Ty zawsze przy mnie stój

Bogowie przychodzą i odchodzą, a ludzie zostają... - krzyczał z radia wokalista zespołu BARON DE MANGRO, kiedy Jakub leżał na podłodze, w swoim mieszkaniu, czekając aż przyjdzie po niego śmierć.

Nie wiedział jak to jest umierać, więc założył, że właśnie tak. Czuł mrowienie w całym ciele, jakby przepuszczano przez niego słaby prąd, serce waliło mu nierówno – raz gwałtownie przyspieszając, by po chwili dramatycznie zwolnić - a wirowanie w głowie wprawiało go w stan otępienia, który zidentyfikował jako symptom ustawaniu funkcji życiowych. Miał też problem z oddychaniem, gdyż czuł w gardle uścisk.

Z jednej strony ogarnęło go zrozumiałe przerażenie, ale nie umiał wyzbyć się swego rodzaju ulgi, że jego parszywa egzystencja właśnie dobiega końca.

Jednak nie skonał. Stało się coś o wiele gorszego.

Żył dalej.

 

~:~

Wyczerpany ciągłym „umieraniem”, Jakub zebrał się na odwagę i odwiedził lekarza. Po serii badań, okazało się, że ból w boku, który odczuwał przez wiele lat, to nie rak jelita grubego. Wykluczono też cukrzycę, zwyrodnienie kręgosłupa, nowotwór w kolanie, zanik mięśni i guza mózgu. Wyniki EKG także nie poszły po jego myśli – serce było w porządku.

Wobec braku fizycznych źródeł złego samopoczucia, pan doktor zasugerował, że może to nie ciało choruje i zaproponował pacjentowi odwiedzenie Centrum Terapii Nerwic.

„To chyba są jakieś żarty” - pomyślał, kiedy lekarz wypisywał skierowanie.

Centrum Terapii Nerwic kojarzyło mu się z przybytkiem dla ludzi szurniętych, a on z całą pewnością za takiego się nie uważał.

W drodze do domu zaczął się jednak zastanawiać, czy wędrujące bóle, sytuacje kiedy wydawało mu się, że tracił przytomność, rzucanie przedmiotami i beznadziejny smutek, który ciągle go ogarniał, mógł być spowodowany czymś innym niż wiek, pogoda, czy pora roku.

Pomimo targających nim wątpliwości, postanowił skorzystać ze skierowania, chociaż początkowo, zależało mu tylko na potwierdzeniu, że wszystko z jego głową w porządku.

 

~:~

Po wstępnej rozmowie z psychiatrą przystąpiono do oceny, jak poważny był problem. Jakub traktował wszystkie te badania, wywiady i ankiety z przymrużeniem oka. Na nową sytuację, reagował rozbawieniem, kiedy wszyscy próbowali się dowiedzieć, jak bardzo chce się zabić, w skali od jeden do pięć i co czuje do swoich rodziców. Nie przyznawał się otwarcie do tego przed sobą, ale patrzył na tych ludzi z góry, żeby nie powiedzieć, że trochę pogardza ich profesją. Nie mając jednak nic do stracenia, współpracował, chętnie odpowiadając na wszelkie pytania.

Kiedy jego dane zostały przeanalizowane, ponownie spotkał się z psychiatrą. Po krótkim wstępie, przemiła kobieta pokazała mu jakiś wykres, a jego dolna wartość obrazowała głęboką depresję. Wyniki badań Jakuba wskazywały, że właśnie w tym miejscu się znajdował.

Według specjalistów, był na samym dnie.

W konfrontacji z tą miażdżącą diagnozą, Jakub poczuł się niepewnie. Dobry humor, którego używał jak tarczy, do obrony przed nieznaną sytuacją, gdzieś uleciał.

Pani doktor zaproponowała leczenie farmakologiczne i terapię, a przed oczyma Jakuba stanęły te wszystkie ofermy z filmów, które chodzą do obcych ludzi i za grube pieniądze opowiadają im o tym, że skrycie pożądają swoich matek, a ojców najchętniej skazaliby na powolną śmierć w męczarniach. Bronił się przed tym resztkami sił, a jednak wizja wyswobodzenia się z lat wstydu, porażek, niepewności, męczącego zadowalania innych i egzystowania na krawędzi życia i śmierci, wydawała mu się kusząca.

Jakby nie on, podjął ryzyko i zdecydował się na terapię.

 

~:~

Doktor Julia Kwietniewska, nie miała z nim łatwo - tak to sobie przynajmniej wyobrażał. Nigdy nie był gadułą a fakt, że miał teraz zwierzać się komuś obcemu ze swoich sekretów, nie ułatwiał sprawy. Jednak kości zostały rzucone. Płacił za każdą godzinę, więc milczenie odpadało - robił to od wielu lat w zaciszu domowym, pielęgnując w sobie duchowego pokraka, który zdawał się przejmować kontrolę nad jego ciałem.

Powoli jednak kruszył mury wstydu i coraz chętniej wyławiał trapiące go myśli, aby, poprzez zwerbalizowanie ich, sprowadzić je do poziomu przeciwnika, któremu mógł spojrzeć w oczy i stoczyć z nim walkę. Traktował to jako jako katharsis i coraz bardziej się w tym rozsmakowywał.

Jednak początkowy entuzjazm Jakuba, szybko został wystawiony na próbę, kiedy natknął się na kokon, którym otoczył prawdziwe wspomnienia z dzieciństwa. Przebiwszy się przez jego twardą skorupę, odkrywał, z niedowierzaniem, swoją historię. Okazało się, że to, w co latami wierzył, co wydawało mu się pewne i stanowiło fundament, na którym budował dorosłe życie, okazało się iluzją, pielęgnowaną przez niego tak pieczołowicie, że sam, w pewnym momencie, jej uległ, biorąc ją za prawdę.

Po każdej sesji kurtyna opadała coraz bardziej, a Jakub zaczął rozumieć, dlaczego jest jaki jest, skąd się wzięły jego fobie, niepewność, nieustanne poczucie zagrożenia, zbyt emocjonalne reagowanie na błahostki, deprecjonowanie własnych sukcesów i wyolbrzymianie drobnych porażek. Momentami, doznawał niesamowitego uczucia, że własnymi ustami opowiada historię obcego mu człowieka. Łoskot, z jakim upadały aureole jego najbliższych, zdawał się być czasami nie do wytrzymania.

Pomimo tych trudności robił kolosalne postępy. Wiedział, że prawda, nawet najbardziej bolesna, była dla niego lepsza niż kłamstwa, którymi przez lata się karmił.

Jednak stało się coś nieoczekiwanego.

Jakub utknął w martwym punkcie, docierając do drzwi, których nie umiał sforsować. Najpierw potraktował to jako wyzwanie. Próbował rozmaitych sposobów, eksplorował różne drogi, aby dotrzeć do nieuświadomionego problemu. Wszystko na nic.

Po kilku miesiącach prób, był wyczerpany, a stare demony cierpliwie czekały, by upomnieć się o jego udręczoną duszę. Szamotał się jak zwierzę złapane we wnyki, które czym bardziej próbuje się wyrwać, tym większą robi sobie krzywdę.

Porzucił terapię.

Stara królowa, rozpacz, wróciła rozwścieczona z tymczasowego wygnania na swoje włości i zaczęła rządy terroru.

 

~:~

Trudno w to uwierzyć, ale ta jedna porażka, utuczona przez fantazję Jakuba do niebywałych rozmiarów, obróciła wniwecz wszystko, co udało mu się osiągnąć na terapii. Czuł, jakby z jakiegoś powodu, wcześniejsze sukcesy uskrzydliły go tylko po to, żeby teraz mógł runąć do piekła, na samo dno. Jego wysoko wykwalifikowana w tej materii wyobraźnia podpowiadała mu najgorsze scenariusze: Był ofiarą gwałtu. Widział coś strasznego. Może to on był autorem czegoś potwornego? Zranił? Zabił?

Upiór, który zrodził się z niewiedzy zaczął konsumować jego duszę kawałek po kawałku.

 

~:~

W pierwszych tygodniach, po porzuceniu leczenia, jeszcze dawał sobie radę z udawaniem przed ludźmi, że wszystko w porządku, ale trwało to bardzo krótko i szybko zdał sobie sprawę, że dłużej nie podoła temu zadaniu. Zerwał więc wszelkie kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Nie chciał słyszeć nawet o wizycie matki, którą pewnego razu spotkał na ulicy. Obawiając się jej najścia, zażądał wtedy, aby niezwłocznie zwróciła mu jego klucze do mieszkania, które kiedyś u niej zdeponował. Przestał też odbierać telefony i nie otwierał nikomu drzwi.

Pewnego dnia, postanowił w ogóle nie wychodzić z domu, tłumacząc sobie, że to tylko tak na chwilę, żeby dojść do siebie, jednak w głębi duszy sam w to nie wierzył.

W sadomasochistycznym transie pożądał samotności, która wysysała z niego życie. Ulegając namowom swojej mrocznej połowy, osuwał się w kierunku szaleństwa, rozluźniając tym samym więzy łączące go z rzeczywistością.

Na końcu zakleił okna gazetami, przez które słońce, jego wróg, wdzierało się nieproszone do mieszkania, aby go szpiegować.

 

~:~

Jakby w najczarniejszym koszmarze Chronosa, dni Jakuba kurczyły się do sekund, a minuty osiągały rozmiary miesięcy.

Była noc, wieczór, albo wczesny poranek. Wszystko już mu się mieszało. W każdym razie, panowała ciemność. Spał na podłodze, a może tylko leżał z zamkniętymi oczami.

Obudził go metaliczny dźwięk, a potem kroki i szuranie. Po chwili, ktoś nachylił się nad nim i coś powiedział. Jakub nic nie widział, lecz mógłby przysiąc, że zna tę osobę. Poczuł rękę na policzku, a serce zaczęło mu tłuc się w piersi, jakby chciało wyskoczyć. Nie wiedział jak to możliwe, ale miał przed sobą największego wroga i najlepszego przyjaciela w jednym. Pragnął uciekać, ale coś kazało mu zostać na miejscu. Przezwyciężając lęk, złapał głaszczącą go rękę. Zrobiło mu się ciepło na sercu. Poczuł błogostan, jakiego nie zaznał od bardzo dawna. Uwolniony od całego balastu, który go przykuwał do ziemi, uniósł się.

Pod nim przestrzeń zaczęła się zmieniać. Wyglądało to tak, jakby ktoś wycinał jej fragmenty, a następnie na ich miejsce wstawiał inne. Krok po kroku, z tych puzzli wyłonił się jakiś pokój.

Jakub upadł dokładnie na jego środek.

Kiedy się rozejrzał, zrozumiał, że zna to miejsce. To był jego dawny azyl, miejsce w którym miał swój świat wolny od tego wszystkiego, co działo się za ścianą.

Znajdował się w swoim pokoju z dzieciństwa.

 

~:~

Wszystko było dokładnie tak, jak zapamiętał – łóżko stojące pod oknem, ciemnobrązowa szafa na ubrania, pokryta nalepkami z niemieckiego BRAVO, stolik nocny, na którym stały figurki z serialu HE-MAN i WŁADCY WSZECHŚWIATA, biurko, zielony dywan i wielki obraz na ścianie. Na podłodze stał nawet jego czerwony tornister z odblaskową klamrą.

Jakub rozglądał się zafascynowany. Czuł radość, że znowu może tu przebywać, ale z drugiej strony bał się poznać powód, dla którego się tu znalazł. Zwrócił oczy na obraz, wiszący nad łóżkiem. Śródziemnomorska sceneria, z górami w tle, a na pierwszym planie drzewo oliwne, pod którym słodko spało pulchne dziecko. Nad nim zaś, czuwał ON, dumny, budzący zaufanie, ale także respekt, Anioł Stróż.

Znał każdy detal tej sceny. Miał czas, żeby się jej nauczyć, gdy w czasach pacholęcych klęczał przed tym malowidłem każdego poranka i wieczora, pokornie odmawiając pacierz. Wierzył wtedy głęboko, że przy nim także stoi taki strażnik, który niejednokrotnie jako jedyny był po jego stronie, kiedy w brutalny sposób poznawał świat dorosłych.

Jakub zaczął pociągać nosem, na samą myśl o tamtych czasach, a po policzkach spłynęły mu łzy. Zacisnął mocno zęby, bo chciało mu się wyć i to właśnie zrobił – krzyknął ile sił w płucach, jakby chciał, żeby jego głos trafił aż pod niebiosa, jak oskarżenie pod adresem najwyższej instancji. Kiedy skończył, zapadła cisza, którą mącił tylko ledwo słyszalny szept. Rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył.

Jednak coś się działo.

Pokój zadrżał, a z sufitu zaczęły odrywać się kawałeczki tynku. Jak płatki śniegu, spadały na łóżko i obok niego. Początkowo, część drobinek zdawała się zatrzymywać w powietrzu, ale po kilku minutach było już jasne, że tynk osadza się na czymś, co wcześniej było niewidzialne.

Z nicości wyłaniało się śpiące w łóżku dziecko i nachylająca się nad nim postać - anioł, który cichutko mówił mu coś do ucha. Jakub znał to dziecko bardzo dobrze – to był on sam.

Szept boskiego wysłannika, wcześniej brzmiący jak szelest suchych liści, pękających pod czyimiś butami gdzieś w dali, teraz brzmiał tak klarownie, że Jakub mógł wychwycić każde słowo, a to co usłyszał zmroziło mu krew. Niebieski protektor nie koił jego duszy, przeciwnie, zapamiętale dyktował mu do ucha, wszystkie rzeczy, z którymi mężczyzna musiał sobie później radzić, żeby móc funkcjonować w miarę normalnie w życiu. W przeciągu kilku chwil, Jakub zobaczył, jak przez całe dzieciństwo anioł utrwalał mu poczucie wstydu, porażki i czarnowidztwo, a także brak nadziei, poczucie odpowiedzialności za wszystkich wokół, strach i bezkrytyczne poddawanie się wyrokom boskim.

To porażające odkrycie sprawiło, że zamarł na chwilę.

Kiedy Anioł Stróż skończył sączyć jad, podniósł głowę, a Jakub zobaczył, że ma on twarz jego matki.

Wiedząc, że nie może inaczej, doskoczył do niej, jak dzikie zwierzę, łapiąc ją za gardło, a następnie ścisnął ile sił w rękach. Trzymał matkę mocno, patrząc z satysfakcją, jak ucieka z niej życie, trzepocząc wielkimi skrzydłami. Kiedy to robił, pokój zaczął falować, jakby też tracił oddech, jednak jego to specjalnie nie zajmowało Z każdą sekundą zaciskał dłonie coraz mocniej, aż poczuł, nie bez satysfakcji, że zmiażdżył jej krtań.

Pewny, że już nie żyje, rzucił nią, a ona padła na podłogę, jak szmaciana lalka.

Dysząc głośno, Jakub patrzył na swoje dzieło, a z ust ciekła mu ślina.

Przez chwilę panowała cisza, która powoli zamieniała się w brzęczenie. Wszystko wokół, włącznie z Jakubem, wpadło w wibracje, jakby każda cząsteczka materii, znudzona dotychczasową konfiguracją, zapragnęła się uwolnić i polecieć w sobie tylko znanym kierunku. Napięcie narastało do momentu, kiedy nastąpiła gwałtowna eksplozja, w której wszystko się rozpadło i nastała ciemność, podziurawiona gdzieniegdzie przez świecące fragmenty, jak nocne niebo.

 

~:~

Jakub nie spał tak dobrze od niepamiętnych czasów i nie przeszkadzało mu, że leżał na podłodze. Kiedy otworzył oczy przeciągnął się, aż strzeliły mu kości i z uśmiechem pomaszerował do łazienki, gdzie ogolił się i wziął odświeżający prysznic.

Po ablucjach, udał się do sypialni, żeby założyć świeże ubranie. Był sam, więc nie zawracał sobie głowy zakładaniem szlafroka. Mijając lustro, wiszące w przedpokoju, zatrzymał się, żeby zerknąć na siebie w pełnej okazałości. Przez chwilę naprężał muskuły, a następnie stanął bokiem, żeby nacieszyć oczy swoim profilem. Kiedy to robił, zauważył krew, która zaczęła lecieć mu ze stopy.

- A to, co? - powiedział i, stojąc na jednej nodze, wyciągnął z pięty duży fragment szkła, po czym odrzucił go do pokoju, przez otwór w drzwiach, pozostałości po wybitej mrożonej szybie.

Kawałeczek wylądował bezgłośnie na brzuchu, leżącej na plecach, martwej kobiety. Miała otwarte usta, a wokół szyi siny ślad. Spod jej pleców wystawały zaschnięte kałuże krwi, sugerujące, że musiała upaść na kawałki szkła, które ją przebiły. Nie można się było oprzeć wrażeniu, że kształt tych plam przypominał małe skrzydła.

Kiedy Jakub patrzył na ten widok, całe jego ciało wydawało się radować.

- To będzie piękny dzień – powiedział i poszedł się ubierać, zastanawiając się na jakie śniadanie ma ochotę.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Tanaris 18.11.2017
    No powiem tak, że jestem zaskoczona. Początek taki o wzlocie i upadku. Ale potem, kiedy wszystko już traci sens... Fajny styl, ciekawe i ta końcówka. :) 5
  • Elorence 19.11.2017
    Świetnie napisane, ale takie trochę przerażające.
    Z jednej strony, Jakub wyrwał się ze stanu odrętwienia i wreszcie mógł porządnie odetchnąć, ale z drugiej... Kurczę, rodzice robią dzieciom krzywdę dosyć często, a potem one przez długie lata próbują dojść ze sobą do ładu i składu, bezskutecznie.
  • refluks 19.11.2017
    Świetnie napisane.
    Udany mam dzisiaj dzień z opowiadaniami.
  • Troszeczkę przerażające, ale takie uwielbiam najbardziej. <3
  • Canulas 19.11.2017
    Dobrze napisane, choć puenta trochę przewidywalna. Nie mniej, poziom wysoki.
    Podobało mi się.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania