TW - Niezbędne narzędzia

Osoba: Biletowy(starzec)

Miejsce: Fryzjer

Zdarzenie: Uwolnij mnie

 

Powoli zapadał zmrok. Starzec właśnie wychodził z domu ubrany w jedyny płaszcz, jaki nosił od czterdziestu lat. Był w kilku miejscach cerowany i poplamiony, jednak plamy te na tyle zlewały się z kolorem odzienia, że staruszek nie potrafił ich zobaczyć. Dochodziła już osiemnasta, kiedy stanął przed progiem salonu fryzjerskiego. Choć na jego głowie włosy można było policzyć bez problemu, to jednak chciał jeszcze raz poczuć się, jakby był młody. Jak kiedyś, gdy do fryzjera przychodził co tydzień, bo jego włosy z nienaturalną wręcz szybkością odrastały.

Nikt nie wiedział jak to możliwe, ale i też nikomu to nie przeszkadzało. Dopiero gdy doszedł do pięćdziesiątki, proces ten stanął w miejscu. Ot, tak zamiast rosnąć jego włosy w momencie zaczęły wypadać. Drzwi otworzyły się z piskiem. Wnętrze było bardzo surowe. Ściany w kolorze betonowym, żadnych zdjęć ani tapet. Tylko lustro jeden stolik i dwa stare drewniane krzesła. W rogu za zasłoną można było zauważyć prymitywną umywalkę i szafkę.

- Dobry wieczór.

- O proszę. Jak miło, że pan jest. - usłyszał z tyłu.

Stał, zanim mężczyzna bardzo szczupły z długimi, czarnymi włosami wpatrując się w starca z zaciekawieniem.

- Nie byłem umówiony, ale to jedyny zakład otwarty o tej porze.

- Nic nie szkodzi. Ostatni klienci odeszli kilka godzin temu. To było dla mnie bardzo traumatyczne, chyba pan wie, o czym mówię?

Starzec spojrzał na niego ze zdziwieniem i zbierając myśli, odpowiedział:

- No właśnie chyba nie.

- Ja bardzo przeżywam, jak moi klienci odchodzą jeden po drugim. Zawsze ciężko mi się po tym pozbierać. Siedzę wtedy, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze i nucę do siebie. To w jakiś sposób pomaga. Czyli pan właściwie po co?

Mężczyzna zdjął grubą zimową czapkę, odsłaniając swoją prawie że łysą glacę z kilkunastoma białymi włoskami.

- Co pan może z tym zrobić?

Fryzjer na początku dokładnie obejrzał każdy włosek.

- Jest pan idealny — rzekł z dumą.

- Czyli da radę coś z tym zrobić. Zwykle w tym momencie większość mnie wyśmiewała.

- To idioci i skończeni głupcy. Ja widzę w panu nadzieję. Tacy jak pan zdarzają się bardzo rzadko. Sprzedałem własne dziecko, aby wybudować ten zakład. Wszystkim to wyszło na dobre. Ja dostałem zakład marzeń a ci kanibale zapasy na trzy tygodnie.

- Słyszałem, że ma pan specyficzne poczucie humoru. To bardzo widać.

- Ach tak? - zmieszał się lekko. - Yyy...to świetnie. W takim razie zapraszam na krzesło. Przygotuję narzędzia i zaraz zaczynamy. To będzie wiekopomna chwila — słodził coraz bardziej, uśmiechając się pod nosem.

- Schlebia mi pan takimi komplementami. Miło je usłyszeć na ostatniej prostej życia.

- A jeśli można wiedzieć to, czym się pan zajmuję? - przeciągał.

- E takie tam dorywcze robótki. Ostatnio pracowałem jako biletowy. Nawet niezła fucha. Można zarobić trochę.

Fryzjer na kilka minut zamilkł. Starzec na początku siedział i rozglądał się dookoła, choć wiele to tam zobaczyć się nie dało. Nawet okno na ulicę było tak brudne, że nie obraz był bardzo niewyraźny.

- Jest tam pan? - zapytał zniecierpliwiony. - Zaczniemy w końcu czy nie?

- Oczywiście, że zaczniemy. Szukałem tych maleństw.

- Jakich maleństw?

- To niezbędne narzędzia — zapewnił fryzjer.

Fryzjer pokazał mu dłoń, po której pełzły trzy robale o dziwacznych kształtach.

- Molly, Fred i Holly. Są wspaniałe. Potrafią utworzyć specjalną klatkę, w której zamykają świadomość żywiciela, aby ten nie przerwał im posiłku.

- O czym ty człowieku mówisz. Miałeś coś zrobić z moimi włosami. Mówiłeś, że są idealne, że to będzie coś wspaniałego. A ty tymczasem pokazujesz mi jakieś robaki.

- Są idealne o tak. Moje skarby dzięki nim będą mogły pożywić.

Położył je na głowie staruszka. Gdy tylko zetknęły się z jego skórą, nastąpił całkowity paraliż. Na początku połączyły się z jego pojedynczymi włosami, a następnie przesłały do mózgu specjalne sygnały niszczące. To sprawiło, że starzec zaczął wbrew swej woli śnić.

- Tak jest moje kochane skarby, pożywiajcie się ile można. Potem spalimy to ścierwo tak jak resztę. Zaskakujące, że nawet ta osmolona i zabrudzona szyba nie zniechęca tych idiotów, aby tu przychodzili. Ale co tam? Tym lepiej dla was.

Starzec już nigdy się nie obudził. Po godzinie jego ciało zmieniło się w worek z resztkami kości. O czym śnił? Tego nikt nie wie. Ale jego lekki uśmiech, który pojawił się chwilę przed wyssaniem przez robaki resztki soków z jego ciała zdradzał, że był szczęśliwy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Regimus 28.01.2018
    A te TW co ło co chłodzi?
  • Nuncjusz 28.01.2018
    TW - Tajny Współpracownik Służb Bezpieczeństwa PRL
  • Regimus 28.01.2018
    Nuncjusz ty stary zgrywusie już wiem o co chłodzi
  • Szudracz 28.01.2018
    Robale mogły wejść przez mieszki włosowe i zrobić ostry bajzel. Włączyło mi się dopowiadanie. :) Wybacz.:)
    Z porywem lekkiej grozy, przyjemnie się czytało. :)
  • marok 28.01.2018
    Dzięki bardzo. Już się nie mogę doczekać drugiej edycji.
  • Lancelot 28.01.2018
    Ciekawe zakończenie. Domyśliłem się że coś groteskowego się pojawi :D
  • fanthomas 28.01.2018
    Humorystyczno - horrorystyczne. 5
  • Regimus 28.01.2018
    Ja też jestem obecny. Przeczytałem. Fajne
  • Canulas 28.01.2018
    " A jeśli można wiedzieć to, czym się pan zajmuję? - przeciągał." - zajmuje

    "Nawet okno na ulicę było tak brudne, że nie obraz był bardzo niewyraźny." - co?

    "- To niezbędne narzędzia — zapewnił fryzjer.
    Fryzjer pokazał mu dłoń, po której pełzły trzy robale o dziwacznych kształtach." - fryzjer i zaraz niżej, fryzjer. Może wyeliminować jedno:

    - To niezbędne narzędzia — zapewnił fryzjer. pokazując mu dłoń, po której pełzły trzy robale o dziwacznych kształtach. - Ooo, choćby tak.

    "- Są idealne o tak. Moje skarby dzięki nim będą mogły pożywić" - brakuje "się"

    W Twoim stylu. To dobrze. Trochę na sztukę wplecenie o tym biletowym. Uwolnij mnie, nnooo, mógłby śnić o tym, ale i tak git.
    4 dla mnie, bo tekst krótki, a kilka błędów jest. Noo 4+
  • Ritha 29.01.2018
    "- Ja bardzo przeżywam, jak moi klienci odchodzą jeden po drugim. Zawsze ciężko mi się po tym pozbierać. Siedzę wtedy, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze i nucę do siebie. To w jakiś sposób pomaga. Czyli pan właściwie po co?" - moment, w którym czytelnik zaczyna się zastanawiać :)

    " Nawet okno na ulicę było tak brudne, że nie obraz był bardzo niewyraźny" - nie rozumiem tego zdania

    "Potrafią utworzyć specjalną klatkę, w której zamykają świadomość żywiciela, aby ten nie przerwał im posiłku" - git

    Spoko, Marok'ańsko :) Przełamałabym tą nostalgię jakimś pierdyknięciem jednak, tak mi brakowało większego bum na koniec, ale poza tym git. Możliwe, że się czepiam.
  • Agnieszka Gu 30.01.2018
    Witam,
    "- A jeśli można wiedzieć to, czym się pan zajmuję?" - zajmuje (bez ę)

    Łoł. mocne i z przytupem :) Łyknęłam w całości:) pozdrawiam
  • Aisak 30.01.2018
    Nawet okno na ulicę było tak brudne, że nie obraz był bardzo niewyraźny - po że trzeba poprawić, bo jest nielogicznie.
  • Aisak 30.01.2018
    marok!!!!!!!
    robale? fuj!

    Wspaniała narracja!
    W twoim stylu, jesteś, jak mleko z peerelu, tłuste, pyszne, nie zawodne.
    ale głupie porównanie :/
    ale twój styl jest niezmienny, niezawodny.
    Klasa!
    Można na ciebie liczyć :)
  • Aisak 30.01.2018
    niezawodnie!!!!!
    Łącznie!!!!
  • marok 30.01.2018
    Aisak no dziękuje. Bardzo mi miło.
  • marok 30.01.2018
    I ogólnie wszystkim bardzo dziękuję
  • Kim 30.01.2018
    Fajne, pomysłowe. Z początku myślałam że skończy się jak Sweeney Todd, ale nieeee. Zachowałeś oryginalność. Szanuję!
    5!
  • Elorence 15.02.2018
    Marok, imponująco straszne. Robale. Fuj.
    Ale Was faceci natchnienie bierze, że piszecie o pająkach, robalach i trupach.
    Dobrze, że to tylko fikcja :D
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania