Upiór Część I.
Mieszkałam w przeklętym domu [ szykanował mnie przeraźliwy upiór].
Jestem Julita, kiedy mówię ludziom, że mieszkałam, w przeklętym domu słyszę, najczęściej, bajerancko!!!
No cóż, osobiście nie nazwałabym całego tego przeżycia bajeranckim. Mam przyjaciółkę Faustynę, z którą przyjaźnię się od dziecka chodziłyśmy do tej samej szkoły i razem poszłyśmy na ten sam uniwersytet. Nasza uczelnia znajdowała się w innym mieście i musiałyśmy się przeprowadzić przed rozpoczęciem roku akademickiego. Nie chciałyśmy, mieszkać w akademiku więc postanowiłyśmy poszukać jakiegoś miłego mieszkania dla nas dwóch. Wszystkie miejsca które oglądałyśmy miały jakiś mankament, w końcu wpadłyśmy w desperację... I nagle natknęłyśmy się na taki dom, dwupiętrowy dom niemal w centrum miasta, ale w zacisznej dzielnicy, co więcej kosztował grosze. Już to powinno wzbudzić w nas podejrzenia, ale my byłyśmy beztroskie i nie przejmowałyśmy się tym. Nie mogłyśmy uwierzyć w nasze szczęście, kiedy się wprowadzałyśmy, przywitali nas mili ludzie, którzy okazali się naszymi sąsiadami. Jednak mężczyzna był nieco zakłopotany i zapytał nas, czy był jakiś szczególny powód, dlaczego wybrałyśmy właśnie ten dom? Zaśmiałyśmy się, bo myślałyśmy, że żartuje, teraz myślę, że powinnyśmy go były prosić o wyjaśnienia, ale wtedy nie mogłyśmy się doczekać, żeby się wprowadzić i po prostu podziękowałyśmy za życzenia. Wejście do domu było niewidoczne od ulicy, kiedy podeszłyśmy, do progu zobaczyłyśmy miłą kobietę z papierową torbą w rękach.
- Witajcie dziewczęta! Jestem Pani Aurelia. Chciałam Wam przynieść na przywitanie moje słynne tiramisu na lunch. Podejrzewam, że wasi rodzice mieszkają daleko stąd, a wy jeszcze nie umiecie gotować.
Podziękowałyśmy grzecznie Pani Aurelii, i kiedy otwierałyśmy, drzwi chciałam ją zaprosić na kawę jednak kiedy się odwróciłam jej już nie było. Miałyśmy mnóstwo do roboty i stwierdziłyśmy, że zapytamy o nią sąsiadów przy innej okazji. Po raz pierwszy w życiu byłyśmy niezależne i bardzo szczęśliwe. Jedyna rzecz, która nas irytowała to, to, że nie mogłyśmy się wyspać, stwierdziłyśmy, że to dlatego, że śpimy w nowym miejscu. Plusem było, to że kilka razy w tygodniu znajdowałyśmy na progu nową paczuszkę z tiramisu od Pani Aurelii. Nigdy nie miałyśmy możliwości podziękować, ponieważ po naszym pierwszym spotkaniu nigdy jej nie spotkałyśmy. Byłyśmy jednak zbyt zajęte, by myśleć o Pani Aurelii. Nasze problemy jednak wkrótce zaczęły się komplikować. Często budziłam, się w nocy zlana potem po sennym koszmarze szłam, wtedy do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, zwykle znajdowałam tam Faustynę z podkrążonymi oczami i bliską płaczu. Brzmi to, jak drobny problem, ale spróbujcie nie spać przez kilka miesięcy, i wtedy zobaczycie, że to na prawdę daje w kość. Co gorsza, obie myślałyśmy, że zaczynamy mieć halucynacje, przez zaburzenia snu. Zdarzało się, że któraś z nas wchodziła do pokoju i czuła zapach perfum, często czułyśmy powiew wiatru na skórze, mimo że okna były zamknięte. Faustyna przyznała, że ma dokładnie te same odczucia. Zaczęło się robić na prawdę strasznie....
Cdn.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania