TW *1 - Poligon, szuler i sekta
Osoba: Szuler
Miejsce: Poligon
Modyfikator: Sekta
- Zaczynamy od tematu amunicji. Wszyscy dostają po magazynku zwykłej, smugowej i przeciwpancernej. - Kapral demonstrował poszczególne magazynki oklejone kolorową taśmą. - Jeśli któryś z was, dostojni panowie, zechce nie trafić kilka razy w cel, i posłać panu najświętszemu kilka sztuk, lepiej, żeby ich wcale nie wystrzeliwał! Wystrzeliwyyy... No, mówię, wystrzelał. Lepiej, żeby pozostały w magazynku. Więc, drodzy panowie, jeśli nie chcecie zrobić panu bogu przykrości - a i mnie, pośrednio - będziecie pięknie trafiać, prosto do celu! A jak po kilku strzałach, nie poczujecie tematu, nic nie szkodzi! Grunt, żebyście nie zginęli pierwsi! - Kapral otworzył trzy skrzynie i wsunął kciuki za pas.
Pluton, złożony ze starszych mężczyzn z kucykami, młodych i łysych oraz niskich goblinów, sięgnęła po magazynki. Siwi mężczyźni spojrzeli na uśmiechniętego kaprala, który unosił brwi i wskazywał odpowiednią skrzynię, gdy któryś zapytał o konkretny typ amunicji. Mężczyźni z długimi włosami pokazywali sobie nawzajem tricki z przeładowywaniem i odpowiednim ustawieniem celowników.
Bezwłosi chłopcy patrzyli, jak siwi mężczyźni pobierają amunicję, a gdy skończyli, wzięli swoje magazynki bez słów. Ładowali po cichu, nie patrząc na siebie nawzajem i nie wymieniając żadnych uwag i spostrzeżeń. Gobliny sprawnie włożyły magazynki do swoich automatów i przeładowały.
Trzy drużyny po sześciu stały teraz naprzeciwko kaprala, który nie przestawał się uśmiechać.
- Teraz każda osoba musi mieć przynajmniej jeden magazynek smugowych, a resztę możecie między sobą wymieniać! Czy każdy ma po trzy magazynki? Dobrze! Zmówimy teraz modlitwę! - rzekł kapral. Dokoła zaczęło zmierzchać.
"Ofiarujemy Ci, boże młody
Na śmierć i życie, ważne zawody
Wszystkich poległych od trzech drużyn tu
Zabierz do nieba, zacny bożynku!"
- zaintonował pieśń kapral, i trzy ekipy zaczęły śpiewać. Siwi mężczyźni kontynuowali:
"Daj nam po szansie, najświętszy boże
Do dom goblinie zabrać poroże
Daj nam wystrzelać tych łysych zbójów
Zabierz do nieba tych wszystkich chujów!"
Wszyscy kontynuowali refren, powoli jednak rozchodząc się w trzech kierunkach. Potem odezwali się łysi chłopcy.
"Gdy wystrzelamy starych do nogi
Z ich włosów zrobimy mopy do podłogi
A z tych co włosów nie mają wcale
Zrobimy ołtarz ku twojej chwale!"
Po refrenie zaczęły śpiewać gobliny, głosami zimnymi i raczej piskliwymi, co po udawanych grubych głosach chłopców i zachrypniętych mężczyzn, robiło nie lada kontrast.
"Boże, w twe imię wszystkich wytniemy
I dla twej chwały ich serca zjemy
Potem, po strzale w każdą potylicę
Ku twojej glorii zbudujemy kaplice!"
Kapral zamknął skrzynie, upewnił się, że wszystkie drużyny są na swoich miejscach i stanął na środku polany na poligonie, gdzie obok niego piętrzył się stos, od którego zalatywało naftą. Tupnął kilka razy w ziemię, spod jego stóp rozległ się metaliczny stuk.
- Wszystkie jednostki na miejscach? - spytał. Z każdego okopu, linia którego wyznaczała bok sporego trójkąta, odezwały się kolejne głosy.
- Stary jeden na miejscu! Stary dwa na miejscu!...
Potem od strony łysych chłopców poleciały komendy:
- Młody jeden! Młody dwa! - i tak dalej, a gdy ostatni skończył, gobliny odliczyły krótko:
- Jeden! Dwa! Trzy! - Aż do sześciu.
Kapral stanął przy włazie. Wskazywał narożniki i wykrzykiwał:
- Transporter! Sto sztuk amunicji! Dżip! Pięćdziesiąt sztuk amunicji! Autobus! Dwieście sztuk amunicji! Kto pierwszy ten lepszy! Ku chwale Pana! - krzyknął, po czym schylił się, otworzył właz i gdy był w połowie, rzucił zapałkę w stronę stosu.
I nagle stała się światłość.
- W imię boże! - ryknął siwy facet, wyskakując z okopu i biegnąc w stronę transportera, gdy posypały się strzały z wszystkich stron.
Chwilę wcześniej poniżej, w skórzanych fotelach, ustawionych wokół dużego stołu wyłożonego zielonym materiałem, siedziało kilku mężczyzn i obstawiało.
- Dwadzieścia na przewagę goblinów do drugiej minuty.
- Dwadzieścia na G-2m, powtórzyła krupierka, ustawiając plastikowe krążki z puli mężczyzny z wielkim wąsem.
- Stówa na wygraną siwych. - Rzekł inny, grubszy.
Krupierka przełożyła dwa żetony po pięćdziesiąt na miejsce opisane W - S.
Inni obstawiali: Wygraną, przebieg, ilość zużytej amunicji, kto i w której minucie skąd dokąd i czy w ogóle. Między nimi rozbrzmiewały szepty: Same pełnopłaszczowe, łysi nie mają smugowych, gobliny nie mają prawie nic. Głosy ucichły, gdy po schodkach zszedł kapral.
- Proszę obstawiać - zwróciła się do niego krupierka.
- Zero - powiedział, a krupierka przełożyła wszystkie jego żetony na pole obok pozostałych, z napisem: Remis.
Po pomieszczeniu rozeszły się szepty. Krupierka zerknęła na czas, zamknęła zakłady i czekała cierpliwie, intonując modlitwę.
"Boże święty, boże wielki
Zmiel to mięso na serdelki
Ustaw szczęście, proszę cię
By sprzyjało właśnie mnie".
Podeszła do Kaprala.
- Wiesz coś?
Tamten, wpatrzony w ekrany, obserwował przebieg wydarzeń w milczeniu i lekko pokręcił głową. Chwilowo nic się nie zmieniało, wszyscy strzelcy jeszcze żyli, ekrany z nazwiskami obstawiających pokazywały zero obok każdego nazwiska.
Gdy poszczególne jednostki zaczęły ginąć, odpowiadające im zakłady leciały w dół i się zerowały, albo szły w górę i cyferki rosły. Mężczyźni w smokingach, z cygarami i whisky, po cichu złorzeczyli sobie nawzajem, dziękowali bogu i poszturchiwali się lekko, jak komuś wyszedł szczególnie wysoko punktowany zakład z wysokim mnożnikiem trudności.
- Obstawiłam sto dziesięć na to, że siwi wystrzelają łysych, ale to gobliny wygrają - powiedziała cicho, obserwując jego reakcje. Nic nie powiedział, choć odrobinę się uśmiechnął.
Tymczasem nad ich głowami rozgrywał się Armagedon. Siwi atakowali łysych, którzy usiłowali odpierać strzelające seriami w każdą stronę gobliny i wycofywać się w stronę autobusu, gdzie był już jeden łysy i walił z ostrej w co popadło. Celował zwłaszcza w dżipa, koło którego ktoś, raczej goblin, się czaił i kto ładował przeciwpancernymi powoli, metodycznie, prosto w transporter. Obok transportera zaś co chwila cichł ogień, który jednak również skupiony był na dżipie. Dziw, że nic jeszcze nie wybuchło.
- W imię boże! - Ryknął jeden siwy facet i wskoczył łysym do okopu. Pociągnął serią z pełnopłaszczowych, zabijając kilku wrogów na raz.
Na dole ktoś zapłakał cicho, ale w jego stronę wyciągnięto ręce i poklepywano pocieszająco. Świeciła się jeszcze tylko jedna jednostka łysych, przy symbolu autobusu. Siwi zaś zdobyli transporter, skąd rozpoczęli zmasowany ogień na autobus, przekonani, że gobliny ze smugowymi nie stanowią już zagrożenia i zwyczajnie się je wystrzela. Wszak miały jedynie dwa magazynki pełnopłaszczowych, reszta smugowych, a te śmigały przed chwilą w każdą stronę i pewnie już mają koniec.
Ze zdobyczną amunicją po łysych, stany amunicji siwych zwiększyły się na ekranach o kilka sztuk na osobę. Zabrzmiały ciche okrzyki radości.
W końcu wybuchł autobus, a razem z nim zgasła drużyna łysych. Siwi zaintonowali pieśń, której słowa wyświetliły się na ekranach.
"Wybiła godzina
By zabić goblina,
W imię boże!
Giń potworze!"
Usta starych ludzi na krzesłach, krupierki i kaprala poruszały się zgodnie z pieśnią, a gdy punkty goblinów zaczęły znikać z planszy, rozległo się kilka "łuuu!". Gdy cyferki szły w górę, amunicja siwych leciała w dół, aż w końcu spadła do czerwonego poziomu. Dwa gobliny zostały na poligonie przeciwko czterem siwym.
Przez chwilę nic się nie działo, a potem gobliny zaatakowały. Cicho, szybko i śmiertelnie skutecznie.
Pieśń goblinów rozeszła się po eterze:
"Boże wspomóż nas w krwawych czynach
By ślad nie został po skurwysynach
Boże wspomóż nas..." i w kółko.
Chwilę później znikły punkty siwych, i cała pula z wszystkich wygranych, z krupierką włącznie, poleciała do siwego jegomościa w meloniku, który ani przez chwilę dotąd się nie odezwał, tylko wspierał się na lasce i czekał.
- A to stary szuler! - wśród pozostałych rozległy się głosy podziwu i życzenia długiego życia w łasce pańskiej.
Towarzystwo zaczęło wstawać, w oczekiwaniu na zerowanie tabeli. Nic się nie działo.
"W łasce bożej zwyciężyli
Ci co się najlepiej bili!
Kończy bój, w twe imię, panie
Głów z honorem rozjebanie!"
Rozległy się dwa strzały i oba zielone punkty goblinów zgasły, a wszystkie punkty poleciały do zbioru "Remis", który zaczął mrugać.
Zabrzmiały takty pieśni, którą odśpiewali wszyscy. Po chwili kapral podziękował uczestnikom i poprosił krupierkę o przelew środków na konto. I wyszedł, głuchy na prośby odegrania się mężczyzn z wąsami i cygarami.
Dopiero potem odkryto szwindel. Najpierw zauważono brak kaprala w jednostce, a kontrola miesięczna wychwyciła przesuwak sekciarstwa wychylony o grubo za setkę wśród wszystkich biorących naówczas udział i na poligonie i pod nim, więc anulowano wyniki.
Jednak było o wiele za późno i szuler, razem z całą wygraną, rozpłynął się w powietrzu jak krew na poligonie.
Komentarze (29)
Tekst jest o tym, jak w jakimś fantasylandzie mordują się nawzajem na arenie, a pod nimi elita obstawia. Motyw wyświechtany od Gladiatora do Death Race'a i tyle w tym nowości, że ja to napisałem i dodałem piosenki, żeby był fun. Ale nie wyszło.
<3 bucz
Z ich włosów zrobimy mopy do podłogi
A z tych co włosów nie mają wcale
Zrobimy ołtarz ku twojej chwale!" - to mnie zastanawia. Raczej na pewno śpiewają to łysi. Pierwsze dwa wersy o starych, a dwa następne, jakby o sobie.
Od strony pomysłu, bardzo spoko. Ładnie uplecione. Trochę taki Battle-Royale. Gobliny zajebiste.
Dla mnie się wybroniłeś, a ewentualne niesnaski są kwestią nadmiernych wobec Ciebie oczekiwań.
Gobliny nie mają włosów wcale, wiesz. Wcale. Nawet na jajkach, man.
"Chuje" w modlitwie!? Wstydź się! :p
"Gdy wystrzelamy starych do nogi
Z ich włosów zrobimy mopy do podłogi" :D
Zlało mi się to w pewnym momencie w jeden wielki chaos. Pogubiłam się kto z kim walczy i po co. Na szczęście piosenki były stałym, bezpiecznym punktem programu :D Generalnie nie jest złe, ale jest jakies małe "ale". Tak jak w przypadku Maroka, zabrakło mi "pierd*lnięcia".
Pierd*lnięcie można zastąpić emocjonalno-nastrojowym podejściem do tematu.
Albo śmiechawicą. Do wyboru do koloru. Kumasz.
Jednym słowem - umiesz pocisnąć lepiej, o!
(Mi też tak napisali, wiec se nie dobieraj ;))
Nawet, nawet, dość takie to to wyszło. Całkiem przyzwoite, w swej nieprzyzwoitości ;) Pozdrawiam
Pozdro! :)
Ale mam takie tu zaległości, że nie wiedziałam od czego mam zacząć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania