Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

TW # 9 – Bez wymówek

Postać: Pedofil podofil

Zdarzenie: Uzależnienie od lenistwa

Gatunek: coś pomiędzy pamiętnikiem a retrospekcją

 

Przyszedł dzień, kiedy zwyczajnie dotarło do mnie, że jestem kimś, kogo wcale nie znam i nie chcę poznawać. To było jak przebudzenie ze śpiączki, tylko że ciąg dalszy nie był szczęśliwy.

Ale zacznę może od początku, mimo że sam nie wiem, gdzie go szukać. Może jeszcze w szkole podstawowej? Wspomnienia z tamtego okresu wciąż pozostają żywe, choć zabijałem je setki razy.

W ciepłe, wiosenne dni przerwy spędzaliśmy na podwórku. Chłopcy uganiali się za dziewczynami, próbowali zaglądać pod spódnice, ciągnęli za włosy, wrzucali pasikoniki za koszulki. Wszyscy prócz mnie. Nie to, że nie chciałem, zwyczajnie byłem zbyt nieśmiały. Z przyjemnością za to obserwowałem poczynania kolegów. Lubiłem patrzyć, jak wymyślają co chwilę nowe psikusy, a dziewczyny uciekają z piskiem, czasem z płaczem na końcu nosa. To było słodkie. Niewinne. To było prawdziwe w przeciwieństwie do całej reszty mojego popapranego życia.

Czas leciał, podstawówka została z tyłu wraz z cząstką naszego dzieciństwa. Poszliśmy dalej. Wymyśliłem sobie, że w przyszłości będę pracować przy komputerze, żebym czasem nie musiał spędzać zbyt dużo czasu wśród ludzi, więc wybrałem klasę informatyczną. Pamiętam, że kolega śmiał się, że to miejscówka dla pedałów. Nie rozumiałem, co go tak bawi, aż do pierwszego dnia szkoły, kiedy spostrzegłem, że w grupie jest tylko jedna dziewczyna! Na dodatek brzydka. Oj, nie miała lekko, oj nie. Wciąż musiała udowadniać, że potrafi, że wie, ale w końcu się przepisała i zostali sami faceci. Niektórzy narzekali (szczególnie ci, którzy jej dokuczali) , że teraz to już totalnie do bani, bo same chłopy, ale mi to nie przeszkadzało. Nawet zaczynałem myśleć, czy może faktycznie jestem gejem, skoro nie marzę o dziewczynie?

Liceum przetrwałem jako singiel, choć, co zaskakujące, miałem powodzenie. Płeć przeciwna wykazywała zainteresowanie moją osobą, tylko ja jakoś nie. To znaczy: nie interesowała mnie płeć przeciwna, ale sam siebie też niewiele obchodziłem. W sumie to dość skomplikowane jak życie każdego nastolatka. Dopiero na studiach poznałem Paulę. Nie byliśmy wprawdzie typową parą, ale przyjaźniliśmy się bez zobowiązań. Ot, na luzie. Pomyślałem, że skoro uprawiam seks dla seksu, to chyba jednak jestem normalny. Ulżyło mi, choć wciąż czułem, że coś jest nie tak. Nie rozumiałem, o co tyle zamieszania. Fajnie jest tak sobie pobzykać, ale żeby zaraz jakieś halo z tego powodu, to nie bardzo. Chociaż muszę przyznać, że Paula była wyjątkową osobą. Udzielała się w samorządach, organizowała zbiórki pieniędzy, kiermasze i inne takie, by pomóc chorym dzieciakom. Szanowałem to i w miarę możliwości zawsze się dorzucałem. Wszystko jakoś się kręciło do dnia, kiedy na jej prośbę poszedłem na oddział dziecięcy przebrany za klauna. Większość dzieci spłoszona chichotała pod kołdrami, gdy siliłem się na bycie zabawnym (to nie w moim stylu, zawsze byłem ponurakiem). W końcu jednak pewna dziewczynka odważyła się usiąść na moich kolanach. Poczułem jej zapach i miękką skórę. Ogólnie to, co poczułem, przeraziło mnie. Ten ogień w środku… Oczywiście nie przyznałem się do tego Pauli, kiedy odmawiałem kolejnych wizyt u dzieci. Koniec końców obraziła się na mnie i zostałem sam z tym wspomnieniem. Prześladował mnie zapach niewinności małej pacjentki i myśl o opiece nad nią. Wracały wspomnienia ze szkoły podstawowej, przypadkowe muśnięcia na przerwach i te wszystkie głupkowate psoty.

Lubiłem wracać do tamtego świata. To były fajne czasy. Rodzice mieszkali razem, jeszcze nie wspominali o rozwodzie. Nawet nie przechodziło mi przez myśl, że pewnego dnia tata się wyprowadzi, a na jego miejsce przyjdzie Rysiek Despota. Przecież takie rzeczy zdarzają się innym, w innych rodzinach, tych złych, ale nie u mnie! O, co to, to nie! Ale stało się, gdy poszedłem do ogólniaka, było już tylko gorzej. Teraz wiem, że to wtedy moja nieśmiałość pogłębiła się. Byłem jak studnia bez dna. Słuchałem wszystkich dookoła, ale sam nic o sobie nie mówiłem. Robiłem tajemnice z niczego, jakbym przeczuwał, że czai się we mnie pewna niewłaściwość.

Kiedy Paula odeszła, stałem się samotnikiem. Dużo czasu spędzałem przy komputerze. Uczyłem się programowania. Jadłem i spałem. Przybyło mi kilogramów i nawet nie wiem, kiedy z chuderlaka stałem się typem misia. Pochłonęło mnie lenistwo. Skończyłem z bieganiem i basenem. Dziwne, że choć nie kochałem Pauli, to bez niej traciłem grunt pod nogami, jakby mój skrupulatnie układany świat powoli zaczynał się rozsypywać, a ja, zamiast patrzeć przed siebie, wciąż wracałem pamięcią do tych beztroskich, szkolnych chwil, słyszałem pisk dziewcząt i chichot chłopców. Aż pewnego dnia, błądząc po parku, przysiadłem na ławce koło placu zabaw. Obserwowanie roześmianych dzieci sprawiało mi radość, ale nie tylko. Było lato, dziewczynki nosiły krótkie spodenki, spódniczki. Bawiły się, robiły fikołki, nieświadomie odsłaniając kolorowe majteczki. To, co wtedy się ze mną działo, było nie do opisania. Nie chciałem jak jakiś zbok masturbować się w krzakach, więc szybko szedłem do domu. Mieszkanie wynajmowałem razem z Paulą, ale jej ciągle nie było, a na każdy weekend wyjeżdżała do rodziców. Miałem swobodę. Oczywiście wszystko zwaliłem na stres, przemęczenie i brak seksu, a w końcu na Paulę, tak też przestałem się do niej odzywać.

Czekałem na zimę. Miałem nadzieję, że jak nie będę widział bawiących się dzieci, to jakoś minie ten dziwaczny okres, że na pewno poznam fajną dziewczynę i znów będzie normalnie. I właśnie wtedy zapukała ona. Miała może dziewięć lat, dwa czarne warkocze i zwiewną sukienką. Zapytała o Olę, wiedziałem, że pomyliła piętra i powinienem jej o tym powiedzieć, ale odruchowo zaproponowałem, by weszła napić się czegoś zimnego. Pamiętam, że tego dnia było bardzo gorąco. Nalałem soku tej ufnej istotce i usiadłem obok. Blisko. Zbyt blisko. Chciałem poczuć zapach dziecięcego ciała. To pragnienie było silniejsze ode mnie, a jednocześnie naturalne, jak oddawanie porannego moczu. Pytałem, czy chłopcy ją zaczepiają. Milczała, rumieniąc się. Na pewno, jesteś piękna, domyślam się, że ciągną cię za te lśniące warkocze, i łaskoczą po stopach. Mam rację, prawda? Tak mówiłem i mówiłem, a ona nie przerywała aż do momentu, kiedy wypiła sok. Wtedy wstała i zapytała o pokój Oli. Postawiony pod murem wytłumaczyłem, że to pomyłka. Śmiała się i powiedziała, że będzie wpadać czasem na sok, jak Oli nie będzie i pobiegła piętro wyżej.

Sąsiadka z góry była równie urocza, ale niesamowicie nieśmiała. Niestety często słyszałem krzyki dochodzące z jej mieszkania. Na korytarzu zawsze mijała mnie ze spuszczoną głową. Dlatego ucieszyłem się na myśl, że ma taką miłą koleżankę jak Zosia. Tak Zosia. Mój pierwszy gość.

Uwielbiałem jak wpadała do mnie na orzeźwiający napój. Zawsze pilnowałem, by nie zabrakło. Kupowałem różne smaki, ale szybko zorientowałem się, że najbardziej lubiła jabłkowy. Nasze spotkania trwały w niewinności naiwnych rozmów, aż do momentu, gdy zapytała o czekoladę…

To, co później robiłem, nie było dobre, ale ona nie protestowała, a ja nie potrafiłem przestać. Usprawiedliwiałem się, że to tylko chwilowe, ze zaraz skończę studia, przeprowadzę się, zmienię środowisko, znajdę dziewczynę, że wszystko znów będzie normalnie. Ale nie było.

Studia się skończyły, dostałem posadę na uczelni jako programista i wykładowca. Paula wyjechała, a ja zostałem w tym samym mieszkaniu. Nie chciałem tak naprawdę zmian. Wciąż się oszukiwałem. Zosia przychodziłam do mnie przez prawie trzy lata. Nie wyobrażałem już sobie życia bez jej wizyt. Nie wiem, czy sąsiedzi coś podejrzewali, ale w sumie niewiele mnie to obchodziło. Z domu wychodziłem tylko w piątki na uczelnię, resztę dni pracowałem w zaciszu własnego pokoju. Jadłem, spałem, kodowałem i czekałem na Zosię.

Przychodziła zawsze we wtorki i soboty, sam nie wiem czemu akurat w te dni, dlatego zdziwiłem się, słysząc pukanie w pewien czwartek rano. A jeszcze bardziej zszokował mnie widok Oli. Nawet nie witała się ze mną w przejściu, a teraz przyszła? Na dodatek zapytała o sok. Zaprosiłem ją do środka. Podałem szklankę. Wypiła szybko i od razu poprosiła o coś słodkiego, podnosząc do góry spódniczkę. Byłem pewny, że Zosia jej wszystko opowiedziała. Podszedłem powoli. Leżała na kanapie z oczami wbitymi w sufit. Na górze toczyła się awantura. Na pewno nasłuchiwała, próbując rozróżnić słowa i głosy. Ogarnęło mnie współczucie. Chciałbym, choć przez chwilę zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Klęknąłem i połaskotałem ją po wewnętrznej stronie ud. Były tam sińce i zadrapania. Tego się nie spodziewałem. Kto jej to zrobił? Czy ktoś podobny do mnie? Czy też stanę się brutalny? Te i inne pytania zbombardowały mnie w ułamku sekundy. Dojrzałem łzy w wielkich oczach i napięcie na skroniach. Bała się. Znienawidziłem sam siebie. Znienawidziłem tak bardzo, że zapragnąłem umrzeć. Czułem się winny jej cierpieniu, choć ledwo ją tknąłem. Przez moment nie mogłem się ruszyć, odrętwiałem na myśl, że ktoś tak ją skrzywdził. Kazałem wyjść. Stojąc w drzwiach, podziękowała za czekoladę i uciekła, a ja rozpłakałem się jak dziecko. Wiedziałem, że to, co robiłem, nie było normalne, że to nie żaden etap. Wtedy zrozumiałem, że jestem potworem.

Musiałem wbrew wszystkim popędom dokonać zmian. Przeprowadziłem się do innego miasta. Znalazłem nową pracę, choć nie za wiele to dla mnie oznaczało, bo wciąż mogłem pracować w domu, tylko że dla kogoś innego. Oczywiście pasowało mi to. Nie chciałem widywać się z ludźmi, miałem wrażenie, że wszyscy wiedzą o tym, kim jestem i o czym fantazjuję. Przeżywałem załamanie nerwowe. Brałem antydepresanty, pracowałem jak szalony, spałem, jadłem, tyłem. Zacząłem oglądać porno. Zamówiłem nawet dziwkę. Nic nie pomagało. Nie podniecały mnie dorosłe kobiety. To był początek końca. Lenistwo stało się moim nałogiem, a plac zabaw przyciągał jak magnes. Po roku stałem się jednym z tych oblechów, co robi sobie dobrze w krzakach. Nie chciałem nikogo dotykać, nie pozwalałem sobie nawet na kontakt wzrokowy. Ale pożądanie było zbyt silne. Nie miałem już nic do stracenia. Uważałem się za karalucha, który czeka, aż ktoś go zdepcze. I kiedy już myślałem, że nie może być gorzej, jedna z matek mnie przyłapała. Wyzwała od zboczeńców, groziła policją. Tego dnia zamknąłem w domu wszystkie zamki. Mój świat się skończył. Miałem trzydzieści dwa lata, nadwagę i byłem pedofilem. Tak mnie nazwała i miała rację. Dotarło to do mnie – potworny pedofil. Tak się nazywałem. Nie mogłem patrzeć na siebie, nie mogłem myśleć o sobie, a w głowie wciąż słyszałem śmiech dzieci. Doprowadzał mnie do szału.

Musiałem z kimś porozmawiać, ale nie z psychologiem, mogliby mnie zamknąć. Pomyślałem o Pauli. Nie utrzymywaliśmy kontaktu, ale wciąż widniała jako jedna z moich znajomych na fb. Długo się wahałem, ale w końcu napisałem z prośbą o spotkanie. Tłumaczyłem, że fajnie byłoby się zobaczyć po latach, opowiedziałem, gdzie mieszkam. Zaskoczyło mnie, z jaką łatwością przyjęła zaproszenie. Dostałem biegunki ze stresu już tydzień wcześniej. Chciałem jej wszystko opowiedzieć. Musiałem w końcu komuś powierzyć moje chore sekrety, bo odchodziłem od zmysłów. Nie wiedziałem już, co się zdarzyło naprawdę, a co było wytworem wyobraźni. Strach paraliżował logikę.

Dla zabicia stresu zacząłem sprzątać. Moje mieszkanie zarosło brudem, idealnie odzwierciedlając życie bezrobotnego zboczeńca na zasiłku. Opakowania po jedzeniu na zamówienie, butelki i puszki, spleśniałe owoce, brudna bielizna… Sprzątałem cały tydzień i dobrze mi to zrobiło. Byłem gotowy na spotkanie, tak przynajmniej mi się wydawało… W sobotę rano wykąpany, ogolony i w czystych ciuchach czekałem na Paulę. Udawałem spokój przed niewidzialną widownią i wymiotowałem w przerwach.

Wreszcie dzwonek do drzwi. Przechodząc przez przedpokój, spojrzałem w lustro. Wielkie cielsko się ze mnie zrobiło, pewnie będę napawał ją obrzydzeniem. Zawahałem się czy otworzyć. Zerknąłem przez wizjer. Nic się nie zmieniła, wciąż taka dziewczęca. Wziąłem głęboki oddech i przekręciłem zamek. Bez odwrotu. Przywitała mnie z uśmiechem, a zza ściany wyskoczyła wesoła dziewczynka, krzycząc „akuku”. Córka? Tego nie przewidziałem! Zaprosiłem gości do środka, ale na chwilę wyszedłem do toalety. Zwymiotowałem po raz kolejny. Wpadłem w panikę. Przecież w takiej sytuacji niczego nie mogłem wyznać. Jasna cholera z tym wszystkim! Na dodatek mała była przeurocza. Piła sok jabłkowy i wciąż przebierała palcami u nóg. Pachniała, a Paula opowiadała o pracy, o rozstaniu z mężem, trudach życia samotnej matki. Mówiła i mówiła, i nie pytała co u mnie, a ja wcale nie chciałem jej przerywać. Choć w duszy modliłem się, żeby już wyszły. Nie mogłem znieść tego napięcia. Pewnie poderżnęłaby mi gardło, gdyby wiedziała, że roznosi mnie na widok jej pięcioletniej córki. Może i dobrze by się stało? Wreszcie miałbym spokój… Życie nie jest jednak tak proste.

Po dwóch kawach i trzech szklankach soku wyszły, a ja znów zwymiotowałem. Moja ostatnia deska ratunku okazała się głazem ciągnącym słabych na dno. Tam właśnie chciałem się znaleźć. Na dnie.

Po wizycie Pauli już tylko jadłem i spałem. Po jakimś czasie waga wskazała dwójkę z przodu. Nie wiem, kiedy to się stało. Nie wiem, czy robiłem to podświadomie, ale doszedłem do momentu, że nie potrafiłem się zadowolić, nie miałem też siły wychodzić, więc nie odwiedzałem placów zabaw. Moje uzależnienie od lenistwa w pewnym sensie uratowało mnie przed samym sobą. Byłem bezpieczny, dzieci były bezpieczne.

Teraz ważę dwieście pięćdziesiąt kilo. Siedząc wygodnie w fotelu, obserwuję, jak matka z córeczką wesoło rozmawiają, oglądając plan nowego placu zabaw. Budują mi go pod samym nosem…

Nie chcę już żyć. Nie zasługuję. Ostatnio często myślę o tym jak ze sobą skończyć. Nie powieszę się, bo jestem zbyt ciężki. Nie mam zbyt wielu leków, bo po nowe musiałbym wyjść do apteki. Podcinanie żył jakoś mnie obrzydza, a z okna nie skoczę, bo mieszkam na pierwszym piętrze.

Ale chyba znalazłem. Wpadłem na pewien pomysł jakiś czas temu. Dziś realizuję i drukuję napis: „Jestem pedofilem. Chroń swoje dziecko. Zabij mnie. Drzwi będą otwarte.” I wieszam na drzwiach. Siadam w fotelu naprzeciw okna i czekam.

A tę opowieść udostępnię w sieci, gdzie tylko się da. Nie, nie chcę wzbudzać współczucia czy szukać zrozumienia. Nie potrzebuję litości. Robię to zwyczajnie ze względów praktycznych. Oficjalnie uniewinniam mojego wybawcę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 22

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (69)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Anonim 05.06.2019
    O, kur...!!! Ja pier...
    To chyba najlepszy tekst, jaki tu czytałem. Do ideału brakuje mu długości, czyli wypełnienia, zatrzymania się czasami na pojedynczym momencie, na czymś, co spowodowałoby, że zadałbym sobie pytanie: co ma w sobie bohater, oprócz tego, co napisane?
    Na 2 portalach, na których bywam, czytałem tylko jeden lepszy tekst.
    Nie wiem, co powiedzieć, bo aż zabrakło słów.
    Aha. Było kilka literówek, trochę interpunkcji, czasem niefortunnie użyte słowo czy dwa. Ale to pikuś, pan pikuś.
    Rewelacja!

    Pozdrawiam.
    ps. Dobrze, że nie probowałaś tłumaczyć, skąd wzięło się u niego to zboczenie.
  • Justyska 05.06.2019
    Witaj Antoni, kurczę nie spodziewałam się takiej reakcji... Bardzo mi miło:)) Ale spodziewałam się błędów, bo mam ostatnio bardzo mało czasu i pęknięty monitor.. nie widzę centymetra tekstu na środku... wiem kiepska wymówka, choć miało być bez wymówek. Jakbyś miał gdzieś chwilkę, to będę wdzięczna za wskazanie błędów:)
    Pozdrawiam
  • Anonim 05.06.2019
    Miałaś trudny zestaw, tym bardziej gratuluję, ponieważ stworzyłaś wiarygodnego bohatera i wykorzystałaś gatunek. W innej formie ta opowieść byłaby niezjadliwa. Tu wszystko gra. W retrospekcji wiarygodność bohatera potrafi dźwignąć narrację, zresztą, co ja będę pisał...
    Świetna robota!
    Pozdrawiam.
    M.
  • Justyska 05.06.2019
    Witaj Marzycielu. Przyznam, że gdy zobaczyłam zestaw to się trochę podłamałam, będąc na świeżo po filmie Sekielskich... Eh... Cieszę się, że "Świetna robota" szczególnie, że sama nie lubię tego tekstu.
    Dzięki piękne i pozdrawiam!
  • Anonim 05.06.2019
    Justyska A mi się wydaję, że nie lubisz bohatera. Ja też go nie lubię. Ale to nie zmienia faktu, że jest wiarygodny, a cała narracja płynna.
  • jesień2018 05.06.2019
    Takiego bohatera nie da się lubić. Dlatego zmierzenie się z nim wymagało sporej odwagi.
  • Anonim 05.06.2019
    jesień2018 Dokładnie. W moim skończyłby marnie. Nawet nie starałbym się go zrozumieć.
  • Justyska 05.06.2019
    Dzięki Wam... Kiedyś dawno temu, oglądałam jakiś reportaż o pedofilach, którzy prosili przed sądem o kastrację, zapadło mi w pamięć, to że sami tego chcieli... no ogólnie cieszę się, że skończyłam to pisać.
  • jesień2018 05.06.2019
    Justyska rozumiem! (Ja nawet na rozdaniu prosiłam, żeby nikt mi tego nie dawał!).
  • Anonim 05.06.2019
    Teraz znalazłem kilka innych błędów, a niektórych nie.

    Liceum przetrwałem jako singiel, choć co zaskakujące, miałem powodzenie.
    Przecinek przed "co".

    W sumie to dość skomplikowane jak życie, każdego nastolatka.
    Bez przecinka.

    Ogólnie to, co poczułem przeraziło mnie.
    Przecinek przed "przeraziło".

    Kiedy Paula odeszła stałem się samotnikiem.
    Przecinek przed "stałem się".

    Oczywiście wszystko zwaliłem na stres, przemęczenie i brak seksu, a w końcu na Paulę, tak też przestałem się do niej odzywać.
    Przeredagowałbym to zdanie. Po ostatnim przecinku może dałbym po kropce.

    Mam rację prawda?
    Przecinek przed "prawda".

    To co później robiłem nie było dobre,
    2 przecinki.

    Nie wiem czy sąsiedzi coś podejrzewali,
    Przecinek przed "czy".

    Z domu wychodziłem tylko w piątki na uczelnie
    Ogonek na końcu.

    Stojąc w drzwiach podziękowała za czekoladę i uciekła,
    Przecinek po "drzwiach".

    Może i dobrze by się stało? Wreszcie miałbym spokój… Życie nie jest jednak tak proste.
    Wywaliłbym w ogóle ostatnie zdanie.

    Siedząc wygodnie w fotelu, obserwuję jak matka z córeczką wesoło rozmawiają, oglądając plan nowego placu zabaw.
    Przecinek przed "jak matka".

    Była przynajmniej jeszcze jedna literówka, ale teraz nie zauważyłem.

    Pozdrawiam.
  • Justyska 05.06.2019
    Ło matulu ta interpunkcja mnie dobija:) Dzięki, piękne!!
  • jesień2018 05.06.2019
    Justysko, opowieść mnie wciągnęła, chociaż czytało się... strasznie. Wiadomo. Straszny temat.
    Mimo to tak namalowałaś tego człowieka, że oprócz odrazy wzbudza też współczucie.
    Rytm opowieści, porównania, wszystko się zgadza.
    Zastanawiam się tylko, czy założenie jest prawdziwe. Czy to możliwe, że ktoś jest pedofilem, jeśli nie został sam skrzywdzony w dzieciństwie, tak po prostu, jakby z charakteru, z nieprzystosowania. W jakimś wywiadzie z kimś, kto zajmuje się tematyką, przeczytałam, że wszyscy pedofile, z którym się spotkał, byli kiedyś skrzywdzonymi dziećmi. Ale nie wiem, w sumie nigdy głębiej nie wchodziłam w ten temat, pamiętam tylko tę jedną rozmowę, więc mogę się mylić.
    Dobry tekst, Justysko!
    Pozdrowienia!
  • Justyska 05.06.2019
    Dzięki za wizytę, strasznie się też o tym myślało, dlatego pominęłam szczegóły. Nie wiem jaka jest geneza, zastanawiałam się czy o tym nie czytać, ale nie umiałam się aż tak zdystansować. Gdzieś tam zaznaczyłam Ryszarda Despotę i tak zostawiam jedynie ze wzmianką.
    Pozdrawiam!
  • pkropka 05.06.2019
    Witaj Justysko.
    Podziwiam, że poradziłaś sobie z tym zestawem i to fenomenalnie. Musiałam kilka razy przerwać lekturę, bo stworzyłaś niesamowicie realnego bohatera. Zgadzam się z Jesienią, że jest mi go żal.
    Zakończenie ekstra. Takie z krzywym uśmiechem losu.

    Myślę, że pominięcie szczegółów wyszło Ci na dobre, dzięki temu bohater zyskał delikatność. Wierzę, że sam się sobą brzydzi i dlatego jest mi go szkoda.
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 06.06.2019
    Dziekuje pkropko. Jakos zawsze zakladam, że czlowiek ma w soboe wiecej dobra niz zła i jestem pewna, że mimo wszystko nikt nie chce byc... jak bohater opka. Cieszę sie że wzbudzil emocje.
    Pozdrawiam o świcie!
  • Adam T 05.06.2019
    Nie wiem, czy można było lepiej. Nie wiem. Pokazałaś człowieka. Po prostu człowieka. Gdyby za pedofilię była kara śmierci, Twój tekst mógłby być spokojnie mową obrońcy przeciw tej karze. Mową Obrońcy, nie papugi. Obrońcy, nie "lojera". Bardzo, bardzo dobry tekst. Bardzo.
    Pozdrawiam ;)
  • Adam T 05.06.2019
    Ps Czytając takie prace, nie mogę wyjść z podziwu, dlaczego taką machinę uruchamia się, promując gówno, bo autor znany jest z tego, że jest znany, a traktuje się prawdziwie utalentowanych jak gówno. Dlaczego fantastyczne teksty czytane są na portalach przez 20 osób, podczas gdy powinny mieć tysiące czytwlników? Ech, temat rzeka. Starzeję się, to dlatego wpadam w dygresje.
    W każdyn razie chciałem tylko powiedzieć, że biję czołem przed Tobą.
  • Justyska 06.06.2019
    Witaj Adam T . Jeśli mialabym wybrac komentarz uskrzydlajacy z uskrzydlajacych., to ten chgba by wygral. Nie wiem czy zasluzylam, ale jest zbyt wczesnie by sie kłócić :)
    Jest mi bardzo miło... dzięki wielkie!!
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 05.06.2019
    Jusysko. Tekst dający do myślenia. Bardzo. Różne są ludzkie losy. Gdzies kiedyś czytałem, że większość zachowań zależy wyłącznie od nas, ale są też cechy wrodzone. Gdy złe, to jedni potrafią z nimi walczyć, a drugim trudniej... lub co gorsza..nie chcą.
    W Twoim tekście, jemu z tym trudno. Pragnie walczyć. Nawet unicestwijąc siebie. Tak czy siak powinno się potępiać czyny, a nie człowieka. Pozdrawiam.5
  • Dekaos Dondi 05.06.2019
    Justysko*
  • Justyska 06.06.2019
    Dekaos Dondi mądrze mówisz - potepiac czyny nie czlowieka. Łatwo ocenić...
    Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam poranku!
  • ania_marzycielka 05.06.2019
    Wow. Jestem pod wrażeniem tego tekstu. Super poradziłaś sobie z zadaniem:) Pozdrawiam. 5 :)
  • Justyska 06.06.2019
    Dzięki Aniu, nie było łatwo.
    Pozdrowka!
  • Mia123a 06.06.2019
    Witaj Justyś!
    Napisałam długaśny komentarz odnośnie tego tekstu, ale uznałam, że jednak nie będę go publikować. Czasami po prostu takie opowiadania, które poruszają takie "ważne tematy" zbyt bardzo na mnie działają. A wtedy ja i te moje mądrości….ach zdecydowanie mam z tym problem. Niemniej jest to na pewno tekst warty uwagi. Zmuszając do refleksji. Ogólnie to jestem pod wrażeniem tego jak poradziłeś sobie z tym zestawem (strasznym!) i jaką historię z niego stworzyłaś. Nooo łoł! Jak zawsze na pięć.
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 06.06.2019
    Witaj Mia, nie kasuj wiecej dlugasnych komentarzy. Jestem zaskoczona Waszymi reakcjami na tekst. Dziękuję... BARDZO.
    Pozdrawiam i milego dnia!
  • Canulas 06.06.2019
    W kuluarach pantoflowej poczty się rozchodzi jak virus, że Justynka znów wysmarzyła sztosiwo. No i jestem. No i faktycznie.

    Przede wszystkim udało Ci się uczłowieczyć kogoś, kogo uczłowieczyć niemal się nie da. Wielkie propsy za to.
    Druga sprawa to mistrzowskie wykorzystanie gatunku, zwłaszcza tego z lenistwem.
    Bardzo, bardzo dobry, przemyślany tekst.
  • Justyska 06.06.2019
    Kurczę pojawiam się w poczcie pantoflowej... uu:) Dzięki Can, miło Cie znów widzieć/czytać. Jak już pisałam lekko nie było, dlatego cieszę się, że się udało.
    Pozdrawiam
  • Pasja 06.06.2019
    Dzień dobry
    Poruszyłaś bardzo trudny temat. Obraz ze świata pedofila. Dwa światy rzeczywisty i jego ukryty przed ludźmi. Człowiek ten miał świadomość tego co czuje lecz nie miał odwagi poprosić o pomoc. Kiedyś takie postępowanie może wzbudziło by popłoch wśród specjalistów, dzisiaj? a tak myślę po kierunku informatycznym można było zapobiec tej tragedii, bo w końcu skrzywdził dziecko i zobaczył krzywdę u drugiej dziewczynki (pewnie krzywdzonej przez ojca). Sądzimy i krzyczymy kiedy widzimy takie postępki, ale czy to jest naganne? Powiedzmy to matce skrzywdzonego dziecka, ona nie widzi po drugiej stronie człowieka, tylko zwyrodnialca.
    Takie postępowanie powinno być bezsprzecznie określone jako złe i niebezpieczne. Powiedzmy głośno, że pedofilia to stan, w którym głównym lub wyłącznym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi w okresie przed lub w fazie pokwitania. Więc zaspokojenie swoich potrzeb seksualnych. Czy to nie jest egoizm?
    Nic nie wiemy o dzieciństwie bohatera i rodzinie. Został sam i lenistwo okazało się jedynym wyjściem z sytuacji. Może bał się
    stygmatyzowania przez społeczeństwo, przemocy fizycznej i psychicznej o charakterze systematycznego prześladowania. Ja jednak w takich przemyśleniach, czy żal czy nie jestem ostrożna. Nie wiemy na jakim podłożu została ta preferencja zasiana.

    Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, ja jednak nie potrafię przejść obojętnie obok skrzywdzonego dziecka, ostatnie wydarzenia objawiły zaścianek takiej beznadzieji… wszyscy wiemy i nic nie zrobimy, bo to nie dotyczy mnie. Dla mnie taka zbrodnia jest nieusprawiedliwiona i tyle. Przecież człowiek ma rozum.

    O warsztacie nic nie powiem, bo zrobili to inni.

    ze zaraz skończę studia, - że
    Pozdrawiam
  • Adam T 06.06.2019
    Właśnie. Podepnę się jeszcze do tego, co napisała pasja. Gdyby pewnych rzeczy nie nazywać, nie wytykać i nie potępiać, byłyby normami. Ciekawy jestem, bo jeszcze nie sprawdzałem, kiedy po raz pierwszy pojawił się termin "pedofilia" i czy od razu zyskał znaczenie pejoratywne. Jak długo pedofilia była normą i co się stało, że być nią przestała? Moja śp babcia urodziła się w pewnej wsi pod Biłgorajem. Współżycie dorosłych mężczyzn z małymi dziewczynkami nie było tam niczym dziwnym, podobnie jak współżycie ojców z córkami. To były czasy przed II Wojną Światową. Pijany chłop, rozpierany chucią - to wystarczyło, a i bywało, że nie po pijanemu. Poszperam w temacie.
  • Pasja 06.06.2019
    Adamie jeszcze dzisiaj w małych mieścinach zezwala się na takie praktyki jeśli chodzi o duchowieństwo... przecież krew nie woda powiedzą dewotki.
    A temat ten o którym mówisz jest bardzo mocnym fundamentem do przyzwolenia na takie poczynania. Poszperaj i podziel się z nami.
    Pozdrawiam
  • Canulas 06.06.2019
    Ubrać potwora w ludzką szatę to trza mieć skill. Wiadomo, że człek zły, alebl opko napisane jest na tyle przekonywująco, że kaze się nad genezą tego zła zastanowić. Co oczywiście nie znaczy, że nie należy tego nie potępiac.
    W sypie pięknie napisany tekst o tragicznym wydźwięku. A jeśli i sensacyjny, to nie jest to sensacja tania
  • Pasja 06.06.2019
    Canulas nie wiem w czym rzecz nie ujmuję Autorce w niczym i nie doszukuję się sensacji☺
  • Canulas 06.06.2019
    pasja, a ja nie umieszczam wpisu personalnie. Ot, nasza mnie kolejna faza przemyśleń, to się nimi dzielę. Temat drazliwy, ale tekst napisany kapitalnie
  • Pasja 06.06.2019
    Canulas ☺
  • Justyska 06.06.2019
    Witaj Pasjo, nie miałam zamiaru nikogo usprawiedliwiać, rozdzielam zrozumienie od usprawiedliwiania... I prawdę napisała Wrotycz, inaczej bym nie umiała tego napisać. Też się we mnie gotuje, jestem mamą... eh. A co do ostatnich wydarzeń, to myślę że z tymi duchownymi to jest jednak osobny rozdział, ale to temat rzeka, że hej.

    No dziękuję Wam za komentarze, mimo wszystko cieszę się, że tekst wzbudził emocje.
    Pozdrawiam
  • Justyska 06.06.2019
    A i jeszcze słówko do Adama. Rozumiem o co Ci chodzi, kiedyś się zastanawiałam nad tym. Skoro kiedyś nie było to nazywane i traktowano takie postępowanie jako normalne, to czy ofiary cierpiały mniej? Może takie zachowania przyjmowały jako naturalne i nie przejmowały się? Z resztą to ciekawe zagadnienie, choć straszne. Z drugiej strony myślę, że dzięki nazywaniu ofiary mają teraz swój głos i prawo do bólu. Chyba na tym też polega ewolucja kultury... Nieraz się słyszy, że kiedyś nie było tylu dewiacji... a przecież były, tylko nikt o nich nie mówił. Dobrze, że świadomość rośnie, tak powinno być. Powinniśmy otwierać drzwi, a nie stać uśmiechnięci przed zamkniętymi.
  • Pasja 06.06.2019
    Justyska ja też nie miałam takiego zamiaru i może też umiem rozdzielić zrozumienie od usprawiedliwienia. i od nikogo nie żądam tego. Wyraziłam tylko swoje spojrzenie tak jak wszyscy tutaj. I nie wiem dlaczego wobec mojego komentarza są niejasne tłumaczenia. Jeszcze raz powtarzam napisałam to co mną wstrząsnęło po przeczytaniu. Jeśli to zadowoli kogoś, to tekst jest kapitalny.
  • Justyska 06.06.2019
    pasja no co Ty, żadne niejasne tłumaczenia, zwykła dyskusja. I nie trzeba nikogo zadowalać. Piszemy co myślimy i tak ma być.:)
  • TrzeciaRano 06.06.2019
    Nie współczuję bohaterowi ani nie mam dla niego zrozumienia. Obrzydza mnie i pedofilia i ten pęd do obzarstwa więc tekst zadziałal. Ode mnie 5
  • Justyska 06.06.2019
    Jak zadziałał to dobrze. Dzięki Trzecia Rano. Pozdrawiam
  • Wrotycz 06.06.2019
    Podobno pedofilię można zaliczyć do zaburzeń psychiki, jeśli wywołuje ona u sprawcy - poczucie winy. I tutaj mamy jej rzeczywiście dużo.
    Mnie najbardziej ujęło w nim, że nie czeka na przygotowywaną przez obecną władzę (i wkrótce mającą być podaną do publicznej wiadomości) listę pedofilii (tak jak w UK), ale sam to czyni. Mocne! I chyba trzeba odczytać ten akt jako prośbę o karę i jednocześnie wołanie o pomoc. Na pewno niełatwo było Ci, Justysko, pisać, na pewno nie chciałaś narratora-bohatera usprawiedliwiać, ale masz taką humanitarną jaźń, że inaczej stygmatu pedofilii, nie potrafiłabyś rozgryźć.
    Chociaż... gdyby tematem była małoletnia ofiara, jestem pewna, że dostałoby mu się bardziej, w tej jej relacji bycia molestowaną.
    Za mało patrzymy na krzywdę ofiar, za bardzo, i to kierując bardzo różnymi powodami, staramy się zrozumieć winowajców.
    Bardzo ciekawe opowiadanie, szacun.
    5.

    (
  • Justyska 06.06.2019
    Witaj Wrotycz, dzięki za komentarz. "Humanitarna jaźń" może i coś w tym jest. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Nie wierzę, że ktoś wstaje rano i postanawia być pedofilem...
    I czy istnieje gorsza kara od tej, którą sami sobie wymierzamy z pełną świadomością czynionego zła? Nie wiem... Napisałam jak umiałam i choć uważam, że coś nie coś jeszcze powinno pojawić się w tekście, to już go nie ruszam...
    Pozdrawiam
  • Wrotycz 07.06.2019
    Justysko, od wielu różnych czynników zależy próba zrozumienia sprawcy. Na przykład wiedzy. Podobno, nie wgłębiałam się, jest neuronalne wytłumaczenie tej nienormatywnej preferencji seksualnej, i Twojego bohatera zapewne ona dotyczy. Taka bezwinna wina. Tragedia. Ciężka do farmakologicznego leczenia.
    Inaczej można do niej (i trzeba) podejść, niż do pedofilii sytuacyjnej, zastępczego rozładowania napięcia seksualnego, vide pedofilia prawdopodobnie większości księży. Których leczyć wcale nie trzeba, a karać surowiej, bo rezygnacja z molestowania dzieci wymaga jedynie zmiany zawodu, środowiska.

    Myślę, że o wiele trudniejszym zadaniem jest próba wejścia w mentalność, doświadczenia molestowanych dzieci, szczególnie, gdy pedofilskie akty były intensywniejsze od tych, które przedstawiłaś w opku.
    Im, molestowanym, też bardzo trudno opowiedzieć o swojej traumie.
    Żeby było wszystko jasne, świetnie, że podjęłaś się realizacji tego tematu. I w taki a nie inny sposób. Pozwoliłam sobie jedynie na uwagę, że rozumiejąc tragedię winnnych - bezwinnych pedofilii, nie można zapomnieć o doświadczeniach 100% niewinnych ofiar.
    Jeszcze raz gratuluję tekstu.
    Świetny, masz niesamowity talent.
  • nimfetka 06.06.2019
    Bardzo wielu pedofilii odczuwa anormalne żądze ze względu na doświadczenia z dzieciństwa, które są również powiązane z przemocą seksualną. Jest to niesamowicie chory łańcuch i niewyobrażalnie tragiczny w skutkach.
    Ciężko nie obejść się bez dozy empatii dla głównego bohatera. Zresztą - taki był raczej Twój zamysł, aby wywołać jakieś uczucia względem człowieka, wobec którego większość posiada jedynie te najskrajniejsze, negatywne. Tak jak darzę ogromnym współczuciem ofiary takich zbrodni i tępię jakąkolwiek przemoc seksualną, tak i nie wyobrażam sobie gorszej męki psychicznej od odczuwania pociągu do dzieci, bycia pedofilem. Zostajesz wykluczony społecznie na zawsze, szczęście może sprawić Ci jedynie najgorsze z możliwych, ludzkich zwyrodnień - gwałt. I tutaj z Wrotyczem się nie zgodzę, bardzo często obieramy jedynie perspektywę ofiary, nie skupiając się na punktu widzenia sprawcy. Jasne, nie ma wytłumaczenia dla tak niepojętej krzywdy względem dziecka, a pedofilów, wykorzystujących je należy tępić, izolować od kontaktu z bodźcem za wszelką cenę i karać należycie, bez względu na zawód (ekhem). Ale również - ważnym elementem jest, abyśmy odróżniali chore osoby, dotknięte tą dewiacją, które nie krzywdzą dzieci od tych prawdziwych skurwesynów. Tych pierwszych leczyć i nie gnębić, drugich zamykać, ale też leczyć.
    A prawda o samym tekście została już napisana - kapitalny.
    Pozdrawiam, Justyska.
  • Justyska 06.06.2019
    Witaj Nimfetko, tak zerkałam w ciągu dnia na komentarze, nie mając czasu odpisać myślałam co odpisać jak wieczorem będę miała chwilę. Ale już nie muszę, bo napisałaś to co myślę. W zestawie postać pedofil... I myśl, że nikt nie wybiera bycia pedofilem, więc jak żyć? Myślę, że próba zrozumienia, nie jest usprawiedliwianiem.
    Dziękuję i pozdrawiam!
  • Anonim 06.06.2019
    Sorry, że tu, ale pod moim tekstem nie zauważyłaś pytania. Spójrz, proszę, pod mój tekst "Ósmy pasażer...". Dzięki.
  • sensol 06.06.2019
    smutne. straszne. wiarygodnie nakreśliłaś postać. głupio został człowiek skonstruowany, skoro targają nim nawet takie namiętności. ale jest nas tak dużo (miliardy!) że statystyka dopuszcza na taki rozrzut - od geniusza (Mozart) do psychola. nigdy z tym nie wygramy do końca. (świetny tekst)
  • Justyska 07.06.2019
    Dzieki sensol, masz racje w tym co piszesz.
    Pozdrawiam
  • Bożena Joanna 07.06.2019
    Z jednej strony wybryk natury, a z drugiej nieszczęście małych dzieci. Ty pochylasz się raczej nad pedofilem, gdyż to jego psychika jest wadliwa. Czy współczesna medycyna potrafi pomóc temu człowiekowi? Obawiam się, że okaże się bezsilna. Moralny dylemat, ale zwyciężają żądze. Ciekawie pokazany problem. Pozdrowienia!
  • Justyska 07.06.2019
    Witaj Bozeno. Tez nie wierze w medyczne rozwiazania. Dziękuję, ze zajrzalas i pozdrawiam!
  • jagodolas 07.06.2019
    Z zewnątrz niby wszystko gra: szkoła, studia, dziewczyna, raz pojawiająca się, raz znikająca z życia głównego bohatera. Ale to z zewnątrz. Wnętrze kryje wielkie morze zawiłości, z którego powoli wyłania się pragnienie ukierunkowane w złą stronę, o czym ten mężczyzna przekonuje się z czasem. Rozpoczyna się walka z tym, co złe, a że zły ( w mniemaniu głównego bohatera) jest on sam, to postanawia nie żyć. Trudny temat przedstawiony w bardzo ciekawy sposób. Przejmujący, generujący sprzeczne uczucia tekst, dający do myślenia. Choć mimo wszystko trudno żałować pedofila. No niezłą burzę wywołał w mej głowie ten tekst. Pięć
  • Justyska 08.06.2019
    Witaj jagodolasie. Dzięki za te burzę.
    Pozdrawiam
  • Ritha 08.06.2019
    Witam :)
    „Ale porządnie było zbyt silne” – chyba pożądanie*

    Przekapitalny tekst. Prze-ka-pi-tal-ny. Protagonista i antagonista w jednym. Bardzo wiarygodna postać, świetnie stworzony bohater i przedstawienie kontrowersyjnej tematyki w sposób jeszcze bardziej kontrowersyjny. Do tego płynność narracji i rzetelne wykorzystanie zestawu.
    Jestem zachwycona tekstem.
    Brawo, Justyś :)
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 09.06.2019
    Witaj Ritho, to chyba było porządne pożądanie :/
    Dzięki piękne za wizytę i... oj tak bardzo dobre słowo.
    Pozdrawiam!
  • Justyś, sprawdź maila w wolnej chwili :)
  • Rozkmniniłaś postać bohatera w bardzo przekonujący sposób. Tak od środka. Naturalnie.
    Bardzo dobrze ci to wyszło.
    Pozdrawiam
  • Rozkmniniłaś postać bohatera w bardzo przekonujący sposób. Tak od środka. Naturalnie.
    Bardzo dobrze ci to wyszło.
    Pozdrawiam
  • Justyska 24.06.2019
    Dziekuje Agnieszko za wizytę. Przepraszam, ze z takim opoznieniem... Cieszę sie z przychylnej opinii :)
    Pozdrawiam!
  • Tessa 23.06.2019
    Nie potrafię tego tekstu skomentować. Za ciężki, zbyt trudny temat i tak kontrowersyjny. Zawsze będę patrzyła na pedofila przez jeden pryzmat. Nieważne, czy czuje się winny czy nie. Takich ludzi w ogóle nie powinno być. Dzieci są bezbronne... Już sam gwałt na dorosłym człowieku jest straszny, a co dopiero, gdy chodzi o dziecko?
    Nie.
    Przepraszam, ale mogę ocenić ten tekst tylko pod względem technicznym. Piątka.
    Pozdrawiam!
  • Justyska 24.06.2019
    Dziekuje Tesso za szczera opinie. Jak pisalam nie lubię tego tekstu... rozumiem Cie doskonale.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • JamCi 26.06.2019
    Powaliłaś mnie Dziewczyno. Mistrzostwo świata. Aż mnie zatkało. I nie tylko dlatego, że znam cierpienie takich ludzi. Znam obu stron. Dlatego, że Twoja otwartość pozwoliła je pokazać. Ogromny, przegromny szacun. Uch.
  • Justyska 27.06.2019
    Dziekuje JamCi za dobre słowo i budujący komentarz. Dobrze widziec kogos nowego pod tekstem :)
    Pozdrawiam
  • JamCi 27.06.2019
    Justyska dzięki. Mam nadzieję na więcej. Będę czytać.
  • jolka_ka 27.06.2019
    Wracaj, Justyna. Brakuje Twoich tekstów.
  • Justyska 27.06.2019
    Dzięki Jolka, to bardzo miłe. Czekam na reaktywacje... może nadejdzie :)
  • kalaallisut 30.06.2019
    Wiedziałam, że mam tu wrócić i na spokojnie przeczytać. Jestem po lekturze. Idealnie Ci wyszedł tekst o tej tematyce! To co lubię – psychologia postaci wielkie brawa. Dramat wewnętrzny, zmagania. I to jak poukładałaś dodatkowych bohaterów. Szczególnie druga dziewczynka i jej tło, a na koniec dowaliłaś Z Paulą i jej córką. Podobno nie jest sztuką przyznanie się że popełniło się jakiś czyn, prawdziwą odwagą jest przyznanie się do zła. Żyć wbrew swojej naturze wymaga ogromnej samokontroli zaparcia i niespełniania frustracji w środku.
  • Justyska 03.07.2019
    Witaj kalaalisut. Jak mi milo, ze mnie odwiedzilas i zostawilas ciekawy komentarz no i taki pozytywny!
    Dziekuje i pozdrawiam!
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dziś o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania