TW - Zbrojownia

Lepsza, fajniejsza wersja Google Docs:

https://docs.google.com/document/d/1vcdbgy6U9I1HpK0x0rLQEytLOOhDBZ57P0KgyqyL6cQ/edit?usp=sharing

 

----------

 

Sprzedawca (Dziecko-chłopiec)

Zbrojownia

Każdy rodzic ma prawo wiedzieć, że..

 

 

- Uhm, tak, rozumiem... Czy to już wszystko? Tak, dziękuję, do widzenia... - mężczyzna odłożył słuchawkę starego telefonu - Muszę wyjechać na kilka dni.

 

- Kolejne zlecenie? - zapytała niebieskooka kobieta. Siedziała w czerwonym fotelu i wypalała kolejnego papierosa.

 

- Ta - potwierdził.

 

- Co z Zbrojownią? - kobieta zadała kolejne pytanie.

 

- Myślę, że Adam się nią zajmie - odrzekł mężczyzna. Okulary przeciwsłoneczne skrywały jego wzrok.

 

- Adam? - powiedziała z zdziwieniem - On ma umysł dziecka. Nie podoła... - resztki papierosa wylądowały w popielniczce.

 

- To nie jest trudne zadanie - mężczyzna podpierał się o ścianę - Jego umiejętności wystarczą w zupełności.

 

- A co z aspektami psychicznymi? Zbrojownia to nie miejsce dla dzieci. Szczególnie takich jak on... - błękitne oczy wyłaniały się spod ronda gustownego kapelusza.

 

- Wyeliminujemy je - stwierdził chłodno mężczyzna.

 

- Na pewno chcesz to zrobić? Co z jego rodzicami? Co jeżeli tu przyjdą, zobaczą go? - podniosła się z krzesła.

 

- Nie musisz się o to martwić - odrzekł odchodząc od ściany - Dopilnuj tylko, żeby wykonywał swoją pracę, dobra?

 

- Tak jest, szefie - niebieskooka ukłoniła się. Mężczyzna lekko się uśmiechnął i wyszedł z pokoju. Zniknął w ciemnościach korytarza; było słychać tylko dźwięk kroków na metalowej podłodze. Ona, Alicja, poczuła lekki gniew w głębi swego serca. Po chwili również wyszła z pokoju, lecz szła w innym kierunku niż jej szef. Metalowa podłoga brzęczała pod jej stopami, a słabo świecące lampy mijały się z nią i ginęły w ciemnościach. Na korytarzu panował półmrok. Podkreślał on surowość tego miejsca; Alicja jakąś częścią siebie go nienawidziła. Zatrzymała się przed stalowymi drzwiami. Był na nich wycięty laserem numer 13. Nie były zamknięte. Lekko je pchnęła i weszła do małego, betonowego pokoiku. Na podłodze siedział chłopiec. Wyglądał na jedenaście, dwanaście lat. Siedział wpatrzony w ścianę.

 

- Pani Alicja? - cichy głos rozniósł się po pokoju. Jedynym źródłem światła była stara żarówka umocowana na kablu. Świeciła słabo, jakby miała zaraz zgasnąć.

 

- Tak, to ja - odrzekła i przykucnęła obok chłopca. Jego oczy były szare, puste, jakby nieświecące się lampy - Pan Walker ma dla ciebie nowe zadanie.

 

- Czy będę mógł zobaczyć rodziców? - zdawało się, że chłopiec nie usłyszał zdania Alicji. Zignorowała to.

 

- Pan Walker wyjechał na parę dni. Będziesz musiał zastąpić go w Zbrojowni - powiedziała chłodno.

 

- Czemu ja mam go zastąpić?

 

- Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie... - wzrok Alicji skręcił lekko na lewo.

 

- Nie sądzisz, że ktoś inny byłby lepszy do wykonania tego zadania? - pytanie chłopca było pozbawione emocji.

 

- Być może ktoś inny byłby lepszy, ale pan Walker wybrał ciebie. Musisz go zastąpić, tak jak tego chciał...

 

- Nie rozumiem jego toku myślenia. Czemu...

 

- Cerebrum - cichy głos kobiety świsnął niczym ostrze noża. Chłopiec padł. Osunął się bezwładnie na podłogę. Z tyłu jego głowy wysunął się czip.

 

- Przepraszam, że zrobiłam to bez ostrzeżenia. Następnym razem będę delikatniejsza... - powiedziała Alicja wstając. Schyliła się i wyjęła czip z głowy Adama. Był oblepiony płynem; lepki i obrzydliwy w dotyku.

 

- Reset - powiedziała kobieta. Chłopiec wstał. Odwrócił się w stronę Alicji. Patrzył w jej niebieskie oczy. - Doskonale - wyszeptała - Od jutra jesteś głównym sprzedawcą Zbrojowni.

 

- Tak jest - odrzekł Adam. Mimo że jego oczy nabrały koloru to wzrok miał ślepy, nieobecny, jak marionetka. Być może takie było jego przeznaczenie. Całe jego człowieczeństwo to jeden czip. Taki sam jak we wnętrzach komputerów. O tym, że jest człowiekiem stanowi tak mało. Jedna rzecz, która jest wszystkim i wszystkiemu nadaje sens. Bez niej jest tylko skorupa podatna na rozkazy...

 

***

 

Następny dzień

 

Zbrojownia wypełniała się ludźmi. Ogromna, stalowa hala skąpana w niebieskim świetle pełna szarych, pustych ludzi. W Zbrojowni można było kupić wiele rzeczy. Głównie broń, ale nie tylko ona przyciągała tu klientów. Niektórzy przychodzili tu, żeby tylko popatrzeć. Napawać się osiągnięciami człowieka w dziedzinie autodestrukcji. Traktowali je jak muzeum; zmieniające się, ewoluujące. Nie tylko pokazujące historię, ale również ją tworzące i dające możliwość jej tworzenia. Jednak było mało takich ludzi. Większość przychodziła tylko po broń i amunicję.

 

- Dziękuję bardzo i życzę miłego dnia - Adam żegnał właśnie kolejnego zadowolonego klienta. Sto dwudziestego ósmego dzisiaj. Popyt był jak zawsze, ludzi jak zawsze, a jedynym obcym elementem był Adam. Chłopiec ukryty w metalowej budce i cierpliwie czekający na klientów zerkających do małego okienka. Budka była kasą, a broń się brało z półek, regałów, stojaków - jak w dawnych supermarketach. Być może to dość niekonwencjonalna metoda sprzedaży broni, ale, jak potwierdza historia, skuteczna. Nikt nigdy Zbrojowni nie oszukał, nie obrabował, nie zdradził. Zbrojownia była twierdzą, choć nikt jej tak nie nazywał. Wszyscy przywykli do takiego stanu rzeczy i nikt nie próbował przekrętów. W ostatnich latach jedynie jeden głupi człowiek zdradził Zbrojownię, zadał jej cios w serce, ale gorzko tego żałował. Owocem tego incydentu jest Adam, który podobnie jak tamtego dnia pan Walker, siedzi w metalowej budce i czeka na kolejne banknoty wręczane do okienka.

 

- Jak na androida całkiem nieźle sobie radzi, co nie? - stwierdził czarny mężczyzna. Popijał kawę równie czarną jak on; chłodną, orzeźwiającą.

 

- Wiedziałam, że da sobie z tym radę - odrzekła Alicja. Razem z swoim rozmówcą stała na balkonie, stalowych krużgankach, i spoglądała na tłoczących się w Zbrojowni ludzi. Żądnych broni, żądnych krwi i mających dużo pieniędzy. Ich szare twarze oddawały atmosferę tego miejsca - mroczną, tajemniczą, ale jednak w jakiś dziwny sposób bliską sercu. Zbrojownia stanowiła ważny element rzeczywistości i trudno było ignorować ten fakt.

 

- Wygląda na to, że pan Walker dobrze wybrał - stwierdził mężczyzna. Stał lekko za Alicją i kończył właśnie swoją kawę.

 

- Pan Walker zawsze dobrze wybiera - poprawiła swego towarzysza Alicja. Czuła lekką niechęć do swojego szefa, jednak zawsze wiedziała, że wybiera dla Zbrojowni, dla niej, dobrą drogę. I wybranej przez niego drogi trzeba się trzymać.

 

***

 

- Pani dziecko zaginęło, czyż nie?

 

- Tak, to było w Zbrojowni. Był z moim mężem.

 

- A wiedziała pani, że Adam jest androidem?

 

- Podejrzewałam. Mój mąż nigdy nie wspominał o biologicznej matce. Nigdy nic nie mówił o swojej rodzinie...

 

- A nie uważa pani, że każdy rodzic ma prawo wiedzieć czym lub kim jest jego dziecko?

 

- Zapewne ma, lecz ja nie chciałam tego wiedzieć. Chciałam go po prostu kochać go tak jak matka kocha swoje dziecko.

 

- Mimo że to tylko maszyna. Sztuczna osobowość w sztucznym ciele. Zwykła marionetka, do której można wgrać dowolny program.

 

- Tak, chciałam go kochać.

 

- Jednak się nie udało.

 

- Nie sądzę, że się nie udało. Jest teraz w innym miejscu. Prawdopodobnie traktują go jak zwykłą rzecz, coś nieistotnego. Cieszę się, że był dla mnie człowiekiem. Był moim Adamem, moim synem, moim światłem. Mimo to nie będę tęsknić. Dałam mu wszystko co mogłam. Adam odszedł wraz z tamtym incydentem. Zostało jedynie jego ciało.

 

- I nie chce go pani ratować, mimo że nadal panią pamięta. Każdej nocy płacze i pyta swoich oprawców: Czy będę mógł spotkać się z rodzicami? Jego życie się jeszcze się nie skończyło, a pani próbuje przeciąć tę nić.

 

- Nie da się przeciąć zerwanej nici. Adam umarł w Zbrojowni i tam został jego duch. Być może jego ciało nadal ma duszę, lecz ona już dla mnie nie jest Adamem.

 

- Każdy rodzic ma prawo wiedzieć, że jego dziecko nie żyje, prawda?

 

- Zapewne ma. I ja wiem, że Adam nie żyje.

 

- A więc podjęła pani decyzję. Dziękuję za rozmowę. Miłego dnia życzę.

 

- Wzajemnie, panie Walker. Miłego dnia i niech dusza mego syna odzyska spokój.

 

- Na pewno tego dopilnuję - mężczyzna odłożył słuchawkę telefonu. Matka Adama wydała mu się dziwną kobietą. Porzuciła syna i wydała go na śmierć. Być może jej miłość nie była prawdziwa, ale to już nie jego sprawa. Pan Walker podniósł słuchawkę i wybrał numer. Czeka go jeszcze jedna rozmowa.

 

- Alicjo, możesz zniszczyć czip. Nie będzie już nam potrzebny.

 

- Myślę, że może się jeszcze przydać. Nadal nie wiemy do kogo należała ta osobowość.

 

- Do czego zmierzasz?

 

- Być może ktoś się kiedyś zgłosi po ten zapis osobowości. Wiele osób dużo by zapłaciło za powrót swojego syna do świata żywych.

 

- Mimo że sami go uśmiercili?

 

- Myślę, że tak.

 

- Dobrze, niech ci będzie. Jednakże nie chcę brać za to odpowiedzialności. Czip należy teraz do ciebie i twoja wola zdecyduje co z nim zrobisz.

 

- Dziękuję, panie Walker. Udanej pracy.

 

- Ta, dzięki. - rozmowa się skończyła. Słuchawka Walkera powędrowała na swoje miejsce, a telefon Alicji do swej ciemnej kieszeni.

 

- I co zrobisz z tym czipem? - zapytał czarny mężczyzna spoglądając w stronę Alicji.

 

- Każdy rodzic ma prawo wiedzieć, że jego dziecko nie umarło dwa razy.

 

- To znaczy? - czarny towarzysz Alicji był lekko zdezorientowany.

 

- To znaczy, że Adam trafi do domu - kobieta spoglądała na metalową budkę pośrodku Zbrojowni. Wielka, metalowa puszka, a w jej środku chłopiec. Samotny, porzucony. Pozbawiony uczuć, osobowości. Zwykła marionetka. Skorupa, którą można wypełnić czymś wartościowym, albo zostawić samą sobie, żeby pracowała tak samo jak dźwig lub koparka. Dwie rzeczy, a jedna całość.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Aisak 27.01.2018
    to, co mi się nie podoba, to
    Ta...
    jest głupie i manieryczne.

    Poza tym wnerwiającym drobiażdżkiem, najbardziej wciągająca historia. Jak serial, kiedy nie można doczekać się kolejnych odcinków, tak tutaj nie mogłam doczekać się kolejnych wersów.

    Bardzo wysoka poprzeczka.

    Co raz bardziej podoba mi się pomysł.
    I co raz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że pistoję sobie z boczku i popatrzę :)

    Brawo, panie Bó.
  • Pan Buczybór 27.01.2018
    Dzięks za miłe słówka i komentarz
  • Aisak 27.01.2018
    Coraz coraz
    -edycja ortów :/
  • fanthomas 27.01.2018
    Chyba najmocniej stawiająca na fabułę historia. S.F. z przesłaniem i nutką filozofii.
  • Cyber.Wiedźma 27.01.2018
    Dobre, ale czegoś mi tu brakuje niestety nie wiem czego. Pięć.
  • Agnieszka Gu 27.01.2018
    Dobry Wieczór :)
    ad łan / nie wiedziałam, że jest taka fajna opcja, o którym mowa w tym linku. Super sprawa! :)
    Jak to człowiek przez całe życie się uczy :)
    ad tu ;) "zapytała niebieskooka kobieta." - przeogromniaście wyświechtane. A dlaczegóż nie mogłaby być to brązowooka kobieta lub ciemnoszarooka kobieta... ehhh
    "Myślę, że Adam się nią zajmie " - popularne u mnie bynajmniej, imię, jednego z bohaterów ;))
    "- Tak jest, szefie - niebieskooka ukłoniła się." - i znów ta niebieskooka ehhh
    "- Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie... - wzrok Alicji skręcił lekko na lewo." - zdaje mi się, że wzrok z dużej, bo nie odnosi się bezpośrednio do dialogu.
    Nic więcej nie zwęszyłam ;)
    Tekst niezły, napisany dość fajnie. Choć jak u Cyber.Wiedźmy, czegoś mi tu brak. Jakiegoś mocnego gwoździa na koniec czy coś.
    Pozdrawiam.
  • Felicjanna 27.01.2018
    Brakuje motywu, powodu wydarzeń, a poza tym bardzo na tak.
    Smutne, chociaż z iskierką nadziei
    Pozdrówka
  • Szudracz 28.01.2018
    Mam mieszane wrażenie, z jednej strony jest ta relacja rozbudowana, a z drugiej brakuje jakiegoś głębszego podłoża. Nie potrafię dokładniej sprecyzować, o co mi teraz dokładnie chodzi.
  • Canulas 28.01.2018
    "- Uhm, tak, rozumiem... Czy to już wszystko? Tak, dziękuję, do widzenia... - mężczyzna odłożył słuchawkę starego telefonu - Muszę wyjechać na kilka dni." - tak tylko, dwa przykłady. Wtrącenia podialogowe nieodnoszące się bezpośrednio do dialogu zapisujemy z WIlekiej. Poza tym, przed kontykuowanie dialogu, narrację kończymy kropką.

    "- Adam? - powiedziała z zdziwieniem - On ma umysł dziecka. Nie podoła... - resztki papierosa wylądowały w popielniczce." - i tu z wielkiej. WIęcej nie wyjmuję, bo chciałem tylko uwagę na to zwrócić.

    Był na nich wycięty laserem numer 13. - lepszy zapis słowny.

    Ok. Podoba mi się (być może na odwrót w stosunku do innych komentujących) głębia. Jakoś trochę z filmej I.A. mi się skojarzyło. Pomysł wyborny.

    Minusy, to jednak technikalia, zwłaszcza w zapisie dialogów i pewne nadpowiedzenia typu: jej, swój. Dla mnie 5-, bo pomysł jednak robi robotę.
  • Pan Buczybór 28.01.2018
    Ta, dzięks za opinię.
  • Ritha 29.01.2018
    "- Cerebrum - cichy głos kobiety świsnął niczym ostrze noża. Chłopiec padł. Osunął się bezwładnie na podłogę. Z tyłu jego głowy wysunął się czip" - wszelkie elementy zaskoczenia mile widziane

    " Całe jego człowieczeństwo to jeden czip. Taki sam jak we wnętrzach komputerów. O tym, że jest człowiekiem stanowi tak mało. Jedna rzecz, która jest wszystkim i wszystkiemu nadaje sens. Bez niej jest tylko skorupa podatna na rozkazy..." - to też ma w sobie potencjał

    "- Jak na androida całkiem nieźle sobie radzi, co nie? - stwierdził czarny mężczyzna. Popijał kawę równie czarną jak on; chłodną, orzeźwiającą" - sporo wyjaśnia + tworzysz klimat

    "- Zapewne ma, lecz ja nie chciałam tego wiedzieć. Chciałam go po prostu kochać go tak jak matka kocha swoje dziecko.
    - Mimo że to tylko maszyna. Sztuczna osobowość w sztucznym ciele. Zwykła marionetka, do której można wgrać dowolny program.
    - Tak, chciałam go kochać" - brawo Bucz, przekonałeś mnie do tekstu tera już na 200 %

    "- Każdy rodzic ma prawo wiedzieć, że jego dziecko nie umarło dwa razy" - ja pierniczę, roztrzaskałeś podany temat elegancko

    Widzę, ze ludzie kręcą nosem, ale mi się podobało bardzo. Serio, serio. Duże 5.

    (ps. Pomimo że jest bardziej przejrzyście, to jednak spacje są irytujące.)
    Pozdro Bucz
  • Pan Buczybór 29.01.2018
    no, takie komentarze lubię. Dzięki wielkie
  • Lancelot 29.01.2018
    jestem, trochę późno czytam ale jestem. Fajne to. Spodobał mi przedstawiony pomysł chłopca sprzedawcy. Ciekawy klimat, pod sci fi trochę. 5 :)
  • Elorence 15.02.2018
    Okropny, to było bardzo smutne. Nie wiem, kurczę, niby android, ale przejęłam się jego losem, jak i obojętnością matki... Nie wiem, może to dlatego, że sama mam teraz dziecko.
    Ten czip i ogólny zarys historii, bardzo na plus. Podobało mi się :) No i szczęśliwe zakończenie, przynajmniej mam taką nadzieję.
    Pozdro! :)
  • Elorence 15.02.2018
    Panie Buczyborze! Wybacz Pan!
    Za dużo mam TW pootwieranych w kartach... :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania