TW#16 Syn Miki

Postać: popychadło

Zdarzenie: polowanie na wielkiego jeża

Gatunek: yyyyy…. Khe khe… coś mi do gardła wpadło. Horroł czy co?

 

Mikuś, syn Miki.

 

Co było kiedyś? Jak przez mgłę pamiętam, właściwie nie pamiętam, bardziej z tamtych czasów utkwiły mi w głowie konie i krowy.

 

Potem był Dacek. Pewnego dnia wstaliśmy i Tata powiedział, że mamy psa. Był straszny, zły (pies, nie Tata). Trafił do nas już jako dorosły. Wszyscy się go bali. Czarny, z kręconymi kudłami i zielonymi, wściekle jarzącymi się oczami. Na początku patrzyliśmy na niego z daleka, zasłonięci przez klatki, z przerażeniem i fascynacją w oczach. Nawet Tata się bał. Nie bałam się tylko ja. Oswoiłam i byłam jedyną osobą, która go głaskała i jedyną, której na to pozwalał. Było to o tyle dziwne, że ja zawsze byłam straszną pierdołą. Takie popychadło. Młodsza siostra spuszczała mi regularnie manto. A Dacka oswoiłam, jak i wiele innych nieufnych zwierzątek później. W sumie talent do oswajania został mi do dziś. I zwierząt i czasem ludzi. Dacek biegał na złożonym systemie stalowych linek, skonstruowanym przez mojego Tatę. Zawieszone to było trzy metry nad ziemią i pozwalało na swobodne poruszanie się w obrębie określonej przestrzeni.

Dacek został otruty. Komuś się nie podobało, że nie pozwoli wejść nikomu.

 

Na Mikusia czekaliśmy. U sąsiadów były szczeniaki, wybraliśmy go już na samym początku i czekaliśmy, aż będzie na tyle duży, żeby mógł zostać bez mamy. Nie mogliśmy się doczekać. Od początku było widać, że to nie jest zwykły pies. To był pies z charakterem. Zły jak cholera już jako mały szczeniak, ale nie głupio zły, tylko z jakimś takim planem. Osoby, które znalazły się na naszym terenie, miały niezły problem. Jeśli kogoś nienawidził, to z całego serca, bez kompromisów. Umiał szanować, jak nie potrafią ludzie. Gdy dopadł kota, to tylko jedno szarpnięcie, nie miały z nim żadnych szans. Do czasu. Od dziadków przywieźliśmy kota, nazwaliśmy go Lolek. Był cały biały, miał tylko jedno ucho szare i odrobinę na plecach, jeszcze był kociakiem - takim trochę podrośniętym. Mikuś dopadł go przy schodkach. Lolek, zaklinowany w narożniku nie miał wyjścia: walczył o życie. O dziwo zdarł cały pysk przeciwnika. A Mikuś? Nabrał do niego szacunku. To był pierwszy kot, którego nie zabił. Na początku to była ostrożna przyjaźń, później spali obaj na schodkach, trochę przytuleni. Lolek wywalczył niepisaną zasadę, której Mikuś przestrzegał potem przez całe osiemnaście lat swojego życia: wszystkie koty to zło, wymagające natychmiastowej likwidacji, ale domowe są ok. Zwykle to były po prostu poprawne relacje, ale zdarzały się i miłości. Były kiedyś dwa kotki, dwaj bracia: Sloot i Mruk. No i Mruk pokochał Mikusia dziecięcą jakąś, ufną miłością. A Mikuś jego. Jak to wyglądało? Mruk jadł z jego miski, spał w budzie. Największa przyjemność? Lazł do niego, Mikuś brał go do paszczy tak, że z jednej strony wisiały przednie łapki i głowa a z drugiej tylne i ogon, trzymał za brzuszek i nosił ostrożnie a kotek mruczał jak szalony. Śmiesznie to wyglądało, bo Mruk był sporym pręgowanym kocurem, ale paszcza Mikusia dawała radę.

 

Mikuś, syn Miki.

To był pies z zasadami. Miał swoje własne. Jakie? Mógł kogoś lubić i się z nim przyjaźnić, ale jeśli ktoś zrobił krok na nasz teren, kończył z Mikusiem opartym na ramionach i warczącym mu w twarz aż do przyjścia Taty, który uwalniał nieszczęśnika. Codziennie nad ranem chodził z naszą sąsiadką, odprowadzał ją do szosy, gdy wynosiła bańki z mlekiem. Ale gdy przeszła za furtkę, już było inaczej. Odprowadzał moją siostrę na autobus trzy i pół kilometra, kładł się pod ławką na przystanku i czekał, aż pojedzie. Potem grzecznie wracał do domu. Zdarzały mu się różne przygody. Ktoś go próbował zastrzelić, ale miał twardy łeb, wylizał się, chociaż mało brakowało, bo już go coś jadło żywcem.

Czasem, kiedy jechaliśmy w pole, zabieraliśmy go ze sobą. Wtedy był w siódmym niebie. Często jednak zostawał w domu. Obrażał się o to straszliwie. Po fochu po prostu ściągał obrożę i przyczłapiony biegł za nami, szorując brzuchem po ziemi. Jeśli Tata się zlitował i powiedział: no chodź, wtedy biegł już normalnie i czasem skakał na przyczepę.

Kiedyś tak za nami pobiegł. Kopaliśmy wtedy buraki. Patrzył uważnie, co robimy. Po chwili podszedł do buraka, wziął go w pysk i położył na samym czubku kupki, na jaką je składaliśmy. W dzieciństwie jeszcze (naszym, jego już nie) robiliśmy bałwana. Strasznie chciał nam pomóc i drapał łapami, przez co go uszkadzał. Nakrzyczeliśmy na niego, odpędzili. Obraził się, odwrócił tyłkiem do bałwana i nas. Bałwanek został radośnie ukończony. Rano po bałwanie została tylko ubita kupka śniegu. Jak nie mógł się z nami bawić, to bałwanka nie będzie. Stał dumnie przy swoim dziele i czekał na nas i naszą reakcję.

Kiedy chłopaki przychodzili nam malować okna na środopoście, to mój Brat – zdrajca trzymał psa, żeby szkodniki mogły dokonać aktu tradycyjnego zniszczenia. Na lany poniedziałek byłyśmy pierwsze do lania, więc koło czwartej rano zamykał Mikusia, żeby mogli nas bezkarnie utopić, i jeszcze trochę niemrawo (bo niewyspani), pójść dalej i rozkręcać się u dziewczyn mieszkających dalej. Mikuś zrobiłby z nich sieczkę.

Którejś nocy, późnym latem, było niespokojnie. Słyszeliśmy, że coś się dzieje. Rano Tata nas zawołał, żeby coś nam pokazać. To było dziwne. Stożek jak wulkan na sadzie, taka jakby wieża otoczona fosą. Co to? Potem pokazał to, co było dalej. Wielki jeż. Martwy. Aż do śmierci i po niej zwinięty jak trzeba. Tylko że Mikuś mądry był. Okopał go tak, że się w końcu stoczył. Pysk dumnego łowczego goił się nie wiem ile, pewnie z tydzień. Nie wiem, czy gdzieś dziabnął w końcu, czy jeż zszedł na zawał. W każdym razie nie żył – biedny. Mikuś jak zwykle dumny i nie wiem, czy blady, bo popielata sierść nie pozwalała zobaczyć.

W papierach miał wpisane przez weterynarza: rasa – polski owczarek nizinny. Ale umówmy się: taki on był polski owczarek nizinny, jak ja baletnica. Był zwykłym (niezwykłym) kundlem.

Został uśpiony jako pełnoletni. Nie miał już siły wejść do budy.

 

Dlaczego był taki wyjątkowy? Nie wiem. Sam z siebie taki był, ale pewnie też dlatego, że razem dorastaliśmy. Nigdy żadne zwierzę nie miało tyle naszego czasu i uwagi co on. Nie miało więc tylu ludzkich, naszych cech.

 

Mikuś, syn Miki.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (67)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • JamCi 30.09.2019
    Witam Treningu :-)
  • Dekaos Dondi 30.09.2019
    JamCi→Bardzo fajny tekst i fajny do czytania. Treściowo - pomysłowo i w sensie zdań. Taki no jakby... JamCiowy był.
    No i zakończenie bardzo mi się podoba. Czytałem dwa razy jak leci:) Pozdrawiam JamCiównę:)
  • JamCi 30.09.2019
    Dziękuję Dekaosie :-) to jest tren fajniejszy kawałek mojego dzieciństwa :-) wiesz, jak miło się nim podzielić?
  • Dekaos Dondi 30.09.2019
    No właśnie. Gdy czytałem, to mi się tekst wydawał taki... ''rozbiegany i prawdziwy'':) I nie wiedziałem, czy słusznie:)
  • JamCi 30.09.2019
    No rozbiegany jest, nie chciało mi się go porzadkować. Porządku w dzieciństwie nie było, więc po co? Prawdziwy od dechy do dechy. Mikusia żal, ale nic nie jest wieczne.
  • Dekaos Dondi 30.09.2019
    O tuż to. Nu szak:)
  • JamCi 30.09.2019
    Dekaos Dondi Buziole przecudne. Jak DD rozumi, to już nic nie trza.
  • Everka 30.09.2019
    Fajne to było. Zabawne i takie chaotyczme trochę, ale pasuje to do tego tekstu. Jakby dziecko opowialo swoje niesamowite przygody.
  • JamCi 30.09.2019
    Bo tak było. Dziecko opowiadało.
  • pkropka 30.09.2019
    Witaj JamCi :)
    "ale nie głupio zły, tylko z jakimś takim planem" - to piekielnie urocze. Opis mojego ulubionego typu zwierzaka
    "Umiał szanować, jak nie potrafią ludzie. Jak dopadł kota, to tylko jedno szarpnięcie. Koty nie miały z nim żadnych szans." - 2x jak i 2x kot, a tam niżej też kot

    Bardzo uroczy, ciepły tekst. Pełen bezinteresownej miłości.
    Już podejrzałam, że prawdziwe to wszystko i bardzo się cieszę, że masz takie wesołe wspomnienia.
  • JamCi 30.09.2019
    Mam. Był cudowny.
  • JamCi 01.10.2019
    Dziękuję, poprawiłam. Pewnie tam jeszcze dużo takich baboli. Ciągle znajduje.
  • betti 30.09.2019
    Świetnie opisałaś, JamCi, te zwierzaki. Psy, koty - przyjaciele, często lepsi od ludzi.

    Pozdrawiam.
  • JamCi 01.10.2019
    Dziękuję betti. Najfajniejsze, że miałam co. Sposób był mniej istotny poza tym, żeby nie nudzić. Powiem Ci że miałam frajdę z pisania tego jak rzadko.
  • jagodolas 01.10.2019
    Bardzo fajny tekst. Podoba mi się szczególnie początek i końcówka. Ciekawie przedstawiłaś świat zwierzątek, czytałem z zainteresowaniem. Środopoście - nie znałem tego słowa.
    Historyjka z burakiem i bałwanem jest cudna. Podoba mi się sposób w jaki opisujesz, czuć radość i entuzjazm, aż się udziela. Fajna praca, 5
  • JamCi 01.10.2019
    Dziękuję. Na wsi pod Lublinem jest albo raczej byłł taki zwyczaj, że nocą w srodopoście (środek wielkiego postu) kawalerowie chodzą pod okna paniien i zamalowują im te okna białą farbą taką wapienną. Mężczyźni z rodziny zwykle pilnują, zeby do tego nie dopuścić, ale mój brat zdrajca był w bandzie malującej. Poza tym to ujma była dla panny jak do niej nie przyszli tak samo jak jej nie polali w lany poniedziałęk. Więc mój brat uczyniał szntaz, że jak nie otworzymy, to on nam pokaże. Potrafił wsadzić paluchy pod żeberka zzapartej w drzwiach siostrze, zeby ją wyniesiono pod studnię :-)
  • Angela 01.10.2019
    Zakopałam się w świecie wspomnień i teraz tak mi jakoś cieplutko się zrobiło. Moi dziadkowie mieli taką parkę,
    ślepego psa i kocura, co to nierozłączni byli i jak pies na łańcuchu lądował, kot truskawki z pola do miski mu przynosił.
    Cudnie się czytało.
  • JamCi 01.10.2019
    Dzięki Ang. Ja mogę tydzień o nich opowiadać. O jeżach lasicach psach kotach świniach i innych.
  • Ritha 01.10.2019
    KLEKS
    zaznaczam na jutro (:
  • JamCi 01.10.2019
    :-) nie spodziewaj się wiele wartości literackich. Ale wiele miłości i prostoty już tak.
  • Ritha 02.10.2019
    „TW#16 Syn Miki” – masz tytuł powtórzony na górze tekstu nad zestawem, niepotrzebnie, out

    „Na początku patrzyliśmy na niego z daleka, zasłonięci przez klatki, z przerażeniem i fascynacją w oczach. Nawet Tata się go bał. Nie bałam się tylko ja. Oswoiłam go i byłam jedyną osobą, która go głaskała i jedyną, której na to pozwalał” – troszkę tu utonęło w zaimkach: niego/go/go/go

    „Dacek został otruty. Komuś się nie podobało, że nie pozwoli wejść nikomu” – Jezu, mogę czytać o wszystkim, naprawdę o wszystkim, ale nie o krzywdzeniu zwierząt, nóż w kieszeni mi się otwiera

    Do treści przejdę półzniej, na razie musze technikalai choć liznąc, bo ja inaczej nei potrafię (w sensie nei zwracać uwagi na różne duperele i skupić się jedynie na treści):
    „U sąsiadów były szczeniaki, wybraliśmy go już na samym początku i czekaliśmy, aż będzie na tyle duży, żeby móc go zabrać. Nie mogliśmy się doczekać. Od początku było widać, że to nie jest zwykły pies. To był pies z charakterem. Zły był jak cholera już jako mały szczeniak” – były/będzie/było/był, powtórzenia to jedno, ale „być” w obojętnie jakiej formie w nadmiarze to zawsze zamulator

    „Lolek wywalczył niepisaną zasadę, której Mikuś przestrzegał potem przez całe osiemnaście lat swojego życia: wszystkie koty to zło, wymagające natychmiastowej likwidacji, ale domowe są ok” :)))

    „Odprowadzał moją siostrę na autobus trzy i pół kilometra, kładł się pod ławką na przystanku i czekał, aż pojedzie” – łapie mnie za serducho to wszystko, wokół mnie obecne były psy odkąd pamiętam, nie wyobrażam sobie życia bez psa, są nieporównywalnie lepsze od ludzi, szczere, prawdziwe, nie kreują się, nie udają, wyrażają prawdziwe emocje, są bezinteresowne i cholernie empatyczne, a do tego milusio się do nich przytula. I te oczy… I ten entuzjazm. Nie, jestem absolutną fanatyczka. Kotów natomiast nie znoszę. Fałszywe kurwicha, nie i koniec.

    „i jeszcze trochę niemrawo (bo nie wyspani)” - niewyspani*

    „Którejś nocy, późnym latem, było niespokojnie. Słychać było, że coś się dzieje. Rano Tata nas zawołał, żeby coś nam pokazać. To było dziwne. Stożek jak wulkan na sadzie, taka jakby wieża otoczona fosą. Co to? Potem pokazał to, co było dalej. Wielki jeż. Martwy. Aż do śmierci i po niej zwinięty jak trzeba. Tylko że Mikuś mądry był” – było/było/było/było/był, JamCi! Po paluchach linijką. Pod kątem „było” do absolutnej przebudowy w tym fragmencie. Wiem, że dla treści pisane, ale dla mnie to jest nierozerwalne – zapis i treść.

    „W papierach miał wpisane przez weterynarza: rasa – polski owczarek nizinny” <3 To ten z reklamy dulux? :D One bidne mają grzywę na oczach, ja bym to obcięła, żeby widziały cokolwiek :c

    „Ale umówmy się: taki on był polski owczarek nizinny, jak ja baletnica. Był zwykłym (niezwykłym) kundlem” :D Kundelki są cudne.

    „Został uśpiony jako pełnoletni. Nie miał już siły wejść do budy” – Boże, mojego Aresa tez uśpiłam, był tak przez raka zeżarty, że tylko cierpiał, za długo cierpiał, ale nie miałam serca podjąć decyzji, zakopałam go z kocykiem i zabawkami ulubiony, dzizas, chce mi się ryczeć tera :c

    „Sam z siebie taki był, ale pewnie też dlatego, że razem dorastaliśmy” – dokładnie tak miałam z moim psiakiem

    Tekst mnie poruszył bardzo. Taki ciepły i prawdziwy. Bliski mi bardzo.
    Pozdrówki, JamCi :)
  • JamCi 02.10.2019
    Błędy poprawie. Jak mówiłam wiem że wartość literacką żadna. Ale tak mi się cudnie o tym myślało :-). To Tera wiesz czemu się chciałam tym podzielić. Jeśli Ci się ryjek uśmiechnął choć raz to o to chodziło. Mnie się cieszy cały czas.
  • Ritha 02.10.2019
    JamCi :)))
  • Ritha 02.10.2019
    ps. wcale nie żadna! bez przesady, ot kilka powtórzen, bez samobiczowania, plis
  • JamCi 02.10.2019
    Ritha takich historii mam setki ale nie zmieszczą się w jednym opku. :-)
    Hmmm.. może by se dla siebie je spisał i przy okazji poćwiczył warsztat.
  • Ritha 02.10.2019
    JamCi żadne dla siebie tylko spisywac po jednej i publikować, a warsztat wyćwiczymy wspólnie.
    No to czekam na kolejną historię :)
  • JamCi 02.10.2019
    Ritha wiesz że tak zrobię? Te historie raczej nikogo nie znudzą.
  • Ritha 02.10.2019
    JamCi noo, dawaj, ja na początku pisałam głównie o swoich przeżyciach, nim zaczęłam celować w fikcję.
  • JamCi 02.10.2019
    Ritha tak zrobię.
  • Ritha 02.10.2019
    JamCi trzymam kciuki :)
  • JamCi 02.10.2019
    Troche poprawiłam, jeszcze wrócę ze świeżym ślipkiem.
  • szopciuszek 02.10.2019
    Trochę przypomniały mi się bajki o psach, które czytałam, jak byłam mała. Naprawdę szkoda mi Dacka. Nam sąsiad otruł dwa psy. Jeden to był Ajgor (w tamtych czasach byłam od niego wyższa jedynie o głowę, ale pamiętam jak biegaliśmy razem po łące) a drugi Krecik (kiedy był szczeniakiem, zaczepiał pazurami o dywan i padał płasko na ziemię - wyglądał wtedy jak kret).
    Parę lat później sąsiad zastrzelił jeszcze dwa nasze psy - Reksia i Czikę, a potem się przeprowadziliśmy.
    Jak widać tematy bliskie mojemu sercu. Przesyłam wielkiego przytulasa, :)
  • JamCi 02.10.2019
    Dziękuję i pozdrawiam :-) miło mi bardzo, że zajrzałaś :-)
  • Canulas 02.10.2019
    "Trafił do nas już jako dorosłego." - jako dorosły może?

    "Dacek został otruty. Komuś się nie podobało, że nie pozwoli wejść nikomu. " - fajna gra słów

    Ok, to nie jest horror, to biograficzna0obyczajówka, ale za tobardzo wysokich lotów i chyba Twój najlepsy na razie tekst. Też miałem psy, za które bym dał się pokroić i nawet się zdarzało. Odbieram silnie tę niezwykła relację, szanuję i naprawdę rozumiem i doceniam jej niezwykłość. CHwilowo komentować nie umiem, więc zostawiam po sobie taki ochłap, ale ten tekst jest wartościowym tekstem.
  • JamCi 02.10.2019
    A bo poprawiałam na początku i nie zauważyłam, ze trzeba zmienić dalej.
    Dziękuję. :-)
  • JamCi 02.10.2019
    Z tym horrołem to żarcik był, nie pamiętałam jaki miał być gatunek. Początkowo miało być o innym jeżu, ale tamten się jeszcze doczeka.
    Poprawione.
    Tym sie jakoś bardzo chciałam podzielić :-)
  • Canulas 02.10.2019
    JamCi - no ok, wiec nie wyłapałem humoreski. Nie pierwszy raz. Moze jestem zjebany jakoś czy cuś.
  • JamCi 02.10.2019
    Canulas albo mój humorek takiej bardziej nieśmiesznej próby.
  • krajew34 03.10.2019
    To niezły "horror". :) No cóż taka opowiastka hm... dla dzieci? Może dla wnucząt? Tak czy siak bez obrzydzenia, bez jakiegoś wielkiego zakończenia, przez to łatwy w odbiorze, ciekawy i fajny. Znacznie lepszy od poprzedniego tekstu.
  • JamCi 03.10.2019
    W sumie dla dzieci jak najbardziej, bo ja z perspektywy swojego dzieciństwa pisałam. Wnuków nie mam więc potomnoość nie otrzyma. Z Wami się muszę podzielic :-) Fajnie że miły odbiór, ja miałam bardzo dużo frajdy z pisania tego.
  • Pasja 03.10.2019
    Bardzo mocno nakreślony obraz ludzkiej i psiej przyjaźni. Miłości bezinteresownej i prawdziwej. O psach i kotach można pisać epopeje. Ty napisałaś po prostu po ludzku. Zwykłe i niezwykle losy rodziny w której psy miały swoje miejsce. Tak bardzo się ciepło zrobiło i wspomnieniowo, bo każdy ma chociaż jednego takiego czworonożnego przyjaciela o którym sobie przypomniał.

    Fajny ten horror. Pozdrawiam
  • JamCi 03.10.2019
    Prawda? Takie horrory to ja mogę :-)
  • Bogumił 03.10.2019
    Jamci kotki i pieski lubię nawet j mam, ale u Ciebie to prawdziwe ludojady. Pewnie żyliście bez towarzystwa bo każdy się bal do Was wejść.
  • JamCi 03.10.2019
    Nieeee :-) poza tym wiesz, pies na wsi ma inną funkcję trochę :-)
  • Bogumił 04.10.2019
    JamCi zabójcy?
  • JamCi 04.10.2019
    Bogumił nieee :-) stróża.
  • jagodolas 03.10.2019
    Cóż Ci się znowu nie podoba Bogdanie?
  • yanko wojownik 03.10.2019
    Mikuś jaki on był sympatyczny, szczególnie dla przechodniów nocą się przemieszczających, prawie nie gryzł, jak się względnie szybko biegało. Patent na jeże wykopać dół i przeczekać - psy do tego jakoś dochodzą, to pewnie przez komunikację nocnym szczekiem. Ja lubię jeże, kiedyś taki jeden to podchodził do mnie jak kot, ale pies go "zdołował', miałem psa, co jednego roku, tylko jawnie jedenaście załatwił - czemu właśnie jeże?
  • JamCi 03.10.2019
    Nie wiem ale tak jest. O Jeżu jeszcze opowiem :-)
    No Milusia mogłeś znać :-)
  • JamCi 03.10.2019
    Mikusia
  • jesień2018 10.10.2019
    Przyjemna lektura, od razu czuć, że to wspomnienia. Sporo tu czułości:)
    Trochę mi się skojarzyło z opowieściami Ewy Szelburg-Zarembiny i Jana Grabowskiego, które uwielbiałam w dzieciństwie
  • JamCi 10.10.2019
    Dziękuję, że Ci się chciało poczytać :-) Zebrałam opr od Siostry, że nie Mruk tylko Dżinks. :-) (zwykle Ona nazywała wszystkie zwierzęta).
    Chce jeszcze troszkę w takich, dziecinno zwierzęcych klimatach napisać. Pozdrawiam :-)
  • Adelajda 10.10.2019
    Ciepłe opowiadanie, lekko się robi na sercu, gdy się je czyta. Dla mnie psy to wyjątkowe istoty, jeden nawet uratował mnie od śmierci... tak szczególne to istoty.
    Pięknie.
    Pozdrawiam.
  • JamCi 10.10.2019
    Dziękuję w imieniu Mikusia :-) I pozdrawiam z całego serducha :-) Miło mi, ze zajrzałaś :-)
  • Tjeri 11.10.2019
    Oo, to je fajne! Jakby zobaczyć krótki migawkowy filmik z czyjegoś dziecićnstwa. Zwierzaki z pierwszego planu chwytają za serce, czuć miłość i przywiązanie. Ale jest też bardzo ciekawy drugi plan. Obyczajowość, styl życia (śródpoście, dyngus przy studni, przystanek co to daleko do niego trzeba było chodzić, kopanie buraków...). Bardzo lubię takie retro pocztówki. A zwierzaki są najcudowniejsze.
  • JamCi 11.10.2019
    Dziękuję Tjeri. Bo to jest filmik z mojego dzieciństwa. I nie tylko mojego. I cieszę się, ze Ktoś to jeszcze czyta, bo ze wszystkich moich tekstów ten jest może niezbyt technicznie, ale tym chciałam się podzielić najbardziej. I myślę sobie, że on robi ludziom banany na ryjku, jak i na moim ciągle.
  • Tjeri 11.10.2019
    JamCi, jestem ciekawa tej nadziemnej piesowej konstrukcji, po której się poruszał. Opisz co to było...
  • JamCi 11.10.2019
    Tjeri stalowe linki do której były przyczepione bloczki i na tych bloczkach chodziła linka do obroży Dacka. Jak to przechodziło na skrzyżowaniach nie wiem ale działało. Dość duża przestrzeń miał. Całe podwórko, które było duże.
  • Tjeri 11.10.2019
    JamCi nowatorsko :)
  • Agnieszka Gu 12.10.2019
    Witaj,
    Napisałaś bardzo pełne ciepła i mądrości życiowej opowiadanie. Spokojne, pokazujące życie w przyjaźni i wzajemnym szacunku, między człowiekiem a zwierzętami.
    Bardzo dobre opowiadanie.
    Pozdrawiam :)
  • JamCi 13.10.2019
    Dziękuję. Miało jeszcze tę cechę, że cieszyło bardzo przy pisaniu. :-)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – to już dziś o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • JamCi 13.10.2019
    Mam nadzieję doplynac
  • JamCi
    oto Twój zestaw:
    Postać: kobieta z piasku
    Zdarzenie: nowe wcielenie

    Gatunek (do wyboru): Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 20 październik (niedziela) godz. 19.00
  • JamCi 13.10.2019
    Napiszę na 27 października. Dobrze?
  • Sprostowanie: Czas na pisanie: 27 październik (niedziela) godz. 19.00

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania