A zawsze śmiałam się z tekstu: 'uważaj na złodziei serc' ._.
Bardzo lekko mi się czytało, zupełnie jakby uniósł mnie i porwał wenecki tłum :)
Końcówka mnie zaskoczyła nie samą niespodzianką (bo wiedziałam, że przemycisz nam jakies smakowite kąski :D), ale zawartością. Opowiadanie od początku miało w sobie coś niepokojącego, że pomimo wszechobecnego słońca ma się wrażenie, że jest się obserwowanym przez cienie ;)
Dziękuję bardzo za taką miłą opinię :) Cieszę się, że dałaś się ponieść temu klimatowi i że końcówka wywarła na Tobie właśnie takie wrażenie, jak chciałam :D Miło mi, że wpadłaś.
Tak jakoś lubię, gdy stwierdzenia metaforyczne przekute zostają w dosłowność - w tym wypadku mam na myśli tego "złodzieja serc". ;) Podoba mi się podejście bohatera, jego sposób na wytłumaczenie (właściwie chyba najbardziej samemu sobie) tego, dlaczego postępuje tak jak postępuje - nie kradnie, tylko pożycza, to nie kradzież, a spadek - czyli coś, co mu się przecież należy. I za to go polubiłam - choć może nie należy do tych, których "powinno" się lubić. Gdyby stał się bohaterem jakiejś dłuższej historii, pewnie polubiłabym go jeszcze bardziej, ale tego się pewnie nie dowiemy. Podobnych ludzi znalazłoby się pewnie w każdym mieście, ale ta Wenecja zdecydowanie dodaje tu klimatu, z czego zapewne zdajesz sobie sprawę, więc w całości wyszło to całkiem smakowicie. 5. ;)
Być może nie powinno się lubić takich bohaterów, ale pomimo to Cię rozumiem - co więcej mam przeczucia, że gdybyś czytała Zapałki, taki właśnie bohater przypadłby Ci do gustu :D Cieszę się też, że zwróciłaś uwagę na tę grę słowną. A klimat Wenecji... cóż, umieszczam ją w wielu opowiadaniach, trochę jestem do tego miejsca przywiązana :) Dziękuję serdecznie.
Rasia, ja tylko takich lubię. :P Też nie mam na myśli charakterów czysto "negatywnych", raczej te złożone - kogoś, kto jest jaki jest, bo ma ku temu wiarygodne powody, a przy tym jakoś się jednak wyróżnia, daje się zapamiętać - a że dość często się zdarza, że to akurat antagoniści są pod wieloma względami bardziej rozbudowani i skomplikowani, to nic nie poradzę, że to z nimi sympatyzuję. :D
,, Przerażenie malujące się w jej tęczówkach jest tak namacalne, jakbym mógł go dotknąć.'' - tu bardziej pasowałoby: że mógłbym go dotknąć
Do Robina to mu chyba daleko. Szkoda mi dziewczyny :(
Komentarze (14)
Bardzo lekko mi się czytało, zupełnie jakby uniósł mnie i porwał wenecki tłum :)
Końcówka mnie zaskoczyła nie samą niespodzianką (bo wiedziałam, że przemycisz nam jakies smakowite kąski :D), ale zawartością. Opowiadanie od początku miało w sobie coś niepokojącego, że pomimo wszechobecnego słońca ma się wrażenie, że jest się obserwowanym przez cienie ;)
Do Robina to mu chyba daleko. Szkoda mi dziewczyny :(
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania