W urzędzie
Drzwi gabinetu burmistrza otworzyły się z hukiem. Dwie zamaskowane postaci podbiegły do zaskoczonego mężczyzny siedzącego za biurkiem. Jedna z nich przyłożyła mu do gardła maczetę a druga rozpięła kurtkę odsłaniając owinięte wokół piersi ładunki wybuchowe.
– Na ziemię! – krzyknęła postać z maczetą.
Burmistrz bez namysłu runął na dywan.
– Na ziemię! – powtórzyła osoba z bombą.
– Pani Jolu! – wrzasnął włodarz miasta.
Do gabinetu wpadła przerażona sekretarka.
– Ziemia – wykrztusił burmistrz.
Kobieta popędziła do doniczek z kwiatami i rozsypała ich zawartość na podłogę. Mężczyzna przeturlał się tam natychmiast. Pani Jola uciekła w popłochu odprowadzana wzrokiem przestępców.
– Wezwij kierownika komunalki – powiedzieli obaj zamachowcy jednocześnie.
– Pani Jolu!
Sekretarka wychyliła głowę zza futryny.
– Janicki! – krzyknął burmistrz. – Natychmiast.
– Tak jest. Podać kawę? – zapytała pani Jola spoglądając na zamaskowane postaci.
– Bezkofeinową – odparł ten z maczetą. – Bez cukru.
– Dla mnie herbatkę – powiedział drugi. – Łyżeczka.
Kobieta odwróciła się chcąc wyjść.
– Stój! – ryknął amator herbaty. – Płaska – dodał mrożącym krew w żyłach basem.
Chwilę później zaskrzypiały drzwi w sekretariacie.
– Jestem – rozległ się głos kierownika Janickiego.
– Do szefa – powiedziała pani Jola.
Nieświadomy niczego mężczyzna wszedł pewnie do gabinetu. Za nim wbiegła sekretarka niosąc dwie doniczki i szybko rozsypując je na dywan.
Na ziemię! – rozległ się głos właściciela maczety.
Pani Jola wskazała dyskretnie Janickiemu gdzie ma się położyć.
– Poczekamy na picie – odezwał się mężczyzna z bombą.
W pomieszczeniu nastąpiła chwila przepełnionego napięciem oczekiwania. Słuchać było tylko tykający zegar i brzęczenie muchy, która fruwała jak opętana wokół zapalonej lampy na suficie dźwigając maleńką paczuszkę. Sekundnik zaczął poruszać się jak mucha w smole. Ta sama, która krążyła wcześniej przy żyrandolu wlazła w trybiki zegara zlepiając je czarną substancją wyjętą z pakunku. Wreszcie pani Jola wniosła tacę z kawą i herbatą. Przestępcy wypili kilka łyków.
– Na Ogrodowej, na osiedlu Drzewnym są dwie dziury w drodze – rozległ się głos postaci z maczetą.
– Mówi do ciebie! Mówi do ciebie! – ryknął drugi zamachowiec stając nad Janickim.
– Mówię do ciebie, mówię do ciebie – powtórzył maczetowiec. – Halo ziemia.
– Słyszę was, słyszę was – odezwał się Janicki. – Odbiór.
– Wypad i za godzinę mają być naprawione – powiedział ten bez bomby.
– Zrozumiałem. Bez odbioru – odparł Janicki wstając i wybiegając z gabinetu.
Zamaskowane postaci dopiły napoje i skierowały się w stronę wyjścia.
– Ty – odezwał się maczetowiec zatrzymując się nagle i wskazując palcem leżącego burmistrza. – Jak zawiadomisz policję, albo kogoś tam, to wrócimy i zabijemy ciebie, panią Jolę, Janickiego, wszystkich pracowników urzędu.
– Wysadzimy urząd i budynki wokół niego – dodał ten z bombą. – Oraz budynki wokół budynków wokół urzędu.
– Wysadzimy całe miasto, i miasta wokół tego miasta.
– Wysadzimy cały kraj.
– I inne kraje wokół tego kraju.
– Cały kontynent rozwalimy.
– I kontynenty wokół tego kontynentu.
– Cała planeta pierdyknie.
– I inne planety wokół tej planety.
– Cała galaktyka, rozumiesz?
– Dobra idziemy – stwierdził maczetowiec. – Muszę kupić ziemniaki na obiad, bo żona prosiła.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania