Untiled.

Szedł przez las. Późna noc i księżyc w pełni tylko wzmagały poczucie strachu pomiędzy drzewami, których liście i igły skutecznie blokowały jakikolwiek dostęp światła. Przerażające kształty konarów i nienaturalnie wygiętych gałęzi nie dodawały mu odwagi. Już dawno nie był tak przerażony. Raz po raz słyszał szelest i trzask suchych gałązek deptanych przez zwierzęta, ludzi lub… nie wiedział i nie chciał nawet wiedzieć, co mogłoby się czaić w tym mroku. Usłyszał wycie wilków, donośnie niosące się po lesie. Ujrzał jakiś dołek. Podszedł do niego i zobaczył ją- zakrwawioną, półnagą, bezbronną i… martwą.

Zerwał się dysząc ciężko. Rozglądając się stwierdził na pewno, że jest w swoim łóżku, w swoim pokoju, w swoim domu. To był tylko koszmarny sen. Jeden z wielu od ponad roku, kiedy ona zaginęła. „Jutro mija 14 miesięcy, odkąd zniknęła, stąd sen”- pomyślał. Pojawiały się one około kolejnego miesiąca od jej zaginięcia. Poszedł do kuchni, po wodę. Wątpił, żeby udało mu się znów zasnąć. Tak bardzo za nią tęsknił… mieli być razem już zawsze, kiedy przepadła jak kamień w wodę. Do dziś widział jej uśmiechniętą buzię, śmiejące się oczy… Nie było dnia, żeby o niej nie myślał. Wieczorami wspominał ich randki, pierwsze, nieśmiałe pocałunki, nocne spacery… zawsze przed samym zaśnięciem widział wieczór, po którym pierwszy raz poszli do niego. Na parkiecie wirowali w rytm „Let’s twist again”, a później kochali się przy „With or without you”. Codziennie miał nadzieję, wierzył, że ją odnajdzie. Każdego dnia nadzieja ta była jednak coraz mniejsza… Pomyślał jednak o swoim śnie, bo tym razem miejsce, w którym był, znał doskonale. Był to las leżący nieopodal domu, w którym się teraz znajdował. Przypomniał sobie o zaginięciu młodej dziewczyny sprzed kilku dni. „Nie, to niemożliwe”- przemknęło mu przez myśl. Ubrał się jednak i zadzwonił po Marka, swojego przyjaciela, który jest policjantem. Opowiedział mu o tym, co widział i po chwili obaj byli przed wejściem do lasu. Szybko odnaleźli zagłębienie i zwłoki zaginionej nastolatki. Marek natychmiast wezwał ekipę techników i rozpoczął przesłuchanie:

- Widziałeś coś jeszcze, kogoś jeszcze?- spytał przyjaciela.

- Nie- odpowiedział.- Nikogo nie było, jestem pewien. Matko, co się ze mną dzieje… Po chwili na miejscu była już grupa dochodzeniowo- śledcza, a on mógł pójść do domu. Oczywiście nie położył się już do łóżka, za dużo się wydarzyło przez ostatnie godziny. Jak to się stało? Dlaczego on? Jakby nie miał wystarczająco problemów, teraz znalazł przez sen zwłoki zaginionej dziewczynki. Nie wiedział, co ma myśleć. To było chore, przerażające, ale również intrygujące.

Przez kilka następnych miesięcy żył jak w transie, szukając ukochanej. Jadł, spał, pracował i szukał. Niemal całkowicie usunął się w cień życia towarzyskiego. Pewnego dnia siedząc nad rzeką uciął sobie niespodziewaną drzemkę. We śnie zobaczył teraz dziewczynę, około dwudziestokilkuletnią, zrzucaną z pobliskiego urwiska do rzeki. Była skrępowana, zakneblowana, szarpała się. Była jednak zbyt słaba, żeby się uwolnić. Topiąc się przepłynęła z nurtem obok miejsca, w którym siedział… Zerwał się niemal z krzykiem, zaczął iść wraz z prądem, dotarł do tamy i w zaroślach ujrzał wystającą z wody nogę. Znów zadzwonił do Marka.

- Pamiętasz, jak znalazłem martwą dziewczynę kilka miesięcy temu?

- Tak- odpowiedział mu przyjaciel.- A co?

- To się dzieje znów- powiedział z nadzieją, że kolega nie weźmie go za wariata. Dokładnie opisał miejsce, w którym się znajdował i już po godzinie był otoczony policjantami.

- Co tym razem się wydarzyło?

Ze szczegółami opowiedział, co widział we śnie. Na urwisku znaleziono ślady opon i wypalone papierosy. Ustalono, że całe zdarzenie odbyło się nie dalej niż 3-4 dni wcześniej. Przeraził się jeszcze bardziej niż wcześniej. To nie był już jednorazowy incydent. Zaczynał bać się siebie samego, był zagubiony.

- Wyjedź- powiedział Marek.- Odpocznij, to Ci dobrze zrobi.

- Pomyślę o tym.

Minął kolejny rok. 12 miesięcy spokoju, żadnych „nadzwyczajnych” snów. Przyzwyczaił się już do myśli, że jej już nie będzie. Nigdy jednak się z tym nie pogodził. Postanowił sprzedać dom i wyjechać, na drugi koniec kraju, może za granicę. Za dużo miejsc, rzeczy, ludzi przypominało mu o niej. O pierwszej wielkiej miłości, która miała być też miłością ostatnią, do samego końca życia. Czasem obwiniał siebie za to, że nie ma jej już z nim. W końcu to od jego żartu zaczęła się kłótnia, po której już nie wróciła. Jedno słowo za dużo i stracił to, co miał w życiu najcenniejsze, swój największy skarb…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • White 03.01.2019
    Ciekawe, dobrze napisane
  • Namei 03.01.2019
    Dobre, podobało mi się.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania