urodziny papieża

Bardzo Was proszę kochani o sprawdzenie tego tekstu, bo ja już nie widzę :) dziękuję z góry

 

    17 grudnia był w Watykanie dniem szczególnym. Ojciec Święty Leon XIV, obchodził tego dnia swoje 50 urodziny. On sam niezbyt zainteresowany tą rocznicą

zwykł mówić, że " nie ma czego świętować, tylko trzeba się do roboty wziąść" Jednak każdego roku, w rocznicę swoich urodzin spotyka się z młodzieżą z całego świata na wspólnej mszy zorganizowanej na placu św. Piotra.

Leon XIV, właściwie Patricio Montemayor

należał do ludzi pracowitych. Hiszpan z pochodzenia, całe dorosłe życie spędził jednak we Włoszech.  Dzięki  samodyscyplinie oraz niepohamowanej chęci do doskonalenia wiedzy, bardzo szybko awansował w "kościelnej hierarchii" Był także doktorem nauk teologicznych, który w krótkim czasie stał się znanym i cenionym autorytetem w świecie nauki.  Zapraszany przez uniwersytety we Włoszech, ale i na świecie, podczas swoich wykładów, wręcz porywał słuchaczy, zdobywając tym uznanie wsród studentów jak i profesorów. Posiadał niesamowity dar, by prostym i łatwym do zrozumienia językiem,  tłumaczyć najtrudniejsze zagadnienia z dziedziny teologii. W środowisku studenckim uważany  za świetnego "wyluzowanego" wykładowce. Uważał, że tajemnicą dotarcia do zrozumienia teologii, jest zatarcie granicy pomiędzy tymi którzy ją rozumieją, a tymi którzy dopiero próbują.   Swoim charyzmatycznym, entuzjastycznym podejściem zaskarbił sobie sympatię wielu młodych ludzi, ucząc, że najważniejsze to słuchać rad matki, a potem tego co podpowiada serce. Dlatego nikogo nie zdziwiło gdy w wieku 39 lat przyjął z rąk papieża kreacje kardynalską. Został  najmłodszym purpuratem.

                                    ***

Pięć lat temu, zmarł stary, zmęczony życiem i chorobą papież. Po uroczystościach pogrzebowych, które wchodzą w okres "Sede vacante", co dosłownie znaczy "pusty tron", w 16 dniu po śmierci starego papieża, kardynałowie którzy spełniali "wymogi" konklawe, zostają zamknięci w pomieszczeniach kaplicy Sykstyńskej.  Wierni,  zgromadzeni wokół 40 metrowego obeliska na Placu św. Piotra, modląc się i śpiewając pieśni, spoglądali co chwilę na jeden z dachów watykańskich budowli. Spekulowano jednak, że w pierwszym dniu konklawe, purpuraci nie wyłonią następcy na piotrowy tron. Mówiono o rozłamie wśród hierarchów kościoła katolickiego, czego następstwem mogło być długie konklawe.

    Po trzech godzinach od zapieczętowania drzwi kaplicy Sykstyńskej, do których od wieków dostępu broni Gwardia Szwajcarska, nad dachem budynku unosi się śnieżnobiały dym. Zaskoczeni faktem tak szybkiego zakończenia konklawe, wierni zgromadzeni na placu św. Piotra, entuzjastycznie przyjmują sygnał o wyborze nowego papieża.

Godzinę po ukazaniu się białego dymu, na balkonie Bazyliki św. Piotra, pojawia się  prodiakon oznajmiając zebranym o  dokonaniu wyboru.

- Annuntio vobis gaudium magnum: habemus Papam,

Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum,

Dominum Patricum!

Sanctæ Romanæ Ecclesiæ Cardinalem Montemayor!

qui sibi nomen imposuit Leonum XIV.

 

Po tych słowach, wsród wrzawy i oklasków dochodzących z  Piazza San Pietro    pierwszy z kardynałów diakonów usuwa się. Na jego miejscu, dość zakłopotany całą sytuacją staje najmłodszy w historii papież 45 letni kardynał Montemayor, który został powołany na stanowisko biskupa Rzymu juz w drugim głosowaniu. Lekko skrępowany wita się z tłumem unosząc prawą rękę w geście pozdrowienia. Po kilku minutach udziela zebranym, jak również wiernym na całym świecie Błogosławieństwa Apostolskiego Urbi et Orbi. 

Montemayor przybrał imię Leon XIV, dając do zrozumienia, że tak jak jego ostatni imiennik, żyjący w XIX w. będzie papieżem nowoczesnym. 

Jasno określa, że podczas jego pontyfikatu chce dążyć do zbliżenia katolicyzmu z  kulturą nowoczesnesą. Jego zdaniem stanowi to fundamenty nowoczesnej ewangelizacji. 

Ojciec Świety Leon XIV wychodzi do ludzi. Podczas audiencji generalnych przechadza się wśród wiernych pytając "Hej! Co tam u Ciebie?" Raz, podczas jednej audiencji generalnej, która z powodu złej pogody odwaga się w Auli Pawła VI, Montemayor wypatrzył wśród zebranych bardzo smutnego człowieka. Podszedł do niego i pyta "Co Cię tak smuci?" Mężczyzna odpowiedział papieżowi na ucho. Ten spojrzał na niego i wrócił na swoje miejsce. Po chwili zwraca się przez mikrofon do swojego sekretarza

- Powiedz mi drogi DiReno, jakiej wysokości wynagrodzenie otrzymuję za "bycie papieżem"?

Zaskoczony sekretarz, wzrusza ramionami

- No proszę, przypomnij mi - mrugnięciem oka papież prosi przyjaciela o podjęcie tematu.

DiReno podchodzi do mikrofonu i mówi

- O ile mi wiadomo, to Wasza Świętobliwość w ogóle nie otrzymuje wynagrodzenia za swoją posługę

Patricio Montemayor udając zaskoczonego, pyta DiReno

- Naprawdę nic? To z czego ja żyję?

- Nie wiem Ojcze Święty, nie wiem - odpowiada kardynał ledwo powstrzymując wybuch śmiechu.

W Auli wybucha spontaniczny śmiech. Po chwili biskup Rzymu z powagą zwraca się do smutnego mężczyzny:

- No widzisz, powiedz Twojej żonie żeby się cieszyła, że nie zostałeś papieżem, bo wtedy nie przynosiłbyś w ogóle wypłaty. Powiedz jej, że ja kazałem Ci tak przekazać.

Aula Pawła VI wybucha śmiechem. Wsród oklasków słychać okrzyki  "Il nostro vescovo, Il tuo papa"  Co ma znaczyć Nasz biskup, Wasz Papież.  

Hiszpan chce pokazać, że papież też jest tylko człowiekiem.  W ciągu pierwszych kilku miesięcy posługi odwiedza trzy kraje. W tym swoją ojczyznę. Mieszkańcy Rzymu wprost zakochują się w swoim biskupie. Katolicy na całym świecie z szacunkiem wypowiadają się o nowym papieżu.

 

Watykan, gabinet Leona XIV, około trzech godzin do rozpoczęcia uroczystości.

                      

   Montemayor pracował od rana w swoim gabinecie. Ciężkie biurko przy którym siedział zasypane było dokumentami, do których powinien zajrzeć w najbliższym czasie.  On jednak próbował skupić się nad tekstem homilii ktorą miał wygłosić podczas dzisiejszej mszy. Słowa które studiował przygotował jego sekretarz i najbliższy współpracownik,  kardynał DiReno. Prywatnie, był to jego serdeczny przyjaciel od wielu lat. Nie mógł niestety skupić się nad tekstem ponieważ cały czas myślał o tym co stało się w Turcji. Nie rozumiał, dla jakich interesów można było posunąć się tak daleko. Myśl o tylu pogrążonych w smutku i żałobie rodzinach tych, których życie przerwane zostało pod gruzami meczetu w Stambule, nie dawała spokoju. Zaczynał żałować, że wysłał DiReno do Castel Gandolfo. Jego obecność z pewnością poprawiła by mu humor.

   Papież podniósł się z fotela i wolnym krokiem, próbując zebrać myśli zbliżył się do okna swojego gabinetu. Rozciągała się za nim panorama Rzymu. Od Zamku Świętego Anioła aż po Bazyliki Santa Maria Maggiore i św. Jana na Lateranie. Zamyślony, usłyszał nagle dźwięk  otwierajacych się drzwi. Stał w nich młody ksiądz prałat Ryszard Nowicki. 

Papież pomyślał, że jego pochodzący z Polski drugi sekretarz przyszedł, by towarzyszyć mu w przygotowaniu się do uroczystości. Darzył chłopaka ogromnym szacunkiem, po tym jak jego przyjaciel DiReno opowiedział mu historię młodego księdza. Był on ponoć wychowankiem domu dziecka i tylko dzięki swojej determinacji dostał się do seminarium, a potem powoli doszedł aż tu. Nigdy go o to osobiście nie spytał, bo i po co.

- Ojcze święty nie przeszkadzam? - zapytał cicho Nowicki.

- Jesteś moim sekretarzem, Ryslerdzie - ostatnie słowo wywołało uśmiech na jego twarzy. Wiedział, że źle wymawia imię księdza - masz prawo mi przeszkadzać 

- z czym przychodzisz? - zapytał zajmując ponownie miejsce za biurkiem.

- Wasza świętobliwość właśnie otrzymaliśmy niepokojące wieści z Moskwy....

- Z Moskwy?? - przerwał mu papież - tylko mi nie mów, że odnowił się konflikt między Rosją a Ukrainą.

- Nie, Monsignore. Dostaliśmy właśnie informacje, o wysadzeniu w powietrze rezydencji patriarchy Moskwy....

  Leon XIV opierając łokcie na blacie biurka,  zakrył dłońmi twarz i milczeniu słuchał słów prałata

- Nie wiadomo jak na razie czy znajdowały się tam jakieś osoby. Ten budynek nazywał się...yyyy - młody ksiądz próbował przypomnieć sobie nazwę

- Monaster Daniłowski - odpowiedział papież podnosząc głowę - i dla naszych  prawosławnych braci był tym, czym dla nas katolików Watykan.

Sekretarz spojrzał na papieża. Był przygnębiony. Miał zaczerwienione oczy, a po obu policzkach cienką strużką płynęły łzy. Ksiądz podszedł bliżej biurka

- Ojcze święty... - rzekł nie bardzo wiedząc jak ma się zachować w tej sytuacji - czy ja mogę coś dla ojca zrobić?

Montemayor wzruszył się tymi słowami jeszcze bardziej. Jednak po chwili zreflektował się i odparł do prałata

- Papież też człowiek, mój drogi księże, czasem też płacze - westchnął jeszcze, po czym dodał - musimy zmienić homilię, ta którą mam - powiedział unosząc w górę kilka zapisanych kartek - nie nadaje się w obecnej sytuacji.

Młody ksiądz odsunął się od biurka i z wyraźnym skrępowaniem zwrócił się do papieża.

- No właśnie. Ojcze święty, kardynałowie wyrażają obawę czy w związku z tymi tragicznymi doniesieniami dzisiejsza msza oraz spotkanie z młodzieżą jest w ogóle możliwe...

- Co?! - Montemayor nie wierzył w to co właśnie usłyszał - którzy? Komu to do głowy przyszło?

Ksiądz Nowicki znał na tyle "swojego szefa" Zdawał sobie sprawę, że nigdy w życiu nie zgodzi się odwołać uroczystości. 

- Czekają przed wejściem do gabinetu - odpowiedział. 

- No to dawaj ich tu szybko, bo nie wierzę, że w ogóle można było pomyśleć w ten sposób.

Papież był wyraźnie zły, gdy do gabinetu weszło dwóch kardynałów, wprowadzonych przez młodego sekretarza.

- Monsignore Marco Malcelli, Monsignore             Franz Mayer - powiedział Nowicki, po czym zniknął za drzwiami gabinetu. 

- Wasza świętobliwość - zaczął Malcelli, chcemy wyrazić swoje obawy....

- Podejdźcie do okna i zobaczcie ilu tam jest ludzi - przerwał mu Montemayor i podniesionym głosem kontynuował -  wyobrażacie sobie teraz, że w obecnej sytuacji głową kościoła katolickiego zachowa się jak ostatni tchórz i odwoła uroczystości? Każdy z tych tam na dole czeka na swojego papieża, który....

- Monsignore, ale to sytuacja kryzysowa - odważył się przerwać papieżowi Mayer.

- Żadna kryzysowa sytuacja nie usprawiedliwia tchórzostwa które panowie proponujecie - papież był zły i nie zamierzał nad tym panować - odwołując  uroczystość pokażemy tym, dopuścili się tych zbrodni,  że się zwyczajnie boimy. Nie pozwolę na to....koniec audiencji. Z Bogiem.

Kardynałowie opuścili w milczeniu gabinet. Zrozumieli, że nie zmienią decyzji papieża. 

  Leon XIV wezwał do gabinetu swojego sekretarza. 

-  Siadaj przyjacielu. Musimy napisać nową homilię.

                             

    Na placu św. Piotra w Watykanie od samego rana zbierają się tłumy młodych ludzi. Zapowiadał się dość pogodny dzień. O tej porze roku temperatury we Włoszech nie przekraczają 18 stopni Celsjusza. Nad Piazza San Pietro świeciło słońce i nic nie wskazywało na to żeby pogoda miała się zmienić.  Dziś, w dzień swych urodzin Ojciec Święty spotyka się z młodzieżą na  wspólnej mszy w intencji pokoju na świecie. Po ceremonii, papież wsiada do odsłoniętego "papamobile" Objeżdżając cały plac, zatrzymuje się co chwilę, by móc swobodnie porozmawiać z młodymi. Jednak radość i entuzjazm jaki co roku towarzyszy tej ceremonii przyćmiewają doniesienia o zamachach bombowych w Turcji i Izraelu. Pośród zgromadzonych roznosi się plotka o możliwym odwołaniu uroczystości. Jednak młodzież, zwłaszcza włoska niedowierza tym informacją i w typowym dla Włochów stylu stuka się palcem w czoło.

Około dwóch godzin przed rozpoczęciem uroczystości przez plac będący sercem Watykanu przenoszona zostaje z ust do ust informacja o kolejnym ataku terrorystycznym. Tym razem w Rosji.  Zaniepokojeni tym pielgrzymi którzy już prawie w całości zapełnili teren pod Kolumnadą Berniniego, niemal pewni że ceremonia zostanie odwołana oczekiwali tylko na nadejście tej informacji. Niektórzy z nich już opuszczali powoli plac.

     Do tych z pewnością nie należała Caterina Russo. Kobieta, która studiowała na uniwersytecie w Maceracie w czasie gdy papież, będąc wtedy jeszcze biskupem odwiedzał często tę uczelnie. W tym czasie Caterina kształciła się na wydziale prawa. Nie należała do grona praktykujących katolików, mimo tego, że wychowana została w takiej rodzinie. Na swój pierwszy wykład z udziałem biskupa Montemayor'a poszła z ciekawości. Na całym campusie aż huczało od niekończących się wyrazów uznania dla młodego biskupa z Rzymu.

  Dziś już wie, że dzień w którym pierwszy raz spotkała biskupa Montemayor, oraz słowa które usłyszała, całkowicie zmieniły jej życie. Do końca swoich dni nie zapomni tematu tego pierwszego wykładu. Czy rozum i logika są dobrym narzędziem do poznania Boga?

Od tego czasu minęło parę lat. Caterina pracowała w niewielkiej kancelarii adwokackiej w Mantua, swoim rodzinnym mieście położonym na północny Włoch. 

Była żoną i matką, a przede wszystkim chrześcijaninem, który odzyskał swoją wiarę dzięki człowiekowi którego dziś zobaczy.

   Wiedziała, że ma marne szanse na osobiste spotkanie z Ojcem świętym. Zdołała przedostać się jedynie tuż pod obelisk znajdujący się w centralnym punkcie Placu św. Piotra. To niestety nie dawało szans na spotkanie. Godząc się z tym spoglądała na wielki telebim, na którym papież stojąc przed ołtarzem liturgicznym za chwilę rozpocznie Eucharystię. 

  Zebrani wokół ołtarza przygotowanego w tym celu u stóp Bazyliki św Piotra, zauważyli, jak Ojciec Święty, Leon XIV  odziany jest w fioletowe szaty liturgiczne. W liturgii kolor ten stosowany jest w Adwencie i Wielkim Poście. Jest symbolem żałoby i pokory.

Papież stał w milczeniu przyglądając się tłumowi młodych ludzi. Po chwili schylił się by ucałować ołtarz. Przybliżył się do mikrofonu. Na placu św. Piotra panowała kompletna cisza. Wszyscy w skupieniu  oczekiwali na słowa Leona XIV. 

- Eli...- głośno powiedziane słowo wzbiło w powietrze stada watykańskich gołębi -  Eli, lama sabachthani? - po krótkiej pauzie papież kontynuował, doniosłym podniesionym głosem -  zanim rozpocznie się święta eucharystia i zanim na tym ołtarzu dokona się symboliczna ofiara na pamiątkę cierpienia naszego Pana Jezusa Chrystusa, proszę Was - tu nastąpiła chwilowa pauza - proszę Was  jako papież, ale przede wszystkim jako człowiek o opuszczenie głów i chwilę modlitwy w ciszy, za tych którzy oddali dziś swoje życie. Proszę Was by na tym ołtarzu upamiętnić dziś śmierć wielu niewinnych ludzi którzy zginęli pod gruzami Pałacu Sulejmana w Stambule, cerkwi Daniłowskiej w Moskwie, jak również grobowcach rabinów w Tyberiadzie.   

Na Piazza San Pietro ponownie zapadła cisza. Łopoczące na wietrze flagi trzymane przez pielgrzymów nagle zniknęły wśród tłumu. Siedzący do tej pory kardynałowie jak również specjalni, zaproszeni na tę uroczystość goście wstali z miejsc.

Papież Leon XIV obszedł ołtarz i stanął przed nim, tyłem do wiernych. Uczestnicy uroczystości stali teraz ze spuszczonymi głowami w milczeniu prosząc Boga o spokój dusz dla ofiar ataków. Wysoko wokół placu po brzegi wypełninionego pielgrzymamami, posągi 140 świętych wyglądały tak, jakby każdy z nich wsłuchując się w milczącą modlitwę zebranych wokół ludzi, przekazywał ją bezpośrednio do Boga.  Nieprawdopodobną ciszę zakłucały tylko przelatujące nad Watykanem ptaki oraz cichy jednostajny dźwięk pracujących telebimów. 

Kilka chwil później Montemayor wrocił przed ołtarz. Wyraźnie wzruszony zwraca się do wiernych

- "Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”

Słowa z Ewangelii św. Mateusza, wyrywają z zadumy pielgrzymów,  kardynałów oraz zaproszonych gości. Wszyscy są przekonani, że podczas rozpoczynającej się właśnie Eucharystii obecny jest ich Zbawiciel.

Biskup Rzymu stoi przed ołtarzem i z rozłożonymi szeroko rękami wita się z wiernymi słowami

- Pan z Wami!

Wierni zgromadzeni wokół ołtarza, natychmiast zgodnym, silnym tonem odpowiadają

- I z duchem Twoim!

  

    Tymczasem, wyglądający na około 4o lat,  człowiek z twarzą o bałkańskich rysach,  opuszczając właśnie mury Watykanu znalazł się po rzymskiej stornie Via D. Conciliazione.  Z niewielką torbą na ramieniu, oraz nerwowo obracanej w palcach komórce, szedł w kierunku niewielkiej restauracji, tuż przy hotelu w którym mieszkał od tygodnia. 

- Cholera - zaklną pod nosem - dlaczego nikt jeszcze nie dzwoni?

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 01.04.2015
    Tematyka kompletnie nie z mojej bajki, aczkolwiek całkiem nieźle czytało mi się to opowiadanie. Wychwyciłam kilka błędów m.in. "wziąść" zamiast "wziąć" i "zakłucały" zamiast "zakłócały". Nie wiem, czy to było celowe, że raz pisałeś w czasie przeszłym a raz w teraźniejszym ;) Ode mnie 3.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania