Valide Kösem Sultan - Rozdział Trzeci - Akcja ratunkowa
Kemankes wszedł do komnaty Kösem. Murad przysypiał na fotelu, a Haci drapał się po głowie położonej na łóżku. Yusuf czekał przy drzwiach.
- Ej, natychmiast potrzebuję pomocy.
- Co jest? - Murad aż wstał.
- Sułtanka Kösem zatrzasnęła się w kiblu.
- Niech zgadnę - Haci podniósł się, otrzepując ubranie - Próbowałeś wywarzyć drzwi?
- Taa - Kemankes potarł obolałe ramię - Chodźcie, musimy ją stamtąd wyciągnąć. Jeszcze zasłabnie czy coś.
- Idziemy! - zakomenderował Haci.
Panowie wyszli z komnaty.
***
Kösem stała przed drzwiami łazienki,
uporczywie się w nie wpatrując. Gdzie ten Kemankes? Trochę długo to trwa... Może powinna sama jakoś wyjść?
Rozejrzała się dookoła.
- O matko, co ja wczoraj piłam? - powiedziała sama do siebie, pocierając prawą skroń - Nigdy więcej...
To ,,nigdy więcej" było zawsze podczas kaca na ustach praktycznie każdego w tym pałacu. Czyli bardzo często. Ilość wydawanych przez nich imprez była przerażająca. A jeszcze bardziej oszałamiająca była ilość zakupionego w tym celu alkoholu, papierosów i tak dalej. Haci zasłabł na widok rachunku z zakupów na ostatnią inprezę. Murad przyznał, że prawie płakał, płacąc w sklepie. No, ale jest przyjęcie, są obowiązki.
Kösem odwróciła się i chwiejnym krokiem weszła do sporej wnęki w łazience. Wbiła wzrok w ścianę i nagle doznała olśnienia.
***
- Nigdy więcej! - jęknął Haci, rozpaczliwie odwracając głowę od światła.
- Dzisiaj w pałacu słychać tylko to - zachichotał Murad, pocierając czoło - Matko miłosierna!
Doszli do damskiej łazienki. Kemankes zapukał do drzwi.
- Sułtanko! Żyjesz?
Nikt się nie odezwał.
- Może coś jej się stało? - zaniepokoił się Murad - Mamo!
Nadal cisza. Haci podszedł do drzwi i złapał za klamkę.
- Pomóżcie mi.
Yusuf szybciej załapał, o co chodzi. Stanął za nim i złapał go za pas. Pozostali poszli w jego ślady.
- Ciągnijcie!
Panowie byli dość osłabieni po poprzedniej zabawie. Mimo to starali się mocno ciągnąć. Haci poczerwieniał na twarzy.
- Nie tak mocno!
- Wytrzymaj chwilę! - zawołał Murad z końca.
Haci puścił klamkę. Cała czwórka wylądowała na podłodze - Murad leżał na plecach Kemankesa, a Haci zatrzymał się na kolanach Yusufa.
- Co się stało? - spytał półprzytomny Murad.
- Mówiłem, że długo nie wytrzymam - oznajmił Haci.
Panowie powoli podnieśli się z podłogi. Murad zapukał do drzwi łazienki.
- Mamo! Jesteś tam? Mamo!
- Nie drzyj ryja! - Kösem stała przy ścianie po drugiej stronie korytarza - Wyszłam orzez okno. Myślałam, że o mnie zapomnieliście.
- Nie, mamo - Murad podszedł do matki i objął ją radośnie - Jak dobrze, że nic ci nie jest!
Rozległ się dzwonek.
- Idziemy na śniadanie - stwierdził Haci.
- O Boże... - jęknął Murad - Nie spaliśmy do południa? - zdumiał się Kemankes.
- Musimy zobaczyć nagrania z kamer - stwierdził Haci.
- Chyba nie - Kösem odgarnęła do tyłu długie, czarne włosy - Nie chcesz wiedzieć, co się wczoraj działo. Ja bym się bała.
Przyjaciele ruszyli do stołówki, wzajemnie się wspierając. Murad prawie ciągnął Haciego za sobą po podłodze.
- Wiecie co? - powiedział Haci - Czy my ją oszczędziliśmy?
- Co? - spytał Murad.
- Stołówkę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania