TW 6.0# Krowa

Zestaw: Uśmiechnięty rzeźnik.

Zdarzenie: Powrót szwagra.

Gatunek: Legenda/Baśń.

 

– Proszę – Zmęczony Piotrek rzucił na stół duży dzwoneczek od krowy. Siedzący naprzeciwko niego mężczyzna odłożył książkę na bok i z uznaniem popatrzył na przyniesioną zdobycz. Następnie rozejrzał się za właścicielką dzwonka, która ku jego zdziwieniu, spokojnie stała przy ogrodowym stole. Piotrek trzymał ją na sznurku. Sam wyglądał, jakby stoczył o nią bój stulecia, a i tak w duchu modlił się, aby „Pan Słodziak” nie zapytał go o szczegóły tej walki. Wolał szybko zapomnieć o pojedynku, który musiał dla niego stoczyć ze zwykłą złotą krową, w której sam nie widział nic szczególnego poza tym, że złota.

– Mogę się teraz dowiedzieć po co ta krowa? Znaczy się, Przepraszam! – Szybko podniósł się z ławki i ukłonił. – Czy mógłby mi Pan teraz wyjaśnić, po co mi Pan kazał złapać to zwierze? – powtórzył. Starał się to ukryć, ale w środku był cały rozdygotany i myślał tylko o tym, aby nie popełnić jakiegoś błędu (co jemu akurat dość często się zdarzało). Rozmowa z Panem Michałem, złośliwie zwanym „Panem Słodziakiem”, pod względem emocji przypominała raczej przesłuchanie przy tablicy, na matematyce, niż zwykłą „przyjacielską” rozmowę.

– Jeszcze nie jesteśmy na ty, chłopcze – Skarcił go ostrym spojrzeniem. – Poza tym, nie musisz mnie tak o to wypytywać. To moja sprawa – rzekł, po czym wstał i podszedł do rzeczonego zwierzęcia. Obejrzał ją dokładnie i nie mógł uwierzyć, że to oryginał. Bo niby jakim cudem ktoś, komu wszystko leci z rąk, mógłby złapać dzikie zwierze? A o złotej krowie z górskiej jaskini opowiadano, że przynosi wiele szczęścia osobie, które zje jej mięso.

Pan Michał w całej wiosce znany był jako rzeźnik, który wyjątkowo lubił swoją pracę i zawsze uśmiechał się, jak dziecko na myśl o niej. W dodatku (o czym nie mówił prawie nikomu, ale w jakiś dziwny sposób i tak wszyscy o tym wiedzieli) swoje narzędzie pracy przyozdabiał różnymi uroczymi elementami. Niczym dziewczynka. Stąd dostał takie przezwisko. Wbrew pozorom nie powodowało to żadnego przerażenia u ludzi, wręcz przeciwnie. Często przychodzili do niego ze zwierzętami, zadowoleni, że za nie dużą opłatą ktoś dokona uboju za nich. Dzięki temu mógł także zareklamować lokalny sklepik mięsny prowadzony przez jego siostrę. I właśnie z tego zareklamowania wyniknął cały problem.

Przez dłuższą chwilę przyglądał się swojemu szwagrowi. Niby nie był zły, ale jak tylko widział, że znowu mu coś leci z ręki, że znowu się myli, gubi coś, albo się gdzieś spóźnia, to aż go skręcało ze złości. Tak bardzo miał ochotę ukatrupić go, jak zwierze, całkowicie przekonany, że wyświadczyłby światu przysługę, pozbywając się chociaż jednego chodzącego nieszczęścia. No, ale teraz już nie mógł. „Mój Boże…, co ona w tym łamadze zobaczyła…” – pomyślał po raz kolejny. Ale gówniarze nie dało się przetłumaczyć. Za każdym razem kończyło się to kłótnią i stanowczym komunikatem: „Łamaga, ale MOJA łamaga”. Czasami nawet się zastanawiał czy by się go nie pozbyć w jakiś inny sposób, ale wiedział, że jakby się wydało, to siostra nigdy by mu nie wybaczyła.

– Proszę Pana… Czy coś jeszcze mam zrobić?

– A czy ja powiedziałem, że nie?

– Bo… bo… bo było tak cicho i…

„Znowu się jąkam!!” – pomyślał Piotrek i odważnie podniósł wzrok.

– Zabijesz tę krowę – powiedział niespodziewanie Pan Michał.

– Ja?

– A kto? Prawdziwy mężczyzna powinien umieć takie rzeczy. Chociaż pewnie jesteś jednym z tych świrów, co to nie dotkną nawet mięsa, bo przecież biedny zwierzaczek miał plany na życie – prychnął ze złością. – Poza tym Emilia chce wyprawić nie długo przyjęcie z okazji twojego powrotu z podróży, a wiesz, ile jedzenia trzeba, jak ona pozaprasza tych swoich gości.

Piotrek szybko przypomniał sobie, co mu o męskości opowiadano i nie mógł w tym znaleźć zabijania krów. Wiedział jednak, że Pan Słodziak preferował zdecydowanie inny wzór męstwa i wrażliwość do jego cech nie należała. Piotrek nie wiedział, co zrobić. Nie czuł żadnego poczucia winy w tym, że je mięso, ale żeby tak samemu zabić? Nie był pewien czy jest w stanie to zrobić.

– To jak? Podejmiesz się? – Pan Michał nie mógł doczekać się odpowiedzi. Chłopak wiedział, że jeśli tego nie zrobi, to dużo straci w oczach Pana Słodziaka, co mogłoby mu później skutecznie utrudniać życie rodzinne. Z kompletnym przerażeniem, ale jednak się zgodził. Pan Michał uśmiechnął się szeroko i zaprowadził ich na „miejsce zbrodni”. Było to małe pomieszczenie, w którym stała jedna duża gilotyna i kilka dziwnych, wielkich maszyn, których zastosowania Piotrek nie potrafił się nawet domyśleć. Zerknął na krowę. Nie wyglądała, jakby się domyślała, co ją zaraz czeka, więc posłusznie szła za swoim „panem”. Idąc przez pokój, w pewnym momencie zaplątał się w sznurek i upadł na podłogę. Jego towarzysz wykonał gest świadczący o wielkim zażenowaniu.

– To jak teraz…? – Postanowił udawać, że nic się nie stało.

– Masz – Pan Słodziak podał mu siekierę.

– To tyle?

– Resztą ja się zajmę.

– Ale mówił Pan, że…

– Głuchy jesteś czy jak?! Przecież mówię, że resztą ja się zajmę! Jeszcze nie upadłem tak na łeb, aby dać ci do obsługi którąś z tych rzeczy poza siekierą – popchnął go w stronę wielkiego stołu do uboju. Tam też chłopak po raz pierwszy w życiu zabił krowę.

Następnego ranka podzielił się tą informacją z żoną. Jego emocje jeszcze całkiem nie opadły. Gdy Emilia się o tym dowiedziała, westchnęła tylko głośno i powiedziała, że znowu będzie musiała opierniczyć brata. W końcu Piotrek mógł sobie przy tym poobcinać palce czy inne części ciała, a jej jakoś nie specjalnie zależało, aby mieć męża kalekę. Przypomniała także, że powinien mieć w głębokim poważaniu to, co inni myślą o jego ciapowatości, bo ona go kocha takiego, jaki jest i już. „Tylko, co z tego, jak przez to ludzie nie biorą mnie na poważnie i śmieją się nawet z ciebie?” – pomyślał.

Wieść o tym, że zabił, krowę rozniosła się błyskawicznie i już wieczorem cała wioska o tym mówiła. Pan Michał wykonał resztę roboty związanej z obróbką mięsa. Następnego wieczora wyprawiono wielką ucztę, na której każdy gratulował Piotrkowi tego, że „wreszcie zachował się, jak facet”. Oczywiście głównym daniem były kotlety z krowiego mięsa. O dziwo nie wyróżniały się niczym od kotletów ze zwykłej krowy. Nikt nie wiedział, że pochodziły od zwykłych krów. Wszyscy ucztowali do późnej nocy, jednak o świcie wszystkich obudziło głośne wycie dochodzące z pokoju Pana Michała.

Jako pierwszy na miejsce zdarzenia przybył Piotrek. Ku swemu zdziwieniu obok łóżka zobaczył wielką krowę, dokładnie taką samą, którą zabił kilka dni wcześniej. Na jego widok zaczęła jeszcze głośniej wyć, jakby chciała mu coś powiedzieć. Ostrożnie podszedł do zwierzęcia. Było spanikowane. Spojrzał na łóżko i jeszcze bardziej się zdziwił, ponieważ leżała w nim naga, rudowłosa dziewczyna. Nie znajoma otworzyła oczy i głośno ziewnęła. W tym momencie do pokoju weszła Emilia. Chłopak chciał już powiedzieć, że „to nie tak, jak myślisz”, ale nie znajoma go uprzedziła.

– Nie wiem, kto jest teraz tą krową – Usiadła na łóżku – ale wcześniej byłam nią ja.

Piotrek szybko się odwrócił w stronę żony. Czuł się zawstydzony widokiem nagiej dziewczyny i nie chciał, aby Emilia sobie „coś pomyślała”.

– Spokojnie, już sobie idę.

– A to nie miało być tak, że ta krowa miała, przynosić szczęście i bogactwo temu kto je zje? – zapytała Emila.

– Głupia bajeczka dla pazernych chytrusów. Sama taka byłam, inaczej nie zamieniłabym się w krowę

– MUUU!!! – zawyło głośno zwierze.

– Czyli ta krowa to teraz wujek Michał? – Uśmiechnął się Piotrek. To nawet było całkiem zabawne.

– Jak chciał bogactwa, to pewnie tak, a teraz przepraszam, muszę wracać do domu – powiedziała i szybko pobiegła przed siebie. Emilia chciała ją zatrzymać i dać coś do ubrania, ale dziewczyna szybko zniknęła z pola widzenia.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Basileus 19.03.2019
    Jak nie lubię bajek to ta akurat mi podpasowała. Początek niezły i styl też fajny. Pare błędów się dopatrzyłem, ale to już niech ktoś pode mną wytknie i robi za tego złego. :). Pzdr
  • madoka 19.03.2019
    Ale skąd tak złe oceny?? :(
  • Basileus 19.03.2019
    madoka a tego to ja ni wiem, ode mnie dostałaś 5
  • Aisak 20.03.2019
    Niska skala ocen wynika z zawiści spanikowanych opowijczyków.
    Należy mieć to w nosie i pisać dalej.
    Oczywiście bajki.
    Bo cóż innego...

    Złota krowa, złoty cielec
    Sodomia i Gomoria
    5.
  • Mia123a 20.03.2019
    No, no fajnie to sobie wymyśliłaś. Takie przyjemne do poczytania. A zestaw wcale nie taki oczywisty. Na 5 ta baja :)
  • Canulas 20.03.2019
    "– Proszę – Zmęczony" dwa wyrazy, już błąd - może oceny właśnie stąd?
    Po "Proszę" - kropka.

    "– Jeszcze nie jesteśmy na ty, chłopcze – Skarcił go ostrym spojrzeniem." - skarcił z małej.

    "Nie znajoma otworzyła oczy i głośno ziewnęła." - Nieznajoma.

    Ale poza tym, od strony treści, naprawdę ok. Dużo lepsze od ostatniego. Fajna bajka.
    Jest git.
  • madoka 20.03.2019
    Trochę udzielił mi się styl Marty Kisiel, bo czytam teraz "Dożywocie". :) A jak pomysł z tą nagą dziewczyną?
  • Canulas 20.03.2019
    madoka - ja nie rozdzielam. Ogólnie fabularnie całkiem ok. Zresztą (znowu powołując sie na Twe początki z licealnymi porno slasherami) - progres jest kosmiczny. Nie jest to już niedorzeczne i infantylne. jest coraz lepiej. Rób swoje i pierdol oceny, bo połowa tych ocen jest wystukana kmiocim paluchem, brudnym od obierania orzechów i ma charakter personalny, niż majacy na celu cokolwiek oddać.
  • madoka 20.03.2019
    Canulas personalny? Czyli, że coś do mnie?
  • Canulas 20.03.2019
    madoka - do Ciebie, do czegoś w czym uczestniczysz. Nie wiem. To tylko hipoteza, ale skomasowaność tej życzliwości raczej wykracza poza zwyczajną obojętność. Nie jest to tekst mega, ale nie zasługuje na takie wpierdziel.
    Ale nie pękaj. Rób swoje.
  • Ritha 21.03.2019
    „– Mogę się teraz dowiedzieć po co ta krowa? Znaczy się, Przepraszam! – Szybko podniósł się z ławki i ukłonił. – Czy mógłby mi Pan teraz wyjaśnić, po co mi Pan kazał złapać to zwierze?” – zwierzę*, no i Pan zapisałabym raczej z małej

    „Tak bardzo miał ochotę ukatrupić go, jak zwierze” – zwierzę*

    „Zerknął na krowę. Nie wyglądała, jakby się domyślała, co ją zaraz czeka, więc posłusznie szła za swoim „panem”.” – szkoda mi tej krowy :(

    „Nie znajoma otworzyła oczy i głośno ziewnęła” – Nieznajoma*
    „Chłopak chciał już powiedzieć, że „to nie tak, jak myślisz”, ale nie znajoma go uprzedziła” – nieznajoma*

    „– MUUU!!! – zawyło głośno zwierze” – zwierzę*

    Noo, zaczytałam się. Fajna bajeczka. Bardzo przypomina mi bajkę Dekaosa (tylko tam była świnia:))
    Na pewno jest progres z pisaniem u Ciebie. Dobrze sobie poradziłeś, Madoka :)
    Pozdrawiam
  • Ritha 21.03.2019
    A, jeszcze jedna drobna uwaga, w tytule powinno być TW #04 a nie #06 ;)
  • madoka 21.03.2019
    Chyba poradziłam. :)
  • Ritha 21.03.2019
    madoka ofkors, poradziłAś ;)
  • jesień2018 21.03.2019
    Madoka, przeczytałam z przyjemnością, bardzo ciekawa historia! Popraw błędy i będzie naprawdę git :)
  • pkropka 22.03.2019
    Niezła legenda. Fajnie się czytało, a przekaz też dobry.
    Taka historia z przymrużeniem oka :)
  • Agnieszka Gu 23.03.2019
    Witam, lekkie i może nie do kona przyjemne (w końcu mowa o usmietcaniu krowy) ale miałaś fajny pomysł.
    Pozdrawiam :)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dzisiaj o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Madoka, oto Twój zestaw:
    Postać: On
    Zdarzenie: Postscriptum

    Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Opowiadanie przygodowe/drogi
    Czas na pisanie: 7 kwietnia (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania