Ciemna Uliczka
Otóż...
Wczorajszy dzień był bardzo zimny. A przynajmniej ten czas, który zajął mi przebycie pieszej wędrówki od przystanku autobusowego do domu. Jestem już znudzony tą drogą powrotną.
Czas to zmienić — pomyślałem
Postanowiłem przejść skrótem. No wiecie, czasem jak ludzie się śpieszą, albo chcą bardzo gdzieś się znaleźć, skracają sobie drogę. Tworzą skróty. Jedyne co musiałem zrobić to iść cały czas prosto do ulicy Piotrowskiej, skręcić w prawo i w pierwszym skrzyżowaniu w lewo. Następnie przejść przez taką jedną małą uliczkę.
Nie będę musiał pół dnia czekać na te światła kilka razy, żeby w końcu dostrzec do domu — pomyślałem.
Ruszyłem szybkim krokiem. Mijałem te same sklepy, spożywczaki, pizzerie, potem budynek poczty aż doszedłem do pierwszego skrętu w prawo. Jedne małe światło i pognałem prosto. Po lewej, stronie ulicy, stało pełno ludzi, sprzedających, warzywa i owoce. Miałem ochotę wtedy na te krągłe jabłka, ale śpieszyłem się do domu.
Przeszedłem na obdartych białych pasach na lewo i z głośnym tupotem, poszedłem dalej. Jako że w końcu jest to miasto, Dostrzec można było jedynie, na lewo i prawo kamienice, gdzie u góry znajdowały mieszkania zaś na dole sklepu typu mięsny, rybny. Oprócz tego pełno ludzi, którzy wracali, na pieszo, samochodem lub pociągiem do domu, albo na drugą zmianę.
Po kilku sekundach dotarłem...
Normalnie, to poszedłbym dalej aż do parku, aż wyszedłbym na ulicę, gdzie miałbym już tylko prostą drogę do domu. Ale nie... musiałem wybrać tę właśnie drogę. Przez małą ciemną uliczkę.
Jako że słynę z tego, że wszystkiego się boję, w normalnych okolicznościach dawno byłbym już w połowie drogi. Niestety zależało mi na czasie. Przeszedłem przez drewniany płot aż w końcu, znalazłem się w środku.
Uliczka wąska, alejka między dwoma budynkami, które łączone były dzięki wspólnym balkonom. Widziałem jak z okien, na dzisiejszym zimnym, jesiennym wietrze, powiewają stare ubrania i szmaty. Łatwo było poznać, że wiszą na tym sznurku na pewno więcej niż tydzień. Ba!. Nawet miesiąc. Brudne i nie zadbane, zapomniane. Widziałem kwiaty, które dawno zostały pozbawione życia, a kolor zielony rozpłynął się w barwie szarości ceglanych ścian. Dodając kilka kroków, dostrzegałem zabite deskami okna, oczywiście od zewnątrz. Nie miałem wtedy pomysłu, czy wewnątrz ktoś mieszka, bo światła dobiegały albo z wewnątrz, albo odbijały blask. Idąc dalej, przed siebie, widziałem jedynie mrok, a za mną nie było już otwartego na pół drewnianego płotu, tylko szara mgła, która zakrywała całe moje tyły. Serce waliło jak dzikie. W uszach słyszałem dudnienie. Bałem się. Cholernie się bałem. Z zamkniętymi oczami wędrowałem przed siebie. Czułem, że grunt pod nogami zmienił swoją formę. To już nie była stara ziemia. Czułem coś mocnego, twardego i szorstkiego. Chodnik — powiedziałem. Obejrzałem się za siebie. Przełknąłem ślinę. Za mną istniało tylko małe wgłębienie w budynku. Odwróciłem się i wziąłem głęboki oddech, spojrzałem na swój czarny zegarek, po czym dodałem — Jejku! Już po 16?! Mama mnie zabije.
Bez zastanowienia, o jeszcze drewnianych nogach pobiegłem w stronę domu.
Komentarze (9)
"Jako że w końcu jest to miasto, Dostrzec można było jedynie, na lewo i prawo kamienice, gdzie u góry znajdowały mieszkania zaś na dole sklepu typu mięsny, rybny" wielka litera w środku zdania, 'sklepu'=sklepy może zamiast ostatniego przecinka wstaw 'lub'
Generalnie pełno niepotrzebnych przecinków i dziwnie zbudowanych zdań. Chyba pisanie na szybko, co? Zajrzyj do tego jeszcze raz i popraw :) Na razie nie ocenię
,, którzy wracali, na pieszo,'' - którzy wracali pieszo, samochodem ...
Szczerze, o tej tytułowej uliczce było niewiele, do tego dużo błędów.
1. "Czas to zmienić — pomyślałem" - kropka na końcu ;)
2. "jak ludzie się śpieszą, albo chcą" - przed "albo" nie dajemy przecinka ;)
3. "Nie będę musiał pół dnia czekać na te światła kilka razy, żeby w końcu dostrzec do domu" - dotrzeć*
4. "gdzie miałbym już tylko prostą drogę do domu. Ale nie... musiałem wybrać tę właśnie drogę" - powtórzenie "droga"
5. "nie zadbane" - przymiotnik, więc piszemy razem
6. "Już po 16?!" - liczby piszemy słownie
Szczerze mówiąc niezbyt podobał mi się ten tekst. Spodziewałam się, że ten skrót go zabije, naskoczą na niego wandale, będzie krew, kradzież, cokolwiek... A tutaj punktem kulminacyjnym był telefon od mamy. Niezbyt to dla mnie przekonujące. Rzeczywiście przecinki dość dziwnie postawione. Powodzenia jednak w dalszych pracach i nie poddawaj się :)
Po drugie? Jaki telefon od mamy?! :P.
Po trzecie. Nie poddaje się ;-)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania