Ok, nadrobiłem. Szczerze: nie wgniotło mnie w ziemię jak tekst o pająku, leszczynowych, czy ten o parkowym napadzie. Ale jest tu coś co lubię - klimat, który bardzo ciężko jest stworzyć. Przynajmniej mi. Dlatego lekkie zazdro
Bo to trochę inne emocje. Arachne uważam za niewypał, mało kto go zrozumial tak naprawdę, leszczynowych lubię i nawet miałam pomysł, żeby kontynuować, ale za wiele srok już bym za ogon trzymała. A ten o parku jeden z moich ulubionych :) Ten tu na zasadzie bardziej akcji może, nie wiem. W każdym razie dziękuję za przeczytanie :d
"Spojrzałem na dziewczynę. Cała bordowa, wyglądała jak czyrak, który lada moment wybuchnie." - ładne
" A może po prostu zaczynaliśmy się do tego przyzwyczajać. Do hałasu, przeplatanego ciszą. Do miasta utkanego z pozorów. " - i to świetne
"Zawachała się przez moment, jakby wciąż analizowała podobieństwa, ale w końcu westchnęła i ruszyła przed siebie." - a tu masz quiza co nie gra.
Fajna końcówka. Poetyka obecna, ale nie dominuje nad travelingową treścią. Post-apo jest stworzone dla opka w ruchu. Dla zwiedzania i poznawania świata. To chyba największa zaleta tego gatunku.
Bardzo lubię poznawać światy już po.
Jolka ka→Przeczytałem dokładnie.
Napisz scenariusz:) Piszesz tak - zdaniem mym - że to ''widzę''.
Taka... prawdziwa ludzka... ta seria...
Chyba trochę więcej poetycko - to tu to tam.
Są sformułowania, co szczególnie mi podeszły.
Nie chce czytać ciurkiem - jak lecą. Pozdrawiam:)→5
P.S.→Czytałaś staroć→ ''Dzień Tryfidów'' →moja ulubiona!
Oki, obadajmy Tu. Po pierwsze propsy, że spróbowałaś wpleść zestaw w serię, super, piszesz jedno, nie ma sensu się rozdrabniać.
Po drugie – to będzie szybki i lakoniczny komentarz, gdyż mam mnóstwo zaległości i mało czas.
Po trzecie – lecim z tym.
„Scaliłem się ze strachem, nabierając sił” – cudne
„Dotrzeć tam, gdzie nie czuć swądu palonych, ludzkich nadziei” – i to
„Spojrzałem na dziewczynę. Cała bordowa, wyglądała jak czyrak, który lada moment wybuchnie” – wow
„Moja potylica była jednym, wielkim fałdem bólu” – i to
Wspaniałe obrazowe, poetyckie opisy. I w pewnym momencie, gdy doszli do „domu” wszystko nabiera tempa, bardzo git.
„—Mogłem zostać z Robem” – brakuje spacji po pauzie
„Zaczynało ciemnieć. Carpe diem pluło nam twarz, wyjąc z każdej szczeliny, z każdego kamyka. Brud pod paznokciami zadomowił się na dobre” – coś pięknego
Dialogi dynamiczne, żywe. Ej, serio szukam, czego by się tu namolnie przyczepić, ale na razie nic…
„Wiedziałem, że lepiej byłoby zostać, ale chciałem o coś walczyć. Mieć cel” <3
„ Przyszła wędrówka tańczyła już na granicy realizacji” – i to bardzo w me gusta
„Niewyartukołowane kwestie utknęły w półmroku” – i to
„— Plan a nie wyszedł, plan be zawodzi najczęściej. Ale mamy jeszcze kilka liter alfabetu” – i, kurde, to!
„A może po prostu zaczynaliśmy się do tego przyzwyczajać. Do hałasu, przeplatanego ciszą. Do miasta utkanego z pozorów” <3
Hej :)
"Ulica pełna była latarni, które sterczały przy krawężnikach, rzygając na asfalt grudkową szarością. " - fajne z tą "rzygającą szarością" ;)
Plus kilka jeszcze innych sformułowań :)
Masz ładny styl, zręcznie posługujesz się "piórem". Niestety, wskoczyłam w tą opowieść w środku, więc jak nadrobię początek i cd wypowiem się szerzej.
Pozdrawiam :)
Witam i tu
Wędrówka po zgliszczach i poszukiwanie swojego domu. Plastycznie ukazujesz krajobraz po niewyobrażalnej burzy, krajobraz podziurawionego miasta.
Lori i Stan odkrywają następne karty niezrozumiałej tragedii, gdzie głód wyzwala w ludziach niepohamowane żądze. Lori też widzi pełną lodówkę w swoim domu. Pragnienie zobaczenia rodziców przysłania wszystko. Jednak w umyśle toczy się bitwa. W jakiejś chwili pojawia się żal za miejscem pod mostem.
Lori, oni wszyscy wyglądają podobnie. I tak samo kończą. To już ścierwo. Trup... smutne ale prawdziwe.
Czy Lori ujrzy rodziców? I co dalej?
Pozdrawiam
Komentarze (26)
" A może po prostu zaczynaliśmy się do tego przyzwyczajać. Do hałasu, przeplatanego ciszą. Do miasta utkanego z pozorów. " - i to świetne
"Zawachała się przez moment, jakby wciąż analizowała podobieństwa, ale w końcu westchnęła i ruszyła przed siebie." - a tu masz quiza co nie gra.
Fajna końcówka. Poetyka obecna, ale nie dominuje nad travelingową treścią. Post-apo jest stworzone dla opka w ruchu. Dla zwiedzania i poznawania świata. To chyba największa zaleta tego gatunku.
Bardzo lubię poznawać światy już po.
Pozdrox
Napisz scenariusz:) Piszesz tak - zdaniem mym - że to ''widzę''.
Taka... prawdziwa ludzka... ta seria...
Chyba trochę więcej poetycko - to tu to tam.
Są sformułowania, co szczególnie mi podeszły.
Nie chce czytać ciurkiem - jak lecą. Pozdrawiam:)→5
P.S.→Czytałaś staroć→ ''Dzień Tryfidów'' →moja ulubiona!
Po drugie – to będzie szybki i lakoniczny komentarz, gdyż mam mnóstwo zaległości i mało czas.
Po trzecie – lecim z tym.
„Scaliłem się ze strachem, nabierając sił” – cudne
„Dotrzeć tam, gdzie nie czuć swądu palonych, ludzkich nadziei” – i to
„Spojrzałem na dziewczynę. Cała bordowa, wyglądała jak czyrak, który lada moment wybuchnie” – wow
„Moja potylica była jednym, wielkim fałdem bólu” – i to
Wspaniałe obrazowe, poetyckie opisy. I w pewnym momencie, gdy doszli do „domu” wszystko nabiera tempa, bardzo git.
„—Mogłem zostać z Robem” – brakuje spacji po pauzie
„Zaczynało ciemnieć. Carpe diem pluło nam twarz, wyjąc z każdej szczeliny, z każdego kamyka. Brud pod paznokciami zadomowił się na dobre” – coś pięknego
Dialogi dynamiczne, żywe. Ej, serio szukam, czego by się tu namolnie przyczepić, ale na razie nic…
„Wiedziałem, że lepiej byłoby zostać, ale chciałem o coś walczyć. Mieć cel” <3
„ Przyszła wędrówka tańczyła już na granicy realizacji” – i to bardzo w me gusta
„Niewyartukołowane kwestie utknęły w półmroku” – i to
„— Plan a nie wyszedł, plan be zawodzi najczęściej. Ale mamy jeszcze kilka liter alfabetu” – i, kurde, to!
„A może po prostu zaczynaliśmy się do tego przyzwyczajać. Do hałasu, przeplatanego ciszą. Do miasta utkanego z pozorów” <3
Bardzo mi się podobała ta część :)
Po trzecie – lecim z tym. Xd"
Pięknie dziękuję. Tak trochę zdawkowo, ale nie wiem, co mogłabym dopisać. :c
ps. mial byc krorki, nie wyszlo xd
"Ulica pełna była latarni, które sterczały przy krawężnikach, rzygając na asfalt grudkową szarością. " - fajne z tą "rzygającą szarością" ;)
Plus kilka jeszcze innych sformułowań :)
Masz ładny styl, zręcznie posługujesz się "piórem". Niestety, wskoczyłam w tą opowieść w środku, więc jak nadrobię początek i cd wypowiem się szerzej.
Pozdrawiam :)
Wędrówka po zgliszczach i poszukiwanie swojego domu. Plastycznie ukazujesz krajobraz po niewyobrażalnej burzy, krajobraz podziurawionego miasta.
Lori i Stan odkrywają następne karty niezrozumiałej tragedii, gdzie głód wyzwala w ludziach niepohamowane żądze. Lori też widzi pełną lodówkę w swoim domu. Pragnienie zobaczenia rodziców przysłania wszystko. Jednak w umyśle toczy się bitwa. W jakiejś chwili pojawia się żal za miejscem pod mostem.
Lori, oni wszyscy wyglądają podobnie. I tak samo kończą. To już ścierwo. Trup... smutne ale prawdziwe.
Czy Lori ujrzy rodziców? I co dalej?
Pozdrawiam
Lecę dalej, ciekawość mnie zżera.
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dziś o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Czyściciel wspomnień
Zdarzenie: Ucieczka że szpitala, szkoły lub więzienia
Gatunek (do wyboru): Komedia/Groteska/Makabreska lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
Czas na pisanie: 1 września (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania