Usta

Siedziała w "poczekalni" jakiegoś budynku. Ktoś wcześniej powiedział, że ów budynek był starym szpitalem, który został zamknięty przez sanepid. Ogólnie poziom higieny był tam podobno bardzo zaniżony, ale za to przy dobrych układach z lekarzem mogłeś liczyć na bycie prawdziwym vip'em. W sumie nie trzeba było niczego specjalnego, no może oprócz worka monet, żeby liczyć na czyste i sterylne pomieszczenie, bez szczurów uwijających się po podłodze. Mówi się o tym miejscu w czasie przeszłym, ponieważ oficjalna informacja dostępna dla władz miasta mówi o tym, że Szpital imienia Emilii Plater (swoją nazwę zawdzięcza dużej ilości żołnierzy, która niegdyś tam stacjonowała) został zamknięty. W rzeczywistości było nieco inaczej. Był otwarty dla wszystkich, którzy swoją wrażliwość zostawili daleko w tyle.

O okropnościach tego miejsca krążyły już legendy, brud na podłodze, grzyby na ścianach, szczury w kątach, porozwalane belki w niektórych pomieszczeniach, czy lekko zapadający się sufit o odpadającym tynku mówili wszyscy. Woleli jednak przemilczeć sprawę lekarzy. A raczej "lekarzy". Bo o nich mi właśnie chodzi. Lekarze (ci bez cudzysłowia) byli normalnymi specjalistami, których z powodu multum zatrudnienia w innych jednostkach, przyjęli właśnie w tej. Co prawda na czarno. Bo szpital był przecież teoretycznie zamknięty. Ale poza tym całkowicie normalna sprawa. Do lekarzy pokroju pani Apolonii, Sary czy pana Daniela pchał się każdy. Byli godziwymi ludźmi, którym szczęście po prostu nie dopisało przy próbie odnalezienia pracy. Właściwie to większość ludzi z miasta wolało iść na wizytę do nich, niżeli do, którejś z czynnych placówek.

Za to "lekarze" pisani w cudzysłowie, pracowali głównie w tej zniszczonej, brudnej i legendarnej części budynku, gdzie głównymi klientami były szczury. Rzadko kiedy ktoś zawitał w ich progi, a kiedy to robił wiadomą rzeczą był fakt, że nie wyjdzie stamtąd wyleczony, w normalnym tego słowa znaczeniu. Do tych specjalistów przychodzili ludzie, których głównym motywem działania były wszelkie odstępstwa od normy. Ktoś chciał kolczyk w miejscu, w którym żaden normalny osobnik, by tego nie zrobił? Dobrze, nie ma problemu, proszę poczekać w kolejce, aha nie ma kolejki, bo nikt tu nie przychodzi! Wtedy właśnie ludziom zapalał się dzwonek alarmowy w głowie i wychodzili stamtąd o ile w drodze nie potknęli się o walające się wszędzie belki. Czasem jednak ktoś się zjawiał. Ktoś.

Dzisiaj nadszedł ten dzień, kiedy po raz pierwszy od czterech miesięcy miał przyjść ... pacjent? "Tak się na nich mówiło, prawda?"- pomyślała "lekarka" pocierając brudną szmatką skalpel i inne narzędzia, na których czas zostawił swój ślad.

Duży, postawny mężczyzna wszedł do szpitala, minął stronę lekarzy, i poszedł w kierunku starych, nieotwieranych, dębowych drzwi z wybitą szybą, na której wielki krzyżak utkał pajęczynę. Otworzył ów drzwi, które zatrzeszczały niemiłosiernie, zwracając tym samym uwagę wszystkich, którzy znajdowali się na początku korytarza, jakieś dziesięć metrów od mężczyzny. Kiedy zobaczyli, gdzie się udaje wlepili w niego wzrok. Ktoś, jakaś pielęgniarka ocknęła się chyba, bo rzekła:

- Proszę pana, tutaj mamy szpital. Pomylił pan chyba drzwi, tam się nie wchodzi. Tam są...

Przerwał jej:

- Wiem co tam jest.- rzucił i zniknął za drzwiami, ciągnąc za sobą niską, chudą dziewczynę, którą dopiero teraz większość oczu spostrzegła. Miała nabiegłe krwią oczy, co mogło oznaczać, że wcześniej płakała i usta, które otwierały się raz po raz, chociaż nic nie mówiła. Jakby dla samego faktu, że może z nich skorzystać. Właśnie.

 

Mężczyzna znalazł się w gabinecie lekarskim i ominąwszy szczurzą norę podszedł do starej lekarki, która wyglądem przypominała wypchaną sowę, którą po wielu latach wyjęli z kartonu i znów użyli jako ozdoby.

-Czego trzeba?- mruknęła z wyraźnym trudem. Jej głos brzmiał jakby od lat go nie używała.

- Usta, zaszyj jej usta.- powiedział mężczyzna i machnął rękę na dziewczynę.

- Nie!- krzyknęła, jakby dopiero co uświadomiła sobie gdzie się znajduje i zaczęła iść szybko w stronę wyjścia.

- Uhm, tu się przyda znieczulenie.- powiedziała lekarka i wydęła wargi.-Teraz!- dodała.

Nagle zza dużej szafy znajdującej się w tyle pomieszczenia wyłonił się łysy, niskim mężczyzna, który był ostatnią osobą, którą dziewczyna w tamtej chwili widziała. Bowiem chwilę później dostała od niego połówką cegły w głowę. I tak zemdlona osunęła się na ziemię.

Dziwnym trafem w tamtej chwili jej usta były otwarte, jakby chciała krzyknąć, ale dźwięk uwiązł jej na wargach.

"Trudno."- pomyślała lekarka, rozglądając się za nicią i igłą.

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 05.04.2015
    Lekarze no ciekawie będzie, tytuł też wpadający z łatwością. Fajne zakończenie. 4:)
  • BreezyLove 05.04.2015
    "Otworzył ów drzwi" - Otworzył owe drzwi, to taki mały błąd ;) co do opowiadania, to zapowiada się super. Wszystko bardzo dobrze przedstawione, podobało mi się, daję 5 ;) moment, w którym mężczyzna uderza dziewczynę cegłą w głowę, był niezły ;)
  • Autor Anonimowy 06.04.2015
    Świetne! Aż mnie ciarki po plecach przeszły i nie chcą zniknąć. Taki klimat, takie zdarzenie. Będzie ciąg dalszy?

    Wyłapałam kilka błędów:
    'grzyby na ścianach' -> raczej grzyb, liczba mnoga odnosi się chyba do tych rosnących w lesie
    'Właściwie to większość ludzi z miasta wolało iść na wizytę do nich, niżeli do, którejś z czynnych placówek.' -> przecinek się zaplątał niepotrzebnie
    'Rzadko kiedy ktoś zawitał w ich progi, a kiedy to robił wiadomą rzeczą był fakt, że nie wyjdzie stamtąd wyleczony, w normalnym tego słowa znaczeniu.' -> powtórzony wyraz 'kiedy'
    'Ktoś chciał kolczyk w miejscu, w którym żaden normalny osobnik, by tego nie zrobił?' -> niepotrzebny przecinek przed 'by'
    'Duży, postawny mężczyzna wszedł do szpitala, minął stronę lekarzy, i poszedł w kierunku starych, ' -> bez przecinka przed 'i'
    'Nagle zza dużej szafy znajdującej się w tyle pomieszczenia wyłonił się łysy, niskim mężczyzna, który był ostatnią osobą, którą dziewczyna w tamtej chwili widziała.' -> powtórzone 'który, którą'

    Ogólnie wrażenie bardzo dobre i chce się poznać dalszy ciąg historii. Zostawiam moje 4 :)
  • Mroczhna 06.04.2015
    "Za to "lekarze" pisani w cudzysłowie", po co napisałaś, że "pisani w cudzysłowie" jeśli właśnie przed chwilą napisałaś cudzysłów?
    "Dziwnym trafem w tamtej chwili jej usta były otwarte, jakby chciała krzyknąć, ale dźwięk uwiązł jej na wargach." Czemu ten fragment podoba mi się, aż tak bardzo?

    Jedno z lepszych opowiadań jakie ostatnio znalazły się na tej stronie. Przypadło mi do gustu - 5/5!
    By the way, życzę mokrego dyngusa! :D
  • Kiarusia 19.04.2015
    Ciekawe:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania