Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ucz się od wujaszka

Zawodziłam.

Panie Boże, niech on sobie pójdzie do piekła! Niech mnie zostawi w stanie nienaruszonym. Mogę jeść robale, byleby on wrócił do tego swojego piekielnego ojczulka! Błagam, zawieź go do piekła!

Dziesięć lat "małżeństwa" zrobiło ze mnie niedojdę. Nie fizyczną, bo wyglądam dobrze, a nawet jestem gruba, mam jakieś tam ścierki i szmatki, które służą mi za prowizoryczne ubrania.

Moja nieporadność spowodowana jest tym, że mieszkam z człowiekiem, który zostanie potępiony.

Cały czas zawodzę.

Wróci w dobrym humorze, wróci wreszcie do piekła, czy dostanę od jego tatusia kartkę informującą, że jeszcze trochę muszę pocierpieć z napisem: "Kamilek zostanie jeszcze trochę u ciebie. Plany się zmieniły".

Kamilek trochę sobie popłacze, pomarudzi, że chce do tatusia i pójdzie spać. Wcześniej zmusi mnie do seksu, takiego jak lubi, jak przyuważył w piekle.

Rano pojedzie do więzienia, domowy hidżab zmieni na jakąś szmatę, puknie się w łeb i podrapie po głowie.

Zadzwoni z płaczem do tatusia, który prześle mu całuski.

Przyjdzie pani Kunegunda do mycia mu tyłka i orania naszego pola. Nakarmi prosiaki, wywiezie obornik i zrobi schabowe na masełku dla Kamilka. Zrobi kopytka na bigosie dla swojego Janusza, a potem wypierze mu gacie.

Ucałuje Kamilka na dobranoc, uspokoi, że tatuś niedługo po niego przyjedzie i wspólnie napiszą do niego liścik.

A potem zanuci kołysankę potępieńcowi.

- Pani to ma szczęście, taki ładny dom, taki uroczy mąż - powiedziała i wskazała wyszczerzonego Kamilka.

Kiedy się pobieraliśmy, wszyscy mówili, że to ja będę myślała za Kamilka w tym związku.

Kończyłam studia, byłam do przodu, przebojowa, nie dałam się nikomu zdominować. On był milczek, głupi, tępy, nierozgarnięty, godny kopa w dupę.

Chciałam faceta, który nie wie na jakim świecie żyje i z niczym sobie nie radzi. Moi koledzy z przedszkola umieli tylko pouczać, a ja chciałam niedojdę, którego to ja będę pouczać! Tylko tacy mnie pociągali!

Po maturze zajął się islamem. Najpierw przez internet na malutką skalę wypisywał jakieś nawiedzone farmazony, potem coraz bezczelniej prawił kazania innym.

Dzisiaj jest przez niektórych uznawany za świętego, zresztą ma talent do gadania głupot. Cała moja rodzina na tym traci - brat z bratową, ojczym, macoszka i wujaszek wylądowali na marginesie społecznym, dzięki temu, że on nagadał im jakichś fanatycznych bzdur. Jego głowa wymaga bardzo silnych leków psychotropowych, ale świr jest przekonujący, dlatego wszyscy mu uwierzyli.

- Piśnij słowo, a te wszystkie owieczki zdechną - zagroził, kiedy powiedziałam, że przemówię im do rozsądku. - Myślisz, że ich przekonasz? Spróbuj...

Bałam się tego przygłupa od chwili, kiedy pierwszy raz mnie sterroryzował.

Urządziliśmy uroczystą dyskotekę na cześć Kamilka.

Było super, zamiast tańczyć fruwałam. Obok mnie wił się Kamilek i pląsali jego koledzy. Potem coś tam zaszczebiotał pod nosem i biczował się, bo chciał zostać święty. Nie pomyślał jednak o swoim pochodzeniu.

Trochę się dołożyłam do tego biczowania tłumoka. Gdyby nie to, może bym się powstrzymała i nie wypaplała jego debilnego sekreciku, ale pomyślałam, że jak już go biję, to pojadę na całość:

- Wiecie, że Kamilek nie wie, gdzie leży Nowa Zelandia? On myślał, że to pod ziemią, pojęcia nie miał, że to na powierzchni!

- Uuu... - zaćwierkali znajomi. - Komuś się wszystko z piekłem kojarzy, Kamilek, no co ty... Nie bądź takim fanatykiem...

- Chcemy jechać na urlop, ale trochę się boję z nim ruszać w świat. On najlepiej czuje się w piekle. Tam jest jego ojciec...

Kamilek szczerzył się uroczo. Przynosił kiełbasę, smażył schaboszczaki, był milutki i grzeczniutki.

Kiedy wygoniliśmy na podwórze jego kolegów, walnął mnie tyłkiem w twarz.

Ścisnęłam mu go. Nie mogłam oddychać, zrobiło mi się niedobrze, zwymiotowałam. On puścił bąka.

- Przewietrz ten pokój - usłyszałam. - Za chwilę sprowadzę tatusia.

Powinnam była zdemolować telefon! Wszystko byłoby lepsze od tego, co zrobiłam, bo ja zaniosłam go na rękach do telefonu, a on szybko wystukał odpowiedni numer.

Nikogo nie sprowadził.

Wyrzuciłam go przez okno, a chwilę potem usłyszałam jakby spod ziemi radosny szczebiot.

Od tej pory szatan regularnie wpadał mi do domu i mnie bił.

A Kamilek wracał do domu o czwartej i nawet sam śpiewał sobie kołysanki.

Dopiero siódmego dnia wrócił wcześniej i już zaczął zawodzić sobie kołysankę, gdy nagle przerwał i powiedział:

- Wykupiłem twojej matce pobyt w domu publicznym. Narzekała, że nie ma co robić, a tam będzie zajęta zadowalaniem klientów.

Zatkało mnie.

- Jeszcze to przemyślimy - powiedziałam po chwili. - Ale... co z tobą? Chyba powinieneś siedzieć teraz na kolanach u swojego ojczulka w piekle, a nie na moich.

- Ale tatuś powiedział, że tutaj jest moje miejsce - zawył.

Wtedy zrozumiałam, że sam szatan ma już go dosyć.

- A poza tym, wypaplałaś moją tajemnicę. Spróbuj jeszcze raz o tym komuś powiedzieć, a zobaczysz, na co stać mojego tatusia!

- Grozisz mi?

- Uprzedzam. Jeśli coś mi się nie będzie podobało, tatuś zaraz się o tym dowie.

 

Nosiłam burkę, żeby zakryć ślady uderzeń poroża szatana.

Pewnego razu w lesie spotkałam jakąś staruszkę. Powiedziała:

- Widzę, że ma pani problem. Ale wszystkie problemy da się rozwiązać w jeden sposób.

Taki wujaszek na przykład - wskazała mojego wujka pijącego nieopodal. - Jak mu się jedna butelka skończy, zaraz idzie do sklepu po drugą. A stać go, bo wyłudza od wszystkich pieniądze.

Pani też powinna tak pasożytować, a wszystkie problemy zaraz się same rozwiążą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania