Vampires day - rozdział 1
Rozdział 1
Otworzyłam oczy i krzyknęłam , albowiem ktoś stał w moim pokoju. Zamrugałam i chciałam zapytać co tu robi, ale on już zniknął. Pomyślałam, że może tylko mi się to przywidziało, lecz gdy spojrzałam na podłogę zobaczyłam ślady butów. Usłyszałam pukanie do moich drzwi.
-Rosemarie czy wszystko w porządku?- zapytała mama, z dziwnym niepokojem w głosie, którego nie słyszałam od wielu lat.
-Tak mamo, wszystko w porządku. Po prostu przyśnił mi się koszmar. Przepraszam nie chciałam cię obudzić.-odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz okłamuję mamę.
-Nic się nie stało i tak idę na piątą do pracy.-powiedziała i usłyszałam jak schodzi na dół po schodach. Próbowałam zasnąć, ale sen nie przychodził. Zastanawiałam się jak ten ktoś dostał się do mojego pokoju i czego ode mnie chciał. W końcu jednak udało mi się zasnąć. Gdy się obudziłam ubrałam się i poszłam na dół zjeść śniadanie. Byłam strasznie zmęczona spałam tylko cztery godziny plus dwie po tym jak zorientowałam się, że ktoś stoi w moim pokoju. Zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły.
* * *
-Jak tam ci się układa z Gabrielem?- zadałam pytanie mojej najlepszej przyjaciółce i czekałam na odpowiedź, lecz gdy Kaitlyn już miała odpowiedzieć usłyszałyśmy głos którego bała się cała szkoła.
-Rosemario, czy możesz powtórzyć pytanie, które kilka chwil temu zadałaś Kaitlyn?- Wesley powiedział to chłodnym tonem lecz ja i tak usłyszałam w nim satysfakcje, że w końcu mnie przyłapał na rozmowie.
-Ja.. ja zapytałam ją jaką sukienkę włoży na szkolną potańcówkę.- odpowiedziałam trochę zdenerwowanym głosem.
-Czy tak brzmiało pytanie panno Gilbert?- zapytał ją, a ja wyczułam jej zdenerwowanie.
-Tak proszę pana, tak brzmiało pytanie.- odpowiedziała, a Wesley odwrócił się w stronę tablicy.
-Pierwiastek e równa się . . .- zaczął mówić gdy ktoś mu niegrzecznie przerwał.
-Mc2- powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że to ja byłam tą osobą, która mu przerwała. Spojrzał na mnie i powiedział.
-Jeśli tak dobrze znasz się na tematach, których jeszcze nie przerabialiśmy to może nam trochę o nich opowiesz? Do odpowiedzi!- ryknął tak głośno, że słyszałam jak chłopak, którego nie znałam wciąga ze zdumienia powietrze.
-Dobrze.-zgodziłam się, bo miałam dziwne przeczucie, że będę znała odpowiedź na każde zadane przez niego pytanie. I tak właśnie było on mnie pytał raz za razem, a ja odpowiadałam na każde pytanie.
-Bardzo dobrze panno Salvatore.- powiedział gdy skończyły mu się pytania.
-Dziękuję.- powiedziałam i już miałam usiąść gdy usłyszałam pytanie które mną wstrząsnęło.
- Skąd to wszystko wiesz Rosemario?- zapytał, a ja prawie wybuchłam. Jak on śmie mnie o to pytać?
-Nie wiem.- odpowiedziałam i popatrzyłam twardo w jego okrutne oczy. Byłam od niego o kilka centymetrów wyższa więc musiał spojrzeć w górę żeby mnie zastraszyć spojrzeniem.
-A to dziwne, bo nawet nie zająknęłaś się gdy spytałem dlaczego mama Gabriela jest w szpitalu. Odpowiadałaś jakbyś przy tym była.
-Nie powinno to pana obchodzić.- rzuciłam tak groźnie że zauważyłam jak pan Wesley wciąga powietrze. Nie obchodziło mnie czy wywalą mnie ze szkoły czy też może się nade mną zlitują. Wyszłam z klasy hamując łzy, które próbowały wypłynąć na zewnątrz.
-Panno Salvatore nie można . . .-zaczął mówić Wesley lecz ja go już nie słuchałam. Szłam w stroną damskiej łazienki. Dopiero gdy dotarłam do toalety pozwoliłam sobie na łzy. Dręczyło mnie jego pytanie „Skąd to wszystko wiesz Rosemario?”. Niestety nie znałam na nie odpowiedzi. Zastanawiałam się może z pięć minut, gdy usłyszałam pukanie.
-Rose mogę wejść?
-Tak pewnie.
-Co się stało? Zawsze umiałaś powstrzymać emocje. Czym cię tak dzisiaj wkurzył?
-To wszystko przez to, że znowu widziałam tego człowieka w moim pokoju, lecz tym razem miał buty i zostawił ślady.
-Widziałaś jego twarz?
-Nie miał kaptur i był ubrany na czarno.-
-Więc twój prześladowca lubi czarny kolor i kaptury, tak?
-Mniej więcej.
-A co na to twoja mama?
-Nie powiedziałam jej jeszcze.
-A co jej powiedziałaś?
-Powiedziałam, że śnił mi się koszmar. Co było prawdą, bo od kiedy on zaczął pojawiać się w moim pokoju mam te straszne sny.
-W końcu . .- nie dowiedziałam się co chce powiedzieć, bo w tej chwili do toalety wszedł chłopak ubrany na czarno z kapturem.
-O przepraszam . . .- zaczął, ale przerwał jak mnie zobaczył.
-Księżniczko!- powiedział i najpierw mnie przytulił, a następnie opadł na kolana przede mną.
-Nie jestem żadną księżniczką.- powiedziałam i omal się nie przewróciłam gdy wstał. Lecz złapał mnie w ostatniej chwili.
-Ależ jesteś. Jesteś księżniczką Rosemarią.
-Po pierwsze nie jestem żadną twoją księżniczką, a po drugie skąd znasz moje imię?
-Wszyscy je znają dzięki twojej mamie czyli królowej.
-Co chcesz przez to powiedzieć??
-. Mama ci nie powiedziała? No tak zapomniałem, że o tym mówi się tylko pełnoletnim. Jaki ze mnie głupek!
-To ty co noc jesteś w moim pokoju?
-Tak to ja. Twoja mam powiedziała, że grozi ci niebezpieczeństwo więc kazała mi cię pilnować.
-Ale przed czym pilnować?
-Przed wilkołakami, strzygami, demonami i przed innymi dziećmi mroku.
-Nie rozumiem.
-Wiem, że nie powinienem o tym mówić, ale nie mogę się powstrzymać, za długo już ukrywamy prawdę przed tobą.
-Jaką prawdę.
-A więc tak. Twoja mama jest najbardziej znaną wampirką w świecie mroku. Stworzyła szkołę dla wampirów i strażników. Żyje od ponad stu lat ale nigdy nikomu nie wyjawiła, że ma dziecko z człowiekiem.
-Sorry, że się wtrącam, ale kim jestem?- zapytałam nadal nie wierząc w to co słysze.
-No więc jesteś pół wampirem pół człowiekiem. Masz szybkość i zręczność wampira, ale musi się odżywiać jak człowiek. Wiesz prawie wszystko nawet jeśli tego nie przeczytałaś.
-Aha czyli moja mama jest wampirem ty jesteś strażnikiem ja jestem księżniczką, a Kaitlyn jest?
-Czarownicą.
-Co? Kaitlyn to prawda?
-Tak to prawda jestem czarownicą. Twoja mama wie kim jestem i poprosiła mnie bym opiekowała się tobą w szkole.
-Ale czemu mi nie powiedziałaś? Zniosłabym to.
-Musiałam poczekać aż on się zjawi.- mówiąc to wskazała na chłopaka, który uśmiechnął się z arogancją.
-A tak właściwie ty znasz moje imię lecz ja nie znam twojego. Zdradzisz mi je?
-Dylan.
-Ładnie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Musimy czy prędzej jechać do domu i powiadomić twoją mamę, że się dowiedziałaś.- To powiedziawszy wziął mnie za rękę i nie patrząc czy Kaitlyn idzie za nami pobiegł do sali w której miałam lekcję.
-Przepraszam pana bardzo, ale zabieram tą młodą damę do domu.
-Co nie możesz sobie jej tak po prostu wziąć. Czy dyrektorka o tym wie?
-Tak wie. Pani dyrektor to moja bardzo stara znajoma.
-No dobrze weź ją sobie.
-Dziękuje panu bardzo.- to powiedziawszy objął mnie w pasie i ruszyliśmy w stroną parkingu. Gdy doszliśmy zobaczyłam czerwonego cabrioleta.
-Niezła fura.- powiedziałam i usiadłam z tyłu. Byłam przyzwyczajona, że jak jeżdżę gdziekolwiek z Kaitlyn to zawsze siadam z tyłu.
-O nie. Księżniczka siedzi z przodu.
-Ale ja zawsze siedzę z tyłu.- upierałam się.
-Czas to zmienić.- powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Więc usiadłam z przody, a Kaitlyn z tyłu. Jechaliśmy dobrze znaną mi drogą. Najpierw przez las potem obok starych kamienic, a następnie przez pola do małej posiadłości mojego taty. Mama odziedziczyła ten dom i razem z nim duży obszar wokół. Przed domem kwitły piękne kwiaty. Mama hodowała same zagraniczne gatunki. Nigdy nie pamiętam nazw tych wszystkich roślin, ponieważ jest ich tak dużo, że pewnie zapełniłyby z trzydzieści kwiaciarni.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy podjazdem w stronę drzwi. Jeszcze zanim zdążyłam wyjąć klucze drzwi otworzyły się i zobaczyłam mamę.
-Cześć mamo. Przyprowadziłam gości.
Mama spojrzała najpierw na Kaitlyn, a potem na Dylana i stała tak patrząc mu w oczy.
-Mamo pozwolisz, że wejdziemy?
-Tak, tak jasne- mama cofnęła się w głąb domu i mogliśmy wejść. Skierowaliśmy się w stronę salonu.
-Możesz mi powiedzieć co się dzieje?- zapytałam.
-Może najpierw usiądziemy?- zapytała mama i sama przysiadła na fotelu. Ja i Katlyn usiadłyśmy na kanapie, a Dylan ciągle stał.
-Możesz usiąść strażniku.
-Dziękuję królowo.
-Zacznijmy od początku dobrze??
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania