TW #18 - Ω

Zmyślony przyjaciel-morderca

Wszystko się zmieniło

 

Trudno mi było się z tym pogodzić. Zrobiłem to własnymi rękoma, z własnej woli chwyciłem ten nóż, nie wahałem się ani chwili, gdy ona krzyczała bym przestał.

Jestem... Nie, byłem okropnym człowiekiem. Wszystko się przecież zmieniło. Prawie o tym zapomniałem. Od kiedy pojawił się on – mój najdroższy przyjaciel – mogłem wrócić na właściwe tory. Wziął na siebie mój grzech, bym mógł zacząć od początku.

Teraz, aż ciężko mi to przechodzi przez gardło, jestem szczęśliwy. Wolny, jak nigdy wcześniej. Mam dom, rodzinę, kochającą żonę. Wszystkie punkty najpiękniejszego życia każdego człowieka. Mój przyjaciel ma się gorzej, ale dzielnie to znosi. Co dzień czai się w kątach, unika wzroku domowników; to wszystko dla mnie, dla mojego szczęścia. Nie chcę o tym wspominać, ale po tych paru latach jestem mu naprawdę wdzięczny. Uratował mnie, pomimo tego, że byłem potworem.

Klara... To jej przerażone oczy prześladują mnie w koszmarach.

"Przestań, przestań! Nie musisz tego robić! Opamiętaj się! Odłóż ten nóż! Odłóż ten nóż!" – chyba nigdy nie zapomnę tych krzyków.

W końcu byliśmy szczęśliwi, niczego nam nie brakowało. Oboje myśleliśmy, że czeka nas dostatnie życie, ale ona, już nawet nie chcę myśleć, czy z przypadku, to wszystko zniszczyła. Zdradziła moje serce, wbiła nóż w plecy. Nie mogłem inaczej zareagować. Zniszczyła mnie, zmusiła bym to wszystko zakończył. Zabawne, że chodziło tylko o dziecko. Ach, jaki ja byłem nieodpowiedzialny... To dlatego nie mogę się pozbyć tych wspomnień. Wiem, że postąpiłem źle. On zresztą też tak myśli, ale zaakceptował moją zbrodnię. Prawdziwych bohaterów naprawdę trudno dostrzec. Sądzę, że dlatego mało kto go widzi, albo nie chce widzieć, zazdroszcząc mi mojego odkupienia.

Gdy do mnie przyszedł byłem zapłakanym, skalanym krwią, bezbronnym chłopcem. Czułem się jak bezradne dziecko, któremu brakuje poważnego wzroku rodzica i prawdziwej kary, która mogłaby naprostować złe zachowanie. To była jedna z tych niewielu chwil, w których naprawdę nie wiedziałem, co zrobić. Straciłem zimną krew, zatraciłem się w rozpaczy. Dźgałem to zimne ciało, zmywałem i znowu rozlewałem ciemną krew, nacinałem, sprawdzałem każdy kawałek skóry. Nie wiem, czemu to robiłem, ani po co. Trwało to kilka dni, daleko od kogokolwiek, kto mógłby mnie powstrzymać. Nie wszystko pamiętam; wiele tych dewiacji uciekło z mojej głowy, nie potrafiłem ich odtworzyć w późniejszych snach. Z czasem stawałem się coraz spokojniejszy, akceptowałem swój okrutny grzech, ale nadal brakowało mi czyjegoś oddechu. Był to domek letniskowy, głęboko w lesie; tylko nasza dwójka o nim wiedziała. Pod koniec zacząłem odczuwać przytłaczającą samotność, myślałem o samobójstwie, nie wiedziałem co robić dalej.

Szczątki Klary zakopałem przed domkiem, niedbale, ledwie dwa–trzy metry pod ziemią. Wtedy poczułem czyjś oddech na karku. Odwróciłem się i zobaczyłem go – przyjaciela. Już od początku wiedziałem, że jest po mojej stronie, nawet zanim powiedział, że weźmie to wszystko na siebie. Odzyskałem świadomość, czułem się tak, jakby Klara nadal była przy mnie. Mogłem odetchnąć, odciąć się od tego wszystkiego. Nóż przekazałem jemu i po tym odszedłem. Nie miałem samochodu, a raczej zupełnie zapomniałem, gdzie go zostawiłem. Udało mi się jednak trafić do jakiegoś miasta, potem do naszego wspólnego mieszkania i przed telewizor, na wygodną kanapę, na której niegdyś spałem razem z Klarą. Oglądałem wiadomości; mówili o strasznym morderstwie, zwłokach zakopanych przed domkiem letniskowym, wspominali też, że policja szuka sprawcy, a raczej już go prawie znalazła. Wszystko się ziściło, tak jak mi powiedział. Mogłem odejść od tego życia, poszukać szczęścia gdzie indziej.

Przez pewien czas się błąkałem, nie czułem jednak bezradności. Przyjaciel co jakiś czas mnie odwiedzał, pił ze mną kawę i zapewniał, że wszystko idzie po mojej myśli. Był bardzo charyzmatyczny; przypominał mojego ojca za jego najlepszych czasów. W końcu poznałem pewną dziewczynę. Była ode mnie parę lat młodsza, miała malutką córeczkę, facet ją zostawił, szukała jakiegoś nowego oparcia. Szybko złapaliśmy wspólny język, pokochałem ją z wzajemnością. W jej piwnych oczach ciągle widziałem Klarę, ale starałem się to ignorować. Przyjaciel często mi powtarzał, że wszystko się ułoży, jeśli całkowicie odetnę się od przeszłości. W końcu pokochałem też jej dziecko, stałem się dla niej prawdziwym ojcem, którego nigdy nie miała. Czułem, że z Klarą też tak mogło być, ale odrzucałem te myśli. Oszukała mnie, zasłużyła na swoją karę, tak samo jak ja. Tamta sytuacja była zupełnie inna. Anna nigdy by mi tego nie zrobiła. Ona też doświadczyła bólu, wiedziała jak ważne jest zaufanie i wspólne decyzje. Dostałem drugą szansę i nie miałem zamiaru jej zmarnować. Stałem się innym człowiekiem. Krew mnie oczyściła, otwarła oczy i wskazała drogę, bym mógł zrobić to, czego nie udało mi się osiągnąć za pierwszym razem.

Mijały kolejne lata, mała Klara (cóż za zbieg okoliczności) rosła jak na drożdżach. Żyliśmy dostatnie, rzadko kiedy się kłóciliśmy. Zabierałem Annę na spacery, spełniałem wszelkie jej zachcianki. Ona mi się odwdzięczała: dzielnie znosiła trudy domowych obowiązków, brała na siebie ciężar macierzyństwa i bycia dobrą żoną.

Przyjaciel odwiedzał mnie coraz rzadziej. Z każdą kolejną wizytą wyglądał gorzej, zaczynałem się o niego martwić. Spotkaliśmy się pewnego dnia i powiedział, że nie może już dłużej nosić mojego brzemienia. Zdradził mnie, nakazał mi ponownie wziąć śmierć Klary na siebie, znowu znosić to cierpienie. Chciałem go udusić, zabić, przepełniał mnie ogromny gniew. Moje palce przechodziły jednak przez jego szyję, nie mogłem jej pochwycić. Chciał mi odebrać całe moje dotychczasowe życie, sprawić bym musiał znów zaczynać od początku. W końcu jednak dostrzegł moją rozpacz. Podszedł do mnie, już nie unikał moich ciosów. Położył swą zimną dłoń na moim barku i wyszeptał słabym głosem: "Jeszcze jedna ofiara. Będziesz wolny. Potrzeba nowej krwi, by twe życie mogło się toczyć dalej". Znikł, zostawił mnie z tymi słowami.

Klara... Przeklęte imię. Wahałem się cały tydzień, nie mogłem zmrużyć oczu. Czułem, że mój czas się kończy, że wszystko się niedługo rozpadnie.

W końcu nadeszła ta noc. Podjąłem decyzję. Znowu to robię, znowu trzymam nóż przy gardle ukochanej osoby. Boże, przecież nie może nawet krzyczeć... Moja córeczka. Tak spokojnie śni, jest taka niewinna, nieskalana grzechem jak ja. Jednak tak musi się stać. To jedyny sposób jaki znam. Jedyna metoda, która może zapewnić mi szczęście. Boże, przeklęte to imię i przeklęty mój los. Klaro, Klarusiu... Wybacz skarbie. Muszę to zrobić raz jeszcze.

"Ekh... Ekh..." – zawaliłem, obudziła się. Zobaczyła moją twarz – zimną, obojętną. Krztusiła się przez chwilę krwią, zdążyła podnieść rączkę, ale byłem stanowczy. Zakończyłem to. Metal chrupnął o kość.

Już po wszystkim. Mogę odejść i wyczekiwać rozwoju wypadków. Nie, nie mogę na to dłużej patrzeć. Powinienem był chociaż zamknąć jej oczka, ale znów stchórzyłem. Przeklęta klątwa. Wszystko się powtarza. Jednak tym razem powinno być tak jak jest. Moje życie trwa i będzie trwać dalej. Ufam mu. Przyjaciel jeszcze mnie nie zawiódł. To wszystko musi się udać. Musi. Jej śmierć nie powinna pójść na marne. Ta przelana krew, ten pełen przerażenia wzrok... Boże, wiedz, że robię to wszystko tylko dla siebie. Niech mój żywot trwa, dopóki nie zdołam spełnić kolejnej ofiary, którą wskaże przyjaciel, by znów mógł wziąć mój grzech na swoje barki.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Pan Buczybór
    oto Twój zestaw:
    Postać: Nocny włóczęga
    Zdarzenie: Świat bez prądu

    Gatunek (do wyboru): Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 20 październik (niedziela) godz. 19.00
  • Sprostowanie: Czas na pisanie: 27 październik (niedziela) godz. 19.00
  • pkropka 13.10.2019
    Ciekawy pomysł, wciągający, trochę oniryczny.
    Tylko dużo mój itp.
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    eh, zaimki...
    Dzięki za komentarz
  • jesień2018 13.10.2019
    Mam mieszane uczucia. Z jednej strony czytałam z zaciekawieniem i rozumiałam tę potrzebę oddania komuś swoich najgorszych błędów, nowego początku, czystego konta. Z drugiej - nie do końca przekonał mnie bohater, czułam że czegoś mi brakuje, może jakiego pogłębienia, nie wiem.
    Z drobiazgów: określenie, że Klara zdradzając go, "wbiła mu nóż w plecy" w kontekście reszty opowiadania jest niezręczne.
    Pozdrowienia!
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    no, trochę na szybko pisałem - dlatego bohater jest dość płaski. I tak, niezręcznie brzmi ten fragment, zgadzam się.
    Pozdrawiam również
  • Keraj 14.10.2019
    Ciekawie napisana probowa zrestartowania życia 5
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    ok
  • Panie Buczyborze, prosimy o link we właściwym wątku :)
  • szopciuszek 14.10.2019
    "Wszystkie punkty najpiękniejszego życia każdego człowieka." - tu mi coś nie pasuje, może stwierdzenie "najpiękniejszego życia każdego człowieka". Może "najpiękniejsze punkty życia każdego człowieka"? Sam wiesz najlepiej :)

    Podoba mi się wykorzystanie postaci zmyślonego przyjaciela-mordercy. Na początku wciąga, potem trochę się akcja rozmywa, no i końcówka okropna. :< Nie że zła, tylko jak się czyta, to się człowiekowi okropnie robi.
    Czegoś ogółem zabrakło, ale sama nie wiem czego. Tak czy siak, dobra robota, ciekawy pomysł. :)
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    dzięki za komentarz
  • Witam,
    Cóż, pomysł tu jest, wykonanie całkiem, całkiem. Miałam wrażenie, że czytam o psychicznie chorym człowieku (schizofreniku z omamami). Pisałeś na tyle ciekawie, że tekst, pomimo iż nie jest jakiś bardzo pasjonujący, czyta się szybciutko, w napięciu oczekując co będzie na końcu.
    Pozdrawiam
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    pozdro również
  • Adelajda 14.10.2019
    Narracja pierwszoosobowa robi robotę i sprawia, że wszystko odbiera się bardzo emocjonalnie, wręcz podwójnie. Dobrze napisane, takie wejście w psychikę.
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    dzięks
  • Canulas 14.10.2019
    Dziwne, choć miejscami dobrze trafia. Niekiedy jednak nierówne.
    Np tu: "W końcu jednak dostrzegł moją rozpacz. Podszedł do mnie, już nie unikał moich ciosów. Położył swą zimną dłoń na moim barku" - zobacz ile dookreśleń. mnie/moich/moim.

    Ten przyjaciel trochę mi Thorgalowym Alinoem zapachniał.
  • Pan Buczybór 14.10.2019
    może jeszcze popracuję trochę nad tymi dookreśleniami...
    Dzięki za komenta.
  • Karawan 15.10.2019
    Czepialski
    1/ Przyjaciel - niedorysowany, mało wyraźny. Autor nie zdecydował (nie pokazał) czy to duch, czy też może defekt znany jako rozdwojenie jaźni, a może osoba fizyczna? To wprowadza zamęt w całym opku.
    2/ zaimkoza - wspomniana, ale może postać bohatera wyraźniej pokazana z imieniem, wyglądem czy chociaż retrospekcją coś by pomogła?
    3/ pomysł wg mnie świetnie rokujący - przeznaczenia nie oszukasz. Realizacja... Nie mniej dobrze się czyta, mimo chropowatości :)

    Tyle Czepialski. Ja dziękuję za tekst i decyzję zostawiam Autorowi :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania