rubio, ja czytałem kawałek Twój, ale jest tak. Czasem muszę kumulować wszystko, czego nie mam. Jakbym przeczytał Twój na emocjonalnym wdechu, napisałbym chuj. Dla mnie, nawet po skrawkach samych, rozjebałeś tą edyję TW. Konkrety jutro
Canulas Ok, czekam niecierpliwie.
A co do tego, co tu ważne, czyli to, co wklejone powyżej - podtrzymuję, że 5.
Kurwa, tyś tam nawet, świadomie czy nie, Leśmianem zapachniał w jednym czy dwóch neologizmach.
No i, ten motyw "Jak długo jeszcze możesz być wojną".
Takie przykłady uzasadnienia oceny, jedne z wielu.
Dobre. Dobre, tak.
w pewien sposób - możliwe, ale tez trochę przegrałem, po jeden z aspektów mnie pokonał. Na pewno to będzie dla mnie w pewien sposób taki zywy organizm. Będę tu jeszcze zaglądał i pewhne klocki przesuwał, ale musiałem go wstawić tak.
Przeczytasz-ocenisz.
Canulas wtrącę się chamsko, ale wiem. Czuję, co masz na myśli. Musisz na żywo, bo emocje jeszcze, i tak dalej. A ciężko poprawiać, czekać, nie publikować.
Rozumiem. A teraz lecę pisać, z obietnicą powrotu na klawiaturze.
Baj :)
"czaszki mózgu. Mózgu, który nie ma już gdzie iść. Mózgu, który musi się wydostać." - czaszki mózgu, który nie ma już gdzie iść i musi się wydostać ( to tylko dla porównania dwóch wersji, bo dużo tego mózgu, wiem wiem pewnie chciałeś go wzmocnić)
Będę pisać, bo omnibusem nie jestem i w ten sposób będę się uczyć.
Sama mam duży problem z ogarnięciem własnego tekstu, gdy jest wylany w dużej ilości, w krótkim czasie... więc proszę mnie poprawiać, jakbym jakieś głupoty paplała - to też nauka.
kalaallisut, nie piszesz głupot, a ja jestem pół debil, co wszem wobec epatuje jedyną zasadą interpunkyjną, którą poznał.
Tak, mózg chciałem wzmocnić.
Ja jestem sajko na punkcie synonimów, więc tutaj wszystko jest celowe, co nie znaczy, że zasadne czy trafne.
Dziękuję Ci ślicznie, że poświęcasz czas, który mogłabyś przeznaczyć chociażby na zdrowy sen, by się tułać po zbiorze mej paplaniny.
"Mój przepis to trochę tego i wiele niczego. Przyprawiony zachcianką, oblany złudzeniem. To połamane skrzydła jak pierza z poduszek" - fajne podoba mi się :) bardzo ...
Noo, zapewne. Jest w pewien sposób dla mnie istotny, jednak nie jest rozwodniony fabularną mi, przez co może być odbierany jako zbyt spiętrowany. Metaforycznie za gęsty.
Dzjeki za opinię 3-ciaR ;)
"wstąpić do kościoła świętego spokoju."- :-)))
Dziś w pustkę spoglądają puste ramy luster.
"W jednym, pierwszym zresztą, śniła mi się zjawa. W drugim, tym następnym, ja się jej przyśniłem."
Tylko mnie nie zdołuj przed snem ps bateria na wyczerpaniu więc spam robię
Ha,ha, ha ciekawe zabiegi wprowadziłes. Czytało się z ciekawością, coś innego eksperymalnego, tak to widzę.
Hmm prawie jak mój wewnętrzny entropijny monolog.
Te puste ramy jakoś tak mi smutkiem zawiało, na tyle już ciebie poznałam, że nie dolujesz tylko humor wplatasz.
Więc *****
Hmmm to musi być okropne uczucie, gdzie czujesz oczekujesz na śmierć i nie możesz nic z tym zrobić.
To tak jakby umrzeć już wcześniej, usypiając świadomość i godząc się na martwy los w żywym ciele.
Nie wiem czy okropne. Kwestia kąta, pod którym pada światło.
No i jeśli "poznałaś", pewnie wiesz, że "njuary" są treściami nieco specyficznymi". Dzięki piękne, juzerko kali-lisko za poświęcony czas i każą z tych pisemnych wymian myśli.
Powiedz mi jeszcze: cytaty traktujesz jako wypowiedzi, czy to są zapożyczenia?
Powtarzasz też tytuł swojego tekstu poprzedniego - czemu to służy? I bez złośliwości, jedynie ciekawość.
Cytaty staram się traktować jako cytaty. Tutaj jest to "cygańska kłótnia".
Umieściłem tutaj w pewnej spirali słowa, które składały się na tytuł jednego z (również istotnych dla mnie) tekstów. Zrobiłem tak, bo przyświecało mi silne przekonanie o pewnej fragmentarycznej nierozrywalności między nimi.
Nie odbieram Twych słów jako złośliwość, więc spokojnie :)
Chyba, że się niezrozumieliśmy, bo umieszczone słowa "nie ma słońca", są moje. Tylko pochodzą z innego, dawnego tekstu.
Tak czy siak, dzięki za wizytex
Jestem w polowie (pierwszego, wstępnego(!) czytania) i albo mam podatny nastroj albo wyjscie poza jakikolwiek schemat (nawet wlasny, noirowy schemat), powoduje, że pozycja Nie ma slonca jest mocno zachwiana.
Przepraszam, ale nie potrafię pisać pięknych i merytorycznych komentarzy.
Na szczęście jestem w smkece, i nie mogę pozwolić sobie na jakąkolwiek dawkę emo.
Ale ta słoność próbuje się wydostać.
By ponownie wsiąknąć.
Piękny tekst. Wzruszający.
Dogłębnie.
Zabieram o kolekcji.
Miłego dnia.
Tym tekstem wszedłeś na takie szczyty, że zwykły czytelnik musi przeczytać kilka razy, zanim zrozumie zastosowane zabiegi. To już nie jest, zwykła proza poetycka, to jest majstersztyk. Twoja forma wybiega daleko poza przeciętność tak samo treść.
Porównujesz tonący okręt, całą załogę do umierania wszystkiego w człowieku. Pokazujesz jak można umierać po kawałku mając pełną tego świadomość, na dodatek umierać godnie, bez krzyku, bez paniki na ogół zawsze towarzyszącej takim sytuacjom. To pogodzenie jest tym bardziej wymowne, im ładniej ubrane w metaforę, gdzie każda wymaga przemyślenia, zagłębienia, porównania i odczucia jedynie przez własną wrażliwość. Żeby zrozumieć ten tekst trzeba wznieść się na wyżyny intelektu i to jest tutaj fascynujące.
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Przyznaję, na początku zdziwiły mnie pewne zabiegi, dopiero przy kolejnym czytaniu, uderzyła mnie, ze tak nieładnie powiem, gra, którą serwujesz czytelnikom. To nie jest jedynie gra na emocjach, ale przede wszystkim na inteligencji.
Świetnie to zrobiłeś. Nie stawiam oceny, bo piątka przy tym tekście wygląda śmiesznie i nie na miejscu... to jest perła.
Jeszcze tu muszę. Podpisuje sie pod komentarzem betti, refleksje odnosnie okretu pokrywaja sie z moimi, tylko nie umim (z racji nie obycia z poezja) tej interpretacji tak czytelnie przekazac.
No i w sumie już coś mogę odpisać, ale tak jakoś... nie wiem co. Na pewno robiłaś bank z trafieniem w punkt. Czy to umiejętność, traf, czy z racji pierwszeństwa - nieistotne.
Twój koment zrobił mi naprawdę dobrą robotę.
Dziękuję.
Can to było fajne. Przeczytałam po raz pierwszy i myślę, co jest u licha, jak ujarzmić ten chaos, dopiero przy drugim czytaniu, zaczęły otwierać mi się oczy, zobaczyłam obrazy i nakładając jeden na drugi, zrozumiałam co chciałeś przekazać. Pomyślałam sobie, no proszę, to tak pogrywasz z czytelnikiem... zaimponowało mi to. Nie ma to jak z rana zmusić do galopu szare komórki...
Jeżeli się do czegoś przydałam, bardzo mnie to cieszy szczególnie tutaj, gdzie moja obecność nie jest mile widziana.
Przeczytałam komentarz betti i hmm... Wyglada na to, że jeszcze tu wrócę.
Szkoda byłoby tak to zostawić, bez przyjrzenia się. Może wtedy bardziej przemówi?
„Wstęp, w którym pragnę całkiem na serio oznajmić, że mam tak bardzo dość, ze nawet dość ma już mnie” – wstęp, który nie do końca wiadomo czy jest wstępem, czy już treścią, gites.
Na marginesie - używanie dennych słówek, typu „gites”, komentując Noira, to profanacja.
„"Identyfikuję się jako pierdolona strata czasu".
— jedynie ja” – kocham taki minimalizm
„Niestety jej ojciec karmił Pana Jezusa banknotami o tych nienajniższych nominałach, więc nie był przesadnie za związkiem, ociekającym niezaprzysięgłą cielesnością” - ładnie zawoalowana dezaprobata
„To tylko pląsy odbijającego się od granic czaszki mózgu. Mózgu, który nie ma już gdzie iść. Mózgu, który musi się wydostać” – przezajebiste
„Stąd już nie widać brzegu. Nie ma słońca” <3
„Tekst ten miejscami świadomie odzieram z wszelkiej formy, jaką tylko mógłbym mu nadać i amputuję z fabularnych umiejscowień” – no i prawidłowo
„Wreszcie – zwalniam wszystkich wyimaginowanych statystów i odwieszam całodzienne maski” – to mi bliskie, lubię obraz jednego człowieka pod postaciami statystów i masek
„Mój przepis to trochę tego i wiele niczego. Przyprawiony zachcianką, oblany złudzeniem. To połamane skrzydła jak pierza z poduszek” – i to
„Jest dla mnie esencjonalnym symbolem spokoju podczas pójścia na dno” – to piękne, ale tak bardzo sprzeczne z moja natura, ja z wielbiących Aresa, lubię w walce, a spokój i ja spotykamy się rzadko, to dwie różne drogi i oba podejścia, to opisane przez Ciebie i to moje, nie są do końca właściwe. Zapewne dlatego, że być może właściwe… nie istnieją.
Cieszę się jednak, że czytam to w podatnym nastroju. Jestem jakby bliżej tego tekstu.
„Bo... już nie umiem niedostrzegać nicości” – to też urzekające
Cudne zabiegi tu stosujesz w tym tekście, nie umiem ich nazwać, nie mam wiedzy na temat językowych definicji, nie potrzebuję jej by czuć literki, przekaz i kupować estetykę tekstu. Lubię wszystko co wychodzi spoza ram, ale to wyjście jest świadome, ukierunkowane, przemyślane. Dużo tego w tym tekście.
„W jednym, pierwszym zresztą, śniła mi się zjawa. W drugim, tym następnym, ja się jej przyśniłem” – i to
„Ośmiu marynarzy z głębin – płacze nad zgasłą świecą.
Ośmiu marynarzy z głębin – nie ma słońca” – i to też, być może hipnotyzująco działa na mnie wiadomy wers, być może powtórzenie, być może cały obrazek, który się za tym maluje
Wstawki, typu „H. L. Hunley tonął” pośród innych myśl, jak zaznaczenie, że jest dużo tła, ale rdzeń jeden, bardzom na tak takim mykom.
Dialog z niemieckojęzyczną zjawą, przekaz, chropowatość, namacalność tej sceny, słyszę jej głos, widząc jak klęczy przy książkach, całość jest upiorna, wyrazista i ostra. I akurat niemiecki, pasuje bardzo. Po francusku czy włosku nie byłoby takiego efektu.
„Takie będzie latem twe małe postapo” – to ładne, bardzo…
„— A jesienią, zjawo? Jak jesienią będzie?
— Staniesz się pogłosem. Mailową poszlaką. Rewerberacją własnego krzyku” … cóż by tu dopisać :)
…
...
„Na końcu będzie strasznie”. Mówiłeś, że na końcu bydzie git… Wcale nie jest git na końcu, kłamczuchowanie. I o gasnącej świecy, ehh, czuję, że zara będę pisać, już jestem na granicy weny, i jest to wynikiem m.in. czytania tego tekstu i już mi pod palcami tańczyło napisanie, że fanfary, bo napisałeś tekst, który w moim odbiorze dorównał Nie ma słońca, ale nie napiszę tego gdyż Nie ma słońca siadło na nastroju w neutralnej pozycji wyjściowej, a tu jestem zanurzona z uwagi na nastrój podatny i szereg skojarzeń. Ale ta droga też jest dobra, zimniejsza, z uklepaną ziemią, bardziej bezwzględna, ostrzejsza i wyrazistsza – jak mroźne powietrze, a z Nie mam słońca mam obraz ciepłego światła, żarówki nad barowym stołem, ciepła ludzkich ciał, no inne. Mniej niebezpieczne. Takie jak w Zagubionej myśli (jak widać inspiracje są ważne, mając w głowie klimat z Nie ma slońca, napisałam tekst, który Ci nieźle siadł).
Reasumujac - bardzo dobre Noir Can, jedno z lepszych, wrócę do niego na pewno na spokojnie. Bardzo wielowarstwowe, tłumaczenie niemieckich słów w kropeczkach na końcu utworzyło dodatkowy przekaz, skondensowana myśl. No dużo mogłabym refleksji snuć, bardzo dobrze napisane tw, a tak serio - jesteś uosobieniem talentu dla mnie w tym momencie, talentu i, co najważniejsze (!) umiejętności odpowiedniego tegoż talentu wykorzystania, pracy nad tą umiejętnością, świadome pisanie, nie masz konkurencji na pewnych polach, totalny monopol, i niechaj Ci się we łbie nie poprzewraca, ale taka prawda.
Pięć tłustych gwiazd.
Ritha, no kurde mol...
Chyba poza "dziękuję" to tak nie za bardzo więcej mogę.
Nie - w pracy.
Jakoś potem, więcej i dokładniej. Jakoś potem.
Wiedziałem, że wstawki NMS Ci siądą, ale długo analizowałem ich użycie. Nie chciałem bazować na sferze wspomnieniowej i odciąć od niej kuponów. Całość jednak wydała mi się spójną, tak samo zresztą jak geosmina i rewerberacja.
Moze to pewne podsumowanie.
Kto wie.
Ritha, cholera, wypłukany jestem. Muszę wrócić i w ogóle.
Naprawdę miłe słowa, choć pewnych rzeczy nie zawarłem, bo nie umiałem. O tym może już indziej kiedy.
Tutaj po prostu jeszcze raz dziękuję, gratulując bardzo dobrego dostrojenia.
Pozdroxix
Ritha , na moim "dworku", wiecej osób wpada pod pociąg, niz do niego wsiada, wiec jeśli to propsik, to nieco ostrożny ;) Wstawki są ważne bardziej, niż ozdobne
Dlugie ceremonialy, wstepy, ktore wchlonela natura tekstu, i wydaja sie integralne - to wszystko na pewno jakos poteguje wrazenie, ze oto cos nadchodzi, i wlasnie juz daje rys takiej ostatecznosci i skrajnosci, ktora calosc jest bardzo nasaczona.
"Mózgu, który nie ma już gdzie iść" - to dobre. I dobrze sie nadaje na jakis rys tego tekstu.
Pierwszy akapit po "To nic złego" bardzo piekny.
Spokoj na krancu dachu troche.
No wlasnie - dwojaki jest ten tekst, bo na pewno piekny. Ale tez ma troche w swojej ostatecznosci taki wplyw odwodzacy na moment od wszystkiego, wskazujacy na niebycie i nieistnienie znow - jak na jakis piekny szmaragd.
"niedostrzegać nicości” – to mi sie wydaje ciekawe. Jakby to nie dostrzegac sie polaczylo w jedna czynnosc niedostrzegania, bez zadnej spacji wlasnie, wypelnilo soba duzo przestrzeni, bo musialo byc caly czas, pobocznie niedostrzegane, zeby moglo byc cokolwiek innego.
Ale ostatecznie sie nie dalo.
Bardzo ten zabieg z grusza jest przepiekny :).
"Nie ma slonca" uzywane wprawnie, lapie nostalgia, oby to nie bylo klamrujace jako poczatek - koniec.
I z kadrem - i ze jestes - to tez piekne. I duzo perlowych zdan. Mieso istotnie surowe.
Na nic sie ten tekst nie sili, jest wyzbyty maniery robienia jakiegos wrazenia, jest ponad to i jest szczery.
No wlasnie - ze oby nie klamrujace jako poczatek - koniec. Doczytalam juz wyzej, ze moze jako podsumowanie. Wiec takie przeczucie we mnie, takiego czegos nie bylo moze i bezpodstawne.
e make i ka pololi, może i podsumowanie. Cieszę się, że go widzisz jako odarty, bo odarty miał być.
Na pewno nie jest idealny, na pewno się trochę meczylem. Na pewno.
Dziękuję pięknie za wizytę, Emi.
Gdybyś nie zamieścił "przypisu" dotyczącego inspiracji jakimi się kierowałeś, to uchwycenie myśli przewodniej nie byłoby tak linearne.
Edek dominuje i jego wiersz (ponoć ostatni zapis przed śmiercią) jest absolutem, apoteozą wszelkich myśli, które mogą skłonić do podjęcia decyzji ostatecznej.
Auden zawsze będzie mi się kojarzyć z "Funeral blues", ponieważ był to mój pierwszy styk z jego twórczością. Oczywiście chodzi o film "Cztery wesela i pogrzeb" :)
Cyganie byli moimi sąsiadami przez kilka miesięcy - tak że teges :)
No to mamy prawie pozamiatane... ehem.
Do napisania komentarza najbardziej skłoniła mnie historia "H.L. Hunleya", mam zaliczone chyba wszystkie książki Clive'a Cusslera. A to właśnie ten wariat poza pisaniem książek (o tematyce sensacyjno-podróżniczej w kontekście historycznym), zajmuje się odnajdywaniem różnych wraków czy skarbów. Między innymi w roku 1995 w pobliżu portu Charleston jego ekipa poszukiwawcza znalazła też wrak Hunleya. Został wydobyty 8 sierpnia 2000 r. i po badaniach archeologicznych oraz zabiegach konserwacyjnych jest cennym zabytkiem muzealnym.
Przeprowadzono eksperymenty mające na celu symulację ówczesnych zdarzeń i wynikało z nich, że załoga zginęła natychmiast po wybuchu własnego ładunku detonującego, który został umieszczony pod wrogim okrętem USS "Housatonic". Odległość od miejsca eksplozji była zbyt bliska i zginęli od wtórnej fali uderzeniowej, która powstała we wnętrzu ich jednostki.
Twgl. "H.L. Hunley" był wariackim eksperymentem dla samobójców i na jego pokładzie zginęło wcześniej wielu marynarzy. Takie czasy i parafrazując "Nikt nie narzekał" :) pozdro
No pacz, Freya. No pacz. Potwierdzam słowa Jolko_ko, trudno Cię zaskoczyć.
O H. L. Hunleyu coś tam wiem i jest dla mnie czymś więcej niż jedynie rekwizyrem. 16% im dawali na przeżycie i... tym razem procentowa szansa powodzenia (niepowodzenia w zasadzie) się obroniła. Dość zgrabnie mój zamysł spuentowała betti. Tak w 80% zamierzeń się wstrzeliła.
Srachurę musiałem dać, nawet za cenę odarcia z tajemniczości, bo nie była ona tu dla mnie kryterium nadrzędnym.
Cyganie w pewnych kwestiach mi imponujące. Zresztą inspirację można czerpać zewsząd.
Dla mnie punktem wyjścia, esencją, jest ich "Niewalka". Wiem, że prawdopodobnie zginęli nagle, jednak chcę tu się dopatrywać pogodzenia z losem. Chcę i to robię.
Auden nie jest mym ulubieńcem. Jest za bardzo rozstzrelany, skokowy. Potrafi uderzyć, ale też często się z nim mijam.
To jedynie TW.
Zwykły tekst.
Dziękuję pięknie.
Kurde jaki ja jestem tępy, że nie mogę pojąć do końca tego typu tekstów. Widzę, że publika zdziera rajstopy jak zobaczy, że Canulas kolejne noir wstawił, a ja se czytam, czytam i tak sobie dokończę i wychodzi, że no fajnie spoko ale nie wiem o co kaman. No kurwaa...
Zostawiam bez oceny bo nie wiem jak ocenić w moim posranym przypadku
marok , coraz bardziej mi imponuje Twój nowy kierunek. Przyznam, że wcześniej mi się jakiłeś jako taki opowijski mebelek. Ciekawostka, ale zaczynasz mi tym auto-wkurwem imponować. Piszę szczerze. Naprawdę widzę przeobrażenie.
Tekst po prostu nie dla Ciebie i nie chodzi o tępotę w tym przypadku.
Nie każdy coś takiego lubi.
Nie kazdy czuje.
Aodczuwalność w tym przypadku nie uwłacza Ci nijak.
Uspokój się.
Dzięki, ze wpadłeś, bo to naprawdę sporo znaczy.
Pozdrox
''Ciekawostka, ale zaczynasz mi tym auto-wkurwem imponować'' - chodzi ci o moja obecność czy tylko wpisy? Bo jak o to drugie to jeszcze do przeżycia :)))
Nie, o Twoje zapatrywanie na siebie. Świetną robotę robisz z przekuwaniem wcześniejszych lamentów. Przy takiej porcji auto-ironii, mało kto Ci podskoczy.
Kojarzyszmi się tera ze skorpionem, zapędzonym ogiem z pochodni pod kamień. Taki zapędzony skorpion,jest w stanie, jeśli nie ma wyjścia, wbić kolec jadowy we własne ciało i się uśmiercić.
Przekładając na nasze (Twoje w sumie), cieżko mieć jekieś podejście do kogoś, kto się tak desperacko i bezpardonowo broni. Można wpierdol obskoczyć.
Znów mogę oprzeć to na moim ukochanym cytacie: "Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam".
Wczeniej byłeś "łatwozranialny". A łatwe cele przyciągają i prowodują łatwością dopierdolenia. Teraz tego nie ma.
Obserwuję dobrze tę przemianę.
Przeczytałam wstęp. No i teraz się rumienię, masz Ci los. Nie zasłużyłam :)
"Niestety jej ojciec karmił Pana Jezusa banknotami o tych nienajniższych nominałach, więc nie był przesadnie za związkiem, ociekającym niezaprzysięgłą cielesnością."
nie najniższy osobno. Bez przecinka przed "ociekającym".
http://korekta-pwn.pl/uncategorized/nie-razem-czy-osobno/
"A przeciw trzem, niewiele można móc."
Bez przecinka.
"Stąd już nie widać brzegu. Nie ma słońca.
H.L. Hunley zatonął dziś nad ranem. Słyszeliście?"
Dla takich zdań tu przyszłam. ;)
"Okulały już wszelkie dziecięce nadzieje. Znieprawdziwiały dorosłe dążenia.
H.L. Hunley nie odnajdzie brzegu.
Słyszeliście?"
Piękne. A "znieprawdziwiały" pachnie mi mocno Leśmianem, ale to w żadnym razie nie zarzut.
" Idąc na dno, pragnę odejść jak on"."
Tutaj niepotrzebnie dajesz cudzysłów, wszak to są Twoje słowa...?
"Ośmiu marynarzy z głębin – płacze nad zgasłą świecą.
Ośmiu marynarzy z głębin – nie ma słońca."
Piękne też.
"W sumie pół-sen bardziej jak kartka papieru."
Tutaj trudna sprawa. Niby przed "bardziej" powinien być przecinek, ale to jest uzależnione od kontekstu.
Kontekstowo mi się widzi, ale nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Obadaj w miare możliwości.
"Takie będzie latem twe małe postapo"
Jeśli "twe", to nie postapo. To tak się gryzie, bo skracamy na luzie, w sytuacjach codziennych, a "twe" jest świadomą stylizacją sięgającą zamierzchłych już czasów. Wychodzi lekka groteska.
Ładne jak zwykle, miejscami uderza w czułe punkty (moje), ale całościowo, uczuciowo się odbijam. Trochę nie umiem się odnaleźć w tej nowej kreacji. Językowo i konstrukcyjnie bardzo na tak, ale wciąż szukam punktów wspólnych.
...
Dziękuje pięknie za przecinki. Poprawiłem na pniu.
Właśnie - te cudzysłowy. Chciałem wyodrębnić momenty z H.L.H i nie wiem czy przez to nie wyglada, jakbym to zapożyczał. Kurwam, z drugiej strony, dla samych wizualii chciałbym je zostawić.
Nie wiem sam.
"Twe małe postapo" na razie zostanie, powołując się wna prawo wyrażania dialogowego. (Mądrze brzmi, własnie wymyśliłem? ;)) - no idziękuję, Ench.
Dziękuję za pomoc.
Jak sądzisz, do nagrania kiedyś?
Canulas oczywiście. Już to sobie mniej więcej wyobrażałam w trakcie, artykulację tych wszystkich zdań-perełek i cytatów ;)
A propos tych ostatnich - czy to np. ---> "Identyfikuję się jako pierdolona strata czasu". jest cytatem z wiersza? (coś mi się nie wydaje, ale nie czytałam, więc... )
Zawędrowałam tu i ja. Było to przedwczoraj i zatrzymałam się na pierwszym zdaniach. Tekst wisiał w bocznej karcie i czekał. Dziś jest jego dzień.
Pierwsze co rzuca się w oczy to inność. Znam Twoje BN i ten wychodzi poza schematy, które tworzyłeś w starszych egzemplarzach. I to nie jest coś złego. Rozwinąłeś się emocjonalnie (chodzi o kontekst pisarski) i otworzyłeś jeszcze bardziej na czytelnika. Tutaj prowadzisz go po tekście, bardzo spokojnie tłumacząc różne kwestie.
Wprowadzasz spokój.
Mnie ten tekst wyciszył, więc nie będzie skocznych "ochów" i "achów". Wzniosłeś falę refleksji, ale nie zrobiłeś tego zbyt gwałtownie, więc ona swobodnie opada, nie niszcząc niczego wokół. Podoba mi się ta inność. A w tym okresie, w jakim teraz jestem, a wiesz, że jest zły, potrzebuję właśnie takiego refleksyjnego spokoju. Nie wiem, może związane jest to z umieraniem. Może wreszcie, po wielu porażkach, zaczęło do człowieka docierać, że śmierć czeka na nas całe życie. I nic nie da bronienie się rękami i nogami, bo ona i tak zrobi co zechce?
Któż to może wiedzieć?
Jestem ciekawa, jaka będzie trzecia część Baletów, w którą stronę uderzysz, jak to poprowadzisz.
Ten tekst mi się podobał. Emocjonalny uspokajacz.
Pozdro, Can! :)
Ostatnią w tym sensie, że zagadnięty na ulicy o możliwość użyczenia papierosa, odpowiem (zgodznie zresztą z prawdą) że nie mam.
Dodam jednak, że mam już tylko popiół.
Witaj Can. Trochę mi zeszło, ale jestem. Prawda taka, że za cienka jestem na analizowanie tekstów takich lotów, ale napiszę co tam sobie czuje taki mały pyłek. Po pierwsze świetny wstęp, bo integruje się cudnie z całością. Rozmowy ze zjawą świetne, Cały motyw z tonącym statkiem na własny użytek biorę metaforycznie.I co jeszcze? Szczerość i stonowanie. Taki głęboki i łagodny tekst. Warto wrócić.
Latasz wysoko z rękami w kieszeniach. Piknie.
Pozdrówka!
Dzięki piękne Justyska, już nie za pozytywny odbiór, co za opinię jako taką. Na zawsze wryły mi się Twe poetyckie Drabble, więc nie ukrywam, że pod tekstami oszyldowanymi "Noir", wypatruję Twego avatara kiego..., nie wiem, lasu?, brokuła?
W każdym razie Ciebie.
Dziękuję pięknie, że znalazłaś czas na zetknięcie, gdyż tekst, mimo iż nie ma w tytule "baletu", jest dla mnie silnie osobisty.
Pozdrawiajek
Nie ładnie jest tak bez dzień dobry.
Zatem
Dzień Dobry.
"A kiedyś grusza rosła pod parkanem.
A kiedyś grusza.
Kiedyś, pod parkanem.
Miała prosty pień.
Ja miałem prosty pień.
Ja miałem.
Pień.
Dziś w pustkę spoglądają puste ramy luster."
Jest to bardzo wyraźne ukazanie jak z biegiem czasu stopniowo odchodzą nadzieje i sens wiary w żywot.
Na końcu już jest pustka którą jesteśmy my sami.
Człowiek jako ciało wyzbyte z ostatnich odczuć.
"Staniesz się pogłosem. Mailową poszlaką. Rewerberacją własnego krzyku. A samej jesieni twe odejście nijak nie obejdzie i poniesie się ona na muszlach ślimaków."
Odnoszę wrażenie że jest to odniesienie do samego tekstu.
Czyli.
Najpierw będzie ostateczne pokazanie siebie.
Tego jak powoli systematycznie dopada mnie coraz większa pustka.
Zaczynam tonąć.
Informuję o tym. Ale nikt kto o tym wie nie będzie mógł mnie uratować.
""Martwi mnie również to, że tak trudno o dobrego wroga, przez co trzeba wyrządzać zło z nudy, zamiast zła w odwecie""
To zaś kojarzy mi się z czekaniem na impuls.
Kiedy ktoś Cię skrzywdzi łatwiej jest o ten impuls na który się czeka.
Ciężko jest wyzbyć się wszelkich uczuć i myśleć że krzywdzisz tych którzy do ostatniej sekundy będą ciągnąć Cię za rękę kiedy toniesz, nawet jeśli wiedzą ze to już bez sensu.
Lepiej byłoby to zrobić w odwecie bo oni stali się wrogiem.
Bo zostałeś zdradzony
"Sama wiesz jak pięknie umiałem udawać, że nie tonę, ale moja krew już nawet do transfuzji tak nie bardzo. Uwagi warte tylko to, co najbliżej zewnętrznej krawędzi w danym zbiorze. Co w środku, to miał."
Bardzo mocne podkreślenie braku sił do dalszego udawania przed innymi i przed samym sobą.
Niechęć do dawania samemu sobie nadziei że jeszcze będzie dobrze.
Pozostała tylko ostatnia maska którą inni chcą widzieć.
Że jet fajnie i jest nadzieja.
Nawiązanie do H.L Hunley kojarzy mi się z losem człowieka, który zatonął pomimo że po każdej próbie ulepszania to zawsze była porażka.
Tym ostatnim razem stało się tak samo.
Pomimo że wszyscy bardzo wierzyli on i tak zatonął.
Rozmowa ze zjawą jest walką między tym co jest naprawdę A tym co pokazujemy na zewnątrz.
Sen pierwszy
Piekło
Woda
Statek podwodny
Krzyki ludzi którzy płoną.
Pomimo że jest mokro
I jest to w statku podwodnym.
Jak dla mnie statek symbolizuje śmierć która ciągnie do dołu.
Płomienie symbolizują cierpienie z powodu życia.
Są chwilowe nadzieje
Myśli ale i tak wszystko sprowadza się do śmierci.
Tylko moment w którym będzie wiadomo że nie ma już odwrotu może okazać się że wybór był zły.
Sen drugi
Planowanie śmierci.
Od zawsze
Zmieniają się pory roku
Zmieniają się koncepcje.
Zima jest tajemnicą
W zimę nigdy nic nie było zaplanowane.
A najlepiej odejść jest znienacka tak żeby jak najmniej bolało.
Ciebie i tych którzy będą musieli zostać.
Przede wszystkim najważniejsze i najprawdziwsze.
Tekst jest obwieszczeniem nadejścia końca.
Możemy się śmiać
Możemy planować
Możemy zapominać ale koniec jest już ustalony i nic ani nikt tego nie zmieni.
Daty są ruchome, potrzebny będzie impuls. Impuls który jest coraz bliżej i staje się coraz silniejszy.
I teraz pytanie wyzbycie się wszelkich metafor, pokazanie coraz większego bezsensu życia ma na celu zwrócenie uwagi i nieme wołanie o pomoc.
Czy też może uświadomienie że ten koniec jest już blisko i im szybciej stanie się to faktem tym lepiej będzie zaspokoić sumienie w ostatniej sekundzie zawachania bo oni przecież wiedzieli.
Oni nie będą cierpieć bo już ich przygotowałem.
Zatem nie będą uprzedzeni i będą cierpieć.
A cierpienie zniszczy ich i wszystko dookoła.
"Jest to bardzo wyraźne ukazanie jak z biegiem czasu stopniowo odchodzą nadzieje i sens wiary w żywot.
Na końcu już jest pustka którą jesteśmy my sami.
Człowiek jako ciało wyzbyte z ostatnich odczuć." - kto wie ;)
"To zaś kojarzy mi się z czekaniem na impuls.
Kiedy ktoś Cię skrzywdzi łatwiej jest o ten impuls na który się czeka.
Ciężko jest wyzbyć się wszelkich uczuć i myśleć że krzywdzisz tych którzy do ostatniej sekundy będą ciągnąć Cię za rękę kiedy toniesz, nawet jeśli wiedzą ze to już bez sensu.
Lepiej byłoby to zrobić w odwecie bo oni stali się wrogiem.
Bo zostałeś zdradzony" - jak już móiłem. Ten wyimek może być uznany za... poniekąd w punkt. Guud dżap.
O reszcie ciężko mi się na szybko rozwodzić. Wiadomo, że dysponujesz innym zestawem kluczy niż randomowy opowijczyk/opowijka.
Co jest git, niechaj będzie git.
Dzień dobry (:
Nie bardzo wiem co napisać... ale BARDZO mi się podobało - choć może to nie najszczęśliwsze zdanie, bo akurat w tym przypadku, to chyba nie kwestia podoba/nie podoba. Troszkę dźgnęło mnie w serduszko. Troszkę. Bo:
"Do niedawna tak pięknie umiałem udawać, że nie tonę, ale nie ma już komu posklejać tych pęknięć."- no tutaj chyba nie muszę tłumaczyć. Woda, pod wodą. Taaa...
"Okulały już wszelkie dziecięce nadzieje. Znieprawdziwiały dorosłe dążenia."- <brawo>
"To już chyba ten czas, gdy należy wyznać miłość własnej samotności i wstąpić do kościoła świętego spokoju."- <brawo >
"— Jak długo jeszcze możesz być wojną, gdy dwie armie w tobie?"
"Sama wiesz jak pięknie umiałem udawać, że nie tonę, "
No nie wiem co napisać, nie umiem pisać takich super-merytorycznych komentarzy, więc... Po prostu tekst bardzo mi siadł.
Pzdr.
Wyczekiwałem Cię pod tym tekstem, jednak nie chciałem być nachalny. Cieszę się, że dotarłaś. Tekst to mix osobistych emocji z domieszką wizerunku scenicznego, jaki dla oddania autentyczności ubrałem.
Dziękuję Ci pięknie, miss Blanku.
Git, że jesteś
Dobra, nie umiem interpretować ani czytać prozy poetyckiej do poduszki. Ale, kurde no, Canu, gdybym miała wypisywać najlepsze cytaty, skopiowałabym cały tekst.
"Wstęp, w którym pragnę całkiem na serio oznajmić, że mam tak bardzo dość, ze nawet dość ma już mnie." - Cudowny początek.
Kim jest osoba mówiąca? A może czym jest? Być może naiwnie, ale próbuję cosik odczytać, mimo, że wiem, iż się nie rozpiszę na tyle satysfakcjonująco jak moi poprzednicy.
Cały tekst jest dla mnie jakby... ostatnim stadium depresji? Chodzi o to, że ten narrator, on jest niczym ten H.L Hunley. Na samo dno, bez nadziei, ale ze stoicikim spokojem. Samobójstwo nie gra tu roli, bo samounicestwienie jest dla niego skutkiem przewlekłej choroby. Jak guzy nowotwowe pozbawią chorego życia, tak skutkiem jego dolegliwości będzie śmierć - jaka? O tym zadecydują pora roku. Pora roku - stan, który będzie mu podczas tego końca towarzyszył?
Kim jest w takim razie zjawa? Zjawa może być myślami. Tymi myślami o nadchodzącej śmierci z własnej ręki.
Nooo, jeśli nie umiesz interpretować, to życzę sobie, by tak nie umieli wszyscy. Bardzo sycąca diagnoza, miss nimfetko.
Slicznie Ci dziękuję za refleksje.
Naprawde kontentym. Tekst dla mnie jakoś tam istotny, więc pozytywny odbior cieszy kumulacyjnie.
Byłam. Dotarłam do połowy.
I co uderza... Podoba mi się znów fragmentami, nie całością.
Może tak ma być. Może to jest jak sproszkowany kryształ, z którego każdy sobie weźmie drobinkę i będzie przesypywał ją w zachwycie między palcami.
Nie wiem.
Widzę, że dużo ludzi, to też przyszłam. Próbowałam, odbiłam się. No w końcu proza poetycka. Nie mogło chyba być inaczej. Ale miałam dobre intencje, Canu. Nie bierz do siebie. Wiesz, że moje ciagoty do prozy poetyckie mają praktycznie wartości ujemne.
Tekst jest na pewno dobry, tylko nie siada pod mój gust.
Pozdrówka <3
Witam,
Jak bardzo cenię twoje pisanie tak tym dziś jakoś ciężko mi się było przedrzeć. Trafiłeś do mnie naprawdę dopiero od momentu Martwię ja się o... naiwność itd... Bardzo trafne i jakieś smutno życiowe. Nic więcej, ale to może dlatego, że mnie dziś niewiele co jest w stanie unieść na skrzydłach. Aczkolwiek "technicznie" wysokos wzleciał. Pozdrowionka :)
Komentarze (145)
Przyjdę jutro wieczorem.
Czekałam <3
Absolutniee
A co do tego, co tu ważne, czyli to, co wklejone powyżej - podtrzymuję, że 5.
Kurwa, tyś tam nawet, świadomie czy nie, Leśmianem zapachniał w jednym czy dwóch neologizmach.
No i, ten motyw "Jak długo jeszcze możesz być wojną".
Takie przykłady uzasadnienia oceny, jedne z wielu.
Dobre. Dobre, tak.
ps. "moim rękoma skręci" - moimi*
Serduszko przyspieszylo.
Za docenienie bliskiego odbioru baletow - dziekuje.
Bede tu jutro. Lub dzis w nocy.
Jest na co czekac.
Przeczytasz-ocenisz.
Rozumiem. A teraz lecę pisać, z obietnicą powrotu na klawiaturze.
Baj :)
Widać, że nie brak Ci humoru jadę dalej;)
Będę pisać, bo omnibusem nie jestem i w ten sposób będę się uczyć.
Tak, mózg chciałem wzmocnić.
Ja jestem sajko na punkcie synonimów, więc tutaj wszystko jest celowe, co nie znaczy, że zasadne czy trafne.
Dziękuję Ci ślicznie, że poświęcasz czas, który mogłabyś przeznaczyć chociażby na zdrowy sen, by się tułać po zbiorze mej paplaniny.
Dzjeki za opinię 3-ciaR ;)
Dziś w pustkę spoglądają puste ramy luster.
"W jednym, pierwszym zresztą, śniła mi się zjawa. W drugim, tym następnym, ja się jej przyśniłem."
Tylko mnie nie zdołuj przed snem ps bateria na wyczerpaniu więc spam robię
Każda reakcja jest porządana.
Hmm prawie jak mój wewnętrzny entropijny monolog.
Te puste ramy jakoś tak mi smutkiem zawiało, na tyle już ciebie poznałam, że nie dolujesz tylko humor wplatasz.
Więc *****
Hmmm to musi być okropne uczucie, gdzie czujesz oczekujesz na śmierć i nie możesz nic z tym zrobić.
To tak jakby umrzeć już wcześniej, usypiając świadomość i godząc się na martwy los w żywym ciele.
Dziękuję za całość.
No i jeśli "poznałaś", pewnie wiesz, że "njuary" są treściami nieco specyficznymi". Dzięki piękne, juzerko kali-lisko za poświęcony czas i każą z tych pisemnych wymian myśli.
Troszkę pozniej, wymaga celebracji.
Powtarzasz też tytuł swojego tekstu poprzedniego - czemu to służy? I bez złośliwości, jedynie ciekawość.
Umieściłem tutaj w pewnej spirali słowa, które składały się na tytuł jednego z (również istotnych dla mnie) tekstów. Zrobiłem tak, bo przyświecało mi silne przekonanie o pewnej fragmentarycznej nierozrywalności między nimi.
Nie odbieram Twych słów jako złośliwość, więc spokojnie :)
Dzięki za wizytę, 3-cia.
Tak czy siak, dzięki za wizytex
Ić se.
xD
Nie, bez jaj, wroce jak bede miec do pedzenia bardziej sensowne tleści.
Tfu! Treści! ;)
Na szczęście jestem w smkece, i nie mogę pozwolić sobie na jakąkolwiek dawkę emo.
Ale ta słoność próbuje się wydostać.
By ponownie wsiąknąć.
Piękny tekst. Wzruszający.
Dogłębnie.
Zabieram o kolekcji.
Miłego dnia.
Bierz ;)
Porównujesz tonący okręt, całą załogę do umierania wszystkiego w człowieku. Pokazujesz jak można umierać po kawałku mając pełną tego świadomość, na dodatek umierać godnie, bez krzyku, bez paniki na ogół zawsze towarzyszącej takim sytuacjom. To pogodzenie jest tym bardziej wymowne, im ładniej ubrane w metaforę, gdzie każda wymaga przemyślenia, zagłębienia, porównania i odczucia jedynie przez własną wrażliwość. Żeby zrozumieć ten tekst trzeba wznieść się na wyżyny intelektu i to jest tutaj fascynujące.
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Przyznaję, na początku zdziwiły mnie pewne zabiegi, dopiero przy kolejnym czytaniu, uderzyła mnie, ze tak nieładnie powiem, gra, którą serwujesz czytelnikom. To nie jest jedynie gra na emocjach, ale przede wszystkim na inteligencji.
Świetnie to zrobiłeś. Nie stawiam oceny, bo piątka przy tym tekście wygląda śmiesznie i nie na miejscu... to jest perła.
Pozdrawiam.
Bardzo.
Tym bardziej, że niezwykle mi na tym zależało.
Twój koment zrobił mi naprawdę dobrą robotę.
Dziękuję.
Jeżeli się do czegoś przydałam, bardzo mnie to cieszy szczególnie tutaj, gdzie moja obecność nie jest mile widziana.
Pozdrawiam.
Szkoda byłoby tak to zostawić, bez przyjrzenia się. Może wtedy bardziej przemówi?
I tworzyć się będzie coś...
"Nie na jedną modłę" tym razem.
Pozdrawiam i klikam sobie do "ulubionych".
Dzięki za obserwację i komentarz. Ciekawe, w którą stronę powędrujesz
Na marginesie - używanie dennych słówek, typu „gites”, komentując Noira, to profanacja.
„"Identyfikuję się jako pierdolona strata czasu".
— jedynie ja” – kocham taki minimalizm
„Niestety jej ojciec karmił Pana Jezusa banknotami o tych nienajniższych nominałach, więc nie był przesadnie za związkiem, ociekającym niezaprzysięgłą cielesnością” - ładnie zawoalowana dezaprobata
„To tylko pląsy odbijającego się od granic czaszki mózgu. Mózgu, który nie ma już gdzie iść. Mózgu, który musi się wydostać” – przezajebiste
„Stąd już nie widać brzegu. Nie ma słońca” <3
„Tekst ten miejscami świadomie odzieram z wszelkiej formy, jaką tylko mógłbym mu nadać i amputuję z fabularnych umiejscowień” – no i prawidłowo
„Wreszcie – zwalniam wszystkich wyimaginowanych statystów i odwieszam całodzienne maski” – to mi bliskie, lubię obraz jednego człowieka pod postaciami statystów i masek
„Mój przepis to trochę tego i wiele niczego. Przyprawiony zachcianką, oblany złudzeniem. To połamane skrzydła jak pierza z poduszek” – i to
„Jest dla mnie esencjonalnym symbolem spokoju podczas pójścia na dno” – to piękne, ale tak bardzo sprzeczne z moja natura, ja z wielbiących Aresa, lubię w walce, a spokój i ja spotykamy się rzadko, to dwie różne drogi i oba podejścia, to opisane przez Ciebie i to moje, nie są do końca właściwe. Zapewne dlatego, że być może właściwe… nie istnieją.
Cieszę się jednak, że czytam to w podatnym nastroju. Jestem jakby bliżej tego tekstu.
„Bo... już nie umiem niedostrzegać nicości” – to też urzekające
Cudne zabiegi tu stosujesz w tym tekście, nie umiem ich nazwać, nie mam wiedzy na temat językowych definicji, nie potrzebuję jej by czuć literki, przekaz i kupować estetykę tekstu. Lubię wszystko co wychodzi spoza ram, ale to wyjście jest świadome, ukierunkowane, przemyślane. Dużo tego w tym tekście.
„W jednym, pierwszym zresztą, śniła mi się zjawa. W drugim, tym następnym, ja się jej przyśniłem” – i to
„Ośmiu marynarzy z głębin – płacze nad zgasłą świecą.
Ośmiu marynarzy z głębin – nie ma słońca” – i to też, być może hipnotyzująco działa na mnie wiadomy wers, być może powtórzenie, być może cały obrazek, który się za tym maluje
Wstawki, typu „H. L. Hunley tonął” pośród innych myśl, jak zaznaczenie, że jest dużo tła, ale rdzeń jeden, bardzom na tak takim mykom.
Dialog z niemieckojęzyczną zjawą, przekaz, chropowatość, namacalność tej sceny, słyszę jej głos, widząc jak klęczy przy książkach, całość jest upiorna, wyrazista i ostra. I akurat niemiecki, pasuje bardzo. Po francusku czy włosku nie byłoby takiego efektu.
„Takie będzie latem twe małe postapo” – to ładne, bardzo…
„— A jesienią, zjawo? Jak jesienią będzie?
— Staniesz się pogłosem. Mailową poszlaką. Rewerberacją własnego krzyku” … cóż by tu dopisać :)
…
...
„Na końcu będzie strasznie”. Mówiłeś, że na końcu bydzie git… Wcale nie jest git na końcu, kłamczuchowanie. I o gasnącej świecy, ehh, czuję, że zara będę pisać, już jestem na granicy weny, i jest to wynikiem m.in. czytania tego tekstu i już mi pod palcami tańczyło napisanie, że fanfary, bo napisałeś tekst, który w moim odbiorze dorównał Nie ma słońca, ale nie napiszę tego gdyż Nie ma słońca siadło na nastroju w neutralnej pozycji wyjściowej, a tu jestem zanurzona z uwagi na nastrój podatny i szereg skojarzeń. Ale ta droga też jest dobra, zimniejsza, z uklepaną ziemią, bardziej bezwzględna, ostrzejsza i wyrazistsza – jak mroźne powietrze, a z Nie mam słońca mam obraz ciepłego światła, żarówki nad barowym stołem, ciepła ludzkich ciał, no inne. Mniej niebezpieczne. Takie jak w Zagubionej myśli (jak widać inspiracje są ważne, mając w głowie klimat z Nie ma slońca, napisałam tekst, który Ci nieźle siadł).
Reasumujac - bardzo dobre Noir Can, jedno z lepszych, wrócę do niego na pewno na spokojnie. Bardzo wielowarstwowe, tłumaczenie niemieckich słów w kropeczkach na końcu utworzyło dodatkowy przekaz, skondensowana myśl. No dużo mogłabym refleksji snuć, bardzo dobrze napisane tw, a tak serio - jesteś uosobieniem talentu dla mnie w tym momencie, talentu i, co najważniejsze (!) umiejętności odpowiedniego tegoż talentu wykorzystania, pracy nad tą umiejętnością, świadome pisanie, nie masz konkurencji na pewnych polach, totalny monopol, i niechaj Ci się we łbie nie poprzewraca, ale taka prawda.
Pięć tłustych gwiazd.
Chyba poza "dziękuję" to tak nie za bardzo więcej mogę.
Nie - w pracy.
Jakoś potem, więcej i dokładniej. Jakoś potem.
Wiedziałem, że wstawki NMS Ci siądą, ale długo analizowałem ich użycie. Nie chciałem bazować na sferze wspomnieniowej i odciąć od niej kuponów. Całość jednak wydała mi się spójną, tak samo zresztą jak geosmina i rewerberacja.
Moze to pewne podsumowanie.
Kto wie.
Moze Balet nie musi mieć w tytule noży.
Dzięki raz jeszcze za wszystko.
Naprawdę miłe słowa, choć pewnych rzeczy nie zawarłem, bo nie umiałem. O tym może już indziej kiedy.
Tutaj po prostu jeszcze raz dziękuję, gratulując bardzo dobrego dostrojenia.
Pozdroxix
Nie musisz dzinkowac i dzinkowac, ja juz i tak nie widzam na ocka, sycko gites.
ps. Masz tu ruch jak na dworcu, brawo (!)
Rano wstac i pokumać.
"Mózgu, który nie ma już gdzie iść" - to dobre. I dobrze sie nadaje na jakis rys tego tekstu.
Pierwszy akapit po "To nic złego" bardzo piekny.
Spokoj na krancu dachu troche.
No wlasnie - dwojaki jest ten tekst, bo na pewno piekny. Ale tez ma troche w swojej ostatecznosci taki wplyw odwodzacy na moment od wszystkiego, wskazujacy na niebycie i nieistnienie znow - jak na jakis piekny szmaragd.
"niedostrzegać nicości” – to mi sie wydaje ciekawe. Jakby to nie dostrzegac sie polaczylo w jedna czynnosc niedostrzegania, bez zadnej spacji wlasnie, wypelnilo soba duzo przestrzeni, bo musialo byc caly czas, pobocznie niedostrzegane, zeby moglo byc cokolwiek innego.
Ale ostatecznie sie nie dalo.
Bardzo ten zabieg z grusza jest przepiekny :).
"Nie ma slonca" uzywane wprawnie, lapie nostalgia, oby to nie bylo klamrujace jako poczatek - koniec.
I z kadrem - i ze jestes - to tez piekne. I duzo perlowych zdan. Mieso istotnie surowe.
Na nic sie ten tekst nie sili, jest wyzbyty maniery robienia jakiegos wrazenia, jest ponad to i jest szczery.
Na pewno nie jest idealny, na pewno się trochę meczylem. Na pewno.
Dziękuję pięknie za wizytę, Emi.
Edek dominuje i jego wiersz (ponoć ostatni zapis przed śmiercią) jest absolutem, apoteozą wszelkich myśli, które mogą skłonić do podjęcia decyzji ostatecznej.
Auden zawsze będzie mi się kojarzyć z "Funeral blues", ponieważ był to mój pierwszy styk z jego twórczością. Oczywiście chodzi o film "Cztery wesela i pogrzeb" :)
Cyganie byli moimi sąsiadami przez kilka miesięcy - tak że teges :)
No to mamy prawie pozamiatane... ehem.
Do napisania komentarza najbardziej skłoniła mnie historia "H.L. Hunleya", mam zaliczone chyba wszystkie książki Clive'a Cusslera. A to właśnie ten wariat poza pisaniem książek (o tematyce sensacyjno-podróżniczej w kontekście historycznym), zajmuje się odnajdywaniem różnych wraków czy skarbów. Między innymi w roku 1995 w pobliżu portu Charleston jego ekipa poszukiwawcza znalazła też wrak Hunleya. Został wydobyty 8 sierpnia 2000 r. i po badaniach archeologicznych oraz zabiegach konserwacyjnych jest cennym zabytkiem muzealnym.
Przeprowadzono eksperymenty mające na celu symulację ówczesnych zdarzeń i wynikało z nich, że załoga zginęła natychmiast po wybuchu własnego ładunku detonującego, który został umieszczony pod wrogim okrętem USS "Housatonic". Odległość od miejsca eksplozji była zbyt bliska i zginęli od wtórnej fali uderzeniowej, która powstała we wnętrzu ich jednostki.
Twgl. "H.L. Hunley" był wariackim eksperymentem dla samobójców i na jego pokładzie zginęło wcześniej wielu marynarzy. Takie czasy i parafrazując "Nikt nie narzekał" :) pozdro
O H. L. Hunleyu coś tam wiem i jest dla mnie czymś więcej niż jedynie rekwizyrem. 16% im dawali na przeżycie i... tym razem procentowa szansa powodzenia (niepowodzenia w zasadzie) się obroniła. Dość zgrabnie mój zamysł spuentowała betti. Tak w 80% zamierzeń się wstrzeliła.
Srachurę musiałem dać, nawet za cenę odarcia z tajemniczości, bo nie była ona tu dla mnie kryterium nadrzędnym.
Cyganie w pewnych kwestiach mi imponujące. Zresztą inspirację można czerpać zewsząd.
Dla mnie punktem wyjścia, esencją, jest ich "Niewalka". Wiem, że prawdopodobnie zginęli nagle, jednak chcę tu się dopatrywać pogodzenia z losem. Chcę i to robię.
Auden nie jest mym ulubieńcem. Jest za bardzo rozstzrelany, skokowy. Potrafi uderzyć, ale też często się z nim mijam.
To jedynie TW.
Zwykły tekst.
Dziękuję pięknie.
Zostawiam bez oceny bo nie wiem jak ocenić w moim posranym przypadku
Tekst po prostu nie dla Ciebie i nie chodzi o tępotę w tym przypadku.
Nie każdy coś takiego lubi.
Nie kazdy czuje.
Aodczuwalność w tym przypadku nie uwłacza Ci nijak.
Uspokój się.
Dzięki, ze wpadłeś, bo to naprawdę sporo znaczy.
Pozdrox
Kojarzyszmi się tera ze skorpionem, zapędzonym ogiem z pochodni pod kamień. Taki zapędzony skorpion,jest w stanie, jeśli nie ma wyjścia, wbić kolec jadowy we własne ciało i się uśmiercić.
Przekładając na nasze (Twoje w sumie), cieżko mieć jekieś podejście do kogoś, kto się tak desperacko i bezpardonowo broni. Można wpierdol obskoczyć.
Znów mogę oprzeć to na moim ukochanym cytacie: "Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam".
Wczeniej byłeś "łatwozranialny". A łatwe cele przyciągają i prowodują łatwością dopierdolenia. Teraz tego nie ma.
Obserwuję dobrze tę przemianę.
"Niestety jej ojciec karmił Pana Jezusa banknotami o tych nienajniższych nominałach, więc nie był przesadnie za związkiem, ociekającym niezaprzysięgłą cielesnością."
nie najniższy osobno. Bez przecinka przed "ociekającym".
http://korekta-pwn.pl/uncategorized/nie-razem-czy-osobno/
"A przeciw trzem, niewiele można móc."
Bez przecinka.
"Stąd już nie widać brzegu. Nie ma słońca.
H.L. Hunley zatonął dziś nad ranem. Słyszeliście?"
Dla takich zdań tu przyszłam. ;)
"Okulały już wszelkie dziecięce nadzieje. Znieprawdziwiały dorosłe dążenia.
H.L. Hunley nie odnajdzie brzegu.
Słyszeliście?"
Piękne. A "znieprawdziwiały" pachnie mi mocno Leśmianem, ale to w żadnym razie nie zarzut.
" Idąc na dno, pragnę odejść jak on"."
Tutaj niepotrzebnie dajesz cudzysłów, wszak to są Twoje słowa...?
"Ośmiu marynarzy z głębin – płacze nad zgasłą świecą.
Ośmiu marynarzy z głębin – nie ma słońca."
Piękne też.
"W sumie pół-sen bardziej jak kartka papieru."
Tutaj trudna sprawa. Niby przed "bardziej" powinien być przecinek, ale to jest uzależnione od kontekstu.
Kontekstowo mi się widzi, ale nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Obadaj w miare możliwości.
"Takie będzie latem twe małe postapo"
Jeśli "twe", to nie postapo. To tak się gryzie, bo skracamy na luzie, w sytuacjach codziennych, a "twe" jest świadomą stylizacją sięgającą zamierzchłych już czasów. Wychodzi lekka groteska.
Ładne jak zwykle, miejscami uderza w czułe punkty (moje), ale całościowo, uczuciowo się odbijam. Trochę nie umiem się odnaleźć w tej nowej kreacji. Językowo i konstrukcyjnie bardzo na tak, ale wciąż szukam punktów wspólnych.
...
Pozdrawiam cieplutko :)
Właśnie - te cudzysłowy. Chciałem wyodrębnić momenty z H.L.H i nie wiem czy przez to nie wyglada, jakbym to zapożyczał. Kurwam, z drugiej strony, dla samych wizualii chciałbym je zostawić.
Nie wiem sam.
"Twe małe postapo" na razie zostanie, powołując się wna prawo wyrażania dialogowego. (Mądrze brzmi, własnie wymyśliłem? ;)) - no idziękuję, Ench.
Dziękuję za pomoc.
Jak sądzisz, do nagrania kiedyś?
A propos tych ostatnich - czy to np. ---> "Identyfikuję się jako pierdolona strata czasu". jest cytatem z wiersza? (coś mi się nie wydaje, ale nie czytałam, więc... )
Dobrze, że se wyobrażasz
Pierwsze co rzuca się w oczy to inność. Znam Twoje BN i ten wychodzi poza schematy, które tworzyłeś w starszych egzemplarzach. I to nie jest coś złego. Rozwinąłeś się emocjonalnie (chodzi o kontekst pisarski) i otworzyłeś jeszcze bardziej na czytelnika. Tutaj prowadzisz go po tekście, bardzo spokojnie tłumacząc różne kwestie.
Wprowadzasz spokój.
Mnie ten tekst wyciszył, więc nie będzie skocznych "ochów" i "achów". Wzniosłeś falę refleksji, ale nie zrobiłeś tego zbyt gwałtownie, więc ona swobodnie opada, nie niszcząc niczego wokół. Podoba mi się ta inność. A w tym okresie, w jakim teraz jestem, a wiesz, że jest zły, potrzebuję właśnie takiego refleksyjnego spokoju. Nie wiem, może związane jest to z umieraniem. Może wreszcie, po wielu porażkach, zaczęło do człowieka docierać, że śmierć czeka na nas całe życie. I nic nie da bronienie się rękami i nogami, bo ona i tak zrobi co zechce?
Któż to może wiedzieć?
Jestem ciekawa, jaka będzie trzecia część Baletów, w którą stronę uderzysz, jak to poprowadzisz.
Ten tekst mi się podobał. Emocjonalny uspokajacz.
Pozdro, Can! :)
Dziękuję pięknie
Dodam jednak, że mam już tylko popiół.
Prawie.
Nie no, gadajta. Lubię jak ta czerwona kropeczka miga.
Zmiana planów porwaniowych, widzę.
Kolega mnie obroni, jego brat to szycha :D
Oooo.
Latasz wysoko z rękami w kieszeniach. Piknie.
Pozdrówka!
W każdym razie Ciebie.
Dziękuję pięknie, że znalazłaś czas na zetknięcie, gdyż tekst, mimo iż nie ma w tytule "baletu", jest dla mnie silnie osobisty.
Pozdrawiajek
zerknięcie*
Zatem
Dzień Dobry.
"A kiedyś grusza rosła pod parkanem.
A kiedyś grusza.
Kiedyś, pod parkanem.
Miała prosty pień.
Ja miałem prosty pień.
Ja miałem.
Pień.
Dziś w pustkę spoglądają puste ramy luster."
Jest to bardzo wyraźne ukazanie jak z biegiem czasu stopniowo odchodzą nadzieje i sens wiary w żywot.
Na końcu już jest pustka którą jesteśmy my sami.
Człowiek jako ciało wyzbyte z ostatnich odczuć.
"Staniesz się pogłosem. Mailową poszlaką. Rewerberacją własnego krzyku. A samej jesieni twe odejście nijak nie obejdzie i poniesie się ona na muszlach ślimaków."
Odnoszę wrażenie że jest to odniesienie do samego tekstu.
Czyli.
Najpierw będzie ostateczne pokazanie siebie.
Tego jak powoli systematycznie dopada mnie coraz większa pustka.
Zaczynam tonąć.
Informuję o tym. Ale nikt kto o tym wie nie będzie mógł mnie uratować.
""Martwi mnie również to, że tak trudno o dobrego wroga, przez co trzeba wyrządzać zło z nudy, zamiast zła w odwecie""
To zaś kojarzy mi się z czekaniem na impuls.
Kiedy ktoś Cię skrzywdzi łatwiej jest o ten impuls na który się czeka.
Ciężko jest wyzbyć się wszelkich uczuć i myśleć że krzywdzisz tych którzy do ostatniej sekundy będą ciągnąć Cię za rękę kiedy toniesz, nawet jeśli wiedzą ze to już bez sensu.
Lepiej byłoby to zrobić w odwecie bo oni stali się wrogiem.
Bo zostałeś zdradzony
"Sama wiesz jak pięknie umiałem udawać, że nie tonę, ale moja krew już nawet do transfuzji tak nie bardzo. Uwagi warte tylko to, co najbliżej zewnętrznej krawędzi w danym zbiorze. Co w środku, to miał."
Bardzo mocne podkreślenie braku sił do dalszego udawania przed innymi i przed samym sobą.
Niechęć do dawania samemu sobie nadziei że jeszcze będzie dobrze.
Pozostała tylko ostatnia maska którą inni chcą widzieć.
Że jet fajnie i jest nadzieja.
Nawiązanie do H.L Hunley kojarzy mi się z losem człowieka, który zatonął pomimo że po każdej próbie ulepszania to zawsze była porażka.
Tym ostatnim razem stało się tak samo.
Pomimo że wszyscy bardzo wierzyli on i tak zatonął.
Rozmowa ze zjawą jest walką między tym co jest naprawdę A tym co pokazujemy na zewnątrz.
Sen pierwszy
Piekło
Woda
Statek podwodny
Krzyki ludzi którzy płoną.
Pomimo że jest mokro
I jest to w statku podwodnym.
Jak dla mnie statek symbolizuje śmierć która ciągnie do dołu.
Płomienie symbolizują cierpienie z powodu życia.
Są chwilowe nadzieje
Myśli ale i tak wszystko sprowadza się do śmierci.
Tylko moment w którym będzie wiadomo że nie ma już odwrotu może okazać się że wybór był zły.
Sen drugi
Planowanie śmierci.
Od zawsze
Zmieniają się pory roku
Zmieniają się koncepcje.
Zima jest tajemnicą
W zimę nigdy nic nie było zaplanowane.
A najlepiej odejść jest znienacka tak żeby jak najmniej bolało.
Ciebie i tych którzy będą musieli zostać.
Przede wszystkim najważniejsze i najprawdziwsze.
Tekst jest obwieszczeniem nadejścia końca.
Możemy się śmiać
Możemy planować
Możemy zapominać ale koniec jest już ustalony i nic ani nikt tego nie zmieni.
Daty są ruchome, potrzebny będzie impuls. Impuls który jest coraz bliżej i staje się coraz silniejszy.
I teraz pytanie wyzbycie się wszelkich metafor, pokazanie coraz większego bezsensu życia ma na celu zwrócenie uwagi i nieme wołanie o pomoc.
Czy też może uświadomienie że ten koniec jest już blisko i im szybciej stanie się to faktem tym lepiej będzie zaspokoić sumienie w ostatniej sekundzie zawachania bo oni przecież wiedzieli.
Oni nie będą cierpieć bo już ich przygotowałem.
Zatem nie będą uprzedzeni i będą cierpieć.
A cierpienie zniszczy ich i wszystko dookoła.
"Jest to bardzo wyraźne ukazanie jak z biegiem czasu stopniowo odchodzą nadzieje i sens wiary w żywot.
Na końcu już jest pustka którą jesteśmy my sami.
Człowiek jako ciało wyzbyte z ostatnich odczuć." - kto wie ;)
"To zaś kojarzy mi się z czekaniem na impuls.
Kiedy ktoś Cię skrzywdzi łatwiej jest o ten impuls na który się czeka.
Ciężko jest wyzbyć się wszelkich uczuć i myśleć że krzywdzisz tych którzy do ostatniej sekundy będą ciągnąć Cię za rękę kiedy toniesz, nawet jeśli wiedzą ze to już bez sensu.
Lepiej byłoby to zrobić w odwecie bo oni stali się wrogiem.
Bo zostałeś zdradzony" - jak już móiłem. Ten wyimek może być uznany za... poniekąd w punkt. Guud dżap.
O reszcie ciężko mi się na szybko rozwodzić. Wiadomo, że dysponujesz innym zestawem kluczy niż randomowy opowijczyk/opowijka.
Co jest git, niechaj będzie git.
Piękny wpis.
Dziękuję.
Radym & Kontentym.
Nie bardzo wiem co napisać... ale BARDZO mi się podobało - choć może to nie najszczęśliwsze zdanie, bo akurat w tym przypadku, to chyba nie kwestia podoba/nie podoba. Troszkę dźgnęło mnie w serduszko. Troszkę. Bo:
"Do niedawna tak pięknie umiałem udawać, że nie tonę, ale nie ma już komu posklejać tych pęknięć."- no tutaj chyba nie muszę tłumaczyć. Woda, pod wodą. Taaa...
"Okulały już wszelkie dziecięce nadzieje. Znieprawdziwiały dorosłe dążenia."- <brawo>
"To już chyba ten czas, gdy należy wyznać miłość własnej samotności i wstąpić do kościoła świętego spokoju."- <brawo >
"— Jak długo jeszcze możesz być wojną, gdy dwie armie w tobie?"
"Sama wiesz jak pięknie umiałem udawać, że nie tonę, "
No nie wiem co napisać, nie umiem pisać takich super-merytorycznych komentarzy, więc... Po prostu tekst bardzo mi siadł.
Pzdr.
Dziękuję Ci pięknie, miss Blanku.
Git, że jesteś
Ale wiedz, że wrażenie wywarł ogromne.
No.
Ooo, tak się wymądrzę ;)
"Wstęp, w którym pragnę całkiem na serio oznajmić, że mam tak bardzo dość, ze nawet dość ma już mnie." - Cudowny początek.
Kim jest osoba mówiąca? A może czym jest? Być może naiwnie, ale próbuję cosik odczytać, mimo, że wiem, iż się nie rozpiszę na tyle satysfakcjonująco jak moi poprzednicy.
Cały tekst jest dla mnie jakby... ostatnim stadium depresji? Chodzi o to, że ten narrator, on jest niczym ten H.L Hunley. Na samo dno, bez nadziei, ale ze stoicikim spokojem. Samobójstwo nie gra tu roli, bo samounicestwienie jest dla niego skutkiem przewlekłej choroby. Jak guzy nowotwowe pozbawią chorego życia, tak skutkiem jego dolegliwości będzie śmierć - jaka? O tym zadecydują pora roku. Pora roku - stan, który będzie mu podczas tego końca towarzyszył?
Kim jest w takim razie zjawa? Zjawa może być myślami. Tymi myślami o nadchodzącej śmierci z własnej ręki.
No. Tyle mam do przekazania.
Pięknie. Naprawdę.
Slicznie Ci dziękuję za refleksje.
Naprawde kontentym. Tekst dla mnie jakoś tam istotny, więc pozytywny odbior cieszy kumulacyjnie.
I co uderza... Podoba mi się znów fragmentami, nie całością.
Może tak ma być. Może to jest jak sproszkowany kryształ, z którego każdy sobie weźmie drobinkę i będzie przesypywał ją w zachwycie między palcami.
Nie wiem.
Zachowaj je dla kogo innego, mnie już nie przekonują :P
to będziesz miał przeciąg taki, że do lata nie wyjdziesz z grypy.
Cukierki to groźna broń, after all.
Tekst jest na pewno dobry, tylko nie siada pod mój gust.
Pozdrówka <3
Dzięki, Kim
Jak bardzo cenię twoje pisanie tak tym dziś jakoś ciężko mi się było przedrzeć. Trafiłeś do mnie naprawdę dopiero od momentu Martwię ja się o... naiwność itd... Bardzo trafne i jakieś smutno życiowe. Nic więcej, ale to może dlatego, że mnie dziś niewiele co jest w stanie unieść na skrzydłach. Aczkolwiek "technicznie" wysokos wzleciał. Pozdrowionka :)
O ja prd... Tu nie ma nic do komentowania. Tylko to mówi samo o sobie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania