Uciekłem, lecz nie jak Prometeusz

Uchylam powieki

Strapione przez sen

Przyjazne promyki

Wędrują przez skwer

Figlarnym podskokom

Wróbelków wtórując

Na twarzy twej bladej

Rumieńce malując

Niewinnej i słodkiej

Śniącej jak dziecko

 

Czuję twe ciało

Ciepłe i pachnące

Miodowym piernikiem

Serce twe bijące

Przy moim

W rytmie i beztrosce

Ach cóż za radosne

I szczęśliwe są chwile

Gdy spadłem z obłoków

Nie zasługuję na tyle

 

Kiedyś pamiętasz

Siedziałem w Olimpie

Pomiędzy Bogami

Śniadałem i żyłem

Pijąc miodowy

Nektar wyższości

Patrząc przed siebie

Nieszczęścia nie widząc

A w mroku świątyni

Wiarą znicz mój karmili

 

Dzisiaj mnie zapytasz

Czy zostanę tu z wami

Twoje usta na moich

Naznaczą pożegnanie

Twoje oczy zapłaczą

Jeśli odejść zapragnę

Przytulisz do piersi

Wyznasz miłość wieczną

A ja odpowiem ci tylko

Że żałuję wszystkiego

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania