W moim ogrodzie
Róże podziwiałam z balkonu, za murami bidula. Rosły na ''ziemi niczyjej'', oddalone od siebie by nie ranić wzajemnie kolcami.
Żółte, czerwone i białe. Najpiękniejsze były białe, może najbardziej czyste, jeszcze niewinne, choć później, pewnie od zazdrosnych spojrzeń, szarzały. Wtedy starałam się nie patrzeć, pielęgnowałam piękno wcześniej zapisane w pamięci.
Żółte, takie można dostawać, ułożyć w wazonie, ślicznie upiększają wnętrze szczególnie, kiedy pada na nie blask z kominka. Szczapy trzeszczą, książka na stoliku, w tle sączy się muzyka.
Czerwone, krew i ból, kolor wpisany w cierpienie. Wojny, szaleństwo, dominacja nad innymi. Płatki rozpalone gniewem krzyczą. Kolce ostrzegają przed dotykiem.
Zawsze wyrzucałam. Psuły harmonię.
Dzisiaj nie patrzę na róże. Jest tak dużo innych, piękniejszych kwiatów.
Komentarze (21)
Początek tekstu się z nim gryzie.
Zdania króciutkie, a i tak nie ustrzegłaś się błędów interpunkcyjnych.
"Żółte, czerwone i białe. "
"Żółte, cieplutkie." - co to jest? Możesz określić ten twór?
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Ps. Niskie oceny od innych, to chyba objaw złośliwości?
Złośliwość? Raczej nie, niektórzy po prostu nie lubią kwiatów.
Pozdrawiam.
Przeczytałam i mam odmiennie zdanie odnośnie czerwonych róż, które symbolizują miłość nie gniew, żar uczucia nie wojnę.
Wszystkie kwiaty są piękne, najpiękniejsze.
A róże? Tylko dzikie, z których są przepyszne konfitury. Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania