W pułapce nieśmiertelności

Miłość to najgorsze uczucie na ziemi. Po jednym upadku nie powinnam mieć ochoty na więcej, a jednak z nim tak pragnę zapomnieć o bólu, jaki sprawił mi Logan. Myślałam, że zajęcie głowy czymś innym uleczy serce. Ale tak to nie działa. Kiedy boli Cię ząb, weźmiesz tabletkę, pomoże na kilka godzin, a potem ból wraca. Tak i w tym przypadku. Czyżby on był tym lekarstwem, który pomoże na zawsze. Po tylu rozczarowaniach, po tylu ranach na sercu… zjawia się On. Nie wiem czy potrafię go kochać, a jeśli go skrzywdzę… wiem jak te rany na duszy bolą. Katullus powiedział kiedyś „Odia et amo” – Nienawidzę i kocham. Tak bardzo nienawidzę tego uczucia, a jednak z Nim jestem taka szczęśliwa. W jego obecność napawa mnie poczucie bezpieczeństwa. Powinnam wziąć sprawy w swoje ręce. Zrobić jakiś ruch. Wiem, że mam w sobie tyle siły, ale samotność tego świata mnie przytłacza. Im dłużej żyję, tym więcej wad tego świata dostrzegam. Nieśmiertelność w XIX w. jest tak wielkim przekleństwem, że Lucyfer chyli czoła. Ludzie jak maszyny, bez uczuć, bez przerwy pędzą. Cudem jest On, mężczyzna, który dotkną mojego serca po wiekach mojej samotności. Powinnam przestać o nim myśleć, zapomnieć. Śmiertelny z nieśmiertelną… czysty absurd. A jednak z nim czuję jedność, więzy, które zaciskają się z każdą chwilę jego śmiertelnego życia. Co mogę zrobić… zranić go, skłamać, że nie kocham, zniknąć w ciemnościach klątwy rzuconej na moją duszę już setki lat temu przez kochanka, zdrajcę, śmierć, oszusta bez serca, kryjącego obliczę w czeluściach piekła. Jaką ja byłam idiotką… oddać swą duszę, swoje serce w ciemności Tartaru. Kiedyś go znajdę, choćby w piekle, odwdzięczę się za krzywdy, ale teraz muszę iść dalej, a przemyślenia na temat tego pięknego dnia zostawię na później.

- Możemy pogadać? – Jego głos dobiegł do mnie, kiedy tylko uchyliłam drzwi mojego mieszkania.

- Przepraszam, śpieszę się. Jestem spóźniona.

- Unikasz mnie, co zrobiłem źle? Było nam razem dobrze.

- Porozmawiamy. Obiecuję. Zadzwonię wieczorem. Teraz muszę iść.

Tak trudno mi z nim rozmawiać, jakby kołek wbijał się w moje serce w dodatku z osikowego drzewa. Kiedy mnie dotyka… moje ciało płonie jak za dotknięciem świeconej wody, a kiedy mówi, drżę ja bym ocierała się o srebro. Trudno. Teraz muszę zająć się pracą. Szybko i zwinie zeszłam ze schodów, on za mną. Wsiadłam do samochodu i ze sztucznym uśmiechem pomachałam mu na do widzenia. Dzisiejszym celem mojej roboty okazał się mój stary znajomy. Wjechałam do lasu, zamaskowałam samochód w krzakach i wyszłam na łowy. Przepasałam na plecy kołczan, łuk w dłoń, sztylet wsunęłam za pas i do roboty. Wędrowałam już ze dwie godziny, kiedy usłyszałam krzyki. Ariel zabawiał się młodą już ledwo żywą kobietą. Jej już nie mogłam pomóc, ale światu tak. Żydzi wierzą, że Ariel to anioł zwierząt, w średniowieczu traktowany, jako bożek powietrza.

- Witaj stary przyjacielu. – Rzuciłam ciepłe spojrzenie w jego stronę.

- Witam, stara przyjaciółko. Cóż to za polowania na moim terenie sobie urządzasz? – Wyciągną z jej gardła sztylet i dokładnie go oblizał.

- Widzisz mój drogi, teraz nikomu nie można ufać, wszyscy spiskują, szukam sprzymierzeńca, kompana. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. – Przejechałam palcem po moim spoconym dekolcie rzucając wyzywające spojrzenie.

- Wiesz, że możesz na mnie liczyć. W tych sprawach i w innych. – Uśmiechną się, wstał i powoli posuwał się w moją stronę. Oparłam się o drzewo i rozpięłam jeden guzik koszuli:

- Dawno się nie widzieliśmy, a ty emanujesz jeszcze większym pięknem kusicielko. A kiedy polujesz jesteś seksowniejsza niż zazwyczaj.

- Weź mnie. - By nie wzbudzać podejrzeń, wyciągnęłam sztylet zza pasa i rozcięłam jego koszulę. Kiedy już zaczął mnie obejmować i całować moją szyję zacisnęłam pięść ze sztyletem i jednym energicznym ruchem wbiłam go od łopatki posuwając niżej aż do miednicy. Zsuną się w dół jak ustrzelona zwierzyna. Odcięłam mu głowę i wrzuciłam go do bagażnika, zmieniłam zakrwawioną koszulę i wykonałam telefon do księdza Alberta:

- Mam Ariel w aucie, proszę rozpalić ogień, za 30 minut będę pod kaplicą.

Kaplica miała swoje miejsce przy leśnej drodze na obrzeżu miasta. Była niewielka, ale swój ogrom chowała w piwnicach. Kilometry tuneli z prochami demonów, złych dusz, upadłej służby Boga. Ogrodzona solidnym murem zakończony srebrnymi kulami. Ksiądz Albert czekał już przy bramie. Schyliłam głowę na powitanie, pomogłam mu zabrać ciało Ariel do bramy. Nie mogłam przejść przez bramę z powodu mojej klątwy. Święta ziemia sprawia mi ogromny ból, a Bóg już dawno mnie potępił. Czasem zastanawiam się czemu On jest taki niesprawiedliwy. Ukarał mnie za miłość…

- Co dziś tak wcześnie? Tak szybko sobie poradziłaś?

- Łatwa zdobycz. Jedna z łatwiejszych zdobyczy. Proszę go spalić i zamknąć w szklanej urnie. Widzimy się w przyszłym tygodniu.

W związku z wolnym wieczorem, co ostatnio rzadko się mi zdarzało, postanowiłam przygotować kolację i zadzwonić do Eryka. Musiałam się odważnie zająć tą sprawą. Bez zbędnych sentymentów, sukienki, świec i romantycznej muzyki. Spaghetti, wino i szczera rozmowa. Plan na dziś. Rozległo się głośne pukanie do drzwi. Bez wahania wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.

- Loki?! – Z przerażeniem zobaczyłam Loki’ego, demon zniszczenia i śmierci. Broń została w aucie, by Eryk na nic przypadkowo nie wpadł. Stałam i wpatrywałam się w niego przez krótki moment.

- Doszła do mnie informacja o twojej działalności. Współpracujesz z Bogiem. Myślisz, że otworzą ci bramy niebios? Zdrajczyni! Dzisiejsza akcja była twoją ostatnią. – Chwycił mnie za gardło i przycisną mocno do ściany. Splunęłam mu w twarz, po czym rzucił mnie na regał z książkami. Za regałem był srebrny sztylet. Zerwałam rękaw koszuli, sprawnie owinęłam dłoń i chwyciłam sztylet. – Trzymasz w domu srebro? Ty wariatko! – Zachichotał szyderczo – Jeszcze się poparzysz potworku.

Wstałam i podjęłam walkę. Loki to bardzo potężny demon, ale jest zbyt pewny siebie, myśli, że jest niepokonany i najlepszy. Ze srebrem nie miał szans, rany zadane srebrnymi przedmiotami goją się o wiele wolniej. Był szybki i zwinny. Po wielu latach ciężkich nauk i treningów był mistrzem. Ja wszystkiego uczyłam się sama. Kobiet nigdy nie dopuszczano do broni. Nawet będąc w wojsku czułam to zimne, niechciane spojrzenie. Czy postrzeganie kobiet w świecie się kiedyś zmieni…? Na przestrzeni lat wiem, że do tego dojdzie. Teraz kobiety są lekarzami, strażakami, kapralami, majorami… i patrzy się na nie z szacunkiem, ale jest też grupa stereotypowych mężczyzn, dla których miejsce kobiety jest w domu. Loki był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, zwinnie omijał moje machnięcia sztyletem przy tym robiąc ogromny bałagan. Rozległo się pukanie do drzwi. Przewrócił już ostatnią stojącą szafę, spluną i wyskoczył przez okno ze słowami – To jeszcze nie koniec księżniczko.

Delikatnie uchyliłam drzwi wychylając głowę. Zaczęłam przepraszać, tłumaczyć, że musimy odwołać kolację. Nie chciał mnie słuchać. Wtrącał się w każde moje zdanie. Wybuchłam złością. Czułam jak oczy mnie pieką, jak kły wysuwają się i stają się widoczne.

- Dobrze się czujesz? – Spytał zmartwiony.

-Jestem chora i chcę odpocząć. Jutro się umówimy. Teraz idź proszę.

-Co przede mną ukrywasz? Co się z tobą dzieje? Błądzę już w twoich uczuciach. – Napierając na drzwi wsuną się do środka – Co tu się stało?! Jesteś w niebezpieczeństwie?!

- Ha ha. To ty jesteś i wyjdź zanim stanie ci się krzywda. – Uśmiechnęłam się sztucznie odsłaniając kły.

- Co tu się kurwa wyprawia! – Zaczął panikować, jego ręce zaczęły się trząść, a puls przyśpieszył. Kierował się bardzo delikatnymi ruchami do wyjścia. – Wiesz co, jak będziesz chciała pogadać, masz mój numer, nie będę nalegać. Dobrej Nocy.

I wyszedł. Gdyby kochał to by został. Czasami dopada mnie myśl, że jakaś cząstka mnie nadal tęskni za Loganem. Sprawił mi tyle krzywd, wykorzystał, podarował nieśmiertelność, a jednocześnie zabrał szanse na zbawienie… a jednak po tylu wiekach bycia tu na ziemi moje serce nadal o nim myśli, nadal go pragnę, płonę, kiedy wspominam chwilę z nim spędzone. Czysty absurd. Jestem rozdarta między uczuciem, a tym co rozsądne. W tym momencie muszę zadbać o swoje przetrwanie. Jeśli Loki wie to całe podziemnie wie co robię. Teraz muszę zacząć ufać tylko sobie. Położyć się odpocząć, wykonać ostatnią misję, zerwać umowę z klechą i zniknąć w mroku.

„Zasługujesz na kogoś, kto będzie cię kochał w każdej sekundzie twojego wiecznego życia, kto będzie myślał o tobie nieustannie, zastanawiając się co robisz, gdzie jesteś, z kim jesteś i czy czujesz się dobrze. Potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci spełnić marzenia i kto ochroni cię przed tym czego się obawiasz. Powinnaś mieć przy swoim boku kogoś, kto będzie traktował cię z szacunkiem, kochał w tobie wszystko, a szczególnie wady. Wtedy poczujesz jak rosną ci skrzydła.” Ocknęłam się. Głos Logana był niemal, że realistyczny, jakby stał nade mną, kiedy spałam. Za dużo myślałam to, dlatego takie głupoty przychodzą mi do głowy.

Rankiem spakowałam swoje rzeczy do auta i w drogę. Pierwsze miejsce, które musiałam odwiedzić to kaplica. Chciałam oznajmić koniec swojej działalności i ostrzec klechę przed Loki’m. Dzwoniłam kilka razy, żeby wyszedł za bramę, ale nie odbierał mojego telefonu. Gdy już dojechałam na miejsce z oddali ujrzałam, że brama jest uchylona, a zawsze jest zamknięta. Nawet nie przyszło mi do głowy nic złego tylko, że Albert zobaczył, że dzwoniłam i czekał na mnie. Podeszłam bliżej… poczułam zapach krwi, dużej ilości krwi. Przyśpieszyłam. Pod murem leżało ciało księdza. Shit -spóźniłam się! Nie mogłam nawet do niego podejść, okryć kocem, czy uczynić pochówek gdyż leżał za bramą. Rozejrzałam się do około, las był za bardzo cichy. Ta podejrzana cisza zmusiła mnie do ewakuacji. Zwróciłam się szybkim krokiem do auta. Otworzyłam drzwi i tak jak by znikąd pojawił się Logan, który zamkną je przede mną, oparł się o nie i powiedział z uśmiechem kładąc swoją dłoń na moim policzku:

- Luxio, jak zawsze piękna. Tęskniłaś? Wiele lat się nie widzieliśmy…

-Dlaczego zabiłeś klechę?- Wysyczałam w złości nie okazując zaskoczenia.

- Najdroższa, od kiedy interesuje cię los sług Bożych? Nie bądź głupia. Należysz do innego świata. Należysz do mnie. A jeśli ten cały Eryk cię posiadł zginie tak jak ten poprzedni.- Chwycił za moje ramiona i gwałtownym ruchem szarpną i rzucił na maskę samochodu kładąc swoje ciało na moim. – Czy to nie piękne, że nie ważnej ile czasu minie my zawsze będziemy piękni, silni i młodzi… Nie ważne ile czasu mnie nie widziałaś nadal mnie pragniesz, a próbujesz się pocieszać słabą ludzką rasą. Nie bądź żałosna, potrzebujesz mężczyzny.

- Nic nie potrzebuję. Tym bardziej nie potrzebuję ciebie. Nie uważasz, że już wystarczy. Zabij mnie!

- Uważam, że wystarczy, dlatego już nigdy cię nie opuszczę. Zawsze będziemy razem, nie ważne gdzie pójdziesz, ja pójdę z tobą. Na chwilę cię zostawiłem, a ty już z Bogiem masz układy. Za cenna jesteś, żeby cię stracić. Mamy wobec ciebie plany.

- Mamy? –Spytałam zdziwiona, a on ugryzł mnie w szyję. To rodzaj telepatii między tą samą rasą. Pokazał mi co chciał powiedzieć. Loki dał mu władzę, a dziecko, które spłodziłby ze mną zasiadłoby na tronie w podziemiach. Logan zyskałby tak potężną armię, że nikt nie był by w stanie stanąć mu na drodze. A to oznaczałoby koniec świata, koniec ludzkości i wieczną ciemność.

- Chodź ze mną. Uczynię cię królową i wynagrodzę za tyle lat ciężkiej dla ciebie tułaczki.

- Przysięgnij, że pójdziesz ze mną wszędzie, że nigdy mnie nie zostawisz, że będziemy zawsze razem nie ważne gdzie pójdę. – Przecięłam dłoń sztyletem, który wysunęłam zza pasa i podałam mu sztylet wyciągając zranioną rękę. Przeciął swoją i zacisnęliśmy je silnie.

- Przysięgam najdroższa.

Wyswobodziłam się z jego ramion, stanęłam obok auta, uśmiechnęłam się i powiedziałam:

-Nosić w sobie cząstkę ciebie, być z tobą… na wieki. Gdybyś zaproponował to kilka wieków temu oszalałabym, ale Bóg ma wobec mnie inne plany. W apokalipsie nie wezmę udziału, a twoja przysięga sprawiła, że nigdy do niej nie dojdzie. Kochałam Cię i pokochałam życie na swój sposób. Teraz pójdziesz ze mną, ale nawet ta przysięga nie pozwoli ci być ze mną na zawsze. Bóg przygotował dla mnie miejsce w niebie, a dla ciebie jest miejsce tylko w piekle. Spotkamy się kiedyś… kiedy nadejdzie dzień sądu ostatecznego, będziesz miał czas, żeby wszystko przemyśleć.

-O, czym ty mówisz głuptasie?

Energicznym ruchem wysunęłam miecz z pochwy, którą trzymałam na plecach wzięłam zamach i z całej siły wbiłam go w swoją szyję.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania