W lesie [próbka; eksperyment]
Ten tekst to w sumie konkret taki z mojej strony, pozbawiony praktycznie metafor oprócz jednego fragmentu, więc dlatego nazwałam go eksperymentem i próbką. Zapraszam
Ogromny pień, pod którym przysiadłam, należał do starego grabu, który w swych uschniętych gałęziach i powykręcanych konarach, chował plamy czarnej krwi, należącej zapewne do okrutnej, zmarłej przed laty historii. Miejscowi nazywali owe drzewo Zrzędliwym. Czemu? Tego nie wiadomo. Jak na razie nie odezwało się ani razu, a szkoda, bo jedyne, co towarzyszyło mi podczas tego dosyć krótkiego odpoczynku, to szum wiatru między koronami drzew, wycie wilków w oddali oraz szelest ściółki. Modliłam się w duchu, by z ciemnego gąszczu nie wyskoczył na mnie dzik. Nie miałam sił na walkę, a co dopiero na ucieczkę. Potrzebowałam chwili wytchnienia, pragnęłam tylko chłodnej wody ze strumyka, by móc obmyć twarz i zwilżyć suche, popękane wargi. Nie piłam, ani nie jadłam od przeszło kilkunastu godzin. Byłam wyczerpana do granic możliwości, a znając te tereny, czekały mnie jeszcze co najmniej dwa dni wędrówki do jakiejkolwiek wioski. Jeśli wcześniej nie zginę z głodu, przemęczenia albo braku wody, zostanę rozszarpana przez watahę wilków albo niedźwiedzie.
Komentarze (13)
Dzięki.
Dziękuję!
Dzięki!
Dzięki!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania