TW #17 Na błysk (raz poprawiane)

Postać: Czyściciel wspomnień

Zdarzenie: Zabawa w znalezionego

 

Slenderman został oficjalnie zdetronizowany. Tak przynajmniej głosił tytuł artykułu, który wyskoczył Monice pod przemarznięty palec, gdy w drodze do domu przeglądała najnowsze informacje o psychopatach, mordercach i seryjnych zabójcach. Kiedyś samotne spacery w grudniowe noce nie były niczym niezwykłym, ale po „tąpnięciu” wszystko się zmieniło. Każdy normalny człowiek zrezygnowałby z pracy do późna; zdawało się jednak, że na świecie nie pozostał już nikt, kogo można by nazwać tym mianem.

Bez zastanowienia podążyła palcem w dół – do zdjęć. Nie zawiodła się. Opuchlizna, głębokie rany z tyłu głowy, puste spojrzenie – tego właśnie potrzebowała.

Pragnienie oglądania zmasakrowanych zwłok było nowym nabytkiem. Starannie skrywała przed innymi niechcianą obsesję, która pojawiła się właśnie tamtego dnia, sześć lat temu. Siedziała akurat w boksie i czekała na koniec zmiany. Nagle rozległo się przeciągłe, mechaniczne jękniecie, które równie dobrze mogło dobiegać z samych trzewi piekieł. Korporacyjny pokój zmroczniał o pół tonu, cienie w kątach wydłużyły się, a uśpione instynkty uniosły powieki.

Nikt nie musiał nic mówić. Stało się. Planeta Ziemia, jeszcze niedawno przytulna i ciepła, obrosła złem.

Monika wzdrygnęła się, gdy mroźny powiew wiatru przyniósł ze sobą pierwszą porcję dreszczy. Nieznacznie przyspieszyła kroku; na więcej nie mogła sobie pozwolić ze wzrokiem wbitym w ekran telefonu. Choć bardzo wstydziła się niezdrowej fascynacji, nie potrafiła z nią walczyć. Bolało to tym bardziej, że zawsze gardziła tanią sensacją, która teraz stanowiła praktycznie jedyne źródło „pożywienia”. Znowu powróciła myślami do pierwszych dni „po”.

Najbardziej oberwały Stany Zjednoczone. Zabójcy i gwałciciele wylegli na ulice, podczas gdy policja prowadziła własną, wewnętrzną walkę. Nikt nie potrafił zapanować nad tym całym pierdolnikiem. W Polsce też nie było różowo, ale sytuację ratował brak powszechnego dostępu do broni.

Najgorsze było jednak co innego. Zaczęło dochodzić do rzeczy... niewytłumaczalnych. Tak jakby ci, którzy postanowili poddać się hamowanym dotąd popędom, dostali w prezencie coś jeszcze. Największe dary od losu przypadły oczywiście im – seryjnym.

Nasyciwszy głód, Monika wróciła do tekstu. Artykuł opisywał czwartą ofiarę, znajdującą się w stanie katatonii. Psychopata na razie nie zabił żadnej z wybranych przez siebie kobiet. Tylko je okaleczał. Pierwsza przez długi czas dochodziła do siebie. Rodzinę traktowała jak obcych ludzi i nie potrafiła odpowiedzieć na najprostsze pytania. Ostatecznie skończyła z podciętymi żyłami. Drugą trzymali na oddziale zamkniętym pod ścisłym nadzorem, a trzecia zmarła z wychłodzenia, zanim policja ją odnalazła. Specjaliści nie potrafili powiedzieć, co tak naprawdę im robił.

Prasa w końcu postanowiła nadać zabójcy przydomek – Czyściciel Wspomnień.

„To się nigdy nie przyjmie”, pomyślała i zmrużyła oczy. Właśnie dochodziła do ostatniego skrzyżowania, przy którym latarnie świeciły wyjątkowo mocno. Widziała stąd swój blok.

Stuk, stuk, stuk.

Przystanęła nagle. Ktoś szedł w jej kierunku z drugiej strony ulicy. To, co wzięła za odgłos obcasów, okazało się podkutą laską starszego jegomościa, który właśnie schodził z przeciwległego chodnika. Monika pośpiesznie ruszyła przed siebie. Kiedy się mijali, mężczyzna uniósł kąciki warg w uśmiechu. Drobne i nienaturalnie liczne zęby błysnęły perłowo w jej stronę.

Stuk, stuk, stuk.

Starszy pan pomaszerował dalej, a ona pożałowała, że nie ma przy sobie ukochanego pitbulla. Czekał grzecznie w mieszkaniu. Tę rasę upatrzyła sobie już we wczesnym dzieciństwie i mogła z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jedyną rzeczą, która zdołałaby wygrać z gnieżdżącą się w niej mroczną fiksacją była miłość do psów.

W końcu dotarła do swojej klatki. Włożyła rękę do torebki, by poszukać kluczy.

Stuk, stuk, stuk.

Zatrzymała się w pół ruchu. Nie musiała nasłuchiwać, niepokojący dźwięk nasilał się z każdą chwilą. Staruch wracał.

Irracjonalny lęk sprawił, że zaczęła szamotać się z klamką i naciskać wszystkie przyciski domofonu po kolei.

Stuk, stuk, STUK.

Odwróciła się zasłaniając twarz prawą dłonią. Nie przewidziała tego, że mosiężna gałka laski nadejdzie z lewej strony.

 

Obudziło ją nieznośne światło jarzeniówki. Ruszyła głową... i to był błąd. Pulsujący ból rozlał się po lewej połowie twarzy. Pojęczała przez chwilę, a przynajmniej próbowała, bo na więcej nie pozwalały zalepione taśmą usta.

Siedziała na dziwacznym fotelu w wyłożonym białymi kafelkami pokoju. Pasy uniemożliwiały jakikolwiek ruch. Przywiązana głowa pozwalała poruszać jedynie gałkami ocznymi. Pomyślała, że utknęła w gównie po uszy.

Wkrótce drzwi otworzyły się i stanął w nich znajomy, siwy mężczyzna. Kurze łapki w kącikach oczu świadczyły o tym, że często się uśmiechał. W rękach trzymał tacę z narzędziami, należącymi zapewne do chirurga lub dentysty, a w każdym razie do osoby lubiącej dłubać, grzebać i wiercić w ciałach swoich bliźnich.

– Och, cudownie się składa, że pani już po drzemce. No to chyba możemy zaczynać?

Nie czekając na reakcję z jej strony, przeszedł za fotel. Ciche stuknięcie świadczyło o tym, że stała tam jakaś szafka. Monika wolała nie zgadywać jakie sprzęty skrywała.

– Pani wybaczy staremu człowiekowi, ale pozwoliłem sobie zerknąć na to i owo. Nie ma pani nic przeciwko?

Milczeli przez chwilę. Pomyślała, że ma radiowy głos. Lekko chropawy.

– Taśma! No przecież... – Pojawił się znowu w polu widzenia i delikatnie odsłonił usta ofiary. – Proszę nie krzyczeć, bo przyznam szczerze, że tego jednego nie znoszę. Nie chciałaby pani, żebyśmy się na siebie pogniewali, prawda?

Charknęła cicho. Na nic więcej nie potrafiła się zdobyć. Cała sytuacja była jednocześnie nierealna i rzeczywista do bólu. Zacisnęła ręce na poręczach o nierównych i postrzępionych końcówkach. Nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć, że zrobiły to paznokcie którejś z poprzedniczek.

Tymczasem uprzejmy staruszek zajął miejsce z tyłu.

– Zaczniemy powoli. Czy mówi coś pani „zabawa w znalezionego”?

– Chyba „w chowanego”? – zapytała nieporadnie. Przez opuchliznę mówiła niewyraźnie i z trudem.

– Widzę, że będzie ciężko. Nie szkodzi, warstwa po warstwie, dojdziemy do prawdy.

Chociaż go nie widziała, była pewna, że uśmiechał się perłowo. Chwilę później poczuła, że coś zimnego wsuwa się w tył głowy. Krzyknęłaby, gdyby nie przelatująca przed oczami fala wspomnień.

Zabawa w znalezionego. Faktycznie kiedy była mała bawiła się w coś takiego razem ze wszystkimi dzieciakami z sąsiedztwa. Pechowiec, który został odnaleziony jako pierwszy musiał zrobić to, czego wymagał od niego szukający. Inaczej zostawało się wykluczonym z gry. Ale to było tak dawno temu... Miała wtedy trzy, może cztery lata.

– Teraz lepiej? Strasznie dużo tu brudu i naleciałości. Musiała pani upchnąć to bardzo głęboko. – Spiker z piekła rodem nie pozwalał na chwilę odpoczynku. – Biorę się do skrobania. Może być nieprzyjemnie.

Monikę pochłonął ocean dreszczy. Czuła jakby ktoś piłował jej zęby, tyle że pod czaszką. To przecież niemożliwe. Co on wyprawiał?

– Kim ty do cholery jesteś? – wybełkotała.

– Gdzie moje maniery! – Piłowanie ustało. – Nazywam się Antoni, chociaż jak sama pani czytała, gazety nazywają mnie zupełnie inaczej. Dość mylnie zresztą.

– To znaczy, że... – zawahała się – pozbawisz mnie pamięci i zamienisz w warzywo?

Stary wrócił do przerwanej czynności i zaczął coś mówić, ale nie słyszała go już. Napływające obrazy zalały ją i porwały ze sobą.

Miała dziewięć lat, a nie cztery jak zapamiętała. Starsza o kilka lat Asia, najładniejsza dziewczyna z okolicy, znalazła ją jako pierwszą i wymyśliła zadanie nie do spełnienia. Miała zjeść kawałek kupy własnego psa. Maksa, pierwszego pitbulla w życiu, dostała parę miesięcy wcześniej na urodziny. Wredna, błękitnooka miss zrobiła to z czystej złośliwości. Monika połykając łzy pobiegła do domu. Nie mogła zapomnieć o takim upokorzeniu.

Starszy mężczyzna przerwał na chwilę. Na co mu te wysiłki? Chętnie oddałaby mu to wspomnienie za darmo. Ale kto zrozumie psychopatów... Na pewno nie ona – chociaż tym nad nim górowała – moralnością.

– Teraz będzie delikatna robota. Niech się pani odpręży.

Znowu zimne i oślizgłe narzędzie powędrowało w głąb czaszki. Poczuła też, jak coś lodowatego zaciska się na sercu. Nie rozumiała dlaczego, przecież okaleczał tylko głowy. Nim zdążyła się nad tym zastanowić, miała znowu dziewięć lat.

Pragnęła zemsty. Wyzwała więc pustą lalę do ostatniej gry w znalezionego. Tylko one dwie. Asia się zgodziła, pod jednym warunkiem – Monika musiała spełnić rozkaz, którego wcześniej odmówiła. Dziewięciolatka wiedziała, że tak będzie. Powstrzymała więc wypełzający na twarz uśmiech i bez wahania przełknęła brązową grudkę od Maksa. Pięknisia wyglądała, jakby miała się porzygać, ale nic nie powiedziała. Gra się rozpoczęła.

Poszukiwania nie trwały długo. Nikt nie powiedział, że nie można wziąć czworonoga do pomocy. Znalazła Asię w krzakach jeżyn. A potem z błyszczącymi oczami wyrzuciła z siebie na czym ma polegać jej kara:

„Masz się zabić”.

Grzebanie ustało, a Monika wróciła do białego pokoju. Czuła rosnącą w gardle gulę. Nie chciała sobie przypominać już nic więcej.

– No, robota prawie skończona. – Brzęknęły odkładane narzędzia.

– Nie chcę już. Proszę, wypuść mnie. Niech mnie pan wypuści. – Twarz miała wilgotną od łez i potu.

Poczuła na ramieniu obcą dłoń, mająca zapewne dodać jej otuchy. Zacisnęła powieki, byle tylko nic nie widzieć.

Kiedy je uchyliła, stała przy krzakach jeżyn. Asia leżała parę metrów dalej. Maks pastwił się nad nią, chociaż szeroko rozwarte, błękitne oczy dawno już przestały cokolwiek widzieć. Monika patrzyła na czerwony pysk jak zahipnotyzowana. Podniosła rękę do ust i zdała sobie sprawę, że się uśmiecha. To było lepsze niż Gwiazdka.

– Coś mi tu nie pasuje – chrapliwe mamrotanie sprawiło, że wróciła do rzeczywistości.

Oddychała ciężko. Nie płakała już. Starała się nie myśleć o swojej miłości do pitbulli. Ani o niczym innym.

– Ach! Ostatnia warstwa, ta najcieńsza! Oczywiście. – Oprawca się ucieszył.

Zacisnęła zęby. Za chwilę zdrapie wszystko. Znowu zapomnę. Będzie jak dawniej. Może nawet jak przed „tąpnięciem”.

Tresowała Maksa. Było ciężej niż się spodziewała. Krzyczała, wrzeszczała, kopała. Nareszcie, ruszył. Złapał kota w zęby i zaczął szarpać. Przeraźliwe piski wkrótce zmieniły się w charczenie. Kiedy skończył, leżało przed nimi zwykłe truchło. Zrozumiała, że pies zareaguje dopiero wtedy, kiedy poczuje, że grozi jej niebezpieczeństwo. Tak ją to wzruszyło, że przypadła do pupila i zamknęła w objęciach. Już nigdy nie będzie musiała robić tego sama.

Jarzeniówka dalej raziła ją w oczy, ale nie zwracała już na to uwagi. Patrzyła przed siebie. Wszystkie systemy obronne opadły.

Staruszek patrzył na nią, ocierając pot z czoła. To pierwszy tak ciężki przypadek, który mu się trafił. Nic nie mógł poradzić, właśnie taką misją został obdarzony. Postał jeszcze chwilę, a potem wrócił na swoje miejsce.

– Pani wybaczy, pierwsze wspomnienie trochę mi zajęło. To co, bierzemy się za kolejne?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (31)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • jesień2018 28.09.2019
    Szopciuszku, tekst zrobił na mnie wielkie wrażenie! Przede wszystkim udało Ci się utrzymać mnie w stanie niepewności i poczucia zagrożenia - przez cały tekst. Podoba mi się też szczerość, z jaką przedstawiasz bohaterkę i to, w jaki sposób ją powoli odkrywasz. Może szkoda trochę, że to nie jest dłuższy tekst, że bohaterka nie jest trochę lepiej pokazana, chętnie dowiedziałabym się o niej czegoś więcej. O tym świecie też.
    Mam pewne wątpliwości dotyczące samego Czyściciela Wspomnień: dlaczego tak go nazwały gazety, skoro wiedziały o nim tylko to, że te kobiety okaleczał?
    I trochę też nie zrozumiałam, co się z tymi kobietami działo. Zabierał im złe wspomnienia? Zostawiał okaleczone, na pewną śmierć? Po co? Jedna doszła do siebie i postanowiła się zabić - dlaczego, skoro uwolnił ją od mrocznych myśli?
    Tyle pytań, aaaa jeszcze chciałam powiedzieć, że podoba mi się też opis Czyściciela, ten perłowy uśmiech, ta laseczka... Bardzo przekonująco malujesz postacie :)
    Świetny tekst:)
  • szopciuszek 28.09.2019
    Hej, dziękuję za przeczytanie tekstu i wytknięcie miejsc, w których powinnam postarać się bardziej i doprecyzować co i jak. :) Chciałam lepiej przedstawić bohaterkę i dorzucić parę zdań rozjaśniających wszystko (skąd taka nazwa, co tak naprawdę się działo, itp.), ale nie starczyło mi już czasu (żadna wymówka, wiem ;)). Przepraszam za to i na pewno wezmę się za poprawianie opowiadania, ale to zajmie dłuższą chwilę. Wtedy też odpowiem na wszystkie pytania, bo tekst w tej chwili sam nie potrafi tego zrobić, z czego zdawałam sobie sprawę już kiedy go dodawałam. Bardzo dziękuję za komentarz. :) Jest bardzo pomocny.
  • Anonim 28.09.2019
    Opowiadanie świetnie wpisuje się w Twoje Universum Quill City, dlatego jestem trochę zaskoczony, że zdecydowałaś się na budowę nowego świata, ponieważ połączenie tej treści z już zbudowanym światem, wzbogaciłoby zarówno ten tekst, jak i całe Universum.
    Masz trochę błędów, ale tymi jeszcze zdążę się zająć, bo przewiduję, że znów trafisz na "warsztat".

    Ogólnie jestem na tak.

    Pozdrawiam.
    M.
  • szopciuszek 28.09.2019
    Cześć, Marzycielu :)
    Wiem, w których miejscach są niektóre z moich błędów, ale jestem pewna, że wyłapałeś z dziesięć razy tyle. To w sumie miłe, że pomyślałeś o Quill City i że w ogóle się odezwałeś, bo po ostatnich warsztatach to czułam się trochę, no... zbesztana? :D To oczywiście na plus, bardzo lubię konstruktywną krytykę, myślę o Twoich komentarzach i bardzo chcę wcielić wszystkie (a przynajmniej większość) rad w życie.
    Dzięki za słowa o warsztacie, ale weekend jeszcze młody, wszystko się może zdarzyć. :)
    A co do budowy nowego świata - myślałam o tym, że trzeba to jakoś lepiej przedstawić, ale no już nie miałam jak. Poprawię się i chyba będę brać udział w TW, kiedy czas nie będzie mnie tak gonić.
    Pozdrawiam!
  • Cofftee 28.09.2019
    Cześć!

    "Monice pod przemarznięty palec," - pod przemarźniętym palcem, o ile dobrze rozumiem

    " nad tym całym pierdolnikiem" - nie pasuje mi to słowo do stylu narracji jednak. To moje zdanie oczywiście

    " Monika pospiesznie ruszyła przed siebie." - wydawało mi się, że się nie zatrzymywała ;-)

    "Była w ciemnej dupie." - znów, nie pasuje mi. Narrację prowadzi osoba trzecia. Inaczej byłoby, gdyby opowiadała sama Monika - ona nie jest zdystansowana. Natomiast tu przekleństwa no niezasadne moim zdaniem.

    " w kącikach oczy " - oczu

    "chirurga lub dentysty, a w każdym razie do osoby lubiącej dłubać, grzebać i wiercić w ciałach swoich bliźnich." - :-)))))

    " – Nie czekając na reakcję z jej strony, przeszedł za fotel. Cic" - tutaj akapit, bo następna wypowiedź też należy do mężczyzny

    "Nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć, że zrobiły to paznokcie którejś z poprzedniczek." - dobreee...!

    " pasuje. – chrapliwe mamrotanie sprawiło, że wróciła do rzeczywistości." - bez kropki

    Szopciuszku, jesteś dla mnie dużym, pozytywnym zaskoczeniem na opowi. Po pierwsze dlatego, że widzę, jak się rozwijasz, a po drugie dlatego, że grzebiesz w bardzo "moich" klimatach, przez co lubię czytać Twoje prace. Drobne warsztatowe potknięcia, które wyłapałam tak na szybko są niewinne i nie decydują o ogolnym odbiorze tekstu, na tyle są niewielkie. Widać, że masz pomysły, jesteś kreatywna, nie boisz się pisać o rzeczach, które nie istnieją w prawdziwym świecie i szukasz inspiracji. Bardzo fajnie tkasz zdania, miarowo prowadzisz akcję, nie za szybko, nie za wolno, jest intryga, wszystko się zgadza.
    Do czego natomiast mam zastrzeżenia - w tej pracy ja widzę trochę takie dwie odrębne historie. Gdyby je podzielić - z obu wyszłyby świetne prace na pewno, ale złączenie, moim zdaniem, nieco je osłabia. Jako pierwszą widzę opowieść o Monice, o dziewczynie z ciągotami do dziwnych rzeczy plus to coś, co się wydarzyło na świecie, czego nie opisujesz. To pierwsza historia. Druga to ta o Czyścicielu Wspomnień i o tym, że porywa kobietę; oraz to, co jej robi, że odkrywamy mroczny sekret bohaterki. Czy razem to działa? No cóż, działa, ale pozostawia zbyt wiele niedopowiedzeń jak na mój gust i, co za tym idzie, nie koncentruje się tak naprawdę ani na Monice, ani na Czyścicielu. To moje obserwacje oczywiście, możesz się z nimi nie zgadzać zawsze ;-)
    Ogólnie jednak tekst mi się podobał, nie nudził, zaciekawiał, a napisany był naprawdę wprawną ręką. Jestem na tak i chętnie zobaczę, co zmajstrujesz w TW następnym razem.
    Pozdrawiam,
    Kawa.
  • szopciuszek 28.09.2019
    Mialam odpowiedzieć a dałam osobny komentarz. Ups.
  • szopciuszek 28.09.2019
    Hej, Kawo :)
    Dzięki za wyłapanie tego i owego oraz za swoją wnikliwą analizę. Jestem też wdzięczna za budujące słowa :) Cieszę się, że znajdujesz w moich opowiadaniach coś dla siebie.
    Jeśli chodzi o dwie odrębne historie, na początku planowałam podzielić opowiadanie na dwie części. W pierwszej skupić się właśnie na dokladniejszym pokazaniu świata i bohaterki, a w drugiej przejść już do właściwej akcji. Może wtedy byłoby lepiej, a może jeszcze bardziej by się rozeszło, kto wie ;)
    Jeszcze raz dziękuję!
  • Anonim 29.09.2019
    Bardzo dobry tekst. W dodatku ja go odczytuję jako swoistą metaforę ;)
    Aha. I psychopata to Antoni, ANTONI, nomen omen ;)
    Tekst wciąga, nie odpuszcza, w dodatku przysparza o myślenie, co w całości robi robotę. Brawo!

    Kiedy się mijali, mężczyzna uniósł wargi w uśmiechu.
    Wyobraziłem sobie, jak unosił CAŁE wargi w uśmiechu ;) raczej kąciki warg, powinno być.

    Przywiązana głowa pozwalała jedynie na ruchy gałek ocznych. Była w ciemnej dupie.
    Sorry, ale drugie zdanie spłyca cały tekst o dwie klasy. Ja bym to wyrzucił. W ogóle nie pasuje. I nie to, że sam nie używam podobnych słów, ale nie w takim kontekście.

    Pozdrawiam.
  • szopciuszek 30.09.2019
    Hej!
    Kiedy tekst jest juz zamieszczony, nalezy do czytelnika i kazdy moze go odczytywac po swojemu. Jestem ciekawa co to za metafora ;)
    Wargi do przemyślenia, a jeśli chodzi o "dupne" zdanie to pokombinuję, bo rozumiem co masz na myśli. Cofftee też to wytknęła ;)
    Fajnie, że przyszedłeś się rozejrzeć, dzięki za podzielenie się przemyśleniami :)
  • Anonim dwa lata temu
    szopciuszek
    Dlaczego zmieniłaś to opowiadanie? Tamto było świetne! Mówię to jako "Antoni" ;)
  • szopciuszek dwa lata temu
    Antoni Grycuk Nie zmieniłam zbyt wiele. Tylko poprawiłam trochę. Może z czasem przestało się wydawać takie fajne. ;)
  • Anonim dwa lata temu
    szopciuszek Prawdę powiedziawszy, zerknąłem tylko pobieżnie. Postaram się przeczytać jeszcze raz.
  • Anonim dwa lata temu
    Aha, czy mogę zadać niedyskretne pytanie? Kiedy zmieniłaś to opowiadanie?
  • szopciuszek dwa lata temu
    Antoni Grycuk Sto lat temu trochę je poprawiłam. ;) Nie zmieniałam za dużo, może parę zdań i tyle. Czasem w pamięci coś się wydaje lepsze niż w rzeczywistości. W każdym razie dziękuję że znalazłeś czas, żeby przeczytać. :)
  • Karawan 29.09.2019
    Czepialski

    Obudziło ją nieznośne światło jarzeniówki. ...Była w ciemnej dupie.- I jak się to podoba Autorowi? Trochę jakby dysonansu? Zmieniłbym przenośnię:)

    Odnośnie reszty... Dawno nikomu nie gratulowałem. Nie całości a pomysłu. Świetny, to, ze dobrze zrealizowany podnosi jeszcze jego wartość. Gratuluję!
  • szopciuszek 30.09.2019
    Będzie poprawa :)
    I możesz się śmiało czepiać, nie ma sprawy.
    Dziękuję za gratulacje. Jejku jej. Nad wykonaniem w przyszłości jeszcze popracuję :)
  • pkropka 29.09.2019
    Witaj szopciuszku :)
    "że nie ma przy sobie ukochanego pitbulla. Czekał grzecznie w mieszkaniu. Tę rasę ukochała sobie" - ukochany trochę blisko siebie.
    "Pasy uniemożliwiały jakikolwiek ruch. Przywiązana głowa pozwalała jedynie na ruchy gałek ocznych" - 2x ruch
    "w kącikach oczy" - oczu

    Super tekst, trzyma w napięciu do końca. Pokazałaś niewiele, ale wystarczająco.
    Ogółem, lubię to jak piszesz. Dobrze, że wyszłaś z ukrycia :)
  • szopciuszek 30.09.2019
    Dzięki, kropko. To wspaniale uczucie coś takie usłyszeć (przeczytać). Mam jeszcze większą motywację do dalszej pracy nad sobą :)
    Powtórzenia znikną, obiecuję!
  • No, szopciuszku, pojechałaś po bandzie.
    Pomysł i wykonanie bardzo dobre, wyśmienite nawet.
    Kurcze, wysoko zawiesiłaś poprzeczkę :))
    Pozdrawiam
  • szopciuszek 30.09.2019
    Ojej, ojej! Dzięki ^^
    A poprzeczka nie taka trudna do pokonania, wystarczy kijem machnąć i to wcale nie długaśnym.
    Co nie zmienia faktu, że na pochwały oczy zawsze łase ;)
  • krajew34 29.09.2019
    Chyba ostatni tekst na dzisiaj, na szczęście nie będę marudził, jak u innych tego wieczoru. Specyficzny klimat, lekko tajemniczy, całość makabryczna. Tekst nawet, nawet, fajnie szczegóły. Ciekawy.
    Tylko jedno mi nie pasuje, to zdanie:
    Każdy normalny człowiek zrezygnowałby z pracy do późna; zdawało się jednak, że na świecie nie pozostał już nikt, kogo można by nazwać tym mianem.
    Nie zauważyłem tego miana w poprzednim zdaniu.
  • szopciuszek 30.09.2019
    O, no proszę, marudzenie mnie ominęło. :O
    Tak serio to cieszę się, że wpadłeś i podzieliłeś tym, co myślisz :)
    Co do zdania to chodzi o "normalnego człowieka", ale faktycznie daleko od siebie są te dwa wyrażenia, więc można to zgubić po drodze. Sporo rzeczy do przemyślenia mam, więc i to dodam do listy ;)
  • Ritha 29.09.2019
    Ja tak na szybko, bo do podusi - świetny tekst, Szopciuszku.
  • szopciuszek 30.09.2019
    Dzięki :)
    Sen to zdrowie, pochwalam. ;)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – to już dziś o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • szopciuszek
    oto Twój zestaw:
    Postać: Zbyt wrażliwa
    Zdarzenie: Chwila zwątpienia

    Gatunek (do wyboru): Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 20 październik (niedziela) godz. 19.00
  • Sprostowanie: Czas na pisanie: 27 październik (niedziela) godz. 19.00
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Szopciuszek↔Jeno trochę dokombinować (tekst jak dla mnie, się za wcześnie skończył)↔i gotowa kanwa do filmu. Chociażby owe↔stuk stuk, gdy chciała otworzyć. Np: naprzemienne ujęcia. Dłonie szarpiące klamkę i człapiące buty ze stukającą laską, bez całości osoby. I różne inne. I w ogóle jest tu ów klimat, wiadomo jaki, odpowiednio ujęty w tekście. No i sam pomysł w gmeraniu we wspomnieniach. A jeśli je zmieniał, gdyż coś jej nie pasowało?↔Tak jeno dywaguje.
    Jeszcze jeden tekst, tu. Zaś zacznę marudzić o linki.O!:)
    Znowu mam pewne skojarzenie, chociaż treść zupełnie inna.
    Pozdrawiam?:)
  • szopciuszek dwa lata temu
    No racja, to opowiadanie jest do poprawienia :) Dzięki za dobre słowo. Bardzo lubię filmy, chociaż ostatnio nie mam kiedy oglądać, więc jak napisałeś, że można z tego zrobić film, to bardzo mile mnie to połechtało :) Każdy może odczytywać zakończenie po swojemu :D Jeśli masz jakieś skojarzenia to śmiało wklejaj linki, chętnie sobie poczytam :) Jeśli nadal będziesz miał ochotę, to będę potem podsyłać po linku ;) Oczywiście jak już przeczytasz to, co tu jest. Za wiele i tak tego nie ma w porównaniu do Ciebie ;) Podpisano: Szopciuszkowa ;)
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Szopciszkowa↔W sensie: dokombinowania, miałem przede wszystkim, dla potrzeb filmu na myśli:)
    A treść ciekawa, przeto, pomarudziłem, że za krótko:)↔Chociaż w sumie to też fajne, jak można sobie dopowiedzieć zakończenie, po swojemu.
    Jeszcze jeden mi tu został. A zaś czekam na linki:)
    Pozdrawiam?:)
    https://www.opowi.pl/uwolnie-ich-od-stukajacych-cieni-a49997/

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania