Tytułu nie ma, bo brak pomysłu, wstęp
Stworzone z okazji pisarskiego weekendu. ^^
Mimo późnej pory karczma tętniła życiem. Wznoszono toasty, śpiewano, tańczono. Nawet Gerard liczący ponad sto lat, a co za tym idzie najstarszy w wiosce wyszedł z domu i pofatygował się, by świętować razem z innymi. A z jakiej to okazji? Ano wojna między Leirą, a Sibayią dobiegła końca. Piętnaście lat trwała, aż wreszcie pewien leiryjczyk przełamał impas. Oczekujecie, zapewne historii o bohaterze, który poświęcił się dla kraju. Zaraz wszystko się wyjaśni. Nie samo, rzecz jasna, bo samo nie robi się nic. Zrobi to jegomość, który właśnie wszedł do przybytku. Jego płaszcz oraz buty były upaćkane błotem. Głowę pokrywały śnieżnobiałe włosy. Ogólny gwar ucichł, wszyscy spojrzeli na przybysza, a on uśmiechnął się serdecznie.
- Witam w tę radosną noc! – oznajmił donośnie.
- Co się panu starszemu stało? – Właściciel karczmy zwrócił uwagę na stan jego ubioru.
- Dajcie mi piwa i wolne krzesło, cobym mógł przysiąść,a wszystko wam opowiem. – Wyjął z sakwy złotą monetę i podał mężczyźnie.
Jakiś młodzik ustąpił mu miejsca. Starzec pociągnął kilka solidnych łyków z kufla i otarł usta dłonią.
- Już tłumaczę czemu wyglądam jak jaki obszarpaniec, albo co gorszego. Wracałem z wojny drogą nieopodal. Nagle jakiś pies wyskoczył. Klacz stanęła dęba. Dorożka się przewróciła. Jak żem już wylazł, to patrzę, a konia nie ma. Wczorej deszcz padał. Tedy i błoto wszędzie. Tak oto musiałem na nogach iść, aż trafiłem tutaj. Brudny, z lekka zmęczony, ale w jednym kawałku. Ot, moja historia. – Chrząknął i się napił.
Wszyscy zebrani słuchali go z uwagą, albowiem nasz przyjaciel miał talent do mówienia.
- Z wojny pan wracasz? To widziałeś pan bohatera? – spytała jedna z pulchnych gospodyń o kraśnych policzkach.
- Ano , widziałem. – kiwnął głową.
- Mówże pan, jak to z nim było?! – postawiła przed nim kolejne piwo.
Nowoprzybyły, westchnął, uśmiechnął się nostalgicznie i rozpoczął swoją opowieść.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania