Uparta miłość t.III r.8[3]

Nazajutrz, od samego rana siąpił deszcz.W domu było nieznośenie duszno. poszli więc na ławeczkę przed garażem .żeby pogadać. Ilekroć Adam na niej siadał, przypominały mu się słowa Walusia " Tu pan doktor sobie siądzie, pod daszkiem, za wiatrem, tu sobie zapali, odpocznie, coś tam zaplanuje. Dobrze to obmyśliłem, no nie?" Siedli więc z Przemkiem, za wiatrem, pod daszkiem i opowiadali sobie o trudnych przejściach ostatnich miesięcy.Adam mówił o wszystkim oprócz tego, że los jego małżeństwa też jest niepewny.

- W zasadzie najgorsze macie za sobą. Twoja mądra, piękna córka wychodzi na prostą.

- A gdzie jest teraz Natalka, u dziadków?

- Zapisałem ją na obóz kondycyjny. U rodziców jest taki lament, że to grzech i potępienie, że trzeba cierpieć i nie rozwodzić się!Wolę tego nie słuchać.

Co zamierzasz robić przez najbliższe dwa tygodnie urlopu? Nie myślałeś, żeby gdzieś pojechać, odpocząć?

- Taki byłem skołowany, ogłuszony, że nie miałem głowy pomyśleć o sobie. Teraz jest pełnia sezonu, gdzie jakie miejsce znajdziesz w dobrym ośrodku?

- A Kołobrzeg by ci odpowiadał? Tam mamy znajomą, która wynajmuje pokoje.

- Się pytasz! - roześmiał się Przemek i swoim zwyczajem walnął przyjaciela w plecy. Próbowali zadzwonić, ale numer nie odpowiadał, a do nowego domu nie mieli numeru.

- A może byś ze mną pojechał , Adaś? Co rozmowa na miejscu i ze znajomym, to nie kombinowanie przez telefon.

- Chętnie, ale za parę dni. Muszę jechać do Poznania, chorobowe mi się kończy, Jagusia chce zmienić szkołę; no i trzeba porządek zrobić przed powrotem panienki .

Uradzili, że zarz po obiedzie ruszą w drogę, każdy do swoich spraw. Mirka przystała na ten pomysł..Obaj panowie gotowi byli do drogi; Mirka wyszła przed don, by ich pożegnać. ; Przemek żegnając się z nią , wśród wielu komplementów, powiedział: - Zawsze zazdrościłem Adamowi tak wspaniałej żony- przytulił ją i ucałował.

Przyjaciel odjechał, a Adam, ośmielony ostatnimi, obiecującymi doznaniami, próbował objąć małżonkę przed podróżą, niestety odtrąciła jego ręce, popatrzyła srogim spojrzeniem i poszła do mieszkania. Wsiadł do samochodu i omal się nie rozpłakał.

Dom opustoszał, można było odrobinę odpocząć. Przyjęła taką metodę, by do południa uporać się z wszelkimi pracami domowymi, aby po południu z lubością wyciągnąć się na kocu za garażem. Słońce rozjaśniało nawet najbardziej ponure myśli. Przyszłość rysowała się dosyć jasno, tylko, że w tym obrazie nie było Adama. - Choć bym nie wiadomo jak się starała -nie potrafię zapomnieć, nie mogę wybaczyć - to jest nie do osiągnięcia - rozmyślała nie raz.

-Byle z dziećmi wszystko było w porządku - resztę powierzam Panu Bogu, niech się dzieje jego wola.

Jagusia miała nadzieję, że na początku sierpnia ' wyjdzie do cywila". Henio napisał obszerny list; był zachwycony wyprawą. Mieszkają w dużym domu Polskiej Misji Katolickiej w Marly - to mała , malowniczo położona miejscowość niedaleko Fryburga. W pokoju jest ich trzech: on , kolega Andrzej i starszy pan - Słowak Janko. Najbliższą wycieczkę planują do muzeum Henryka Sienkiewicza Vevey.

Pogodne, łaskawe lato, poczynało się chylić; czas jednakże był wciąż przepiękny.Ogrody zachwycały mnogością kwitnących kwiatów. Na polach dojrzewały zboża, a w lasach było w brud grzybów, jeżyn borówek, przejrzałych już jagód.Obfitość bożych darów weseliła serce.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania