Poprzednie częściUtracona namiętność

Utracona namiętność cz.2

Przymknęłam powieki opierając się głową o oparcie siedzenia, które do najwygodniejszych nie należało. Wpuściłam świeżą dawkę powietrza do płuc, przetrzymując ją na moment, po czym zwróciłam jej wolność. Wówczas wszelkie negatywne emocje stały się odległe. Poluźniłam ścisk palców, którymi ruszyłam gładko wzdłuż swoich ud, czując pod opuszkami szorstki materiał czarnej, jedwabnej spódnicy. W końcu mogłam napawać się niczym niezmąconą chwilą ciszy i samotności. Miałam nadzieję, że nie ulegnie to nagłej zmianie, ponieważ pragnęłam przez cały czas podróży odczuwać błogi spokój, bez konieczności oglądania kogokolwiek.

Jedyną osobą, która swoją obecnością mogłaby skłonić kąciki moich ust do nieoczekiwanego ruchu w górę, był on. Jeżeli miałabym z kimkolwiek dzielić miejsce w przedziale, to właśnie z nim. Nie chciałabym robić tego z nikim innym, choć w rzeczywistości nie miało to żadnego znaczenia. Nie było go i choćbym nie wiadomo co zrobiła, co powiedziała, nie miałam na to wpływu. Wątpiłam nawet w to, by myślami wciąż trwał u mego boku. Wracał nimi do mojej osoby równie często, co ja do niego, nie mogąc wybaczyć sobie ogromnego błędu, jaki popełniłam, kiedy zniknęłam bez słowa pożegnania. W dalszym ciągu odczuwałam wyrzuty sumienia, szargające na kawałki moje z pozoru nieczułe serce, które po zrozumieniu, jak wiele straciłam, próbowało desperacko wyrwać się z klatki piersiowej, aby podążyć tam, gdzie obecnie znajdował się przystojny i wartościowy mężczyzna, którego odrzuciłam.

Rozwarłam powieki, nie chcąc, aby obraz jego cudownej sylwetki zrodzony w mojej głowie widniał przed moimi oczyma, albowiem rozjuszał on wszystkie moje zmysły. Niemalże czułam jego kojący dotyk na mojej skórze, który był w stanie uśmierzyć każdy ból i natychmiast rozpalić żar w moim wnętrzu. Delikatny, a zarazem pełen namiętności, gdy jego dłonie sunęły wzdłuż moich nagich pleców, kiedy spragnione wargi pozostawiały ślady na jego słodkiej skórze. Zdawałoby się, że woń wanilii, jakim był spowity, ponownie gościła w moich nozdrzach, pieszcząc je rozkosznie.

Zaprzestając frywolnym fantazjom, zwróciłam twarz w stronę szyby, za którą rozciągał się naturalny krajobraz, przesycony zielenią i złocistą barwą słomy. Westchnęłam cicho i podparłam głowę na swojej dłoni, obserwując uważnie przemijający przed moimi oczami wiejski pejzaż, który nie urzekał mnie nawet w najmniejszym stopniu. Jako mieszkanka dużego miasta nigdy nie odczuwałam zachwytu wobec folklorystycznego trybu życia.

Nieoczekiwanie drzwi przedziału otworzyły się z głośnym trzaskiem, a moim oczom, które natychmiast oderwałam od krajobrazu rozpościerającego się za szybą, w chwili, gdy do moich uszu dotarł nagły huk, ukazała się rozdygotana sylwetka młodego mężczyzny. Jego wzrok błądził po wszystkich ścianach oraz pustych siedzeniach wagonu, aż w końcu spoczął na mojej zdezorientowanej niespodziewanym wtargnięciem osobie.

- Nastoletnia dziewczyna... ona... - wysapał, z trudem łapiąc oddech. Jego klatka piersiowa okryta przez koszulkę polo w odcieniu purpury, w nierównomiernym rytmie poruszała się w górę, po czym ciężko opadała w dół. Spoglądając wyżej trudno było nie zauważyć paniki, jaka malowała się na jego piegowatej twarzy.

- Ona? - powtórzyłam z naciskiem, aby jak najszybciej dowiedzieć się, co stanowiło przyczynę zachowania tego mężczyzny.

- Ona straciła przytomność, tak nagle... a ja... - wydukał z siebie, lecz nie dałam mu dokończyć, albowiem bezzwłocznie poderwałam się z miejsca. W błyskawicznym tempie wyminęłam go bez słowa, udając się do sąsiedniego wagonu, gdzie koniecznością była natychmiastowa ingerencja.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania