)
Może nie widać po mnie radości, ale jest. Wielka. ^^
Ja czekam na resztę tekstów do TW, więc zamiast się smucić, siadaj do pisania ;)
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dziś o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Jestem pod wrażeniem.
Pozdrawiam :)
Dziękuję, jest mi przemiło!
Fajnie, że się podobało ^^
Dzieciaki muszą mieć dzieciństwo. Krzyczeć, płakać, bo kiedy jak nie wtedy, gdy małe? Przecież trzeba szybko dorastać, do przedszkola, szkoły itd.
Wyprowadził mnie ten tekst z równowagi. Szopciuszek, Ty niedobroto!
Maks punktów.
Pozdrawiam.
Kiedyś był taki dokument o "dzieciach Czauczesku" - trudno się ogląda. Nie byl to żaden eksperyment, ale wyszło jak wyszło. Tak mi się skojarzyło, kiedy wspominałaś o bidulach. Ciarki przechodzą.
Również pozdrawiam!
Postać: Czyściciel wspomnień
Zdarzenie: Zabawa w znalezionego
Gatunek (do wyboru): Postapo lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
Czas na pisanie: 29 września (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Dzięki i miło że wpadłeś.
:)
Naprawdę dobry tekst. A moment, który dodaje 200% autentyzmu, to moement, gdy grubas żartuje, a kobita tylko poprawia torebkę. To rewelacja!
Napisane też w zasadzie bez większego zarzutu.
Pozdrawiam.
Przeczytałem dwa razy?
P.S↔Nie w sensie treści, ale nieco mnie się skojarzył, z tekstem mym.
https://www.opowi.pl/tw-3005-seans-szalonego-arta-a45567/
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania