TW 2 - Krwiopijcy
Postać: prostytutka
Zdarzenie: Implozja
Postapo/Horror
Zeszła noc była wyjątkowa. Historia tworzona na nowo w wyblakłych umysłach co mądrzejszych ludzi nie znała równie wyjątkowej, tonącej w krwi nocy. Wszystko inne było identyczne. Ta sama głęboka ciemność i kroczące w niej cienie na tle mdłych świateł lamp naftowych pomieszanych z poświatami dziecięcych latareczek. Tylko krzyków było co niemiara. Ale te, choć głośne swoje pięć minut mieściły w kilku sekundach zdławione szybko to celnym strzałem, to umiejętnym ruchem napastnika. Krótkie, świdrujące w uszach, ale jednocześnie puste. Jeszcze rankiem u wylotu ulicy, na której mieszkała, zabito trzech wścibskich. Ich ciała nadal leżały jedno na drugim w tym samym miejscu co trzy godziny temu. Oblane dużą ilością krwi, jakby tej nie było mało, zważywszy, że wszyscy trzej zginęli od co najmniej kilku celnych strzałów na łebka. Widocznie pewność u napastników była ważniejsza niż logika. Ale ta już dawna odeszła do lamusa. Zanim ktokolwiek zauważył, że rozpierdol, nakręca kolejny rozpierdol.
Koło dziewiątej usłyszała ten charakterystyczny dźwięk. W głowie kłębiły się różne myśli z różnych stron spoglądające na pokryty paskudną pierzyną smrodu świat. Wyrok to słowo pierwsze układało się w jej sinych od zimna wargach. Za każdym razem niezmiennie. Zbliżyła się do drzwi. Zamknięte na trzy żelazne spusty nadal ją chroniły. Dopóki nie odbezpieczyła trzeciego spustu, wszystko trwało normalnie, rutynowo.
Szybkie szarpnięcie
Spusty puściły.
Rozpłatany uśmiech klauna zajął cały kadr.
Kolejne minuty w zwolnionym majestatycznym tempie płynęły pośród kurzu i porozrzucanych strzępek papieru. Chwycił jej dłoń mocno, zbyt mocno nawet jak dla niej. Wykręcił nadgarstek, chłonąc całym sobą każdy najdrobniejszy szept. Odgłos bólu. Pożółkłe kły zatopiły się w jej ramieniu. Krew trysnęła na twarz klienta, w tym samym momencie oblizał ją i przestał. Puścił bezsilne ciało. Zanim odzyskała pełnie świadomości, już go nie było.
Ból był znośny. Nadgarstek wprawdzie wyglądał niezbyt entuzjastycznie, ale miała na to lek. Pod stertą śmieci stała butelka z przezroczystym płynem. Upiła znaczną ilość.
D233 powinna już nie żyć. Grób czekał pusty od dwóch lat. Każdy kolejny dzień oznaczał walkę. Jeśli sprosta kolejnemu i jego oczekiwaniom przeżyje, jeśli podpadnie, zimna runie w dół wykopany specjalnie dla niej. Idealny rozmiar. Ale D233 żyje. Mieszka na czwartym piętrze, na osiedlu pełnym żywych morderców i martwych złodziei. A czasami też w odwrotnej kolejności'' - tyle zdążyła wykrztusić, zanim na zatoczyła koło i upadła w rogu pokoju. Nadgarstek przestał boleć, mózg przestał myśleć, wszystko jechało po właściwych torach, mijając zdradzieckie bocznice.
Obudził ją krzyk dochodzący z klatki schodowej. Z trudem otworzyła oczy, nadal nieco znieczulona magicznym lekiem z butelki. Miała na tyle słabą głowę, że nie musiała wiele wypić, aby odlecieć do krainy ciszy. Wstała. Krzyki nadał było słychać. Kawałek kartonu z napisem ''D233'' upadł pod stertę papierów. Podniosła go z obrzydzeniem i z powrotem przyczepiła do bluzki zardzewiałą agrafką. Bez niego równie dobrze mogłaby skoczyć tak, jak stoi z czwartego piętra. To gówno było warte więcej niż ona. O wiele więcej. Musiała wyjść. Kolejny miał się zjawić około szesnastej. Miała jeszcze trzy godziny. Wystarczy. Założyła coś cieplejszego i ponownie stanęła przed względną barierą bezpieczeństwa. Zawahała się jak zawsze. Podobno kiedyś dziwki miały o wiele łatwiej. Wystarczyło trochę posapać i co chwila wypowiadać jego imię w połączeniu z prostą onomatopeją. Reszta była tylko formalnością. Ale czasy się zmieniły. Sapanie zastąpiły tłumione łzy bólu. Prostytutka stała się ofiarą zwierza. Dwunożnego krwiopijcy pośród zgliszczy i lodowatego wiatru. Zmarznięci przychodziliby zaczerpnąć nieco ciepła.
Blada twarz spoglądała na nią nieobecnym wzrokiem. Rozpłatany brzuch był praktycznie pusty. Krew nadal skapywała po stopniach w dół, tworząc dość ciekawy spektakl, odskocznię od rutyny, choć dla niej widok krwi nie był czymś nowym. Nawet w takiej ilości. Przeszła obok zostawiając nieszczęśnika. Szczury się nim zajmą. Miękkich tkanek zostało sporo, pożywią się, a resztę zostawią dla parady. Na parterze dwójka facetów w maskach niedźwiedzia i zebry w milczeniu lustrowało okolicę. Ten stan rzeczy się zmienił, gdy zobaczyli schodzącą prostytutkę. Założyła swoją maskę w ostatniej chwili. Przeszła obok mężczyzn. Jeden z nich poruszył się niespokojnie.
— Dokąd to? — gruby głos jakby od razu kazał się jej zatrzymać.
— Na spacer. To chyba jeszcze niezabronione — odparła szybko. Nawet się nie odwracała. Kontakt wzrokowy nie był potrzebny.
— Chyba dawno do ciebie nie zaglądałem — Facet w masce niedźwiedzia nie odpuszczał. To był początek gry. Dobrze o tym wiedziała. Jej ruch.
— Ty wiesz to najlepiej.
— A więc nie zaglądałem. A ty jesteś wolna. A ja mam przerwę. Numer.
— D233.
— Kojarzę ją — wtrącił drugi. — Mamy przed sobą dobrą sztukę.
— Sztuka? Ostatnia dobra sztuka zdechła trzy miesiące temu. H667.
Wiedziała, o kim mówi. Kobieta w średnim wieku mieszkała dwie przecznice stąd. Poćwiartowali ją po tym, jak okazało się, że jest zarażona jakimś paskudztwem. Ileż tam musiało być krwi? W jednym miejscu tyle żarcia dla nich. Oj najedliby się. Ale też kto mówi, że nie skorzystali z tego? Lepsze to niż nic.
— Na którym piętrze mieszkasz?
— Skoro u mnie byłeś, powinieneś pamiętać.
— Byłem u wielu, dużo lepszych od ciebie. Takie robaki nie trzymam w pamięci. Lądują w koszu od razu. Ale ostatnio jestem w dobrym nastroju. Kilka mord nabitych cieszy oko każdego. — Niedźwiedzia maska pasowała do niego idealnie. Odzwierciedlała całą jego psychikę. Ta w gruncie rzeczy nie była skomplikowana.
Mężczyzna z maską zebry zbliżył się do kobiety. Złapał za jej blond włosy i pociągnął ku ziemi. Tak po prostu. Chłodna kalkulacja. Upadła na betonową posadzkę. Lodowaty wiatr z zewnątrz otulił ciało lodowatym płaszczem, kiedy siłą ściągnęli z niej wierzchnie nakrycie.
— Gdzie?
— Dawaj tutaj — Niedźwiedź wskazał na pierwsze drzwi po lewo.
Mieszkanie było przytulnie urządzone. Okna zabite deskami nie dopuszczały do środka wiele światła, co tworzyło w środku aurę klaustrofobicznego schronu. Gdzie nikt cię nie usłyszy, nigdy. Zostaniesz tam na zawsze, zgnijesz prędzej czy później, nawet jeśli wygrasz.
Leżała na środku pokoju całkiem naga. Blizny po każdym ugryzieniu zdobiły ciało wraz z fioletowymi sińcami.
— Mocno eksploatowana — stwierdził niedźwiedź.
Facet w masce zebry milczał. Jedynie co chwila gładził dłonią ciało kobiety, jakby bał się kolejnego kroku, wiec smakował ten jeden do porzygu.
Wiedziała, że milczenie jest teraz cenniejsze od wszystkiego. Po prostu leżała i czekała. Aż w końcu się zacznie. A zaczęło się szybko i bardzo gwałtownie. Właściwie to tylko niedźwiedź miał z tego radochę. Jego kompan siedział z boku. Pod maską skrywał swą twarz. Ciekawiło ją czy oblizuje się z podniety, czy może wręcz przeciwnie, te wszystkie rany i sińce odpychały go.
Znalazł idealne miejsce. Pozbawione ran. Wgryzł się z niesamowitą siłą, rozcinając skórę, po czym odskoczył jakby trafiony piorunem. Zbladł. Wstał szybko i kołysząc się, podszedł do kompana. Tamten zdezorientowany podtrzymał go. Chwycił dłonią za pierś. Usta wypełniła krew powoli spływająca kącikami i brodą. Czyżby to było to? Słyszała kiedyś, że nałogowi krwiopijcy mieli pewną granicę. Granicę wytrzymałości. W tym świecie wszystko było możliwe, więc opowieści o negatywnej energii kumulującej się w klatce piersiowej były jak najbardziej brane na serio. Jej siła powodowała wręcz wytworzenie próżni w jamie ciała, co skutkowało zapadnięciem się klatki piersiowej, zmiażdżeniem organów i szybkim zgonem. To było to. Implozja. Facet nie miał szans, dokonał żywota na jej oczach i oczach swojego kompana. Czarna dziura w miejscu klatki piersiowej tylko to potwierdzała. W końcu została sama. Uciekł. Tchórz albo jedyny rozsądny. Była już bezpieczna, mogła wstać. Ale nie chciała. W końcu cały czas krwawiła. Może warto jeszcze poczekać.
Komentarze (33)
"Zanim ktokolwiek zauważył, że rozpierdol, nakręca kolejny rozpierdol." - lubię.
Nie wyciągam wszystkich błędów, bo ni ma czasa.
"— Chyba dawno do ciebie nie zaglądałem — Facet w masce niedźwiedzia nie odpuszczał. To był początek gry. Dobrze o tym wiedziała. Jej ruch." - tu kropkę dostaw.
Oceniam Twój tekst jako czwarty w tej edycji. Wygrywasz z samym sobą. Warto pogrzebać, warto powywalać nadpowiedzenia, typu "swoją twarz" czy coś tam, ale jeśli kiedykolwiek byłeś blisko fajnej serii, to właśnie teraz.
Bardzo chętnie poczytałbym inne skrawki z tego rejonu.
Postać: Wujek dobra rada
Zdarzenie: Udana transakcja
Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Western
Czas na pisanie: 10 marca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Plastyczne opisy i w sumie wszystko dzieje się w soim tempie.
Ładnie.
Pozdrawiam.
Tu wątpliwość:
"Krew nadal skapywała po stopniach w dół..." zbędne dopowiedzenie. W góre kąpać nie będzie.
Nooo powiem ci, fabuła, klimacik, no i cała reszta... miodzio :) Bardzo mi się widzi. Z opowiadania na opowiadanie jest coraz lepiej, ewoluujesz, przechodzisz sam siebie :)) W sensie jak najbardziej pozytywnym :)
Pozdrawiam :)))
Dzięki
Wydaje mi się, ze przecinki tu żyją swoim życiem (być może się mylę, bo nie przyglądałam się aż tak dokładnie pod kątem zapisu, ale intuicyjnie w kilku miejscach mi coś nie grało przecinkowo).
Widzę tutaj spójna całość, coś jak z Malinowym budyniem – nie ma za dużo słów, jest klimat. Ale! Ale są takie niuanse w zapisie, które by można doszlifować. Typu:
„Wyrok to słowo pierwsze układało się w jej sinych od zimna wargach” – wyeksponowałbym to słowo „wyrok”, np.:
„Wyrok – to słowo pierwsze układało się w jej sinych od zimna wargach”
„Szybkie szarpnięcie
Spusty puściły.
Rozpłatany uśmiech klauna zajął cały kadr” – ładnie
„Kolejne minuty w zwolnionym majestatycznym tempie płynęły pośród kurzu i porozrzucanych strzępek papieru. Chwycił jej dłoń mocno, zbyt mocno nawet jak dla niej. Wykręcił nadgarstek, chłonąc całym sobą każdy najdrobniejszy szept. Odgłos bólu. Pożółkłe kły zatopiły się w jej ramieniu. Krew trysnęła na twarz klienta, w tym samym momencie oblizał ją i przestał. Puścił bezsilne ciało. Zanim odzyskała pełnie świadomości, już go nie było” – wow, to jest świetny fragment
„D233 powinna już nie żyć. Grób czekał pusty od dwóch lat. Każdy kolejny dzień oznaczał walkę. Jeśli sprosta kolejnemu i jego oczekiwaniom przeżyje, jeśli podpadnie, zimna runie w dół wykopany specjalnie dla niej. Idealny rozmiar. Ale D233 żyje. Mieszka na czwartym piętrze, na osiedlu pełnym żywych morderców i martwych złodziei” – to również
A czasami też w odwrotnej kolejności'' - tyle zdążyła wykrztusić – po co ten cudzysłów? On się kończy ale się nie zaczyna nigdzie
„tyle zdążyła wykrztusić, zanim na zatoczyła koło i upadła w rogu pokoju” – zanim na… co?
„Na parterze dwójka facetów w maskach niedźwiedzia i zebry w milczeniu lustrowało okolicę” – to też ciekawe
Krew, wszędzie krew, kurła :D
Dialog świetny, kurde, świetny. Nie to co kiedyś, duży progres. Złapałeś dobre prądy. I to już któryś raz z rzędu. Rozwijasz się. Pięknie.
„Leżała na środku pokoju całkiem naga. Blizny po każdym ugryzieniu zdobiły ciało wraz z fioletowymi sińcami.
— Mocno eksploatowana — stwierdził niedźwiedź” – zimne, bezemocjonalne, cudny kadr
„Jedynie co chwila gładził dłonią ciało kobiety, jakby bał się kolejnego kroku, wiec smakował ten jeden do porzygu” – więc*
Jest i horror i postapo. Bardzo wysoko tekst. Pierwsza piątka tamtego TW na bank.
Pozdrawiam:)
Byków jest pewnie sporo. Pośpiech i presja i ten cudzysłów nieszczęsny. Nie wiem skąd się tam wziął.
Najbardziej się cieszę że udało mi się zawrzeć oba gatunki w przyzwoity sposób. Główny cel osiągnięty.
Dziękuje za długi komentarz. Mam nadzieję, że nienaznaczony krwią ;D
Bardzo lubię takie rozwiązania - niedosłowne.
Nieźle poradziłeś sobie z implozją. Jestem pod wrażeniem.
"mózg przestał myśleć, wszystko jechało po właściwych torach, mijając zdradzieckie bocznice." - to mi się bardzo podoba <3
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Torturowany szpieg
Zdarzenie: Piknik pod Wiszącą Skałą
Gatunek (do wyboru): Bajka/Baśń/Legenda/Przypowieść lub Fantasy
Czas na pisanie: 24 marca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania