Uczucie potrafi uratować

Mam dziwne wrażenie, że samodestrukcja to jedynie początek drogi ku cierpieniu. Smutek i żal to nic w porównaniu do szczerych łez, które wylewamy w pierwszym odruchu nieszczęśliwego przeżycia. Jesteśmy tylko ludzmi, którzy chcą pisać swoją historię na łamach każdego nowego dnia. Niestety, niektórzy z nas zamiast posługiwać się piórem i atramentem, wolą żyletkę i widok własnej krwi, powoli skapującej w bezdenną otchłań szaleństwa.

Stało się.

Kolejna samotna łza stoczyła się po moim policzku, gdy uświadomiłem sobie, że nie zniosę dłużej widoku jej zbolałego spojrzenia. Ogień w jej niebieskich oczkach powoli - naprawdę bardzo powoli - przestawał się tlić, a im dłużej byłem tego świadkiem, tym dotkliwiej czułem, że nie jestem w stanie zrobić dosłownie nic.

Wiedziałem, że jeszcze chwila, a będzie po wszystkim.

Czułem w sercu odbijający się na jej twarzy ból. Wiesz dlaczego? Ponieważ wciąż była dla mnie kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką. Wciąż żywiłem do niej szczere uczucie. I wciąż przy niej byłem. I wiedziałem, że nie odejdę. Choćby mnie zawijali w kajdany, w życiu nie ruszę się stąd nawet o pół kroku. Ona jest ważna, najważniejsza.

- Zostaw mnie, proszę... - szepnęła głosem niknącym pośród ciszy niedzielnego poranka. - Mnie już nic nie uratuje...

Jej zrezygnowanie wymierzyło mi szczery cios prosto w serce. To nie ja byłem odpowiedzialny za jej obecny stan, lecz mimo wszystko obwiniałem się za to, że nie umiem jej z tego bagna wyciągnąć. Czułem się winny. Ba, jeśli teraz odejdzie - przysięgam, że odejdę wraz z nią. Nie mogę zostawić jej samej, o nie...

- To nie ja prosiłam się na ten świat - wyznała, przez kolejną salwę łez. Poruszyłem się tylko niespokojnie i zrobiłem najbardziej żałosną minę, na jaką tylko było mnie stać. - To nie moja wina, że jestem taka słaba. Ja po prostu... po prostu przeżyłam naprawdę dużo i widziałam naprawdę wiele cierpienia. Nie zniosę już więcej... Nie mam na to sił.

Ostrożnie przeniosłem wzrok z jej twarzy, na ostry metalowy przedmiot, który tak kurczowo ściskała w zakrwawionych dłoniach. Całe jej ciało drżało ze strachu, jednak to pocięta lewa ręka podskakiwała najmocniej. Podczas tych licznych nocy, w trakcie których ja o niej marzyłem - ona w tym samym czasie płakała. Za każdym cholernym razem, a ja nic o tym nie wiedziałem.

Mogę czuć się winny?

Hm, nie mogę. Ja nim po prostu jestem.

- W końcu mam szansę bycia szczęśliwą - mówiła dalej, ściszając głos z każdym kolejnym zdaniem. Serce skakało mi w miejscu. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że każdy nerw mego ciała jest napięty do granic możliwości. W każdej chwili byłem gotów do skoku. - Już dawno przestałam kogokolwiek obchodzić na tym świecie. Już dawno...

- Naprawdę tak sądzisz? - Coś we mnie pękło. Być może to serce, finalnie doprowadzone do skraju, nie wiem. Szczerze o to nie dbałem. - Chciałbym ci powiedzieć jak wiele dla mnie znaczysz, ale mam dziwne wrażenie, że to i tak nic nie zmieni, prawda?

Przez jej twarz przemknął cień zadumy. Otworzyła szerzej usta, a jej spojrzenie nabrało jeszcze większego dystansu.

- Proszę, przypomnij sobie kto przez ostatnie miesiące wywoływał na twojej twarzy uśmiech. Przypomnij sobie, kto był ZAWSZE przy TOBIE, bez względu na wszystko. Kto cię rozumiał, słuchał i pomagał. Nie możesz odejść z tego świata - nie wytrzymałem, pierwszy raz w życiu mając szczerze gdzieś to, że łzy nie są męskie. Potoczyły się pełnym potokiem po całej powierzchni mojej twarzy. - Chcesz zostawić mnie samego, ale zrozum do cholery to, że jesteś dla mnie wszystkim. Jeśli odejdziesz, stracę cały swój świat. Stracę ciebie. Stracę siebie. STRACĘ SENS SWEGO PIEPRZONEGO ŻYCIA - odetchnąłem głębiej, po czym uciekłem od niej wzrokiem, aby chwilę pózniej dodać ciszej. - Nie rób mi tego, proszę...

Nie umiała opanować emocji. Widziałem to.

Słowa, które właśnie padły z moich ust, wstrząsnęły nią do całego. Wpatrywała się we mnie z szeroko rozwartymi ustami. Pozwoliłem, aby jej oczka w cichym skupieniu powoli rejestrowały każdą emocję przemykającą po mojej twarzy. Od smutku, po miłość. Od zażyłości, po roztargnienie.

I od cichej prośby, po szczerą obietnicę.

Prośby, aby dłużej mnie tak nie krzywdziła.

Obietnicy lepszego życia.

W końcu zagryzła wargę, spuściła wzrok i pokręciła głową.

- Nie jestem warta tego świata - nie zaprzestała w swoim płaczu, ignorując kompletnie krwawiącą rękę. - Nie jestem warta tego uczucia, które do mnie żywisz. Zasługujesz na kogoś innego, lepszego.

Miałem tego szczerze dość.

Zerknąłem na nią z jeszcze większym bólem w sercu. Nie wytrzymałem. Podwinąłem rękaw swojej koszulki i podsunąłem jej swoją rękę, wierzchem do góry.

- Jeśli dalej tak sądzisz, to proszę. Zacznij ranić mnie, nie siebie. Za wiele dla mnie znaczysz, abym mógł znosić widok tych blizn na twojej skórze. Co za różnica przez czyje ciało przepływa żyletka, skoro to do cholery boli tak samo.

Była w szoku.

Otworzyła szeroko usta aby coś powiedzieć, i w tej samej sekundzie je zamknęła. Znów je otworzyła. I znów zamknęła. Trwała w takim dziwnym półstanie, aż w końcu zebrała się w sobie na tyle, aby wypowiedzieć jedynie ciche - ''Nigdy''.

Wykorzystałem ten moment jej chwilowego zawahania. Ruchem szybszym niż cokolwiek wyobrażalnego, wybiłem jej żyletkę z rąk. Nie schyliła się po nią. Nie histeryzowała z tego powodu. Ba, nawet nie spojrzała się za utraconym narzędziem. Patrzyła się na mnie jak na bohatera, a ja mimo wszystko czułem się jak owy bohater. Wiedziałem, że dokonałem czegoś wielkiego. Uczucie dumy po prostu paliło mnie od środka. Z pewną dozą ulgi rzuciła mi się w ramiona, obejmując mnie tak mocno, że niemalże utraciłem na stałe swój kontakt z tlenem.

Ostrożnie oplotłem się szczelniej wokół jej ciała, bojąc się, że za chwilę ją stracę. Za wszelką cenę chciałem zatrzymać tę chwilę na jak najdłużej, ponieważ dopiero teraz zaświadczyłem tych wszystkich rzeczy, które od zawsze chciałem doświadczyć.

Tak...

W końcu...

Poczułem każdy jej nerw dziko pulsujący po delikatnym ciele.

Poczułem jej ciepły oddech na swoim ramieniu.

Poczułem łzy skruchy przesiąkające przez materiał mojej koszulki.

Poczułem bicie jej serca, tak blisko zbliżonemu memu sercu.

- Ręka... - szepnęła cicho tuż przy moim uchu, a ja dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że oprócz jej łez, coś jeszcze przesiąka przez moje ubranie. Działałem instynktownie, a mimo wszystko - zachowałem się jak trzeba. Nie było czasu na szukanie bandaża, dlatego zdjąłem własną koszulkę, podarłem ją na mniejsze części i obwiązałem wokół jej przedramienia, sprawdzając uważnie czy materiał na pewno szczelnie zatamuje dopływ krwi.

Zasnęła po około dwóch godzinach w swoim własnym łóżku, kojona zapewnionym bezpieczeństwem w moich ramionach. Ucałowałem ją delikatnie w policzek, po czym ostrożnie wyswobodziłem się z jej objęć.

Podniosłem z ciekawością żyletkę z zakrzepniętą krwią, po czym przez długą chwilę mierzyłem wzrokiem chłodny metal, nie mogąc kompletnie zrozumieć jak takie małe ''coś'', może być narzędziem destrukcji setek tysięcy nastolatków na całym świecie.

Emocje. Płacz. Cięcie. Westchnienie ulgi. Chwila zawahania. Ból. Powracający smutek.

To wszystko odbijało się na jej powierzchni. Wzdrygnąłem się tylko, i z wcale nie skrywanym obrzydzeniem wyrzuciłem żyletkę do jej należytego miejsca - kosza na śmieci.

A potem?

Potem mało co nie wysadziłem kuchni, chcąc zrobić jedynie prostą jajecznicę. No, cóż. W pewnych kwestiach jednak musiałem się jeszcze podszkolić.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Rasia 27.12.2015
    "zawijali w kajdany" - raczej zakuwali*
    "wyznała, przez kolejną salwę łez" - bez przecinka
    "Poruszyłem się tylko niespokojnie i zrobiłem najbardziej żałosną minę, na jaką tylko" - tylko x2
    "Ostrożnie przeniosłem wzrok z jej twarzy, na ostry metalowy przedmiot" - bez przecinka
    "Chciałbym ci powiedzieć jak" - przecinek przed "jak"
    "- Proszę, przypomnij sobie kto przez ostatnie miesiące" - po "sobie"
    "Chcesz zostawić mnie samego, ale zrozum do cholery to" - usunęłabym "to" i przed i po "do cholery" przecinek, bo to wtrącenie ;)
    "pózniej" - później*
    "Od smutku, po miłość. Od zażyłości, po roztargnienie." - bez przecinka x2
    "I od cichej prośby, po szczerą obietnicę." - to samo
    "- Nie jestem warta tego świata - nie zaprzestała" - kropka i "Nie"*
    "Nie jestem warta tego uczucia" - bez "tego", staraj się unikać zbędnych słów ;)
    "skoro to do cholery boli" - to samo, co wcześniej. "Do cholery" to wtrącenie
    "Otworzyła szeroko usta aby coś powiedzieć, i w tej samej sekundzie je zamknęła." - bez przecinka
    "Ruchem szybszym niż cokolwiek wyobrażalnego, wybiłem jej żyletkę z rąk." - bez przecinka
    "spojrzała się za utraconym narzędziem" - bez "się"
    "sprawdzając uważnie czy materiał na pewno" - przecinek przed "czy"
    Ta końcówka trochę nie pasowała mi do całokształtu klimatu tekstu i samej treści. Poza tym umysł samobójcy nie jest zbyt prosty do opisania. Dziewczyna nie doznałaby nagle jakiegoś olśnienia, jeśli facet wytrąciłby jej z dłoni żyletkę i powiedział, że ją kocha. To by oznaczało, że jej problemem tak naprawdę był brak faceta, skoro nie awanturowała się dalej, a nie problemy o głębszym podłożu - rozwód rodziców, śmierć w rodzinie, alkoholizm, narkomania, cokolwiek. W tym wypadku to z mojej perspektywy, jako czytelnika, wygląda, jakby bohaterka sama sobie zrobiła problem, a inni mają jej żałować. Czekałam na jakieś lepsze wytłumaczenie. Oczywiście nie chcę Cię urazić, bo ten temat jest wyjątkowo drażliwy i trudny, jednak do mnie ten punkt kulminacyjny jakoś nie przemówił. Samo opowiadanie dobrze napisane pomimo błędów interpunkcyjnych. Pozostawiam jednak bez oceny z uzasadnionych powodów. Pomimo tego życzę powodzenia w następnych pracach i nie zniechęcaj się, moja opinia ma być jedynie wskazówką, a nie ma na celu jakiegoś obrażenia Cię czy powiedzenia, że tekst się do niczego nie nadaje, bo tak nie jest :)
  • ArTemis 29.12.2015
    Dzięki! ='D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania